Reklama

Niedziela Świdnicka

Słowo pasterza

Mity usypiające naszą więź i przyjaźń z Bogiem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mówi się nam dzisiaj często, że wcale nie trzeba się nawracać, bo człowiek nie popełnia grzechu, a ktoś, kto ma poczucie winy, potrzebuje leczenia, opieki psychologicznej czy nawet psychiatrycznej. A przecież wiadomo, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, że nie jesteśmy istotami doskonałymi i dlatego musimy się nawracać. Ważne jest jednak to, aby zmianę rozpocząć od siebie. Niestety, mamy taką skłonność, by zaczynać zmiany od innych. To innych korygujemy, mówimy, co powinni zrobić, aby było inaczej, a siebie zostawiamy w spokoju. Droga ewangeliczna jest inna – mamy zacząć od siebie, to ja mam się nawrócić pierwszy.

Kiedyś zapytano Matkę Teresę: „Co trzeba zmienić, żeby świat uczynić lepszym?”. Odpowiedziała: „Trzeba zmienić ciebie i mnie”. My się mamy zmienić, by świat był lepszy, dlatego, bracia i siostry, zawsze zaczynamy poprawiać świat od siebie. O jaką poprawę chodzi? Świat proponuje zazwyczaj poprawę powierzchowną, zewnętrzną, wizualną; proponuje terapie kosmetyczne, diety i sport, zdrowy tryb życia i odżywiania. To na pewno jest w jakimś stopniu ważne, ale świat często zapomina, że aby człowiek stał się bardziej doskonały, lepszy, potrzebna jest przede wszystkim zmiana jego serca, ducha, wnętrza, bo tam przechowuje się wartości moralne, które potem widać w naszych działaniach na zewnątrz. Lecz, niestety, nie da się świata zmienić na lepsze bez poprawy serca i duszy człowieka, a to z kolei musi się rozpocząć od uznania własnej winy, własnej grzeszności. Przyznanie się do grzechu jest pierwszym etapem powrotu do Pana Boga i drogi do zmiany świata na lepsze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Aby uznać grzech, potrzeba pokory. Są tacy ludzie, którzy mówią: „Jestem w porządku, nikogo nie zabiłem, nie skrzywdziłem, nie obrabowałem, nie okradłem”. Jeżeli ktoś tak mówi, to niejako oznajmia, że jego życie duchowe jest spłycone, że nie ma on ostrego widzenia własnego grzechu. Im głębsze jest nasze życie duchowe, tym bardziej widzimy nasze niedoskonałości oraz potrzebę korekty własnego myślenia, mówienia i działania.

Reklama

Jeśli już osiągniemy tę fazę naszej drogi nawrócenia, jeśli zobaczymy swój grzech, wtedy przychodzi bardzo ważny krok w naszym powrocie do Pana Boga – jest to wyznanie grzechów. Czasem ludzie przez lata funkcjonują ze świadomością popełnionego grzechu. Próbują jakoś zagłuszyć wyrzuty sumienia przez aktywne życie, wielość zajęć, także przez fizyczne i duchowe zmęczenie. Bywa, że niekiedy potrafią się nawet otworzyć ze swoimi problemami przed innymi, wyznać swoje grzechy i trudności przed przyjacielem, rodzicami, przed psychologiem. Ale to nigdy do końca nie pomaga, gdyż pomoc psychologiczna nie jest pomocą duchową, a do sfery ducha dostęp ma nie psycholog, ale tylko Bóg, który posługuje się kapłanami. To dlatego grzechy wyznajemy wszyscy, bez wyjątku, przed kapłanem, który jest reprezentantem Pana Boga.

Nie odkładajmy wyznania grzechów.

Oprac. ks. Łukasz Ziemski

2014-07-02 16:29

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stanowisko Zespołu ds. Bioetyki KEP: Genom człowieka - dziedzictwo i zobowiązanie

[ TEMATY ]

człowiek

Graziako

Ochrona genomu człowieka to nasze zobowiązanie wobec przyszłych pokoleń Polaków – zwraca na to uwagę Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych. W stanowisku z 4 marca podkreśla on palącą potrzebę podjęcia przez Parlament prac nad pełną ochroną prawną genomu człowieka w Polsce. „Najnowsze, wspaniałe zdobycze współczesnej biotechnologii nie mogą nigdy być wykorzystywane przeciwko człowiekowi” – czytamy w dokumencie.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

duchowni

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

- To duchowni, według Niemców, byli grupą niezwykle niebezpieczną, ponieważ poprzez swoją pracę duszpasterską wspierali wszystkich Polaków - podkreślał biskup w homilii. - Od początku wojny byli wyłapywani, torturowani, niszczeni i mordowani - dodał. Jak zauważył, „sakramentalne kapłaństwo było dla Niemców, Rosjan, a potem komunistów znakiem sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję