Reklama

Z rodzinnego albumu

Niedziela częstochowska 41/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pamięć potrzebuje wsparcia. Mijają lata; ludzie, którzy byli powszechnie znani, z pierwszych stron gazet, cieszyli się szacunkiem, nawet miłością wielu - stają się postaciami z podręczników historii. Nie inaczej bywa z wybitnymi postaciami Kościoła. Jeszcze ze świętymi sprawa nieco inna: uobecniają się przez kult. Ale jest to specyficzny rodzaj obecności duchowej, nie zawsze łączący się z pamięcią, powszechną znajomością szczegółów ich życia jako konkretnych osób, ich dnia powszedniego, prawdziwych rysów twarzy, sposobu zachowania. A literatura hagiograficzna, zwłaszcza z dawniejszych epok - jeśli nawet byłaby czytana - nie może w wiarygodny sposób tej znajomości zapewnić. Kiedyś ludzką pamięć wspomagały dzieła sztuki. Ale nie każdy święty ma swojego Giotta, jak św. Franciszek z Asyżu. I nie każdy ma swoje „Kwiatki”.
W naszych czasach, gdy fotografia, film, telewizja stały się powszechne, ten zapis pozwala na długo zachować istotną dla naszej pamięci część ich obecności. Szczególne pod tym względem miejsce zajmuje Jan Paweł II, z uwagi na niezwykły charyzmat kontaktu z ludźmi, tak z ogromnymi rzeszami, jak i pojedynczymi osobami, naturalność - i liczne podróże po świecie. Człowieczeństwo, które pociąga. Znakomicie wypadający w mediach w sposób niewymuszony, bez silenia się, udawania czegokolwiek. A dla nas - oczywiście pierwszy Papież z rodu Polaków.
Dokumentalny zapis filmowy to nie spiżowy pomnik, których tyle urosło w Polsce, już za jego pontyfikatu i obecnie. Niektórym jak gdyby się bardzo spieszyło, by w spiżu zamknąć kogoś tak pełnego życia. Można było mieć wrażenie, jakby się lękano, że trzeba się spieszyć, bo później znów wrócą czasy, gdy zabronią i chciano uprzedzić je faktami dokonanymi. I mamy tych faktów artystycznych mnóstwo. Są wśród nich dzieła wybitne - do takich należą realizacje częstochowskie: w katedrze i na placu Daszyńskiego. Ale w większości niestety nie zawsze na miano artystycznych zasługują. Bynajmniej nie z powodu trudności finansowych. Bywa bowiem, że wielkim nakładem powstaje rzecz w najlepszym razie nijaka. Bardzo trudno jest przekazać to, co istotne w osobowości Karola Wojtyły. Pożytek z tych pomników zapewne taki, że sobie paru rzeźbiarzy co nieco zarobi. Ale efekty zostają - można powiedzieć, na stulecia. A gdy materialne środki są skromne, kiedyś może powstałyby pełne uroku dzieła sztuki ludowej. Dziś - stawia się często szczyt kiczu seryjnej produkcji. Co prawda - nie jest uczeń nad mistrza i nasz Papież jest tu w dobrym towarzystwie. Wszak Pan Jezus, Matka Boża, święci stają się nie od dziś nie tylko inspiracją arcydzieł sztuki, ale i tematem religijnego kiczu.
Z naszkicowanej powyżej sytuacji jasno widać, jak wielkie znaczenie ma filmowy dokument, bezpretensjonalny, zajmujący, dobrze skomponowany - a nade wszystko umożliwiający poznanie autentycznych zapisów pierwszej pielgrzymki Papieża do Polski w 1979 r., która tak ogromną rolę odegrała w naszej najnowszej historii. Relacje filmowe wykonane przez uczestników, ukazują wydarzenie z najwłaściwszej perspektywy, co jest tym cenniejsze, gdy uświadomić sobie, że oficjalne transmisje i sprawozdania wówczas starały się unikać prawdziwego obrazu reakcji i przeżyć zgromadzonych w ogromnych rzeszach ludzi.
Można by się zastanawiać czy najlepszą konwencją jest przyjęta w filmie, często stosowana w dokumentach filmowych, formuła polegająca na tym, że historię opowiadają postaci siedzące lub stojące przed kamerą. Są to osoby znane, przeważnie z Częstochową związane: duchowni (kard. St. Dziwisz, abp St. Nowak, bp A. Długosz, o. J. Tomziński, księża infułaci M. Mikołajczyk i I. Skubiś oraz ks. prał. St. Gębka); parę osób ze świata kultury, nauki, oświaty (R. Baranowski, J. Mielczarek, L. Cichobłaziński, s. I. Makowicz) oraz spośród działaczy samorządowych (T. Wrona, A. Banaszkiewicz, K. Głębocki). Może byłoby z korzyścią poszerzenie kręgu owych świadków historii, także przez zwrócenie się do ludzi z innych środowisk. Również tych z drugiej strony ówczesnych i dzisiejszych podziałów. Byłoby też interesujące poznać, jak to wydarzenie zapisało się w pamięci tak zwanych zwykłych ludzi.
W przyjętej formule wielka odpowiedzialność spoczywa na samych opowiadających - i trzeba przyznać, że wychodzą z tego obronną ręką, mają do powiedzenia rzeczy ciekawe i ważne. Przeżycia uczestników tamtych wydarzeń zawierają w krótkich trafnych sformułowaniach: „ludzie, którzy to samo myślą” (ks. Mikołajczyk), „mówiło się wówczas, żeśmy się policzyli” (R. Baranowski); „wszyscy poczuliśmy się wartościowi” (T. Wrona); „ludzie naprawdę czują się wolni” (L. Cichobłaziński); „każdy jeśli troszkę swojej odwagi doda, to powstanie coś całkiem nowego” (T. Wrona); „myśmy po prostu szukali oddechu wolności” (ks. Skubiś). Przypomniane zostały słynne słowa Jana Pawła II
„Tu zawsze byliśmy wolni”. Nie brakuje i anegdotycznych wspomnień (historyjka bp. Długosza o kompocie czereśniowym).Wyłania się z tych opowieści atmosfera owych dni czerwcowych. Zaś filmowe i fotograficzne relacje, dotąd niepublikowane, robione z potrzeby serca, chęci utrwalenia ważnych chwil, nadają filmowi charakter rodzinnego albumu. Jak w przypadku Tadeusza Wrony, dziś prezydenta Częstochowy, a wówczas młodego pracownika naukowego, który z żoną i małą córeczką uczestniczył w spotkaniach, fotografując Papieża i zgromadzonych ludzi wypełniających ulice i place miasta. Środkową część filmu wzbogacają takie właśnie fragmenty filmowe i one są dziś dla nas najbardziej interesujące. Ukazują młodego Papieża, jego sposób zachowania, charakterystyczną intonację. Ważne słowa wypowiedziane własnym głosem Jana Pawła II nabierają tym większej siły wyrazu, a jego niezapomniany śpiew z młodzieżą dodaje wspomnieniom niezwykłego uroku. Po latach także i ustne opowieści będą odbierane jako ważne świadectwa naocznych świadków i uczestników historii. Autorzy filmu sięgają też do zapisów filmowych z lat dawniejszych. Słowa abp. Nowaka o Ślubach Jasnogórskich z 1956 r. ilustrują króciutkim czarno-białym filmem z wydarzenia o 10 lat późniejszego, uroczystości milenijnych 3 maja 1966 r. Film zamykają refleksje wybranych osób o znaczeniu papieskich pielgrzymek na dziś, w ich życiu i w życiu społecznym.
Zachęcam do obejrzenia filmu, aby sobie przypomnieć własne przeżycia lub poznać to, czego się nie przeżyło, a w czym uczestniczyli występujący w filmie. Ze wszech miar warto, by takie zapisy historii powstawały. I warto je oglądać. A zamiast teraz relacjonować poszczególne opowieści - świadectwa, przypominam sobie siebie w tamtych chwilach. I atmosferę ulic Częstochowy, w radosnym podnieceniu, bieganie za Papieżem, wraz z moimi rodzicami. I wigilię przyjazdu, gdy wielu częstochowian wychodziło wieczorem na plac przed Szczytem, by podziwiać wzniesioną konstrukcję, schody prowadzące prosto z placu do ołtarza na Szczycie, o których opowiada w filmie o. Tomziński. I czekanie w szpalerach na przejazd Papieża Alejami Najświętszej Maryi Panny oraz aleją Sienkiewicza, która wtedy jeszcze była, jak to widać na zdjęciach, piękną aleją potężnych drzew.
W filmowej relacji wiele miejsca zajmują różne usiłowania władz, by utrudnić masowy udział w spotkaniach z Janem Pawłem II, by osłabić siłę jego oddziaływania. Zaś z opowiadań znajomych wiem, że istotnie, np. w Liceum Sienkiewicza, jak i w innych szkołach zajęcia nie zostały odwołane, a wobec młodzieży, która z zajęć poszła witać Papieża, wyciągano konsekwencje w postaci wzywania rodziców do szkoły. Jednak dyrektor Stefan Kwieciński - którego pamiętam także jako dyrektora mojego Liceum im. Karola Świerczewskiego - wypełniając odgórne polecenia i wzywając rodziców, nie krył wobec nich, że przyznaje rację młodzieży. Jako historyk stwierdzał, że to wielkie, wyjątkowe wydarzenie i nie wiadomo, czy się powtórzy. Nie mógł przecież przewidzieć, że tych następnych będzie jeszcze sporo. Ale ta pielgrzymka Papieża była, jak podkreślił o. Tomziński, pierwsza i o wyjątkowo przełomowych skutkach dla Polski, Europy, świata. Streściło je sławne wołanie z placu Zwycięstwa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zanim na boisku, najpierw przy ołtarzu

2024-06-15 09:35

ks. Łukasz Romańczuk

Do Brzegu przyjechały drużyny piłkarskie LSO z Archidiecezji Wrocławskiej, a także jedna z diecezji świdnickiej. Na boisku Stadionu Miejskiego w Brzegu, gdzie na co dzień trenuje Stal Brzeg do rywalizacji przystąpili zarówno ministranci jak i lektorzy i ceremoniarze. Zanim rozpoczęły się rozgrywki sportowe, wszyscy spotkali się na Eucharystii w kościele pw. Miłosierdzia Bożego.

Mszy świętej przewodniczył bp Maciej Małyga, który w homilii nawiązał do czytań mszalnych, w których Eliasz nakłada płaszcz Elizeuszowi. Wskazując na ten moment w Piśmie Świętym hierarcha porównał przekazanie płaszcza prorockiego do nałożenia koszulki piłkarskiej. To duża odpowiedzialność, wymagająca dyscypliny i zaangażowania. To powierzone zadanie, które należy wykonywać sumiennie i uczciwie. W związku z tym nie zabrakło także odniesienia do postawy fair-play zarówno na boisku piłkarski, jak i w życiu codziennym.

CZYTAJ DALEJ

"Światło w mieście" - młodzi naprawdę chcą pokazaywać światu Pana Boga!

„Światło w mieście” to inicjatywa grupy młodych ludzi skierowana do ich rówieśników. – Wiedzieliśmy, że chcemy pokazać światu Boga, którego doświadczyliśmy, i oblicze Kościoła, które znamy – mówi Mikołaj Osiński, jeden z liderów projektu.

Beata Patalas: Czym jest „Światło w mieście” i skąd wziął się sam pomysł?

Mikołaj Osiński: „Światło w mieście” jest inicjatywą zrzeszającą młodych z kilku toruńskich wspólnot na rzecz ewangelizacji. Od wielu lat wspólnoty, do których należymy, współpracują ze sobą i jeżdżą na wspólne wakacyjne rekolekcje do Gródka n. Dunajcem. My, jako młodzieżówka tych wspólnot, poznawaliśmy Boga i nawiązywaliśmy relacje między sobą. W tamtym miejscu narodziło się również marzenie, żeby zjednoczyć siły i stworzyć coś razem dla ludzi z naszego pokolenia.

CZYTAJ DALEJ

Sosnowiec: bp Ważny skierował do diecezjan swój „list programowy”

2024-06-16 10:03

[ TEMATY ]

bp Artur Ważny

Episkopat News

- Nasza diecezjalna wspólnota nie jest wysokim drzewem. Jest drzewem, które trwa mimo licznych wichur i huraganów. Jest drzewem mocno doświadczonym, ale także drzewem, które się nie złamało, które walczy z przeciwnościami - napisał do diecezjan bp Artur Ważny. Z okazji swojego ingresu skierował do wiernych list pasterski o charakterze programowym. Pismo odczytywane jest we wszystkich kościołach i kaplicach diecezji sosnowieckiej w niedzielę 16 czerwca 2024 r.

Zapowiada w nim tworzenie relacji i wspólne wędrowanie razem z wiernymi. Podstawą tych działań ma być Boża obietnica bycia jak cedr, znane biblijne drzewo.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję