Duchowe „trzęsienie ziemi”
Msza święta, której Jan Paweł II przewodniczył na Placu Zwycięstwa (dzisiejszym Placu Piłsudskiego) w Warszawie – pierwsze duże spotkanie z wiernymi podczas dziewięciodniowej wizyty – zgromadziła ponad półmilionową rzeszę wiernych. Wprawdzie władze komunistyczne informowały jedynie o 170 tysiącach zebranych, a realizatorom transmisji nakazano filmowanie tzw. „bliskich planów”, w których nie byłoby widać morza głów, sięgającego w głąb Ogrodu Saskiego i zajmującego pobliske ulice, prowadzące ku warszawskiej Starówce, jednak w pamięci zarówno jej uczestników, jak i dziennikarzy, którzy relacjonowali tę Eucharystię, zapisała się ona, jako przełomowe doświadczenie wolności i komunii dla polskiego społeczeństwa.
„Pierwszy papież, którego stopa stanęła w komunistycznym kraju” – pisał watykanista Gianfranco Svidercoschi, bliski świadek pontyfikatu Papieża Polaka i jego podróży do Polski. O jej owocach pisał: „w Polsce po wizycie papieża czuć było nową atmosferę. Może dlatego, że skończył się strach i ludzie podnieśli głowy, a sprzeciw stał się bardziej zuchwały”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
„System, pozornie niezniszczalny – który przez ponad trzydzieści lat sprawował absolutną władzę, narzucając swoje ateistyczne «credo» – teraz musiał, niemy i bezsilny, być świadkiem symbolicznego upadku swojej ideologii, swojej władzy, a można by nawet powiedzieć, swojego «uroku» - tak wspominał ją kard. Franz König, jeden z autorów watykańskiego „otwarcia się” na Europę Wschodnią w czasach komunizmu. To on nazwał tę pierwszą wizytę Papieża w ojczyźnie wprost: „trzęsieniem ziemi”.
Początek „żywej katechezy”
O tej podróży apostolskiej sam Jan Paweł II mówił, że była ona „żywą katechezą”. Wylatując z rzymskiego lotniska Fiumicino przypominał o wielu jej aspektach, m.in. o tym, by „ta wizyta przyczyniła się do jedności wewnętrznej” Polaków, a także o swoim „żywym zainteresowaniu sprawą pokoju, współżycia i współpracy między narodami”, które, oprócz aspektów duchowych kierowały jego kroki ku ojczyźnie.
Po powitaniu na Lotnisku Okęcie, Jan Paweł II spotkał się najpierw z duchowieństwem i władzami PRL Już podczas tych spotkań padło wiele historycznych sformułowań. Najpierw w warszawskiej archikatedrze, m. in. o Prymasie Polski jako „zworniku Kościoła w Polsce”, odzwierciedlającym „siłę jego fundamentu” o „wielkim zbiorowym obowiązku”, jak określał Polskę jeden z najbliższych papieżowi poetów, C.K. Norwid i o Chrystusie „budującym poprzez pokolenia” Kościół, który ziemska władza próbuje zburzyć.
Reklama
Następnie zaś w Belwederze, gdzie w wymagającym i zarazem niezwykle przejrzystym przemówieniu Ojciec Święty przypomniał o roli, jaką Kościół pełni w budowaniu społeczeństw i w wielowiekowej historii Polski. To tam Papież Polak przypomniał, że Kościół „zawsze zabiega o to, aby uczynić człowieka lepszym, bardziej świadomym swej godności, pełniej oddanym swoim zadaniom życiowym, rodzinnym, społecznym, patriotycznym. Aby uczynić go ufnym, mężnym, świadomym swoich praw i obowiązków, społecznie odpowiedzialnym, twórczym i pożytecznym”.
Głosić Chrystusa z Polski po krańce świata
Jednak jednymi z najmocniej zapamiętanych słów były te, które Ojciec Święty wypowiedział popołudniu podczas homilii, wygłoszonej na Placu Zwycięstwa, mając przed sobą półmilionową rzeszę rodaków i świadomość, że jego słowa będą po wielokroć odsłuchiwane i odczytywane, za pośrednictwem mediów.
Zachęcając do jej całościowej lektury, warto przytoczyć przynajmniej kilka jej fragmentów. Między innymi ten, nawiązujący do ewangelicznego wezwania, by głosić Chrystusa aż po krańce świata. „Czyż przeto nawiązując do tych Chrystusowych słów, nie wolno nam wnosić zarazem, że Polska stała się w naszych czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa? – pytał Ojciec Święty – Że właśnie stąd – z Warszawy, a także z Gniezna, z Jasnej Góry, z Krakowa, z całego tego historycznego szlaku, który tyle razy nawiedzałem w swoim życiu i który w tych dniach znów będę miał szczęście nawiedzić, że właśnie stąd ze szczególną pokorą, ale i ze szczególnym przekonaniem trzeba głosić Chrystusa?”
Kolejne słowa, wypowiadane przez Jana Pawła II w ową wigilię Zesłania Ducha Świętego były jeszcze mocniejsze. „Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa – mówił Papież – I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski”.
Modlitwa o wylanie Ducha
Homilię, w której jeszcze kilkukrotnie Papież przestrzegał, że losów Polski i narodu Polskiego nie można zrozumieć bez Chrystusa, Jan Paweł II zakończył zapewnieniem, że swoją pierwszą Eucharystię na ziemi polskiej sprawuje w intencji „aby Chrystus nie przestał być dla nas otwartą księgą życia na przyszłość. Na nasze polskie jutro”. I przypominając, że włącza w tę Ofiarę dzieje tych, którzy Polskę tworzą i tworzyli, zakończył pamiętną modlitwą: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”