Różne mogą być formy rekolekcji. Oczywiście, najlepiej znamy te tradycyjne, odprawiane w kościołach, kaplicach czy klasztorach, ale też na pielgrzymkach i w różnych plenerach. Popularne stają się Noce Konfesjonałów dla ludzi najbardziej zabieganych, zapracowanych, podróżujących. Coraz częściej wykorzystuje się nowoczesne środki komunikacji, aby z Ewangelią dotrzeć do miejsc, gdzie przebywamy na co dzień, nawet do stacji stołecznego metra. W internecie dużą popularnością cieszą się rekolekcje „Jezus w wielkim mieście”. Wielu duszpasterzy proponuje rekolekcje na swoich blogach. Oczywiście, nic nie zastąpi rekolekcji we wspólnocie parafialnej, ale warto dodatkowo skorzystać z innych propozycji.
Okazuje się, że rekolekcje można odbyć nawet w kinie. Tak było w Częstochowie. W jeden z wielkopostnych wieczorów częstochowianie wypełnili salę kinową w centrum miasta, aby przekonać się o sile i logice wiary, pokazanej w filmie „Bóg nie umarł”. Po projekcji wysyłali na cały świat SMS-owe komunikaty, potwierdzające, że Bóg nie umarł.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Potem przyszła kolej na film z przesłaniem pro-life, pt. „Doonby. Każdy jest Kimś". To opowieść o tajemniczym włóczędze, którego pojawienie się w małym miasteczku w Teksasie wpłynęło na zmianę życia wielu ludzi. Nagłe zniknięcie włóczęgi pokazało, jak wielkie znaczenie ma obecność każdego człowieka, a jak wielką szkodę wywołuje brak tego człowieka, niosącego ze sobą dobro, miłość, piękno. On zniknął, bo się nigdy nie narodził, został zabity przez aborcję. A tyle dobra miał uczynić w swoim życiu, które zostało mu zabrane...
Ludzie chorzy, niewychodzący z domów mogli w okresie Wielkiego Postu uczestniczyć w rekolekcjach radiowych, prowadzonych przez ks. dr. hab. Tomasza Wielebskiego, transmitowanych z bazyliki Świętego Krzyża w Warszawie w I Programie Polskiego Radia. Dodatkowa wartość tych rekolekcji polegała na tym, że nauki kapłana – tworzące tryptyk na temat wiary, nadziei i miłości – dopełniały świadectwa wypowiedziane, a nawet wyśpiewane kobiecym głosem. Był to głos Ewy Błoch, niewidomej pieśniarki, która – jak ktoś powiedział – „ofiarowuje nam szansę zanurzenia się w świat mądrej refleksji, harmonijnej melodii, urzekającej czystości tonu”. Artystka mówi dzisiaj o sobie, że śpiewa, bo żyje. Miało jej nie być na tym świecie. Ale się urodziła i spełniła swoje marzenie, aby zostać śpiewaczką radiową. Pomógł w tym mądry profesor, który niegdyś rozwiał wszelkie jej wątpliwości, dając do zrozumienia, że niewidoma dziewczynka może być artystką – bo przecież „oczami się nie śpiewa”.
Składając świadectwo podczas radiowej Mszy św., Ewa Błoch powiedziała w pewnym momencie: – Chcę podziękować najważniejszej osobie, dzięki której żyję – mojej Matce: Dziękuję Ci, Mamusiu, że mnie ocaliłaś od „życzliwości” lekarza, któremu się wydawało, że sześcioro dzieci to dla Ciebie może być za dużo. Dziękuję, że mnie ocaliłaś i że mi o tym powiedziałaś.
A ci, których nikt nie ocalił – gdzie są? Kto wam, decydenci, politycy, prezydenci, dał prawo, aby nas zabijać? – wołała niewidoma kobieta, matka trójki dzieci: Adama, Piotra i niepełnosprawnej Cecylii.
Każde życie jest cudem. Każdy jest Kimś. Są jednak ludzie, których nie ma, bo inni ludzie nie pozwolili im się narodzić.