Reklama

Kultura

Propagator polskiej muzyki w świecie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ADAM ŁAZAR: - Rodak z Tomaszowa Lubelskiego, a zatem z naszej diecezji, robi międzynarodową karierę. Od kiedy zaczęła się Pana przygoda z muzyką?

MAREK KUDLICKI: - Ród Kudlickich znany jest w Tomaszowie Lubelskim. Wystarczy przejść się po cmentarzach, a zobaczymy z zapisów nagrobnych, że istniał w XIX wieku. Mój ojciec urodził się w Tomaszowie Lubelskim, był długo adwokatem, zmarł w tym mieście. Ja też jestem rodem z Tomaszowa. Ojciec był melomanem. Istniała w mieście mała amatorska orkiestra, w której grał na skrzypcach. Gdy miałem 5,5 roku wysłał mnie na naukę muzyki do jedynej nauczycielki, która miała prawie 80 lat. U niej stawiałem pierwsze kroki. Gdy zmarła, a w Tomaszowie nie było szkoły muzycznej, rodzice zapisali mnie do Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Zamościu. Kolejne 4 lata dojeżdżałem z Tomaszowa do Zamościa, najpierw z babcią, potem sam, i ukończyłem ją równolegle ze szkołą podstawową. Następnie poszedłem do Lublina, do 5-letniego Liceum Muzycznego. W nim, oprócz fortepianu, zacząłem grać na organach. Potem były studia w Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Krakowie, gdzie studiowałem organy u prof. Joachima Grubicha i dyrygenturę u prof. Krzysztofa Missony. Studia ukończyłem z wyróżnieniem.

- W jaki sposób dostał się Pan na studia zagraniczne?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W 1973 r. zostałem laureatem I nagrody oraz nagrody specjalnej Ministerstwa Kultury i Sztuki na Ogólnopolskim Konkursie Organowym w Krakowie. Otrzymałem stypendium, które pozwoliło mi po raz pierwszy wyjechać na Zachód. Miałem opłacony samolot, hotel w Mechelen w Belgii, gdzie odbyłem 2-tygodniowy kurs mistrzowski u prof. Flor Peetersa, wybitnego kontynuatora tradycji interpretatorskich dzieł organowych Cesara Francka. W jury tego Ogólnopolskiego Konkursu Organowego w Polsce był profesor z Wiednia, u którego chciałem dalej studiować. Po 2 latach, jesienią 1975 r. dostałem się na dalsze studia do Hochschule für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu, do klasy koncertowej prof. Hansa Haselböcka. I tak w Wiedniu zostałem.

- Ile lat trwały te studia?

- Muzyka jest taką dziedziną, że można studiować całe życie. Normalnie studia tam trwają 8 lat, ale ja byłem już po studiach i mnie to nie obowiązywało. Profesor uważał mnie żartobliwie za „skończonego” (to znaczy, że jestem po zakończonych studiach). U niego dużo się nauczyłem. Ponadto byłem za „żelazną kurtyną”. Mogłem nawiązywać kontakty ze światem i stamtąd zaczęły się moje dalekie podróże po całym świecie.

Reklama

- Kto Panu je organizował?

- Sam. Nie było to łatwe w tamtych czasach, kiedy listy były kontrolowane, a z Polski do Austrii list szedł 2 tygodnie. Telefony były na podsłuchu. Nawiązywałem ten kontakt prostymi środkami, wysyłałem płyty ze swoimi nagraniami, swoje oferty. W tej chwili świat się zmienił, mamy otwarte granice, mamy Internet, itp. Zapraszano mnie. Lubiłem podróżować. Odwiedziłem wszystkie kontynenty.

- Gdzie Pan najczęściej koncertował? Czy mógłby Pan podać ciekawsze przykłady miejsc swoich koncertów?

- Najczęściej bywałem w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Pierwszy wyjazd do Stanów był w 1980 r. W tym roku w marcu byłem tam po raz 49. Najczęściej dawałem recitale, ale koncertowałem jako solista z orkiestrami, trochę mniej jako dyrygent oraz akompaniujący na fortepianie solistom. Jako dyrygent byłem np. w Makau w Chinach, gdzie dyrygowałem tamtejszą orkiestrą. Byłem 3 razy na długim tournée po Niemczech z muzyką kompletnie inną, a mianowicie operetką. Dyrygowałem 27 razy „Księżniczkę Czardasza” Lehara, ale też „Barona cygańskiego” J. Straussa. Koncertowałem w renomowanych miejscach, jak: Filharmonia Krakowska, Sala Luis Angel Arango w Bogocie, Cleveland Museum of Art, Roy Thompson Hall w Toronto, Sejong Cultural Center w Seulu, National Concert Hall w Taipei i in.

- Jest Pan ambasadorem polskiej muzyki organowej za granicą.

- 3 lata temu utworzyłem polską orkiestrę kameralną w Wiedniu, złożoną wyłącznie z polskich muzyków. To chyba jedyna polska orkiestra poza granicami kraju. Jak jestem w Stanach Zjednoczonych czy innych krajach, proszą mnie o muzykę polską. Nazwiska niektórych kompozytorów nic im nie mówią. Kilka ciekawych pozycji do słuchania włączam do swoich koncertów. Przychodzą potem słuchacze i mówią: „Myśmy tego nie znali, ale ciekawa jest ta polska muzyka organowa”. Prowadzę czasem, jak mnie o to proszą, wykłady na temat muzyki polskiej na różnych kontynentach. W 200. rocznicę Konstytucji 3 Maja wystąpiłem z uroczystym recitalem w Grace Cathedral w San Francisco. To już wpisane jest w mój życiorys, że staram się być promotorem, propagatorem polskiej muzyki. Zawsze w moich programach jest coś polskiego.

- Na czym polega specyfika gry na organach?

- Organy tym się charakteryzują, że nie ma dwóch jednakowych instrumentów. Muszę najpierw dostać dane o instrumencie, na którym będę grał, bo może to być mały instrument barokowy albo duży, na którym można grać muzykę wszystkich epok. (…) Od tego zależą programy. Ponadto organy tym się charakteryzują, że nie można przyjść, usiąść i zagrać koncert. Trzeba odnaleźć właściwe registry, właściwe głosy, zaplanować, zapisać na nutach. Staram się pokazać możliwości danego instrumentu.

- Na czym polega Pańska funkcja kierownika artystycznego Międzynarodowych Koncertów Organowych?

- Przede wszystkim na doborze wykonawców. Zapraszam ich, ustalam z nimi terminy i inne szczegóły. Lubaczowskie koncerty zawdzięczamy Proboszczowi, który o nie zabiegał. Podejrzewam, że kontaktował się z Proboszczem w Krasnobrodzie, gdzie zacząłem koncerty w 1976 r. To już 38. lato. Tam już jest tradycja. W Lubaczowie to zaledwie drugi rok i potrzeba tę tradycję wypracować.

- Wierzy Pan. że te koncerty w Lubaczowie się utrzymają?

- Oczywiście. Choć to kosztuje dużo pracy. Jeśli zapraszam kogoś z Polski, to wiem, że jakoś dojedzie. Była tu 2 tygodnie temu Amerykanka z mężem. Trzeba było podać, jak ma dojechać np. do Jarosławia, kto ją stamtąd i czym odbierze, kto zawiezie do Krasnobrodu, jak stamtąd dojedzie do Krakowa, by zdążyć na samolot do Włoch na kolejne koncerty. Bez wysiłku, dużej pracy, nie ma sukcesów i satysfakcji. A ja chcę coś dla rodzinnej ziemi zrobić w swojej dziedzinie. I robię na miarę swoich możliwości. Nie zapominam, gdzie są moje korzenie.

2013-09-19 11:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abby Johnson odpowiada lewicowym mediom: to Planned Parenthood wypowiedziało mi wojnę!

[ TEMATY ]

ludzie

rozmowa

Archiwum prywatne Abby Johnson

Abby Johnson

Abby Johnson

Bohaterka filmu „Nieplanowane” stała się obiektem ataków lewicowych mediów w Polsce. Stawiają jej one zarzut o karierowiczostwo i chęć zyskania popularności. – To Planned Parenthood zaczęło tę wojnę, nie ja – odpowiada Abby.

W ostatnich dniach lewicowe media w Polsce ostro zaatakowały Abby Johnson, byłą menedżer kliniki aborcyjnej Planned Parenthood, która przeszła głęboką przemianę i teraz staje w obronie nienarodzonego życia. To na podstawie jej poruszającej historii, opisanej w książce „Nieplanowane” powstał film, który kilka dni temu wszedł do polskich kin.

CZYTAJ DALEJ

RPA: zastrzelono kolejnego kapłana

2024-04-30 13:10

[ TEMATY ]

morderstwo

RPA

Unsplash/pixabay.com

Biskupi Republiki Południowej Afryki potępili zabójstwo katolickiego księdza w stolicy kraju - Pretorii. Ks. Paul Tatu ze Zgromadzenia Najświętszych Stygmatów, który został zastrzelony, był byłym wieloletnim rzecznikiem prasowym Konferencji Episkopatu RPA. Jego przewodniczący, biskup Sithembele Sipuka, wezwał w poniedziałek rząd kraju do podjęcia "natychmiastowych i skutecznych środków" w celu ochrony ludności.

Kilka tygodni temu inny ksiądz został zastrzelony w kościele w mieście Tzaneen na północy kraju. "Ważne jest, aby podkreślić, że śmierć ks. Paula Tatu nie jest odosobnionym incydentem, ale szokującym przykładem upadku bezpieczeństwa i moralności, którego doświadczamy w RPA" - powiedział bp Sipuka. Morderstwa niewinnych ludzi stały się "pandemią".

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Maj u Najpiękniejszej z Niewiast

2024-05-01 09:21

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

„Chwalcie łąki umajone” to jedna z pieśni ku czci Matki Bożej, która wyjątkowo wybrzmiewa w maju. Jest to miesiąc szczególnego dziękczynienia Maryi za opiekę nad Polską, rodzinami, ale też przypomnieniem o historii naszej Ojczyzny. Każdego dnia na Jasnej Górze odprawiane są nabożeństwa majowe o godz.19.00 w Kaplicy Cudownego Obrazu, także z wieży jasnogórskiej o godz. 18.00 rozbrzmiewają maryjne melodie na „cztery strony świata”.

- Jasna Góra jest wyjątkowym miejscem, które Matka Boża sama sobie wybrała. Tutaj przybywają wierni, aby oddawać Jej cześć. W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski cały naród pragnie powtarzać słowa Aktu Milenijnego Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi. W tym miesiącu do Pani Jasnogórskiej pielgrzymują szczególnie dzieci pierwszokomunijne, ale także nowo wyświęceni kapłani, aby zawierzyć swoje życie, posługę i podziękować za sakramenty - mówił o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy sanktuarium.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję