Reklama

To ich wspólny świat

Niedziela małopolska 32/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siostry św. Jana Chrzciciela, zwane baptystynkami, nie są znane w naszym kraju. Tymczasem jeden z trzech ich polskich domów znajduje się w Krakowie. Przełożona krakowskiego domu, s. Katarzyna Korczak, wyjaśnia, że zgromadzenie powstało we Włoszech pod koniec XIX wieku Zakonnice zajmowały się dziećmi potrzebującymi szczególnej pomocy. Dziś pracują na misjach we Włoszech, USA, Brazylii, Argentynie, Korei, Meksyku, Chile, Mołdawii, Kanadzie, Indiach, Zambii, na Filipinach i Madagaskarze. Nadal zajmują się głównie wychowywaniem dzieci i młodzieży.
- Do Polski siostry przyjechały z Włoch w latach 90. XX wieku. - opowiada s. Katarzyna. - Nasze siostry, wówczas pierwsze Polki, dopiero przygotowywały się do pracy z dziećmi, zdobywały wykształcenie. Wtedy miałyśmy tylko dom w Pasierbcu k. Limanowej. Ten dom jest duży, a wspólnota mała, więc uznałyśmy, że powinnyśmy znaleźć taki sposób działalności, który z jednej strony wpisywałby się w naszą regułę, a z drugiej - odpowiadał na aktualne potrzeby społeczeństwa.

Czują się bezpiecznie

Reklama

W ten sposób 8 lat temu powstał w Pasierbcu Rodzinny Dom Dziecka, który od 3 lat mieści się w Krakowie przy ul. Szpakowej. Wygląda na to, że ten dom czekał właśnie na babtystynki. - To miał być hostel - wspomina ks. Franciszek Czaja, sercanin. - Ale gdy zabrakło pieniędzy na kontynuację budowy szpitala, budynek wydawał się nieużyteczny. Był taki moment, że Andrzej Duda właściciel firmy Polbau chciał to rozebrać, ale namówiłem go, żeby poczekał. Wtedy zjawiły się siostry Baptystynki…
S. Katarzyna dodaje, że zarówno ks. Franciszek, jak i Andrzej Duda są osobami, na które mogą zawsze liczyć. - Właściwie nikogo tu nie znałyśmy, ani ze środowiska Kościoła, ani ze środowisk administracyjnych - wspomina. - To dla nas ważne, że są ludzie tacy, jak ks. Franciszek, do których można zadzwonić i powiedzieć o problemach, a on zrobią wszystko, żeby pomóc, czy też jak pan Andrzej Duda, którego bez wahania mogę nazwać naszym dobrodziejem, bo wspiera nas materialnie zarówno w sprawach drobnych, jak i wielkich. Dostajemy wsparcie również ze strony ks. Andrzeja Burka, proboszcza parafii w Piaskach Nowych. Pomoc tych osób daje poczucie bezpieczeństwa.
Kilka schodków oddziela ich dom od drogi. Moje pojawienie, nie wzbudziło zainteresowania wśród gromadki dzieci w różnym wieku. Ślicznie opalone. Właśnie wróciły z wakacyjnego wypoczynku; część z nich była we Włoszech, w Misano Adriatico, a te, które nie mają paszportów, wypoczywały nad polskim morzem. W dniu, gdy odwiedziłam dom, ze względu na wysoką, lipcową temperaturę dzieci przebywały wewnątrz budynku, jedne grały w grę, inne zajęte były komputerem, najmłodsza podopieczna wsiadała i zsiadała z konia na biegunach. Gdy zobaczyła siostrę, kilkakrotnie dopominała się o gumę do żucia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Są u siebie

Reklama

S. Katarzyna zaprosiła mnie do salonu z dużym stołem, dużą, wygodną kanapą i odpowiednich rozmiarów telewizorem (Ten duży stół jest obok kaplicy najważniejszym miejscem w domu). W czasie rozmowy dzieci wchodziły, wychodziły, o coś pytały… - Nazywamy się socjalizacyjną placówką opiekuńczo-wychowawczą - wyjaśnia s. Katarzyna. - Mamy zawartą umowę z MOPS- em. Dzieci trafiają do nas na podstawie decyzji sądu i skierowania z MOPS- u. W tej chwili umowa obejmuje 17 dzieci, z tym, że w Krakowie mieszka dziesięcioro, a siedmioro przebywa z Pasierbcu. Tych dziesięcioro od początku jest pod moją opieką. Gdy zgromadzenie zakupiło budynek w Krakowie, po zaadaptowaniu go do naszych potrzeb przenieśliśmy się tutaj. Nasza rodzina składa się z: Nikoli, Patrycji, Kostka, Marysi, Ilonki, Pauliny, Klaudii, Agnieszki i Mariusza. Najmłodsza dziewczynka chodzi do przedszkola, najstarsze to licealistki. Dzieciakami opiekujemy się wspólnie z s. Agnieszką i s. Wiolettą, którą w najbliższym czasie zastąpi s. Natalia. Chociaż typowe, państwowe placówki przewidują więcej wychowanków, my chcemy pracować w małych grupach. Zależy nam, aby się skupić na indywidualnym kontakcie z każdym dzieckiem, na wspieraniu jego rozwoju, tworzeniu relacji porównywalnych z tymi budowanymi w zdrowej rodzinie. Chcemy, by dzieci czuły się tutaj u siebie, żeby to nie była placówka, ale ich dom.
Klaudia, świeżo upieczona licealistka, mówi, że tu jest jak w domu. Zapewnia, że to jest najlepsze, iż siostry są z nimi cały czas, nie zmieniają się tak jak wychowawczynie w domu dziecka. - Myślę, że to najważniejsze, że w naszym domu nie ma nikogo, kto przychodziłby tu do pracy - wyjaśnia s. Katarzyna. - To również mój dom, to nasz wspólny świat. Udało nam się stworzyć formę bardzo korzystną w wychowywaniu dzieci. Zbliżoną do formy rodziny. To, że jesteśmy z dziećmi cały czas, że prowadzimy normalny dom, daje im poczucie bezpieczeństwa, przynależności do stałej grupy. Oczywiście, że brak tu modelu małżeństwa, ale staramy się to przynajmniej częściowo uzupełniać. Dzieci poznają nasze rodziny, do których z nami wyjeżdżają. Mamy również zaprzyjaźnione rodziny. Dzieciaki także na ich przykładach widzą, jak to funkcjonuje. Ponadto biologiczni rodzice dzieci mogą się z nimi spotykać, utrzymywać kontakt, jeśli nie ma zakazu ze strony sądu.

Siostra nie jest mamą

Nie da się jednak ukryć, że dzieci są przywiązane do sióstr. Najmłodsza, Nikola, siada s. Katarzynie na kolanach, stara się zainteresować ją swoją osobą, nie zwracając na mnie uwagi. Gimnazjalista Mariusz, zapytany, co szczególnie ceni w tym domu, wyznaje, że siostry, bo one są jak mama. Siostra przełożona wyjaśnia, że dzieciaki często porównują je do mamy. - Nie można się starać o przejęcie roli rodzica - wyjaśnia. - To nieuczciwe. Dzieci kochają osoby, które się nimi opiekują, ale są lojalne wobec rodziców. Zawsze musimy pamiętać o szczególnie delikatnym postępowaniu. Nie jesteśmy więc ani mamami, ani ciociami, ale po prostu siostrami. Dzieci tak się do nas zwracają. One muszą zrozumieć, że nie każdy dorosły to ciocia. Powinny nauczyć się różnicować relacje, a nie łudzić się, że wszyscy dający odrobinę ciepła to osoby bliskie. To bardzo ważne, by dzieci odnalazły się w prawdziwej rzeczywistości, w której człowiek musi się uczyć, pracować, starać. Nie powinny również oczekiwać, że z powodu ich trudniejszej sytuacji życiowej mogą „jechać na bilecie ulgowym”. Uważam, że dzieci nie potrzebują ochrony, która „produkuje” osoby roszczeniowe i nieporadne życiowo. One potrzebują wychowania, poczucia przynależności, mobilizacji do sukcesu płynącego z ich wewnętrznego bogactwa.
S. Katarzyna przyznaje, że przeniesienie ich domu do Krakowa nastąpiło w bardzo dobrym momencie, bowiem podopieczni dorastają i mają tu większe możliwości rozwoju. - Jest takie zalecenie, że dzieci, które do nas przychodzą, należy zbadać w poradni pedagogiczno-psychologicznej - mówi s. Katarzyna. - Te wyniki wychodzą zwykle bardzo słabo. Można odnieść wrażenie, że dostajemy dzieci z tzw. pogranicza. Potem okazuje się, że w grę wchodzą zwykłe zaniedbania. Często powtarzam, że potrzebujemy czterech pór roku, aby poznać dziecko, abyśmy się wzajemnie zrozumieli. Wtedy dzieci zaczynają w pełni prezentować swoje emocje, te dobre i złe. Stabilizuje się również ich sytuacja w szkole. Wówczas możemy określić, jak prowadzić poszczególne dzieci, z których jedne zasługują na świadectwa z paskiem i je osiągają, a dla innych otrzymanie oceny dostatecznej jest szczytem możliwości. Naszym zadaniem jest im pomóc się odnaleźć w świecie, wybrać właściwą szkołę, zawód, wspierać w jego zdobyciu. Gdy widzę starsze dziewczyny, które świetnie się odnajdują w różnych sytuacjach, poważnie myślą o przyszłości, to dochodzę do wniosku, że taka forma środowiska zastępczego, jakie stanowimy, daje dzieciom z zagrożonych rodzin możliwość wyjścia z powtarzających się niekiedy przez pokolenia trudnych sytuacji życiowych.

To jest dziwny dom zakonny

W domu panuje rodzinna atmosfera. Po zachowaniu dzieci można sądzić, że traktują go jako swoje miejsce na ziemi, w którym mogą spokojnie, bezpiecznie żyć, uczyć się i snuć plany na przyszłość. - Nasz dom może się wydawać dziwnym domem zakonnym - przyznaje s. Katarzyna. - Z dzieciakami w różnym wieku, z wózkiem dziecinnym, z koniem na biegunach, z siostrami, które muszą się dobrze zorganizować, aby znaleźć czas na modlitwę w kaplicy. Ale to prawda, że Pana Boga umiem kochać przez te dzieci, a to, że nasze zgromadzenie daje taką możliwość realizacji powołania, jest wspaniałe!
Ks. Franciszek Czaja podziwia siostry.
- To, co robią w tym domu, to jest wielkie, szlachetne, ale niezwykle trudne dzieło. - Modlę się, żeby ten dom istniał jak najdłużej, a niech trwa i na wieki, bo dopóki będzie trwać rodzaj ludzki, dopóty zapewne będą się pojawiać takie problemy, jakie na co dzień rozwiązują siostry!

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pierwsze dłuższe wystawienie na widok publiczny ciała św. Franciszka z Asyżu

2025-10-04 17:24

[ TEMATY ]

Asyż

Vatican News

Św. Franciszek z Asyżu. Fragment obrazu przypisywanego Cimabue w dolnym kościele Bazyliki św. Franciszka w Asyżu. Druga połowa XIII wieku. Według tradycji jest to obraz najbardziej zbliżony do rzeczywistych rysów fizycznych Franciszka z Asyżu.

Św. Franciszek z Asyżu. Fragment obrazu przypisywanego Cimabue w dolnym kościele Bazyliki św. Franciszka w Asyżu. Druga połowa XIII wieku. Według tradycji jest to obraz najbardziej zbliżony do rzeczywistych rysów fizycznych Franciszka z Asyżu.

Jak poinformowało biuro prasowe franciszkańskiej wspólnoty w Asyżu, w ramach obchodów 800. rocznicy śmierci św. Franciszka, przypadającej w 2026 r., odbędzie się historyczne wydarzenie, na które zaproszeni są pielgrzymi z całego świata. Po raz pierwszy szczątki świętego będą widoczne dla wszystkich w dniach 22 lutego do 22 marca przyszłego roku. Będzie możliwość m. in. zwiedzania grupowego, w tym z polskim tłumaczeniem.

Oficjalne informację tę ogłoszono 4 października – w dniu wspomnienia św. Franciszka, patrona Włoch. W komunikacie podkreślono, że to niezwykły dar i szczególne zaproszenie do modlitwy. Wydarzenie oparte będzie na ewangelicznym motywie ziarna, które obumiera, aby przynieść owoce miłości i braterstwa. Zachęci do refleksji nad życiem świętego, który 800 lat po śmierci nadal przynosi owoce i inspiruje wielu.
CZYTAJ DALEJ

Archidiecezja katowicka: Pierwsze decyzje personalne metropolity abp. Przybylskiego

2025-10-04 11:56

[ TEMATY ]

archidiecezja katowicka

abp Andrzej Przybylski

Fot. ks. R. Bogacki/Archidiecezja katowicka

O pierwszych decyzjach personalnych abp Andrzej Przybylski poinformował podczas uroczystości kanonicznego objęcia diecezji.

Na urzędzie wikariusza generalnego zostali zatwierdzeni biskupi pomocniczy: Marek Szkudło, Adam Wodarczyk i Grzegorz Olszowski. Abp Andrzej poprosił swoich najbliższych współpracowników o zaangażowanie w wyznaczonych obszarach działalności lokalnego Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Wąwolnica. Śpiewanie Bogu jako sposób na życie

2025-10-05 07:06

Agnieszka Marek

Chór Jubilate Deo z sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy świętuje jubileusz 30-lecia istnienia.

Główne uroczystości odbyły się 28 września i rozpoczęły się uroczystą Eucharystią w wąwolnickiej świątyni. Ks. Łukasz Czapla modlił się o Boże błogosławieństwo dla żyjących i życie wieczne dla zmarłych, którzy na przestrzeni tych 30 lat śpiewali w chórze. W czasie Mszy świętej chór wykonał Kyrie oraz Agnus Dei z Missa Princeps Pacis A. L.Webbera oraz Jesu dulcis memoria L. Bardosa. Następnie parafianie i zaproszeni goście mogli wysłuchać czterech części koncertu przygotowanego na okoliczność jubileuszu. Odbył się on jako koncert finałowy III Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej. Festiwal został zapoczątkowany przez Adama Łagunę i Szymona Czapika przed trzema laty ze względu na 100-lecie oddania organów w Wąwolnicy. Od tamtej pory melomani mogą słuchać koncertów wirtuozów organów z różnych ośrodków w Polsce. W tegorocznej edycji wystąpili m.in. Hubert Trojanek z Poznania oraz Stanisław Maryjewski z Lublina, zaś w koncercie finałowym – Szymon Czapik z Wąwolnicy. Na początku koncertu ks. Jeży Ważny podkreślił znaczenie chóru Jubilate Deo dla wspólnoty parafialnej i wąwolnickiego sanktuarium. – Oni wcześniej powstali nim ja tu przyszedłem – mówił. – Zastałem już tych pięknych ludzi, piękny zespół. I zwracając się do chórzystów dodał: obyście trwali jak najdłużej, rozrastali się i służyli we wszystkim Panu Bogu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję