Reklama

Wiara

Męski punkt widzenia

Trudna lekcja

Niedziela Ogólnopolska 39/2015, str. 48

[ TEMATY ]

poradnia

porady

Sara Björk / Foter.com / CC BY

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tak wiele osób odchodzi od Boga, ponieważ doświadczyło cierpienia, którego nie rozumie; utraty, która boli i rodzi poczucie niesprawiedliwości; smutku, który rozdziera serce. W ostatnim czasie byłem świadkiem, jak kilka osób w poczuciu zranienia i pretensji odeszło od Boga. Odeszli zasmuceni, rozczarowani i bez nadziei. To skłoniło mnie do ponownego rozważenia sensu cierpienia. Wniosek, do którego doszedłem, zaskoczył mnie. Stał się trudną lekcją – również dla mnie samego.

Reklama

Żeby nauczyć się kochać, trzeba pozwolić się zranić. Ponieważ nie ma prawdziwej miłości bez krzyża. Dopiero zranienie uczy mnie, czym jest prawdziwe przebaczenie. Dopiero ból uczy mnie, na czym polega sprawiedliwa ofiara. A przecież nie mamy wątpliwości, że bez przebaczenia i ofiary trudno w ogóle mówić o miłości. Patrzę na moje małżeństwo i widzę, że właśnie wtedy, kiedy czuję się zraniony przez swoją żonę, mogę uczyć się kochać ją miłością doskonałą, która przebacza i nie czyni wymówek. Właśnie wtedy, kiedy moje dzieci ranią mnie, nie doceniając mojego wysiłku, uczę się, co to znaczy kochać bezinteresownie. Właśnie wtedy, kiedy najbliższy przyjaciel zawodzi, uczę się akceptować innych takimi, jakimi są – słabymi i grzesznymi, jak ja sam. Właśnie wtedy, kiedy odchodzi bliska mi osoba, uczę się, jak kruche jest życie i że zależę całkowicie od Boga, który daje i zabiera, kiedy zechce. Właśnie wtedy, kiedy ktoś oskarża mnie niesprawiedliwie, uczę się zadawać śmierć swojej pysze. Zranienie jest darem. Najtrudniejszym do przyjęcia. Najtrudniejszym do zrozumienia. Dlatego patrzę na Jezusa, mojego Mistrza. On pozwolił się zranić, by ukochać nas miłością odwieczną, bezgraniczną, doskonałą. Miłością, której tronem jest krzyż.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Boże, pozwalam Ci, byś ranił nieustannie moją dumę i pychę, mój egoizm i stawianie się ponad innymi. A nawet stawianie się ponad Ciebie. Pozwalam Ci, byś uczynił wszystko, co konieczne, abym uczył się kochać, jak Ty kochasz. Nawet jeśli będzie to droga przez zranienie.

* * *

Michał Piekara
Psychoterapeuta, prowadzi działalność misyjną, lider męskiej wspólnoty Przymierze Wojowników, ojciec pięciorga dzieci
Dział rodzinny – kontakt: rodzina@niedziela.pl

2015-09-22 11:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Radość czy przyjemność?

Dlaczego chrześcijaństwo kojarzy się wielu ludziom ze smutkiem, z umartwieniem, z cierpieniem, z rezygnacją z radości życia? Gdyby chrześcijaństwo było radośniejsze, może więcej osób, zwłaszcza młodych, garnęłoby się do Kościoła

To nie chrześcijaństwo jest smutne, to raczej w nas zbyt mało jest radości. Czytamy w Ewangelii, że Jezus przyszedł nie po to, aby nasz krzyż był cięższy, ale po to, „aby Jego radość w nas była i aby nasza radość była pełna” (por. J 17, 13). Naśladowanie Chrystusa jest drogą do radości, a nie do smutku czy cierpienia. Aby jednak osiągnąć tę radość, którą On nam obiecuje, trzeba najpierw precyzyjnie odróżnić radość od przyjemności.
CZYTAJ DALEJ

Św. Pius V

Antonio Ghislieri, zwany Aleksandrinus, urodził się 17 stycznia 1504 r. w Bosco Marengo w Piemoncie (Włochy). Drogowskazem jego całego życia była najdoskonalsza pobożność chrześcijańska.

Mając zaledwie piętnaście lat, przywdział habit dominikański. Został potem biskupem i kardynałem. Po śmierci Piusa IV wybrano go na papieża. Przybrał imię Piusa V. Od razu przystąpił do wprowadzania w życie uchwał zakończonego 3 lata wcześniej Soboru Trydenckiego. Pius V zwracał baczną uwagę, by do godności i urzędów kościelnych dopuszczać tylko najgodniejszych. Odrzucał więc stanowczo względy rodzinne, dyplomatyczne czy też polityczne. Przeprowadził do końca reformę w Kurii Rzymskiej. Papież starał się zaprowadzić ład także w państwie kościelnym. Za jego pontyfikatu 7 października 1571 r. cesarz Jan Austriacki odniósł pod Lepanto słynne zwycięstwo nad Turkami podczas jednej z najkrwawszych bitew morskich.
CZYTAJ DALEJ

Sztangista Grzegorz Kleszcz: Jan Paweł II przyniósł mi uwolnienie

2025-04-30 08:12

[ TEMATY ]

świadectwo

"Któż jak Bóg" YT

Sztangista Grzegorz Kleszcz

Sztangista Grzegorz Kleszcz

Fanom sportu Grzegorz Kleszcz kojarzy się przede wszystkim jako wybitny sztangista, mistrz Polski, brązowy medalista Mistrzostw Europy (2001), trzykrotny olimpijczyk (2000, 2004, 2008). Ale jego życie to również historia wielu zranień z dzieciństwa, afery dopingowej i licznych kontuzji, a wreszcie depresji, zniewoleń i uzależnień, które przyszły po zakończeniu kariery sportowej.

Nadużywałem alkoholu, "leczyłem się" marihuaną. Uciekałem od tej rzeczywistości coraz bardziej, znalazłem się nad krawędzią przepaści. Wychodziłem w lesie na polanę i krzyczałem do nieba, że ja nie chcę pełzać. Ja chcę latać. Boże, co ja mam robić i jak?! - wyznaje sportowiec.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję