Reklama

Wiadomości

Ocalimy dzieci z zespołem Downa?

Do Sejmu trafił właśnie obywatelski projekt ustawy, z której wykreślona jest aborcja eugeniczna. W Polsce dokonuje się bowiem ponad 600 takich „zabiegów” rocznie. Wyrok śmierci najczęściej dotyczy dzieci, u których podejrzewa się istnienie wady genetycznej, np. zespołu Downa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pięcioletni Wojtuś Godek jest rozbrykanym chłopcem z warszawskich Bielan. Podobnie jak jego rówieśnicy lubi się bawić, chodzić na spacery oraz przytulać do rodziców. - Choć wymaga więcej troski niż zdrowe dzieci, to jednak jego miłość rekompensuje ten trud z nawiązką - mówi „Niedzieli” Kaja Godek, mama Wojtka z zespołem Downa (ZD). - Nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Od kilku miesięcy Wojtek jest nie tylko szczęśliwym chłopcem, ale także starszym bratem. Na świat przyszła jego siostra Róża. Jest całkowicie zdrowa. - Gdy zobaczył siostrzyczkę pierwszy raz w domu, nie mógł zasnąć przez całą noc. Co chwila chodził do łóżeczka, sprawdzając, czy nic się jej nie stało - wspomina mama dwójki maluchów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rzeczywiście Wojtuś jest bezpośrednim, uśmiechniętym i bardzo ciepłym dzieckiem. Widać, że jest szczęśliwy i tym szczęściem potrafi zarażać innych. Co chwila przynosi nową zabawkę, pokazuje podwórko, na którym się bawi, a gdy odchodziłem, uściskał mnie ciepło na pożegnanie. Od rówieśników odróżnia go większa bezpośredniość, ufność i trochę słabsze zdrowie.

Reklama

- Nie będę mówić, że wychowywanie takiego dziecka to sielanka. Każdy wolałby przecież mieć zdrowe dzieci. Jednak przyjęcie na świat dziecka z ZD nie niszczy życia rodzinnego - mówi Godek. - Wręcz przeciwnie. My naprawdę jesteśmy szczęśliwi i nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby nam to szczęście odebrać.

Pięć lat wcześniej

Przenieśmy się ponad pięć lat wstecz, gdy niektórzy zachęcali do tego, aby Wojtka się pozbyć. - Byłam szczęśliwą mamą z dzieckiem pod sercem. Czar jednak prysł podczas USG, a później badania prenatalnego - wspomina Kaja. Zaniepokojony lekarz natychmiast zmienił swój język - przestał mówić o dziecku, a zaczął określać Wojtka terminem: „płód z zespołem Downa”. - To nie było już moje dziecko, ale jakiś zespół chorobowy, z którym można było jeszcze „coś zrobić” - mówi mama.

Owe „coś zrobić” wcale nie oznacza wyleczyć, ale po prostu zabić. - Lekarze są nauczeni pewnej terminologii. Nie mówią o chorym dziecku, ale o płodzie. Nie mówią nawet o aborcji, ale o „terminacji płodu”. Sugerują matce, że powinna się zdecydować, bo urodzi nie dziecko, ale coś z zespołem Downa - tłumaczy Kaja.

Reklama

Państwo Godek o żadnej decyzji nie chcieli nawet słyszeć. Sprawa była prosta. - Jeśli mamy chore dziecko, to trzeba mu pomóc, a nie zabijać go - tłumaczą. Często jednak jest tak, że rodzina na podjęcie decyzji ma kilka dni. Nacisk, presja czasu, stres i lęk nie są dobrymi doradcami. W rodzicach wyrabia się nawet niesprawiedliwe poczucie winy. Czują się zupełnie tak, jakby przyjście na świat nieidealnego dziecka było czymś złym. - Obowiązujące prawo, a zwłaszcza praktyka wielu lekarzy, wskazują, że kobieta powinna pozbyć się „tego problemu” - mówi „Niedzieli” Aleksandra Musiał z Fundacji „PRO-Prawo do Życia”, która przygotowała projekt obywatelskiej ustawy zakazującej zabijania chorych dzieci.

Wojtuś miał szczęście, bo od poczęcia ma kochających mamę i tatę, którzy nie pozwolili go skrzywdzić. Gdyby jednak trafił na mniej odpornych rodziców, jego los mógłby się potoczyć zupełnie inaczej. Według najnowszych danych, w Polsce dokonuje się aż 620 tzw. aborcji eugenicznych rocznie. Ich ofiarami najczęściej są dzieci z podejrzeniem ZD, czyli dokładnie takie, jak rozbrykany i uśmiechnięty Wojtuś.

„Terminacja” zespołu Downa

„Zabieg” przeprowadza się bez znieczulenia dziecka, bo „płód” przecież nic nie czuje. W klinice aborcyjnej w USA u ginekologa Kermita Gosnella znaleziono dzieci z dziurą w karku, stópki w plastikowych pojemnikach czy dzieci w lodówce. A jakie są procedury w Polsce?

Prof. Mirosław Wielgoś z warszawskiego Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus wskazuje, że u niego zabija się dzieci do 22. tygodnia ciąży. Twierdzi, że nie rodzą się żywe, choć ma mnóstwo procedur na wypadek, gdyby tak się stało - m.in. umieszczenie dziecka w cieplarce. Wówczas lekarze czekają, aż dziecko umrze. „W szpitalu obowiązuje procedura odstąpienia od reanimacji w przypadku terminacji ciąży, ze wskazań medycznych, natomiast w przypadku potencjalnie żywego poronienia obowiązuje procedura umieszczenia płodu w cieplarce” - czytamy w oficjalnym piśmie do Fundacji, pod którym podpisał się prof. Wielgoś.

Reklama

- Wysłaliśmy kolejne pismo z pytaniem o szczegóły tej procedury. Czy polega ona na tym, że czeka się, aż dziecko umrze z głodu, pragnienia? - mówi Aleksandra Musiał.

Statystyki norweskie i duńskie mówią o tym, że co 6. dziecko przeżywa aborcję. Natomiast prof. Wielgoś twierdzi, że w jego klinice dzieci żywe się nie rodzą. - W USA np. najpierw zaciskają dziecku w łonie matki pępowinę, aby odciąć dopływ tlenu. Potem czekają, aż się udusi i dziecko rodzi się martwe. Co robią na oddziałach w Polsce? - zastanawiają się członkowie Fundacji.

Lekarze bez sumienia

Reklama

Takich szpitali, gdzie dokonuje się aborcji eugenicznej, w Polsce są dziesiątki. - Aborcje przeprowadza się w Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu w Białymstoku oraz na oddziale ginekologicznym szpitala wojewódzkiego. Dlatego planujemy pikiety przeciwko mordowaniu dzieci w naszym mieście - mówi „Niedzieli” Krzysztof Chańko, który jest odpowiedzialny za białostocką komórkę Fundacja „PRO-Prawo do Życia”. W ostatnich latach zrobiło się głośno o dwóch warszawskich placówkach medycznych, w których zabija się chore dzieci. Nie byłoby to takie szokujące, gdyby nie patronowie tych szpitali. W jednym przypadku - to Dzieciątko Jezus, a drugiemu szpitalowi na Bielanach patronuje bł. ks. Jerzy Popiełuszko, męczennik, który był prekursorem Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego oraz duszpasterzem służby zdrowia. - A teraz pan ordynator z bielańskiego cieszy się, że na oddziale ginekologicznym nikt z lekarzy nie podpisał klauzuli sumienia - mówi Kaja Godek. - Jak w ogóle szef może się szczycić tym, że jego podwładni nie mają sumienia? Efektem tej makabrycznej praktyki jest fakt, że liczba aborcji eugenicznych cały czas rośnie. W 2011 r. dokonano aż 620 takich „zabiegów”, podczas gdy w 2002 r. było ich 82. Okazuje się, że największym zagrożeniem dla życia ludzkiego w jego początkowej fazie staje się badanie prenatalne, a zwłaszcza sugestie „lekarzy”, aby coś z tym „chorym płodem zrobić”. - Nie chciałabym mierzyć wszystkich lekarzy jednakową miarą. Gdy Wojtek był pod moim sercem, spotkałam się także z życzliwością i zrozumieniem. Nie było to jednak zbyt częste - mówi Kaja Godek.

Zgniły kompromis

Obecna ustawa, którą nazywa się często „kompromisem aborcyjnym”, jest coraz bardziej niebezpieczna. Po prostu z roku na rok rośnie liczba jej ofiar. - Zawsze mówiłem, że to jest zgniły kompromis. Przecież nie da się powiedzieć, że w ramach kompromisu pozwalamy na mordowanie 600 dzieci rocznie - mówi Mariusz Dzierżanowski, prezes Fundacji „PRO-Prawo do Życia”.

Jego fundacja to najprężniejszy obecnie ośrodek pro-life w kraju. Ma coraz większą liczbę sympatyków i oddziałów w wielu miastach. - Ludzie nie wiedzą, że w Polsce zabija się dzieci np. z ZD w majestacie prawa. Co więcej, my opłacamy te „zabiegi” z naszych podatków i składki zdrowotnej - mówi Krzysztof Chańko. Dlatego też wolontariusze fundacji organizują wystawy antyaborcyjne, obecni są na marszach i pikietach. A zbieraniem podpisów kolejny raz udowodnili, że Polacy dojrzeli do tego, aby zmienić prawo, które zezwala na zabijanie chorych dzieci. - Wiemy, że lekarze często są szykanowani i dyskryminowani w pracy za swój światopogląd i postawy moralne. Nakłania się ich do tego, by uczestniczyli w zabijaniu - podkreśla Kaja Godek, która jest pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji”. - My nie tylko bronimy chorych dzieci, ale także stoimy po stronie lekarzy i personelu medycznego. Bronimy ich wolności, ich sumień.

Apel do posłów

Reklama

W świetle obowiązującej ustawy „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” dziecko można zabić, gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. I ten właśnie zapis usunęli pomysłodawcy ustawy obywatelskiej, która trafiła do Sejmu RP.

Ofiarami dotychczasowego zapisu są przede wszystkim dzieci z ZD, bo jest to wada, którą można łatwo wykryć podczas badań USG. Choć Ministerstwo Zdrowia nie publikuje szczegółowych danych, to jednak szacuje się, że więcej niż co drugie dziecko z ZD jest zabijane, zanim się urodzi. O skali tego zjawiska możemy wnioskować pośrednio na podstawie danych demograficznych. Dla przykładu w woj. pomorskim w 2003 r. na 10 tys. porodów urodziło się 9,82 dzieci z ZD. W 2005 r. liczba urodzeń dzieci z ZD spadła do 4,24. Jednak wówczas ogólna liczba aborcji eugenicznych w Polsce była dużo niższa niż obecnie (w 2005 r. - 168, a w 2011 r. - 620). Dlatego też należy domniemywać, że ten spadek urodzeń jest dziś jeszcze większy.

Obrońcy życia nazywają aborcję eugeniczną „holokaustem” w białych rękawiczkach. W Hiszpanii aż 96 proc. dzieci z ZD zostaje zabitych przed urodzeniem. W USA, Niemczech, Belgii i Holandii szansę na przeżycie okresu prenatalnego ma mniej niż co 10. takie dziecko. Aborcja chorych dzieci stała się jednym z zaleceń medycznych tzw. cywilizowanych państw. Gdy jednak takie dziecko - przez lekarskie niedopatrzenie - przyjdzie na świat, to w wielu krajach pozostawia się je bez opieki, by umarło z głodu i wycieńczenia.

- Nie chcemy w Polsce mieć takiej „cywilizacji” - mówi Krzysztof Chańko. Podobnie jak on, tysiące wolontariuszy zebrało dziesiątki tysięcy podpisów pod projektem nowej ustawy. Po złożeniu 400 tys. podpisów do biura podawczego Sejmu posłowie mają 90 dni na podjęcie prac nad projektem. Teraz pozostaje tylko pytanie do polskich parlamentarzystów: Czy opowiedzą się za cywilizacją życia, czy śmierci?

- Proponuję pisać listy, e-maile i dzwonić do każdego z nich. Trzeba poruszyć ich sumienia - zachęca Kaja Godek. Szczery uśmiech na twarzy Wojtusia może świadczyć tylko o tym, że chłopiec z zespołem Downa w pełni popiera starania swojej mamy.

2013-07-08 14:16

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ludzie misji

Niedziela łódzka 11/2020, str. IV

[ TEMATY ]

misje

dzieci

Afryka

misjonarz

Tanzania

Ks. Maksymilian Grabowski

Nasi bracia w Tanzanii

Nasi bracia w Tanzanii

Po powrocie z Tanzanii najczęściej pytano mnie o biedę w tym kraju. Szukając odpowiedzi, zacząłem sięgać po zapisane w pamięci obrazy. Oto niektóre z nich.

Wśród dzieci odwiedzających naszą misję była piętnastoletnia dziewczynka – Elizabethi. Pełniła rolę opiekunki grupy młodszych dzieci, którym organizowaliśmy czas. Gdy zauważyła, że znam kilka podstawowych wyrażeń w języku suahili, próbowała nieraz nawiązać rozmowę. Niestety, nie rozumiałem jej. Pewnego dnia przyniosła trochę podniszczony słownik angielsko-suahili. Pomyślałem, że to może być jedyna jej książka. Zrobiłem więc zdjęcia, przenosząc zawartość słownika do telefonu i oddałem go po kilku dniach. Była zaskoczona. Ona mi go przecież dała! Podobnie wygląda ich gościnność.
CZYTAJ DALEJ

Papież skierował do wszystkich księży „ważniaków” a może i do siebie słowa Pana Jezusa

2024-12-18 16:54

[ TEMATY ]

papież

Franciszek

Grzegorz Gałązka

Przypadające 17 grudnia 88. urodziny Franciszka stały się dla „The New York Timesa” okazją do zamieszczenia w dziale „Opinie - gościnne eseje” tekstu papieża pt. „There is Faith in Humor” (Oto wiara w humorze). Przytacza on tam m.in. różne humorystyczne wypowiedzi swoich poprzedników: świętych Jana XXIII i Jana Pawła II. Zamieszcza też kilka legendarzach opowieści o księżach, zwłaszcza o jezuitach, a także śmieszną opowiastkę o … samym sobie.

Franciszek zauważył najpierw, że ”życie nieuchronnie ma swoje smutki, które są częścią każdej drogi nadziei i każdej drogi do nawrócenia. Ale ważne jest, aby za wszelką cenę nie pogrążać się w melancholii i rozgoryczeniu. Są to pokusy, na które nie są odporni nawet duchowni. A czasami, niestety, jawimy się jako zgorzkniali, smutni księża, którzy są bardziej autorytarni niż autorytatywni, bardziej jak starzy kawalerowie niż zaślubieni z Kościołem, bardziej jak urzędnicy niż pasterze, bardziej zarozumiali niż radośni, a to z pewnością dla nikogo nie jest dobre”.
CZYTAJ DALEJ

Maryja udaje się do Elżbiety, by służyć

2024-12-19 11:34

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Maryja udaje się do Elżbiety, by służyć. Tak samo, jak Jej Syn – Jezus Chrystus – który przyszedł na świat, aby służyć. Nie ociąga się z pomocą, ale czyni ją „z pośpiechem” i zawsze wtedy, kiedy jej potrzebujemy.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję