Reklama

Chrzestni. Rodzice od chrztu

Jak znaleźć chrzestnych dla swojego dziecka? Takie pytanie staje dziś przed częścią rodziców, którzy w rodzinie nie mogą znaleźć odpowiednich kandydatów. Jedni ze względu na swoje życiowe wybory nie spełniają koniecznych kryteriów, a inni po prostu nie chcą

Niedziela Ogólnopolska 2/2015, str. 16-17

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw prawo. Bo to fundament. O starożytnej instytucji rodziców chrzestnych, tak ważnej w przypadku sakramentu chrztu św., a dziś sprawiającej niektórym wiele kłopotów, prawo Kościoła, który z woli Chrystusa szafuje wszystkimi sakramentami, mówi tak:



Kan. 874 – § 1. Do przyjęcia zadania chrzestnego może być dopuszczony ten, kto:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

1) jest wyznaczony przez przyjmującego chrzest albo przez jego rodziców, albo przez tego, kto ich zastępuje, a gdy tych nie ma, przez proboszcza lub szafarza chrztu, i posiada wymagane do tego kwalifikacje oraz intencję pełnienia tego zadania;

2) ukończył szesnaście lat, chyba że biskup diecezjalny określił inny wiek albo proboszcz lub szafarz jest zdania, że słuszna przyczyna zaleca dopuszczenie wyjątku;

3) jest katolikiem, bierzmowanym i przyjął już sakrament Najświętszej Eucharystii oraz prowadzi życie zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma pełnić;

4) jest wolny od jakiejkolwiek kary kanonicznej, zgodnie z prawem wymierzonej lub deklarowanej;

5) nie jest ojcem lub matką przyjmującego chrzest.



Z tych zapisów wynika wprost, że ojcem chrzestnym ani matką chrzestną nie może zostać katolik niemający sakramentu bierzmowania albo katolik żyjący w związku niesakramentalnym, albo taki katolik, który szerokim łukiem omija kościół, a do sakramentów świętych przystępuje już nawet nie od wielkiego dzwonu, ale nie przystępuje w ogóle.

Trudne rozmowy

Reklama

– Przecież nie żyjemy w XIX wieku – niemal wykrzyczała mi przez telefon kobieta – opowiada ks. Zbigniew, pracownik jednej z kurii diecezjalnych – której córka właśnie wróciła z kancelarii parafialnej. Była zdenerwowana, bo proboszcz nie wydał jej zaświadczenia, które uprawnia do bycia matką chrzestną. Nie wydał, bo wydać nie mógł. To nie zależy od jego widzimisię, jest poza nim. Nie wydał, bo kobieta, córka owej zdenerwowanej pani, która w kurii szukała jeszcze instancji odwoławczej, żyje w związku niesakramentalnym. Takie lub podobne sytuacje, zwykle przykre, nierzadko kończące się wyzwiskami, a nawet groźbami, mają w swoim bagażu doświadczeń prawie wszyscy księża pracujący w duszpasterstwie. Są to doświadczenia – z racji takich, a nie innych zmian postaw społecznych – coraz częstsze. Rodzice mają bowiem nieraz kłopot ze znalezieniem wśród bliskiej rodziny czy najbliższych przyjaciół – a do tego kręgu ogranicza się zwykle poszukiwania kandydatów – matki czy ojca chrzestnego dla swojego dziecka. Ten nie ma bierzmowania, bo zaniedbał. Ten wybrał życie „na kocią łapę”, jak się dawniej mawiało. Tamten przez lata nie był w kościele. Co robić w takiej sytuacji? – Zdarza się – mówi ks. Michał, duszpasterz miejskiej pięciotysięcznej parafii – że ludzie odkładają chrzest na czas, kiedy brat czy siostra najmłodszej pociechy osiągnie wiek i przystąpi do sakramentu bierzmowania. Czasem jest to rok, a zdarzyło się w naszej parafii, że czekano na ten moment 5 lat. – Poproście kogoś znajomego – radziłem swego czasu. – Przecież to nie musi być rodzina – przekonywałem. – A kto się księdzu zgodzi? – odpowiadali.

Bywają jednak tacy, którzy się zgadzają. Pani Dorota i pan Edward są małżeństwem od ponad 30 lat. Należą do Domowego Kościoła, o czym wiedzą wszyscy sąsiedzi z klatki. Zgodzili się zostać rodzicami chrzestnymi córki swoich sąsiadów. Sąsiedzi mieli kłopot ze znalezieniem kogoś odpowiedniego w gronie swoich bliskich, bo wszyscy mają jakieś przeszkody albo są na bakier z praktykami religijnymi. Nikt, ze względu na skomplikowane losy życiowe, nie spełniał wymogów stawianych przez kościelne prawo kanoniczne. Ich poproszono w ostateczności, bo dziecko było już w drugiej klasie. Wiadomo – Pierwsza Komunia św.

Gorące poszukiwania

Reklama

O takich sytuacjach często można przeczytać na forach w sieci. Ludzie szukają rady u internetowych znajomych. „Kochani rodzice – czytamy na jednym z forów – zaczynam myśleć o chrzcie mojego dziecka i mam taki problem. Ja jestem tzw. praktykująca: wierzę, chodzę do kościoła itp., więc zależy mi na ochrzczeniu syna. Z tego, co czytałam o chrzcie, chrzestni mają mieć zaświadczenie ze swojej parafii o braku przeciwwskazań do bycia chrzestnym. Ale wśród rodziny i znajomych do kościoła oprócz mnie chodzą: moja mama, jej brat, jedna moja przyjaciółka z mężem i... koniec. Kogo mam zatem wybrać na chrzestnych?!”. Albo w innej dyskusji na forum trójmiasto.pl: „Jako rodzina mamy dopełnione wszystkie formalności ślubno-sakramentalne. Niestety, «rozglądając się» po rodzinie i znajomych, nie widzę osób, których chciałabym na chrzestnych mojego dziecka. Praktycznie nie ma ludzi, którzy faktycznie żyliby zgodnie z nauką Kościoła i byliby w stanie wspierać dziecko. Jak to czytam, to brzmi jak wyznania starej dewoty:)) Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, fakt jest faktem. Co się robi w takiej sytuacji? Chcemy ochrzcić dziecko, tylko kogo na chrzestnego, skoro «wykwalifikowanych» brak?”.

Wychowanie w wierze

Co można zrobić w powyższej sytuacji? Na pewno nie szukać w rodzinie na siłę. Nie próbować „załatwiać” czy wymuszać, tylko poszukać kandydatów, którzy gwarantują nie tylko obecność w kościele, prezent, wypełnioną kartkę od spowiedzi, ale takich, którzy pomogą wychować w wierze. Wbrew pozorom, jest to możliwe. – Gdy pytam na katechezie przedchrzcielnej, a mam taki zwyczaj, po co są w ogóle rodzice chrzestni – mówi ks. Tomasz, proboszcz siedmiotysięcznej miejskiej parafii – zwykle pierwszą odpowiedzią jest, że „gdy zdarzy się nieszczęście i rodzice umrą, to na chrzestnych spada obowiązek wychowania dziecka”. Być może kiedyś, kiedy śmiertelność była dużo większa, a ludzie umierając wcześniej, osierocali swoje dzieci, była taka potrzeba. Dziś, przynajmniej w naszych warunkach, nie ma już po temu potrzeby, natomiast jest ona, i to gwałtowna, aby skupili się na tej roli, dla której ta instytucja w Kościele została powołana – kończy swoją opowieść ks. Tomasz.

Reklama

Jaka to rola? Skrywa się w jednym pytaniu i jednej odpowiedzi, które w trakcie liturgii chrzcielnej wprost i wyłącznie do chrzestnych jest kierowane: „A wy, drodzy chrzestni, czy jesteście gotowi pomagać rodzicom tego dziecka w wypełnianiu ich obowiązku?” – pyta celebrans i zazwyczaj słyszy odpowiedź: „Tak, jesteśmy gotowi”, choć często istnieje podejrzenie, że owo: „Tak, jesteśmy gotowi” oznacza: Tak jesteśmy gotowi dawać prezenty na chrzest, urodziny, imieniny, Pierwszą Komunię św., rzadziej bierzmowanie i z okazji ślubu. Później tak rozumiana rola rodziców od chrztu już się kończy. A chodzi tylko – albo aż – o wychowanie w wierze, do czego wcześniej zobowiązali się rodzice dziecka.

Wymóg czasu

Chrzestni to instytucja kościelna, ściśle związana z wiarą. O takich ludziach, którzy mieli wprowadzać w wiarę, dbać o to, by to ziarnko wsiane w serce rozrosło się w wielkie drzewo, chronić przed niebezpieczeństwami dla wiary ochrzczonego, wspominali już Ojcowie Kościoła. Warto zauważyć, że instytucja ta powstała, kiedy chrześcijanie byli jeszcze małą trzódką, żyjącą we wrogiej sobie – i to dosłownie – kulturze. Na ochrzczonego i na ten dar wiary, który otrzymał na chrzcie św., czyhały liczne niebezpieczeństwa, także ze strony pogańskiej rodziny, stąd właśnie istniała konieczność, aby chrzestnymi byli ludzie ugruntowani w wierze, po to, by mogli realnie – nie tylko nominalnie – spełniać swoją funkcję.

Można powiedzieć, że dziś sytuacja jest w pewnej mierze analogiczna. Na wielu obszarach – widoczne jest to choćby przy okazji świąt Bożego Narodzenia – trwa zmaganie o zachowanie chrześcijańskich symboli, które jest zmaganiem o chrześcijańskość kultury, tym bardziej więc potrzeba, aby rodzice od chrztu – chrzestni wypełniali swoje prawdziwe zadanie. W kontekście współczesności bycie chrzestnym może i powinno być misją. Dlatego w sytuacji, gdy trudno rodzicom znaleźć kandydatów na chrzestnych, którzy spełnialiby choćby formalne, wymagane przez prawo, warunki, potrzeba ludzi utwierdzonych w wierze, aby byli gotowi podjąć się tej misji. Do tego predysponowani są członkowie ruchów i stowarzyszeń kościelnych, znani z kościoła, często nawet sąsiedzi ugruntowani w wierze i poszukujący obszarów, w których mogliby dawać świadectwo. Trudno wyobrazić sobie lepszą okazję niż gotowość bycia rodzicem od chrztu.

2015-01-07 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Józef - oblubieniec Maryi

Niedziela podlaska 11/2002

[ TEMATY ]

św. Józef

Karol Porwich/Niedziela

Św. Józef, oblubieniec Najświętszej Maryi Panny, w kalendarzu liturgicznym Kościoła zajmuje miejsce specjalne, skoro jego wspomnienie Kościół obchodzi w sposób uroczysty. Miesiąc marzec jest w sposób szczególny poświęcony św. Józefowi. Jego święto obchodzimy 19 marca jako uroczystość. Bardzo pięknie wyrażają prawdę o św. Józefie niektóre pieśni: "Szczęśliwy, kto sobie patrona Józefa ma za Opiekuna. Niechaj się niczego nie boi, gdy św. Józef przy nim stoi Patronem...". Hebrajskie imię Józef oznacza tyle, co "Bóg przydał". Św. Józef pochodził z królewskiego rodu Dawida. Pomimo tego, że pochodził z takiego rodu, zarabiał na życie trudniąc się obróbką drewna. Mieszkał zapewne w Nazarecie. Nie był on według ciała ojcem Jezusa Chrystusa. Był nim jednak według żydowskiego prawa jako małżonek Maryi. Zaręczony z Maryją stanął przed tajemnicą cudownego poczęcia. Postanowił wówczas dyskretnie się usunąć, ale po nadprzyrodzonej interwencji wziął do siebie Maryję, a potem jako prawdziwy Cień Najwyższego pokornie asystował w wielkich tajemnicach. Chociaż Maryja porodziła Pana Jezusa dziewiczo, to jednak według otoczenia św. Józef był uważany za Jego ojca. On to kierował w drodze do Betlejem, nadawał Dzieciątku imię, przedstawiał Je w świątyni jerozolimskiej i uciekając do Egiptu ocalił przed prześladowaniem króla Heroda. Widzimy jeszcze św. Józefa w czasie pielgrzymki z dwunastoletnim Jezusem do Jerozolimy na święto Paschy. Potem już się w Ewangelii nie pojawia. Niektórzy sądzą, że wkrótce potem zakończył życie w obecności Pana Jezusa i Najświętszej Maryi, na Ich rękach i miał uroczysty pogrzeb, bo w ich obecności. Może dlatego św. Józef jest uważany za szczególnego patrona dobrej śmierci. Św. Józef był rzemieślnikiem, być może cieślą, co oznacza hebrajski wyraz charasz. Zajmował się pracą w drewnie, w metalu, w kamieniu. Wykonywał zatem narzędzie codziennego użytku, konieczne również w gospodarce rolnej. Jest rzeczą uderzającą, że w wydarzeniach z dziecięcych lat Pana Jezusa, św. Józef odgrywa znaczącą rolę. Jemu anioł wyjaśnia tajemnice wcielenia Syna Bożego, jemu poleca ucieczkę i powrót do Nazaretu po śmierci Heroda. Na obrazach widzimy zwykle św. Józefa jako starca, by w ten sposób podkreślić prawdę o dziewiczym poczęciu Pana Jezusa. W rzeczywistości jednak św. Józef był młodzieńcem w pełni urody i sił. Pisarze podkreślają, że do tak wielkiej godności, opiekuna Pana Jezusa, oblubieńca Najświętszej Maryi Panny i żywiciela - głowy Najświętszej Rodziny, powołał Pan Bóg męża o niezwykłej cnocie. Dlatego słusznie stawiają oni św. Józefa na czele wszystkich świętych Pańskich, a Kościół obchodzi jego doroczną pamiątkę, pomimo Wielkiego Postu, jako uroczystość. Szczególnym nabożeństwem do św. Józefa wyróżniała się św. Teresa z Avila. Z wielkim zaangażowaniem szerzyła ona kult św. Józefa słowem i pismem. Twierdziła, że o cokolwiek prosiła Pana Boga za przyczyną św. Józefa, zawsze to otrzymała. Jego też obrała za głównego patrona zreformowanego przez siebie zakonu karmelitańskiego. Za swojego patrona św. Józefa obrały sobie również Siostry Wizytki. Św. Jan Bosko, założył stowarzyszenie św. Józefa dla młodzieży rzemieślniczej. Papież bł. Jan XXIII, który na chrzcie św. otrzymał imię Józef, do kanonu Mszy św. (pierwsza modlitwa eucharystyczna) dołączył imię św. Józefa. W 1961 r. tenże Papież wydał list zalecający szczególne nabożeństwo do tegoż Orędownika. Liturgiczne święto św. Józefa po raz pierwszy spotykamy w IV w. w pobliżu Jerozolimy w klasztorze św. Saby. Papież Sykstus IV w 1479 r. wprowadził to święto do mszału rzymskiego i brewiarza, a papież Grzegorz XV rozszerzył je na cały Kościół. W pierwszej połowie XIX w. przełożeni generalni 43 zakonów wystąpili do Stolicy Apostolskiej z prośbą o ustanowienie osobnego święta Opieki Świętego Józefa nad Kościołem Chrystusa. Papież bł. Pius IX przyczynił się do ich prośby i w 1847 r. ustanowił to święto. Natomiast papież św. Pius X podniósł je do rangi uroczystości. Papież Pius XII wprowadził na dzień 1 maja wspomnienie św. Józefa Robotnika. Papież Benedykt XV w 1919 r. do Mszy św., w której wspomina św. Józefa dołączył osobną o nim prefację. Pierwszą w dziejach Kościoła encyklikę o św. Józefie wydał papież Leon XIII. Wreszcie papież św. Pius X zatwierdził litanię do św. Józefa, do odmawiania publicznego. Są sanktuaria św. Józefa. Największe i najbardziej znane jest w Kanadzie, w Montrealu. Powstało ono w 1904 r. i posiada 61 dzwonów. Cudowna figura św. Józefa została ukoronowana koronami papieskimi w 1955 r. Kanada, Czechy, Austria, Portugalia, Hiszpania obrały sobie św. Józefa za patrona. W Polsce kult św. Józefa jest bardzo żywy. Już na przełomie XI i XII w. w Krakowie obchodzono 19 marca jego święto. W XVII i XVIII w. nastąpił największy rozwój nabożeństwa do św. Józefa. W 1645 r. ukazały się godzinki ku czci św. Józefa. W XVII w. wybudowano największe sanktuarium św. Józefa w Polsce, w Kaliszu. Znajduje się tam obraz pochodzący z tegoż wieku, który w 1786 r. Prymas Polski Władysław Aleksander Łubieński, ogłosił urzędowo za cudowny. Papież Pius VI w 1783 r. wydał dekret zezwalający na koronacje obrazu, ale dokonała się ona dopiero w 1796 r. W Polsce jest około 270 kościołów ku czci św. Józefa. W 1818 r. diecezja kujawsko-kaliska obrała go sobie za patrona, a później diecezja wrocławska i diecezja łódzka. Powstały 4 rodziny zakonne pod wezwaniem św. Józefa. W Polsce swego czasu imię Józef było bardzo popularne. Ojciec Święty w adhortacji apostolskiej Redemptoris Custos z 15 sierpnia 1989 r. ukazuje św. Józefa i jego posłannictwo w życiu Chrystusa i Kościoła. Pisze o nim, że był powołany na opiekuna Zbawiciela, był powiernikiem tajemnicy samego Boga, mężem sprawiedliwym i oblubieńcem Dziewicy Maryi, był pracowity, a jego praca była wyrazem miłości. Ojciec Święty kończy adhortację słowami: "Mąż sprawiedliwy, który nosił w sobie całe dziedzictwo Starego Przymierza, równocześnie został wprowadzony przez Boga w początki Przymierza Nowego i Wiecznego w Jezusie Chrystusie. Niech nam ukazuje drogi tego zbawczego Przymierza na progu Tysiąclecia, w którym ma trwać i dalej się rozwijać ´pełnia czasu´ związana z niewysłowioną tajemnicą Wcielenia Słowa. Niech św. Józef wyprasza Kościołowi i światu, każdemu z nas, błogosławieństwo Ojca i Syna i Ducha Świętego".
CZYTAJ DALEJ

Rzecznik prokuratury: przyczyną zgonu B. Skrzypek był rozległy zawał

2025-03-18 17:19

[ TEMATY ]

prokuratura

PAP

Przyczyną zgonu Barbary Skrzypek była niewydolność krążenia w przebiegu bardzo rozległego zawału tylnej ściany serca - poinformował we wtorek prok. Norbert A. Woliński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga.

"Wstępne wyniki są następujące. Przyczyną zgonu była niewydolność krążenia w przebiegu bardzo rozległego zawału tylnej ściany serca z obecnością skrzepliny i upośledzeniem drożności gałęzi okalającej lewej tylnej wieńcowej" - powiedział prok. Woliński.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa imieninowa za abp. Józefa Michalika

2025-03-20 09:54

kl. Krzysztof Zawada

Życzenia składali także przedstawiciele świeckich .

Życzenia składali także przedstawiciele świeckich .

W środę, 19 marca 2025 r., w kaplicy górnej Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu odbyła się modlitwa w intencji abp Józefa Michalika z okazji jego imienin. Eucharystii przewodniczył Solenizant, a wraz z nim koncelebrował abp Adam Szal, bp Stanisław Jamrozek, księża profesorowie, dziekani oraz kapłani z Przemyśla i okolic.

We wprowadzeniu do wspólnej modlitwy abp Józef Michalik zauważył, że w życiu ludzi wierzących bardzo ważną rzeczą jest potwierdzenie własnej tożsamości. – To jest ta odwaga spojrzenia w nasze serca, w nasze sumienia. Odwaga przeproszenia Pana Boga za nasze grzechy i słabości. Ale jednocześnie wielkość odkrycia, że jest Ktoś, kto bardzo liczy na to, że potrafimy na siebie spojrzeć w prawdzie i chce nam przebaczać grzechy – przekonywał poprzedni metropolita przemyski i przypominał, że Eucharystia jest najpiękniejszym spotkaniem z Bożym miłosierdziem. – Tu rośnie prawdziwy Człowiek, przez wielkie C. Tu uwzniaśla się nasze spojrzenie na nasze zadania, powołanie i tożsamość – dodał.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję