O tym, że istnieje coś takiego jak efektywna kłótnia w małżeństwie można nie mieć zielonego pojęcia. Można też wziąć udział w weekendowych spotkaniach dla narzeczonych i poznać temat od podszewki.
Nauki przedślubne, to dla wielu młodych par temat abstrakcja. Ot, wiedza z zakresu teologii, coś o sakramentach i naturalnych metodach planowania rodzony. Jednym słowem taka dodatkowa katecheza. Tymczasem kursy przedmałżeńskie to chwila refleksji nad samym sobą i partnerem/partnerką, zaprawiona elementami psychologii. A wszystko to po to, aby rozprawić się z wieloma mitami, choćby z zakresu nieskuteczności metod naturalnych czy spraw rozwodowych spowodowanych różnicą charakterów. Podczas spotkań, które prowadzimy nie staramy się teoretyzować ani mędrkować. Na własnym przykładzie pokazujemy, jak za sprawą wyznawanych wartości można się cieszyć małżeństwem, ale i jak można je popsuć, gdy tego praktykowania się zaniecha mówi Marta Franczak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Weekendowe kursy organizowane przez Martę i Arkadiusza Franczaków to dla wielu par istne trzęsienie ziemi. Kłótnia jako temat do analizy, po powitalnym „dzień dobry”, to tylko początek przygotowanych niespodzianek. Później jest jeszcze lepiej. Słuchacze dowiadują się, że konflikty w małżeństwie są nieuchronne. I co intrygujące, właściwie przeżywane nie ranią, lecz budują. To jednak nie koniec intelektualnego „fermentu”. Prawdziwe odarcie z szat nadchodzi, gdy pada dyspozycja: „wypisz istniejące różnice między tobą, a drugą stroną”. To ćwiczenie uzmysławia kursantom, że „konflikt charakterów” to fikcja. W końcu wchodząc w małżeństwo decydują się na jego usankcjonowanie i to w obecności kilkuset świadków. Retrospekcyjny wgląd w zacisze domu, z którego się wyszło, to także nic innego jak próba uzmysłowienia każdemu z osobna, że autorska wizja własnego małżeństwa to w dużej mierze kalka ściągnięta z małżeństwa swoich rodziców. Przebieg kursu dopełnienia także krótki popis gry na syntezatorze kursanci mają odtworzyć filmowy soundtrack, co karze im zrozumieć, że ich współpartner jest znacznie bardziej skomplikowany niż kilka taktów zasłyszanej melodii, której, notabene, nie są w stanie bezbłędnie powtórzyć, oraz recytacja „Hymnu do Miłości”. Ten ostatni zabieg ma na celu nie tylko wniknięcie w treść tekstu, ale i wyciągnięcie z niego elementów, które wymagają ulepszenia.
Ostatnie akordy małżeńskiego kursu wyznacza prezentacja naturalnych metodach planowania rodzony (skuteczność 99 proc. wg niemieckiej analityczki, dr Petry Frank-Hermann), naprotechnologii, szkodliwości antykoncepcji oraz rozwiązywania konfliktów z teściami. Rodzice nie mogą się wykazać aktem własności swojego dziecka. W odróżnieniu od nich współmałżonek posiada akt ślubu. Jeśli więc dochodzi do sytuacji, w których relacje małżeńskie są zagrożone, decyzja o separacji jest nieodzowna. Trzeba jednak pamiętać, że tego typu sprawy załatwia osoba, która jest dzieckiem osób generujących konflikty mówi Marta Franczak.
Weekendowe kursy prowadzone przez małżeństwo Franczaków odbywają się w dwóch miejscach. Jednym z nich jest parafia Chrystusa Króla w Bielsku-Białej, a drugim parafia św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach. Z zapisami trzeba się jednak spieszyć. Lista jest zazwyczaj zamknięta na miesiąc przed datą kursu. Żeby było ciekawiej, oprócz mieszkańców Podbeskidzia w zajęciach uczestniczą osoby spoza regionu. Zdarzało się już, że byli to przyjezdni z Łodzi, Wrocławia, Warszawy, czy z Londynu.