Reklama

Wywiady

Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa

Niedziela Ogólnopolska 14/2014, str. 46-47

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum rodzinne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ARTUR STELMASIAK: – Minęły już cztery lata od śmierci męża. Czy Pani może dziś powiedzieć, że czas leczy rany?

DOROTA SKRZYPEK: – Zazwyczaj tak jest, że po śmierci kogoś bliskiego czas leczy rany, bo przynosi prawdę, ukojenie i pewien spokój. Ja jednak wciąż nie znam prawdy o okolicznościach śmierci mojego męża. Dlatego też nie mogę zaznać tego spokoju i upragnionego ukojenia. Moje rany wciąż są rozdrapywane, bo ciągle wychodzą na jaw nowe okoliczności katastrofy i skandale wokół śledztwa. Oczywiste jest to, że po czterech latach ochłonęłam z emocji i dziś jestem bardziej racjonalna. Człowiek nie wie nawet, jak bardzo wiele może znieść. Musiałam być silna, bo wiedziałam, że cała odpowiedzialność za życie i wychowanie naszych synów spoczywa teraz na mnie. Chronienie ich było naturalnym instynktem matki.

– Staś miał wówczas 9 lat, a Aleksander zaledwie 7. Wieczorem 10 kwietnia po powrocie z Katynia tata miał iść z nimi do kina. Jak dowiedzieli się o tym, że zginął?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Ode mnie. To była na pewno jedna z najtrudniejszych chwil w moim życiu. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak bym to przetrwała, gdyby nie fakt, że jesteśmy rodziną wierzącą i że mogłam wtedy zapewnić moich synów, że ich tata nie umarł.

Reklama

– Te słowa są świadectwem. Co więcej, pokazują, że odpowiedź na najtrudniejsze pytanie daje tylko wiara w Boga. Czy wiara pomogła przejść przez tę rodzinną traumę?

– Wciąż tęsknimy za Sławkiem. Pozostawił po sobie ogromną wyrwę, której nie da się niczym wypełnić. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo, bo zostało złamane 10 kwietnia 2010 r. Ale mam też poczucie ogromnej siły, która nie pochodzi ode mnie. Ona jest od Pana Boga, bo przerasta ludzkie możliwości. Bez oparcia w Bogu nie poradziłabym sobie. Śmierć Sławka i to wszystko, co się później stało, odnowiło i umocniło moją wiarę.

– Na płycie nagrobnej Sławomira Skrzypka są słowa: „Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie”. Dlaczego akurat te słowa?

– Bardzo chciałam, aby to miejsce było świadectwem wiary Sławka, ale także potwierdzeniem zwycięstwa Jezusa Chrystusa nad śmiercią i grzechem. Ja po prostu wiem, że mój mąż nie umarł... Pan Bóg dotrzymuje obietnic. Razem z chłopcami wiemy, że tata na nas czeka.

– Chęć spotkania się z nim determinuje chęć lepszego życia?

– Oprócz chęci spotkania Pana Boga, oczywiście, tak. Miłość do Sławka nie umarła 10 kwietnia 2010 r.. Żyję nadzieją, że się spotkamy.

– Wiele osób w takiej trudnej sytuacji gniewa się na Pana Boga. Dlaczego Pani się do Niego zbliżyła?

Reklama

– W tym nie ma mojej zasługi. Łaska wiary zawsze jest darem. W tym sensie niepogniewanie się na Pana Boga też jest wielkim darem, za który Mu dziękuję. We wcześniejszym życiu Pan Bóg oszczędzał mnie i całą naszą rodzinę od wszelkich nieszczęść. Doświadczyłam wiele dobra z Jego strony. Wychowałam się w kochającej, katolickiej rodzinie. Spotkałam wspaniałego człowieka, z którym mam wspaniałych synów. Dlatego też wiara przed 2010 r. była trochę jak powietrze, którym się tak po prostu oddycha. Po śmierci Sławka słowa Modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja” nabrały dla mnie zupełnie innego sensu.

– A teraz jaka jest ta wiara? Gdzie jest Pan Bóg w Pani życiu?

– On jest całą moją siłą. Jest ponad wszystkim, co złe, bo jest źródłem nieskończonego dobra. Przyjąć Smoleńsk potrafię tylko dzięki Niemu. Wierzę, że wszystko, czego doświadczam, ma głęboki sens... Również życie, a także tragiczna śmierć mojego męża miały sens.

– Jaki?

– Nie znam jeszcze odpowiedzi, ale wierzę, że kiedyś ją poznam.

– Kiedyś powiedziała Pani, że kochanie Sławka było bardzo łatwe. Dlaczego?

– Był bardzo dobrym, uczciwym, odpowiedzialnym i mądrym człowiekiem. Dla całej naszej rodziny on był jak skała, na której mocno mogliśmy się oprzeć i czuć się bezpiecznie. A takich ludzi łatwo się kocha. Mogę powiedzieć, że miałam wielkie szczęście, bo cały czas byłam pewna, że jestem kochana przez tego wyjątkowego człowieka.

– Miał czas dla rodziny?

Reklama

– Kiedyś został zapytany, co daje mu siłę. Odpowiedział, że napędza go praca dla Polski. Sławek był państwowcem, bardzo dużo pracował i ciągle się uczył. Nie miał więc zbyt wiele czasu dla nas, ale starał się zawsze go znajdować. Ciągle czuliśmy, że jesteśmy dla niego ważni. Codziennie rozmawiał z chłopcami. Nawet gdy wracał wieczorem zmęczony, siadał z synami i rozgrywał partię szachów. Razem z chłopcami oglądał także kino akcji, fantastykę, wiele opowiadał im o historii.

– A jak wyglądały ostatnie Państwa wspólne chwile?

– Zdarzało się, że prywatnie kupowaliśmy dla mnie bilety i leciałam z mężem w podróże służbowe. Na początku kwietnia byliśmy pięć dni w Kolumbii, gdzie odbywała się konferencja ekonomiczna. Sławek specjalnie przerwał to spotkanie, aby polecieć razem z Prezydentem do Katynia. Wracaliśmy z Kolumbii czterema samolotami przez 25 godzin. Do domu przyjechaliśmy po południu 9 kwietnia. Następnego dnia wstałam razem z nim o 5 rano, zjedliśmy śniadanie, pożegnałam go tylko na chwilę. Kilka godzin później usiadłam do telewizora, aby obejrzeć transmisję z Katynia.

– Żadnych nerwów, złych przeczuć?

– Byłam zupełnie spokojna, bo przecież Sławek bez przerwy gdzieś latał. Gdy wracaliśmy z Kolumbii, zapytałam go, czy będzie leciał tupolewem. On odpowiedział, że przecież leci razem z Prezydentem. Będzie to więc najbezpieczniejszy lot na świecie.

– Tym razem Prezes NBP nie miał racji.

– O przygotowaniach do tego lotu wiedzieli tylko ludzie z Kancelarii Premiera. Każdy, kto racjonalnie myśli, nie mógł przewidzieć, że o bezpieczeństwo delegacji nikt nie zadba.

– To prawda. Obraz przygotowań lotu, zabezpieczenia miejsca katastrofy, a później śledztwa jest przerażający.

Reklama

– Dlatego też trzeba zrobić wszystko, żeby dotrzeć do prawdy o tym, co stało się w Smoleńsku. Prawda o tej katastrofie nie jest tylko prywatną sprawą rodzin ofiar. Ona jest potrzebna wszystkim Polakom.

– Premier mówi, że wszystko zostało wyjaśnione i opisane w raporcie komisji Millera. Czego Pani jeszcze oczekuje?

– Przez pierwszy rok stałam trochę obok. Zajmowałam się głównie dziećmi, które potrzebowały mojej opieki. Nie oglądaliśmy TV, nie słuchaliśmy radia, nie czytaliśmy gazet. Nie ukrywam, że dałam spory kredyt zaufania naszej władzy. Nie przypuszczałam, że tak będzie wyglądało śledztwo i pamięć 96 ofiar zostanie tak zbrukana. Od tego rządu już chyba niczego nie oczekuję.

– Nie było podobnej tragedii państwowej w dziejach świata. Ale nie było też drugiego tak kompromitującego śledztwa. Jeden z polityków lewicy powiedział, że katastrofę potraktowano tak, jakby wyjaśniano włamanie do garażu na warszawskiej Pradze.

– Trudno się z tym nie zgodzić. Przecież po katastrofie nie zrobiono dosłownie nic, by zabezpieczyć dowody. Łamiąc prawo, nie wykonano w Polsce sekcji, nie zadbano nawet o to, aby ciała ofiar znalazły się w odpowiednich grobach. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że władza mojego kraju może tak opuścić swoich obywateli.

– A może rząd nie chce znać prawdy, może się czegoś boi...

Reklama

– To byłaby bardzo zła wiadomość dla Polaków. Oznaczałaby, że władza nie jest wolna ani suwerenna i ma związane ręce. Nasuwają się także kolejne pytania: Dlaczego ten rząd nie chce znać prawdy, dlaczego ukrywa winnych? Dlaczego awansuje i nagradza tych, którzy bezpośrednio byli odpowiedzialni za nieprzygotowanie tego lotu?

– Czy uważa Pani, że państwo zdradziło?

– Czuję się zdradzona przez władzę. Po katastrofie nie zrobiła tego, co mogła zrobić, ani tego, co powinna zrobić. Nie wiem jednak, czy było to działanie celowe, czy wynik nieudolności, których konsekwencje ponosimy. Rządzący mogli stać się zakładnikami swoich błędów i złych decyzji. Zamiast przyznać się, nadal brną w kłamstwo.

– Ale przecież władza razem z chórem prorządowych mediów wmawia nam, że wszystko zostało wyjaśnione.

– Wracam często do sprawy gen. Andrzeja Błasika. Jego przypadek czarno na białym pokazuje, że raport Millera jest fałszerstwem. Prokuratura udowodniła, że nie było go w kokpicie, nie było też alkoholu w jego krwi. To nie on czytał prawidłową wysokość samolotu, ale jeden z członków załogi. Obalony został więc jeden z podstawowych mitów, że piloci nie wiedzieli, na jakiej są wysokości. Teoria wymyślona przez Rosjan, a później potwierdzona przez Polaków, legła w gruzach. Niestety, dzisiaj nie ma osoby, która jest odpowiedzialna za kłamstwa o Panu Generale. Nikt nie powiedział Pani Generałowej słowa: „Przepraszam”. Nikt nie poniósł konsekwencji.

– Nadal nie wiemy, co się stało na pokładzie samolotu po tym, gdy na wysokości ok. 80 metrów nad ziemią padła komenda: „Odchodzimy”. Czy Pani się domyśla?

Reklama

– Każda odpowiedź na to pytanie jest dziś tylko teorią. Nie mamy dowodów na to, by jednoznacznie wyjaśnić, co takiego się stało, dlaczego oni wszyscy zginęli. Dlatego ja wciąż rozważam wszystkie możliwe scenariusze. Czekam na prawdę, bez względu na to, jaka ona jest.

– Sytuacja jak u Sokratesa. Mądrość opiera się na tym, że nie wie Pani, co stało się 10 kwietnia 2010 r. Natomiast członkowie rządowej komisji twierdzą, że znają całą prawdę.

– Ci, którzy mówią, że wiedzą, wcale tak nie myślą. Jeśli zostało im choć trochę rozsądku, to muszą mieć wątpliwości. Mówią tak, bo stali się zakładnikami dokumentów, pod którymi widnieje ich podpis. Dr Maciej Lasek broni sam siebie i bierze za to publiczne pieniądze.

– Czy dowiemy się kiedyś, co stało się w Smoleńsku?

– Nie wiem, ale bardzo chcę wierzyć, że tak. Niestety, muszę jednak powiedzieć, że tej nadziei jest we mnie coraz mniej.

– Ale nie zrezygnuje Pani?

– Nigdy nie powiem, że jest mi wszystko jedno i nigdy nie powiem, że nie mam już siły. Jestem to winna Sławkowi, naszym synom oraz sobie. Ta prawda należy się również wszystkim Polakom. Nawet najgorsza i najtrudniejsza prawda jest bowiem lepsza od najpiękniejszego kłamstwa.

* * *

Sławomir Skrzypek (1963 – 2010)

Reklama

Pochodził z Katowic. Jako licealista i student działał w opozycji. Został zatrzymany w sierpniu 1982 r., internowany i w procesie przed Sądem Wojskowym w Katowicach skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Ukończył Politechnikę Śląską, a później studia podyplomowe w zakresie: prawa i administracji na Uniwersytecie Śląskim, bankowości na Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Business Management na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, Advanced Management Program na Uniwersytecie IESE w Barcelonie. Uzyskał tytuł MBA Uniwersytetu Wisconsin. Jego tragiczna śmierć przerwała pisanie doktoratu.

W swojej karierze pracował w NIK-u, pełnił funkcję wiceprezesa NFOSiGW, kierował NFI Kwiatkowski, był członkiem zarządu PKP, zastępcą prezydenta Warszawy, wiceprezesem i p.o. prezesa PKO BP SA. Od 11 stycznia 2007 r. został powołany na funkcję prezesa NBP. Jako gubernator reprezentował ekonomiczne interesy Polski w radach Banku Światowego w Waszyngtonie, Banku Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie. W 2009 r. Magazyn „Global Finance” nagrodził go prestiżowym wyróżnieniem za trafną prognozę dotyczącą inflacji w czasie światowego kryzysu. Był oceniany wyżej niż szef amerykańskiego FED-u. Zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r.

Został pochowany w tzw. kwaterze smoleńskiej na Wojskowych Powązkach.

(as)

2014-04-01 14:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie bójmy się wejść w przestrzeń Bożego Miłosierdzia!

Niedziela szczecińsko-kamieńska 39/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum prywatne

Autor wywiadu w trakcie rozmowy z o. Antonello Cadeddu

Autor wywiadu w trakcie rozmowy z o. Antonello Cadeddu
Niedawno odwiedził ponownie Szczecin o. Antonello Cadeddu, misjonarz z Brazylii, który przed 15 laty wraz ze swoim współbratem o. Enrique Porcu powołał do życia w São Paulo Wspólnotę „Przymierze Miłosierdzia”, niosącą pomoc najbardziej opuszczonym i ubogim. O. Antonello pochodzi z Cagliari w Sardynii. Urodził się w 1952 r. Jako młodzieniec pasjonował się m.in. siatkówką. Kiedy ukończył szkołę średnią, rozpoczął studia medyczne. Jednak w wieku 23 lat obudziło się w nim silne pragnienie pozostawienia wszystkiego i zostania misjonarzem.
CZYTAJ DALEJ

Siostra księdza, który skrytykował dr Jagielską: Brat napisał prawdę, gdyż ginekolog zabiła dziecko

2025-05-01 18:55

[ TEMATY ]

Oleśnica

Fundacja Pro-Prawo do życia

Siostra ks. Grzegorza o jego zatrzymaniu: „modlił się w celi”. Z siostrą kapłana rozmawiała Aneta Zvarik - Fundacja Pro-Prawo do życia.

– Mamy 22 kwietnia br., wtorek, dzień po Świętach Wielkanocnych. Pani brat, ksiądz Grzegorz, zmaga się z zapaleniem oskrzeli, a do tego jest fizycznie wyczerpany po intensywnym Triduum Paschalnym. Co wydarzyło się tego dnia?
CZYTAJ DALEJ

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku

2025-05-01 16:30

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, kiedy myśli, że Go nie ma lub że umarł, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną (Iz 49, 15-16) – powie Bóg.

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję