Szczere pragnienie znalezienia prawdy na życiowej drodze jej poszukiwania skłania nas często do szukania kompromisu: chcemy zestroić sprawiedliwość z miłosierdziem, osłabiając jedno przez drugie lub wykluczając jedno kosztem drugiego. Ludzka logika podpowiada, że „Bóg jest sprawiedliwy, ale nie trzeba się tym zbytnio przejmować, bo przecież jest nieskończenie miłosierny”, z drugiej zaś strony towarzyszy nam od dziecka wyuczona prawda wiary, że „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze”. Jednym miłosierdzie kojarzy się z przekreśleniem sprawiedliwości, innym – z pobłażliwością wobec zła. Z pewnością nie można lekceważyć tych trudności.
W Biblii i życiu świętych Bóg ukazuje nam dwa oblicza: oblicze nieubłaganej sprawiedliwości, która domaga się spłacenia całego długu, i oblicze miłosierdzia, które w sposobie zapominania o wszystkim zdaje się ślepe wobec łotra, syna marnotrawnego czy Marii Magdaleny. Pytamy dziś świętego Papieża: Czy te dwa oblicza Boga można ze sobą pogodzić? Czy sprawiedliwość Boga sprzeciwia się Jego miłosierdziu? Czy miłosierdzie przeczy sprawiedliwości?
Ukazywanie światu tajemnicy Bożego Miłosierdzia znalazło się w centrum nauczania Jana Pawła II. Papież był przekonany, że „nic tak nie jest potrzebne człowiekowi, jak miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga”. Orędzie Miłosierdzia stało się szczególnie aktualne dzięki doświadczeniu św. Faustyny Kowalskiej, którą Papież nazwał „darem Boga dla naszych czasów”. W encyklice o Bożym Miłosierdziu Ojciec Święty uczy, że miłosierdzie jest podstawą sprawiedliwości, a więc nie ma sprawiedliwości bez miłosierdzia. W przeciwnym wypadku sprawiedliwość byłaby zimna i nieludzka. Z drugiej strony nie można mówić o miłosierdziu pozbawionym sprawiedliwości, ponieważ wtedy przekreślilibyśmy czy umniejszylibyśmy pojęcie zła. Sprawiedliwość i miłosierdzie w Bogu stanowią dwa wymiary tej samej tajemnicy miłości Bożej do człowieka, jakby dwa skrzydła, które pozwalają człowiekowi unieść się w przestrzeń ojcowskiej miłości Boga. Nie można ich od siebie oddzielać. Św. Tomasz z Akwinu napisał, że „sprawiedliwość bez miłosierdzia jest okrucieństwem”.
Jan Paweł II wyjaśnia problem, rozważając przypowieść o synu marnotrawnym (por. Łk 15,11-32). Według znanego nam dobrze fragmentu Ewangelii, miłosierdzie objawia się w ojcowskiej postawie Boga, a postawa ojcostwa w przymiocie miłosierdzia. Żeby urzeczywistniło się miłosierdzie, potrzeba dwóch warunków: otwarcia ojca i nawrócenia syna. Nikogo przecież nie można uszczęśliwiać na siłę. Miłosierdzie jest „drugim imieniem miłości”. Miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy przekracza ścisłą i wąską miarę sprawiedliwości. „To miłość przede wszystkim sądzi. Bóg, który jest miłością, sądzi przez miłość”. Taka miłość zdolna jest do pochylenia się nad każdym synem marnotrawnym, nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad grzechem.
Miłosierdzie jest wreszcie stanowczą odpowiedzią na przytłaczającą tajemnicę zła i nieprawości. W swojej ostatniej książce „Pamięć i tożsamość” Jan Paweł II pisze: „Chrystus chciał objawić, że miarą wyznaczoną złu, którego sprawcą i ofiarą jest człowiek, jest ostatecznie Boże miłosierdzie. Oczywiście, jest w miłosierdziu Bożym zawarta również sprawiedliwość, ale nie jest ona ostatnim słowem Bożej ekonomii w dziejach świata, a zwłaszcza w dziejach człowieka. Bóg zawsze potrafi wyprowadzić dobro ze zła”. Miłosierdzie jest zatem wydobywaniem dobra spod nawarstwień zła, które jest w świecie i człowieku.
Święty Papież przestrzegał, że ludzkie wymierzanie sprawiedliwości bardzo często ulega wypaczeniu i staje się jej zaprzeczeniem. Chrystus wytykał swoim słuchaczom postawę „oko za oko, ząb za ząb”. W modlitwie „Ojcze nasz” zawarł znamienne słowa: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Sama sprawiedliwość nie wystarcza, musi być udoskonalona miłosierdziem. „W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego ani przebaczenie, ani też miłosierdzie jako jego źródło nie oznaczają pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy. W każdym wypadku naprawienie tego zła jest warunkiem przebaczenia”. I choć dla wielu wydaje się to sprzeczne z rozumem, dla nas, chrześcijan, jest oczywiste, że przebaczenie jest dziełem serca, a nie rozumu.
Miłosierdzie nie przeczy więc sprawiedliwości ani jej nie zastępuje, nie zakrywa sprawiedliwości płaszczem litości czy pobłażliwości, nie patrzy na grzech przez palce, lecz pomaga w nawróceniu z grzechu. Miłosierdzie idzie ściśle w parze ze sprawiedliwością, tak jak obie nogi, których potrzebujemy, aby się poruszać i nie stracić równowagi.
„Z przykrością muszę stwierdzić, że nauczanie św. Jana Pawła II na temat małżeństwa i rodziny nie jest znane wielu ojcom synodu. Jest to niestety już w tej chwili biała plama w naszej kościelnej świadomości” – powiedział abp Henryk Hoser. Podczas dzisiejszej sesji obradującego w Watykanie Synodu Biskupów na temat: „Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie współczesnym” w grupach "circuli minores" debatowano nad kwestią „rzeczywistość małżeństwa i rodziny w świetle objawienia i nauki Kościoła”.
Dzisiaj w grupach circuli minoris rozwżano drugą część tematów zawartych w synodalnym dokumencie roboczym „Instrumentum laboris”, której hasłem przewodnim jest „rzeczywistość małżeństwa i rodziny w świetle objawienia i nauki Kościoła”.
Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową,
czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.
W ciągu
wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada
VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha,
Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą
do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd
Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści (
por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także
rozważa Jego Mękę.
To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia
palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił
się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja
wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie
starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana
Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co
poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę
i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go
w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy.
Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania),
gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła
się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela
Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki
Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do
liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej
wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły,
dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka)
. Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały
rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono
ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy
Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę
Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy
zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania
więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?).
Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę
Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje),
gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej
o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła.
Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się
opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza -
Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał
kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał
do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować,
iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła
przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi
w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu,
nadziejo nasza!".
Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano
Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję
do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka.
Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi)
nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził,
to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także
gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem
wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia
dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według
naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy
połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają
najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo
Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników.
Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty
w obrzędzie Środy Popielcowej.
Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas
coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby
nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: "
Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą -
ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza
w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego
i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata
i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej,
aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może
obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać
do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z
krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach
ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób.
A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie
daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy
zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
- Bądźmy hojni w dzieleniu się z innymi wiarą, nadzieją i miłością, którą zostaliśmy obdarowani przez Boga, który nie stoi od nas z daleka, ale zawsze spieszy nam z pomocą według własnej woli - mówił bp Ireneusz Pękalski.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.