Reklama

„KTÓŻ JAK BÓG…”

Przez Kościół przychodzi do nich Chrystus

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wielu ludzi dotykają choroby. A przecież każdy człowiek pragnie zdrowia – zarówno ciała, jak i duszy. Nawet życzenia, które sobie składamy przy różnych okazjach, najczęściej dotyczą zdrowia. Bo jeżeli człowiek jest zdrowy, nic mu nie dolega, to znaczy, że jest w dobrej kondycji, że może spełniać swoje życiowe plany i wiele dokonać. Sami się cieszymy, gdy możemy powiedzieć: czuję się dobrze, jestem zdrowy, nic mi nie dolega, mam dużo pracy, mogę ją wykonać. Wtedy wszystko mi sprzyja. Jestem zadowolony, mam dobre samopoczucie, dobry humor, jestem radosny i wesoły, mam wielu przyjaciół. Ale gdy pójdziemy do ośrodka zdrowia, szpitala, gdzie musimy stać w ogromnych kolejkach, oczekując na wizytę, gdy mijamy szpitalne sale i korytarze, to zauważamy wielu ludzi młodych, o których nikt by nie powiedział, że potrzebują lekarza. To nie tysiące, to miliony potrzebują lekarza, by ich zbadał, dobrze zdiagnozował schorzenie i ratował zdrowie.

Reklama

Rośnie świadomość, jak wielu ludzi szuka pomocy, jak wielu choruje. Przychodzą i przedstawiają swoje problemy, są napięci, często ich spojrzenie wyraża wołanie o pomoc czy nawet o ratunek. Nowa świadomość – człowieka chorego, a właściwie rzeszy chorych ludzi – powoduje, że brakuje pewności siebie, jeżeli w naszym życiu zdarzyła się jakaś niebotyczna kolejka do lekarza, potem wspominamy o jakiejś ważnej operacji – w oczach naszych pojawia się strach o życie i o drogę, która być może skończy się bardzo poważnym zagrożeniem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ludzi chorych możemy podzielić na kilka kategorii. Chorzy w domu – tych jest pewnie najwięcej – cierpią latami i choć ich choroby nie zawsze są bardzo ciężkie, to opieka nad nimi wiąże się z podawaniem lekarstw, troską o utrzymanie zdrowia, pilnowaniem wizyt lekarskich. Człowiek stojący w kolejce do lekarza w przychodni, do badań laboratoryjnych, oczekujący na postawienie diagnozy i wyznaczenie sposobu leczenia, stojący w aptece po leki, także jest człowiekiem chorym i potrzebującym pomocy. Następna grupa to ludzie w szpitalach i klinikach, oczekujący na zabiegi i operacje, którzy cierpią i wymagają codziennej troski pielęgniarskiej i lekarskiej – tych także są miliony. Nie obywają się bez lekarza, bez pielęgniarki, ich spojrzenia wołają: przyjdź nam z pomocą, pomóż mi, jesteś lekarzem, jesteś prawie mistrzem, bądź mi ratunkiem, powiedz, co mi jest, co mnie czeka, rozpoznaj moją chorobę i stan, odpowiedz, czy będę żyć albo ile jeszcze mam życia, jaki czeka mnie kres, jakie czekają mnie cierpienia, jakie leczenie… W ogóle, co ze mną będzie? I kolejna grupa ludzi – chorzy skazani na pobyt w zakładzie opiekuńczym, paliatywnym, hospicjum, mający bezpośredni kontakt przede wszystkim z pielęgniarką. Będzie to osoba świecka albo zakonnica, może pielęgniarz świecki (wolontariusz). Jest po to, by pomagać, przychodzi do ludzi biednych, złożonych cierpieniem.

Reklama

Choroba wiąże się z kupowaniem lekarstw, podawaniem i przyjmowaniem ich w odpowiednich dawkach – to odpowiedzialne i ważne czynności. Ludzie zaangażowani w leczenie chorych to także farmaceuci w aptekach, osoby pracujące przy produkcji lekarstw w zakładach farmaceutycznych, odpowiedzialni za wszystko, co dzieje się, zanim leki trafią do chorych. Nie jest to powołanie łatwe; wymaga inteligencji, sprawności intelektualnej i nieodzowna jest tu potrzeba niesienia pomocy. Wśród osób związanych z chorymi znajdują się także: pielęgniarz, akuszerka, salowa, człowiek, który trwa na posterunku i pilnuje bezpieczeństwa zakładu pracy; to zespół karetki pogotowia – ludzie, którzy są do dyspozycji innych. Na zewnątrz nie wyróżniają się, nie są widoczni, ale ich praca jest nie do przecenienia. Ci ludzie to – ogólnie mówiąc – służba zdrowia. Wszyscy, którzy ją stanowią, są bezpośrednio nasyceni wielką nadzieją ludzką.

To wszystko jest do dyspozycji człowieka chorego, który wyciąga rękę do drugiego i prosi o pomoc. Następuje wielkie działanie serca, bo zawsze stan chorobowy jest wielką niewiadomą.

Kupujemy leki, przyjmujemy je, korzystamy z opieki medycznej, ale ciągle nie mamy pewności, czy nie zaistnieje gorszy czas, kiedy nasze zdrowie może być zagrożone, a z tym może się łączyć zagrożenie naszego życia.

W tym wszystkim trzeba zobaczyć naszą wiarę. Chrystus, który przyszedł do ludzi, objawił swoją moc Świętego Lekarza, pochylał się nad ludzką biedą, nieszczęściem, problemami, którymi żyją ludzie, których choroba położyła do łoża i oczekują pomocy. Dlatego dzisiaj trzeba także zobaczyć Chrystusa, który pomaga chorym. Całe Jego życie to pomoc chorym. Mówił, określając nadchodzący czas mesjański, że ślepi widzą, głusi słyszą, chromi chodzą, wszystkim zaś przepowiadana jest Ewangelia. Ta Ewangelia, która ma ludziom przywrócić nadzieję, radość życia i pokazać, skąd człowiek ma otrzymać pomoc.

Reklama

Kościół od zarania swojego istnienia pomaga człowiekowi, przychodzi z pomocą ludziom chorym, biednym i potrzebującym. Przez Kościół przychodzi do nich Chrystus i przynosi im ocalenie, wewnętrzną radość, świadomość, że Bóg chce pomóc człowiekowi; przychodzi ze swoją łaską. Objawia się ona choremu i nikt bardziej niż on nie zasługuje na to, żeby wykorzystać łaskę przeznaczoną przez Boga. Dlatego Apostołowie dość szybko zorientowali się, jak wielki sens ma świat ludzi biednych i pokrzywdzonych, którym trzeba pomagać. Mając świadomość, że przepowiadanie ściśle religijne, ewangeliczne ma wartość najwyższą, jako drugą należy podjąć sprawę pomocy ludziom chorym i potrzebującym. Człowieka chorego nie można zostawić ot, tak sobie. Człowiek chory to przecież Chrystus, który daje świadectwo w każdej chwili, każdemu choremu i na każdy czas.

Każdy, kto służy Kościołowi w jego braciach, jest apostołem, tym, który jest także zaangażowany bezpośrednio w działanie Jezusa Chrystusa. Pozostaje wielki świat ludzi chorych, ich otwarcie się na przyjmowanie z zewnątrz pomocy, ich pragnienie, by byli przyjęci, leczeni i spotkali się z dobrymi ludźmi. Szczególnie ważne jest, by ludzie stanowiący służbę zdrowia byli odpowiedzialni za swoich braci i siostry.

Warto, byśmy zobaczyli świat lekarski, który należy do bardzo ważnych kategorii tego świata, służąc porządkowi społecznemu w randze najwyższej. Bo lekarz to człowiek, który ma powołanie. Nie jest on zwykłym wyrobnikiem, społecznikiem, ale ma odwieczne zadanie, które streszcza się w tym, co nazwał sam Chrystus – powołaniem, a ludzi służących innym – kapłanami miłości. Tylko ten człowiek, który oddał swoje życie wiecznemu Kapłanowi, uzyskuje siłę woli do tego, żeby służyć innym. Ci kapłani winni zobaczyć przychodnie i szpitale i wiedzieć, że budują świat składający się z jednej strony z ludzi chorych, a z drugiej – z ludzi, którzy ufnie podążają do lekarza i przyjmują jego zalecenia – są do dyspozycji. Lekarz jest do dyspozycji i człowiek jest do dyspozycji, bo lekarzowi zaufał, zawierzył mu i wie, że może spokojnie czekać, aż przyjdzie jego czas, kolejka, i wtedy niejednokrotnie zmęczony lekarz będzie pochylał się nad człowiekiem słabym, będzie mu służył i będzie dla niego przychodzącym Chrystusem.

2014-02-05 12:12

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezruch i substancja

Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć

Warszawska jesień. Późny świt. Weekendowa pustka. Pusty park, na ulicy ani żywego ducha. Pierwsze Msze św. w kościołach za pół godziny, ale niemal bez wiernych. Warszawiacy, którzy mają posady i intratne zlecenia, śpią, bo nie muszą się martwić. Tak im się wydaje… Warszawiacy, którym ktoś zaraz zakręci gaz, bo nie płacą, też śpią, bo nic na to nie poradzą. Ale jeszcze za mojego dzieciństwa w Warszawie i w malutkim miasteczku rodzinnym dzień zaczynał się znacznie wcześniej, a wolnych sobót nie było. W mieście robotnicy i inżynierowie ruszali do fabryk, bo Polska była wysoko uprzemysłowionym Zachodem Wschodu, a na wsi krowa ryczała, żeby ją wydoić… Dziś o 3 wstaje tylko ktoś, kto handluje warzywami albo dojeżdża do roboty 200 km. Na szczęście są jeszcze tacy. Stacje benzynowe zawsze bywały puste. Ale 20 lat temu na odludziu firma Wiesiex jakoś tam handlowała ruskim paliwem lotniczym. Polonez je łykał i wzbijał się w niebo niczym myśliwiec albo - częściej - stukało mu w silniku. Polonez wiózł tkaniny przywiezione z Korei i Dubaju, bo trzeba było je sprzedać u kuzynów w powiatowym mieście. Prowincjonalni wydawcy, a było ich nieporównanie więcej niż dziś, wydawali wielkie nakłady książek, które dziś byłyby niemal zakazane albo ośmieszone. Wychodziły naprawdę niezależne gazety. Zdarzało się, że autorzy ginęli za swoją pisaninę, ale zdarzało się też, że ktoś zarobił krocie. Wtedy się jeszcze czytało książki. Dziś czytamy dezinformację preparowaną w Internecie przez zastępy słabo wynagradzanych trolli dowolnej barwy. To był czas wolności. Czas wielkiego ruchu. Chwilowy Dziki Zachód. Produkt uboczny wielkiej politycznej i biznesowej zmiany. Jednocześnie jednak trwał demontaż polskiej gospodarki i gigantyczny transfer finansowych owoców polskiej pracy do „instytucji finansowych”. Bardzo szybko wolność została zduszona, a Polaków przekonano, że nie ma po co się szarpać w biznesie i polityce, bo i tak ktoś większy tym rządzi i na żadne ekscesy nie pozwoli. Stąd wynika choćby niski odsetek głosujących w wyborach. Warto pamiętać, że Amerykanie tak samo nie wierzą w religię demokracji i w wyborach do Kongresu frekwencja od 1970 r. nie przekroczyła 40 proc. Ludność Zachodu rozumie mechanizm władzy i ma w głębokim poważaniu opowieści o tym, jak to może sobie wybrać, kogo chce. Szary mieszkaniec Wschodu nigdy chyba nie liczył na to, że może mieć jakiś wpływ na władzę. Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć. Wielkie historyczne zmiany systemowe mają pewną niedogodność dla spokojnych ludzi. Gdy wieje wiatr historii, przetrwanie wymaga nie tyle biernej akceptacji systemu, ile chytrej aktywności. Kiedy wicher się wzmaga, żadna norka nie jest bezpieczna. Patrzę na warszawskich znajomych i co widzę? Zaczyna się. Wypasiona pensja z premiami nie musi wpłynąć na konto. Samochody i mieszkanie zabierze bank. Dziecko pójdzie do publicznej szkoły. Jak to? Przecież ja mam kursy, certyfikaty i taaaakie CV! O naiwny. Ciesz się, że masz trochę oszczędności, ale lepiej je wyjmij z banku, zanim bank padnie albo komornik wejdzie ci na konto. Polski rzeźnik, który od 3 nad ranem zasuwa po ubojniach, a od 7 z uśmiechem sprzedaje nam świeże mięso, nie chodzi na wybory, ale przetrwa kryzys systemu, bo jego życie zawsze było walką i ruchem. On nigdy nie miał prawa do odpoczynku. Jego żona - kiedy zamkną sklepik w lecie - nigdzie nie jedzie, tylko odgruzowuje gospodarstwo, bo na co dzień kręci się przy półtuszach. Zniszczono nam stocznie, ale mamy jeszcze chłopa, rzeźnika, producenta tapicerki, a nawet spawacza, który zjeździł świat za chlebem i założył drobny biznes. Pracują, walczą, kombinują, nieraz oszukują. Ale to oni są substancją narodu, który znowu może stanąć przed szansą odbudowy państwa.
CZYTAJ DALEJ

Środa Popielcowa rozpoczyna Wielki Post

2025-03-03 14:13

[ TEMATY ]

Wielki Post

Środa Popielcowa

Karol Porwich/Niedziela

W tym tygodniu, 5 marca 2025 roku przypada Środa Popielcowa, która rozpoczyna w Kościele Wielki Post, 40-dniowy okres przygotowania do Świąt Wielkanocnych, czyli Zmartwychwstania Pańskiego. Podczas liturgii tego dnia wiernym posypuje się głowy popiołem na znak podjęcia pokuty.

Nawróceniu serca do Boga pomagają tradycyjne praktyki, takie jak post, modlitwa i jałmużna, ale też nowe: wyciszenie poprzez ograniczenie Internetu czy oglądania telewizji. Wielu podejmuje okresową abstynencję w myśl zwięzłego hasła: „w Wielkim Poście nie pij i nie podawaj alkoholu”.
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Po każdym Wielkim Piątku przyjdzie Zmartwychwstanie

2025-03-05 21:08

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja. /Mt 26,42.

Po ludzku to szalenie trudne poddać się woli Bożej. Będąc tu na ziemi nie znam planu, jaki ma dla mnie Bóg, a i tak idę za Nim, bo ufam, że ten plan jest dla mnie najlepszy. Utrata upragnionego dziecka, które nawet nie zdążyło przyjść na świat to największy ból, jakiego doznałem. Patrzenie na cierpienie żony, moja fizyczna bezradność i brak zrozumienia wśród otaczających nas ludzi, doprowadzały do zadawania pytań: „Boże, czemu my? Czemu inni mogą, a my nie? Czemu nie chcesz nam pomóc?”. Długie rozmowy, cierpliwe modlitwy i pogłębianie relacji małżeńskiej doprowadziły nas małymi krokami do momentu, w którym staliśmy się spokojniejsi i znów chcieliśmy spróbować. Był w nas jakby promyk nadziei. Po niespełna dwóch latach sytuacja się powtórzyła. Nasze drugie dziecko umarło, zanim przyszło na świat, ale my jesteśmy zupełnie inni, wciąż mamy w sobie ten płomień. Jesteśmy spokojni i wierzący w doskonałość Bożego planu, którego teraz nie rozumiemy i przyjmujemy ten krzyż, jednocześnie wierząc, że po każdym Wielkim Piątku przyjdzie Zmartwychwstanie!
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję