Mowa o krzyżu. Ale jest to mowa bardzo ryzykowna, bo już niezadługo może okazać się, że jest to „język nienawiści”, który nawołuje do „wykluczenia” pewnej kategorii ludzi z polskiego życia społecznego. Trzeba jeszcze tylko pewną ustawę w Sejmie przeprowadzić, a taki tytuł będzie kryminogenny, a z całą pewnością krymino-naganny.
Jest przecież tak, że na naszej ziemi w bardzo nielicznych miejscach połyskują półksiężyce i zjawiają się także gwiazdy Dawida. Czy zatem można twierdzić, że krzyż jest elementem i kryterium polskości? Zwłaszcza, że rosną szeregi tych, którzy w ogóle nie chcą utożsamiać się z jakimkolwiek symbolem religijnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krzyż w naszej rzeczywistości
Reklama
Diagnoza jest następująca: krzyż towarzyszy nam od ponad tysiąca lat, ale krzyż nie jest własnością Polaków. Jednakże od czasu chrztu Polski krzyż jako znak wiary stał się trwałym elementem polskiego krajobrazu. Nie tylko jako znak umieszczony na sakralnych budowlach lub zawieszony na piersi, bowiem krzyż - zgodnie ze swoją wymową - stał się znakiem azylu i ratunku i był stosowany tam, gdzie należało szukać ratunku - w szpitalach, ochronkach czy miejscach schronienia. Dalej - zgodnie ze swoją wymową - stał się znakiem cierpienia i bólu. Cały czas przecież trwa zwyczaj oznaczania nim miejsc katastrof, śmierci i żalu. Krzyż także - zgodnie ze swoją wymową - stał się znakiem tryumfu i chwały, wtedy, gdy zaznacza miejsca lub osoby chwalebne. Przecież większość odznaczeń ma kształt krzyża. Przede wszystkim jednak krzyż wypowiada miłość, wtedy gdy nim znaczymy czoło drugiego człowieka, gdy krzyżem kreślimy świeży bochenek chleba, gdy przecinamy nim powietrze w geście błogosławieństwa lub oznaczamy odrzwia domu i ściany naszych mieszkań. Tak rozumiany krzyż towarzyszy Polakom od zarania ich państwowości - na proporcach i sztandarach, w chwilach narodowej dumy i zrywu powstańczego i jako żałobna popowstaniowa biżuteria, na czele patriotycznego pochodu, na bramach strajkujących stoczni i kopalń, na budynkach i kapliczkach, na rozstajach dróg, w przydrożnych rowach i na cmentarzach. Krzyż stał się nie tylko znakiem konfesyjnym, ale także znakiem tożsamości narodowej. Nie sposób zatem odżegnać się od krzyża, bo przestrzeń kulturowa pozostanie pusta. A jednak…
Prognoza
Czas na prognozę: trzeba było nieco ponad dwudziestu lat tak zwanej transformacji ustrojowej, by krzyż zmienił swą wymowę. Na naszych oczach staje się znakiem sprzeciwu - także zgodnie ze swoją wymową. W tym czasie przecież pojawił się w galeriach sztuki bluźnierczy krzyż Nieznalskiej (artystki?), sejmowy krzyż Palikota (polityka?), sataniczny, odwrócony krzyż Nergala (showmena?), czy diaboliczno-szyderczy krzyż Tarasa (reprezentanta postępowej młodzieży?) na Krakowskim Przedmieściu, z przybitym doń pluszowym misiem. Krzyż plugawiony i wyśmiewany, przy milczeniu Polaków, przez tych, którzy akurat nie chcą być Polakami. Czy „pod tym znakiem Polak zawsze będzie Polakiem..?”
„Otwarte społeczeństwo”
Czas najwyższy na syntezę diagnozy i prognozy: nie będzie! Wszystkie bowiem te działania, happeningi, eventy, zadymy i manify służą wpierw temu, by z Polaków uczynić kosmopolitów, magmę nieokreśloną i galaretowaty twór bez korzeni i podglebia. Na przeszkodzie jednak stoi krzyż, trzeba go zatem wyśmiać, opluć i usunąć według wytycznych jakiegoś globalnego projektu społecznego, zmierzającego do budowy „społeczeństwa otwartego”. Projekt ten jest realizowany od dawna, często bez naszej świadomości. Czy ktoś bowiem zauważył, kiedy zmieniono oznaczenia na ambulansach pogotowia ratunkowego? Zupełnie po cichu zniknęły z nich krzyże, a pojawił się jakiś nieokreślony, gwiaździsty znak z laską Eskulapa w centrum. W ten sposób Europa ma nawiązywać do swoich grecko-rzymskich korzeni, wykluczając chrześcijańskie. To zupełnie tak jak w Sowietach swego czasu, gdzie można było kupić łańcuszki tylko ze znakami zodiaku, a krzyże z cerkwi i kościołów walono w proch.
Krzyż stał się znakiem sprzeciwu…, bo był nim zawsze. „Stat crux, dum volvitur mundus” (stoi krzyż, choć świat się przewraca). I przyszedł czas, kiedy na powrót zaczęto stawiać krzyże i kapliczki, bo człowiek, który żyje w pustce religijno-kulturowej staje się mniej człowiekiem. Stąd płynie prognoza ostateczna, i niech będą nią słowa Cypriana K. Norwida:
„Ojcze mój, twa łódź
Wprost na most płynie -
Maszt uderzy!... Wróć!
Lub wszystko zginie.
Patrz, jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny!
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny”.
„Synku, trwogi zbądź!
To znak zbawienia;
Płyńmy, bądź co bądź!
Patrz, jak się zmienia!
Oto wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo”.
„Gdzie się podział krzyż?”
„Stał się nam bramą!”
(Cyprian K. Norwid, Krzyż i dziecko)