Reklama

Korea rozkochana w Bożym Miłosierdziu

Z ks. Pawłem Zawadzkim SAC z Centrum Bożego Miłosierdzia na wzgórzu Yangdeogwon w diecezji Chunchon, misjonarzem w Korei Południowej – rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

Niedziela Ogólnopolska 33/2014, str. 18-19

Archiwum ks. Pawła Zawadzkiego SAC

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Interesuje nas temat pielgrzymki Ojca Świętego Franciszka do Korei. Do jakiego Kościoła przyjechał Papież? Pytanie kieruję do Księdza, bo jest kompetentny w kwestiach Kościoła koreańskiego. Jak długo Ksiądz tam pracuje i jak wygląda jego posługa kapłańska?

KS. PAWEŁ ZAWADZKI SAC: – Przyjechałem do Korei w kwietniu 1991 r. z Australii. Przełożeni, zakładając wspólnotę i w Korei Południowej, i w Papui-Nowej Gwinei, wysłali nas tam, żebyśmy podszkolili język. Uczyliśmy się koreańskiego po angielsku. Wcześniej byli tu ks. Zbyszek Wasiński SAC i Jurek Ciesielski SAC. Na przestrzeni dwudziestu paru lat widać przeogromne zmiany w każdej dziedzinie życia: gospodarce, w mentalności, w sposobie myślenia ludzi, postrzegania obcych.
Jaki jest Kościół koreański? Na pewno piękny, bo są to żywi ludzie, na swój sposób głodni Boga. Koreańczycy żyją bardzo szybko, koszty życia są wysokie w porównaniu z innymi krajami. W takim kontekście nasi wierni godzinami siedzą w pracy. Ale potem mamy przełożenie tego w kościele. W dni powszednie większość wiernych to kobiety, które po porannych obowiązkach względem swoich rodzin mogą spokojnie, dopóki mąż nie wróci z pracy, a dzieci ze szkoły, udzielać się w najróżniejszych grupach. Dlatego jest to Kościół aktywny. Społeczeństwo jest bardzo poklasowane. Pamiętam, kiedy pracowałem w parafii, było wiele Mszy św. grupowo podzielonych. Przychodzą przedszkolaki – jest Msza św. dla nich, kilku siada za klawiaturą i gra – są zresztą bardzo umuzykalnieni; przychodzą pierwsze 3 klasy podstawówki, ktoś z nich siada i gra; przychodzą starsi na Mszę św. dla nich, któraś z kobiet wychodzi z tłumu, siada i gra. Są muzykalni i bardzo zaangażowani. Nie zdarzy się, że przyjdzie ktoś młody i zagra na Eucharystii dla ludzi starszych. Właśnie tak są zorganizowani i uważają, że to chluba zrobić coś we wspólnocie Kościoła i w ramach tej grupy wiekowej, w której się obracają.

– A młodzież koreańska – czy mamy w niej zaangażowanych wspaniale katolików, chrześcijan, którzy dają świadectwo wierze i którzy są aktywni w jej wyznawaniu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Tak to wygląda na zewnątrz. Tak jak każda świeża wspólnota na spotkaniach wygląda świetnie i pięknie. Ale zanim ukończą szkołę średnią, nie mają na nic czasu. Wtedy bardzo trudno ich zobaczyć w kościele – do południa chodzą do różnych szkół, po południu idą do kolejnych centrów dokształcania – tzw. szkół po szkole, do późnej nocy muszą się uczyć. Później prymusi idą na lepsze studia, by mieć szanse na dobrą pracę. I z tego powodu jest bardzo ciężko zdobyć młodzież z tego okresu, która jest aktywna w Kościele. Zresztą, rodzice bardzo cisną: masz się uczyć!
Ale rzecz zmienia się zupełnie, kiedy mówimy o młodzieży studiującej. To jest czas wolności. Ponieważ nie ma już takiej presji czasowej, tempa i galopu, to można spotkać studentów, którzy pracują jako katechiści w parafii i uczą młodszych. Często bywa, że sami dokształcają się „na kolanie” – nie wszystko pamiętają.

– Jak można określić wielkość wspólnot chrześcijańskich, a konkretnie katolickich na tle populacji Korei Południowej?

– Jest tu ok. 55 mln ludzi, a w tym 10,5 proc. katolików. Oni pierwsi przybyli na Półwysep Koreański ponad 200 lat temu, kiedy nie było jeszcze mowy o wspólnotach protestanckich, których teraz jest ok. 18 proc., czyli tyle samo co buddystów (ok. 20 proc.) – dokładnie nie pamiętam, nie znam statystyk, bo charakter mojej pracy jest trochę inny. Budujemy miejsce formacji przy Centrum Miłosierdzia Bożego (z kaplicą Bożego Miłosierdzia) w diecezji Chunchon. Jest to miejsce pielgrzymkowe, które można potraktować jak sanktuarium, położone w lesie na stromym zboczu góry. Nie mamy mostu, musimy przeprawiać się przez rzekę. Latem, w okresie powodzi, opadów, w porze deszczowej musimy czekać, aż opadnie woda. Żyjemy skromnie – „na podłodze” – tak jak dawniej żyli Koreańczycy. Pamiętam styl modlitwy w pierwszych kaplicach – nie w dużych kościołach – wszystko na podłodze, gdzie ołtarz był wielkości i kształtu stolika do herbaty. To było normalne i tak się odprawiało Msze św.

Reklama

– Jak wyglądają kościoły jako budowle?

– Można spotkać świątynie wspaniałe jako budowle i takie, które można było lepiej pomyśleć. Jeżeli chodzi o przestrzeń wewnątrz i o sposób ich użytkowania, bardzo często zdarza się, że w dużych miastach świątynie są tak zorganizowane, żeby była na osobnym piętrze przestrzeń zdolna pomieścić całą wspólnotę kilka razy w niedzielę, a w tygodniu korzysta się z mniejszych kaplic, które zimą łatwiej ogrzać. Często pomiędzy piętrami zorganizowane są sale katechetyczne. Na wsi wszystko odbywa się w warunkach ubogich, w tym samym pomieszczeniu, nierzadko pamiętającym czasy, kiedy przy parafiach istniały stacje misyjne. Do dzisiaj widać w nich ducha radykalizmu ewangelicznego.
Mało kto pamięta, że św. Maksymilian Kolbe podróżował z polskimi braćmi przez Półwysep Koreański, przez 2 tygodnie jechali do Pusan, największego portu morskiego, stamtąd płynęli do Fukuoki na wyspie Kiusiu, by dotrzeć do Nagasaki. Kiedyś miałem zaszczyt odwiedzić w Japonii br. Romka Kwietnia. Kiedy opowiadał – wszystko było takie żywe. Wtedy miał już 84 lata, z których 64 to pobyt w samej Japonii. Był najmłodszym z Polaków, którzy tam byli: „Grzesiek miał chyba 96 lat, przewrócił się w ogródku, zawieźli go do szpitala. «Nic mi nie jest...» – i chciał wracać na swoje grządki”. To piękni, prości ludzie, prawdziwi w tym wszystkim.

– Jak wygląda uczestnictwo Koreańczyków w niedzielnej Mszy św.?

– Do Komunii św. idą wszyscy. Starają się spowiadać jak najczęściej. Ale czy rzeczywiście jest to owoc ich bardzo głębokiego przeżywania wiary? W wielu przypadkach wymaga ona jednak ugruntowania, pogłębienia, zdobycia doświadczenia przez młody Kościół, który z jednej strony entuzjastycznie i dynamicznie się rozwija, a z drugiej jego korzenie zapuszczają się trochę wolniej, jeżeli chodzi o oddychanie wiarą, o jej rozumienie.
Jeżeli chodzi o udział wiernych w niedzielnej Mszy św., w swoim czasie połowa nie przychodziła na Eucharystię, tylko np. pracowała. Często w maleńkich firmach ludzie wtedy pracują, a odpoczywają tylko kilka razy w ciągu roku, kiedy mają czerwony dzień w kalendarzu. Pracują, żeby nadążyć za rozwojem gospodarczym, żeby mieć jak posłać dzieci do szkoły itd. Trudno mi o tym mówić, bo od 20 lat nie pracuję w regularnej parafii.

– Czy ludziom się powodzi, czy żyją w dobrobycie, czy jest bezrobocie?

– Proszę potraktować mój obraz jako fragmentaryczny. Często opowiada się o Korei jako ekonomicznym mocarzu, ale trzeba pamiętać, że przez długie lata ten mocarz nie ponosił żadnych kosztów utrzymania ludzi, narodu. W konsekwencji ludzie nie zawsze byli szanowani jako pracownicy. Teraz mamy coraz więcej pakietów, które ochraniają świat zatrudnienia. Ale ciężko jest zdobyć pracę, która by zapewniła potrzebne świadczenia.

– A co z utrzymaniem księży, czy starcza im na życie?

– Jeżeli chodzi o samą strukturę – diecezje są bardzo dobrze zorganizowane. Koreańczycy kiedy coś organizują, robią to świetnie, mają to we krwi. Stosują to w każdej dziedzinie, również w dziedzinie wiary. Jak trzeba wysłać księdza z Komunią św. do chorych, zwykle czeka cała ekipa ludzi, chorzy są przygotowywani przez grupy odwiedzające – bo zaraz ksiądz będzie szedł. Sąsiedzi zbierają się i będą się razem modlić koło osoby, która przyjmie Komunię św. jako chora albo niepełnosprawna. To jest bardzo ładnie zorganizowane. Jedna osoba pomaga księdzu dojechać. Taką osobą w Polsce był jeden z moich wujków. Dowiedzieliśmy się na jego pogrzebie, że przez 50 lat woził księdza proboszcza do chorych, robił to tak cicho i skromnie, że wiedział o tym tylko proboszcz i jego następcy. Jak zmarł, to kościół był nabity jak na Boże Ciało i mówiono, że odszedł dobry człowiek. Tutaj jest to powszechna sprawa, że trzeba coś zrobić razem. Ale to wypływa z natury, z łatwości do organizowania się w grupy – w każdej jest prezes, wiceprezes, sekretarz, ktoś, kto notuje, kto robi poruszające sprawozdania.
Mamy wspólnoty, np. św. Wincentego à Paulo, które spotykają się na modlitwie, każdy składa do woreczka ofiarę na biednych. Robi to tak, że nikt nie wie, ile włożył. Potem wysypują pieniądze z woreczka – taka oto suma idzie na konkretną pomoc dla biednych. Do obowiązków parafii należy utrzymanie księdza, zakup potrzebnych mu rzeczy.

– Czy w Korei są jakieś media katolickie – radio, prasa...?

– Oczywiście, jest prasa, radio. Kiedyś byłem mile zaskoczony – otrzymaliśmy od kard. Stanisława Dziwisza relikwie bł. Jana Pawła II, dziś świętego. Byłem jeszcze dwa tygodnie w Polsce, na spotkaniach, na których mi bardzo zależało. Woziłem je ze sobą, żeby gdzieś ich nie zostawić, trochę z szacunku, trochę z obawy, żeby się nie zapodziały czy zniknęły – bo to cenna sprawa. Przyjechałem do Korei, gdzie młoda redaktorka z katolickiej gazety w rozmowie z jedną z polskich sióstr franciszkanek na spotkaniu diecezjalnym dowiedziała się, że któryś z polskich księży przywiezie do Korei wspomniane relikwie. Czekała w sumie dwa miesiące, odbyło się nasze spotkanie, ukazał się pierwszy artykuł, że pojawiły się relikwie Jana Pawła II.

– Czy kanonizacja Jana Pawła II znalazła wśród katolików koreańskich oddźwięk, czy cieszyli się tym, jak to przyjęli?

– Myślę, że tak, jak w całym Kościele, radość z nowych świętych zawsze była duża. Sam spotkałem osoby, które brały osobiście udział we Mszy św. kanonizacyjnej. Pojechali całym teamem, było to dla nich wielkie przeżycie.

CDN

2014-08-12 13:51

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Lubartów. Powołani do służby

2024-05-05 12:27

Ks. Krzysztof Podstawka

Alumni: Mateusz Budzyński z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Lubartowie, Karol Kapica z parafii św. Wita w Mełgwi, Bartłomiej Kozioł z parafii Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku, Bartosz Starowicz z parafii Matki Bożej Królowej Polski w Krakowie oraz Wojciech Zybała z parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Lubartowie - klerycy 5. roku Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie, przyjęli święcenia diakonatu z rąk bp. Artura Mizińskiego 4 maja w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Lubartowie.

CZYTAJ DALEJ

Wielkopolskie lekcje pokory

2024-05-05 13:08

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Jeżdżąc teraz intensywnie po Wielkopolsce zawsze znajduję czas, aby choć na chwilę w różnych miejscowościach znaleźć się tam, gdzie czas płynie inaczej, bo w rytmie wieczności. Katolickie świątynie: niektóre jeszcze z zachowanymi elementami architektury romańskiej czy gotyckiej, inne pamiętające czasy baroku, wreszcie niektóre budowane w wieku XIX i później.

Jednak połączone, powiem niezwykłym w tym miejscu językiem matematycznym: „wspólnym mianownikiem”. Przybywają tu ludzie bardzo bogaci i niezamożni, bardzo wiekowi i na ramionach rodziców, ludzie „różnych stanów” jakby to powiedziano w I Rzeczypospolitej czy też „różnych klas” ,jakby to ujęli „marksiści”. I są tu razem. Być może, a nawet prawie na pewno jest to jedyne miejsce, gdzie mogą spotkać się i być wspólnotą bez uprzedzeń, zawiści, negatywnych emocji. Czy idealizuję? Chyba nie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję