Zmagania o uratowanie dzieci, które z oznakami zespołu Downa żyją w łonach matek, i zdecydowane przeciwstawienie się metodzie in vitro zrodziło „urzędowy” pogląd, że Kościół to siedlisko wsteczności i zacofania. W ostatnim numerze „Frondy” pojawił się interesujący artykuł Macieja Barczentewicza „Zaprosić Jezusa do sypialni”, w którym autor z pewnym sarkazmem zauważa, iż „człowiek współczesny nie wymyślił żadnego nowego grzechu (w kwestii intymnych relacji damsko-męskich - Z.S). Już w przysiędze Hipokratesa w V w. przed Chrystusem lekarz zobowiązuje się: «Nie dam nigdy niewieście środka poronnego» co oczywiście znaczy, że takie środki były już wtedy znane i używane”. Kościół się nie uwstecznił, ale po prostu trwa niezmiennie na pozycji obrony życia poczętego i nienarodzonego. Św. Jan Chryzostom w IV w. zauważył, że ludzie ogarnięci chciwością „uważają za rzecz przykrą i ciężką to, co dla innych jest pożądane, mianowicie posiadanie dzieci. Z tej więc przyczyny wielu zostało bezdzietnymi, uczynili naturę bezpłodną, nie zabijając wprawdzie dzieci, lecz zapobiegając ich poczęciu. (…) Dlaczego obrażasz dar Boży; walczysz z Jego prawami; o to, co jest przekleństwem, zabiegasz jak o błogosławieństwo; źródło płodności czynisz kolebką śmierci...”. Pozostawmy ten znak zapytania jako zaproszenie do wakacyjnej refleksji. Wszyscy lub wielu z nas przeznacza czas wakacji na wypoczynek, na regenerację sił, przywrócenie piękna ciału. Może warto pomyśleć o głębszym przeżywaniu prawdy o życiu jako darze Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu