Końcem stycznia wypada wspomnienie św. Jana Bosko, człowieka, który w czasach politycznych i społecznych przemian we Włoszech wyszukiwał w bezimiennym tłumie opuszczonych młodych ludzi i otaczał ich opieką. Nastolatki te bardzo często pracowały po dwanaście, a nawet piętnaście godzin dziennie, pracodawcy nie dbali o ich bezpieczeństwo, a o umowach o pracę można było zapomnieć. Ks. Bosko tworzył oratoria, w których młodzież mogła się uczyć i bawić. Pomagał wychowankom znaleźć zatrudnienie, a z czasem nawet otwierał dla nich zakłady pracy. Jednym z jego podopiecznych był św. Dominik Savio.
Dzisiaj – przynajmniej w Polsce – młodzi ludzie raczej nie mają takich problemów jak wychowankowie ks. Bosko. A jednak wielu z nich czuje, że są opuszczeni i pogubieni. Na łamach „Aspektów” dużo miejsca poświęcamy tym, którzy z młodzieżą chcą pracować, rozmawiać, po prostu być. Warto mówić o tych ludziach – animatorach, liderach wspólnot, księżach i siostrach zakonnych. Ich praca jest naprawdę nieoceniona.
Ks. Jerzy Popiełuszko na Szczycie Jasnogórskim w czasie I Pielgrzymki Ludzi Pracy - 1983 r.
To właśnie podczas Pielgrzymki Ludzi Pracy ks. Popiełuszko otrzymał zaproszenie do Bydgoszczy na 19 października 1984 r., czyli na ten dzień, w którym zginął
Tegoroczna Pielgrzymka Ludzi Pracy na Jasną Górę ma charakter jubileuszowy. Dokładnie trzydzieści lat temu po raz pierwszy zorganizował ją z Warszawy ks. Jerzy Popiełuszko.
Na pomysł wpadł w 1983 r., po wizycie Jana Pawła II w Polsce. - Pamiętam, jak żalił się, że różne stany i środowiska mają wyznaczony dzień pielgrzymek na Jasną Górę, a świat ludzi pracy nie - wspomina Katarzyna Soborak, szefowa Ośrodka Życia i Dokumentacji błogosławionego Męczennika.
Ks. Popiełuszko pomysł konsultował z przywódcą „Solidarności” Lechem Wałęsą i z ludźmi, dla których prowadził spotkania duszpasterskie. Odzew pojawił się natychmiast. Dla wszystkich było oczywiste, że warto raz w roku pojawić się razem na Jasnej Górze i wspólnie się modlić. A kiedy tylko została ustalona data pielgrzymki - na ostatnią niedzielę września - wiadomość o tym zaczęła się błyskawicznie rozchodzić. Ludzie pracy z całej Polski organizowali autokary i zapisywali się na ten wyjazd.
Na Jasnej Górze zebrało się ponad osiem tysięcy pątników. Program duchowy w całości układał ksiądz Jerzy. Najpierw, na Szczycie odprawił Mszę św. A potem robotnicy odczytali Modlitwę Dziękczynną Robotnika. Silnymi, męskimi głosami recytowali z całych sił: „My robotnicy, zgromadzeni na pierwszej pielgrzymce u stóp Jasnej Góry, dziękujemy Pani Jasnogórskiej za Matczyną opiekę nad nami. Matko Boża, 11 grudnia 1980 r. witaliśmy Cię w Warszawie jakże gorącą modlitwą. Pełni trwogi o dni następne, zanosiliśmy błaganie: nie opuszczaj nas...”.
Potem ksiądz Jerzy poprowadził rozważania różańcowe. Prosił w nich Maryję, by wspierała tych, których dotyka niepokój, którzy czują się załamani, upokorzeni, pozbawieni praw i ludzkiej godności. „Tak trudno dzisiaj zachować właściwą godność człowieka, kiedy człowiek jest poniewierany, kiedy staje się narzędziem pracy” - mówił.
Po raz drugi ks. Popiełuszko uczestniczył w Pielgrzymce Ludzi Pracy w 1984 r., niecały miesiąc przed śmiercią. To wtedy, na Jasnej Górze spotkał się z ks. Jerzym Osińskim z Bydgoszczy, który zaprosił go do swojej parafii Świętych Braci Męczenników, by 19 października odprawił tam Mszę św. To właśnie ta Msza św. była ostatnia, jaką odprawił ks. Popiełuszko.
Po śmierci Kapłana w Pielgrzymce Ludzi Pracy na Jasnej Górze, rok w rok, uczestniczy jego matka Marianna Popiełuszko.
Słuchanie, a jeszcze bardziej słyszenie siebie nawzajem, to wejście na wspólną drogę Bożego prowadzenia - piszą biskupi polscy w Liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2025 roku.
„Kościół, który idzie, głosi, spotyka się z prześladowaniem, musi rozeznawać bieżące sytuacje i zmieniające się okoliczności, a także mierzyć się z grzechem w sobie i z przebaczeniem dla prześladowców” - piszą biskupi w Liście, dodając zarazem, że „nie ma i nie było takiego Kościoła, w którym pielęgnuje się święty spokój i zamyka się w czterech ścianach”. „Gdyby Bóg miał w swoich planach taki Kościół, nie posyłałby Ducha Świętego. Zesłanie Ducha nie pozwala uczniom zostać w strachu i zamknięciu” - zwracają uwagę biskupi.
Do skandalicznego incydentu doszło w czwartek wieczorem w kościele św. Barbary w Gliwicach. Po zakończeniu Mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej na ambonę wtargnął młody mężczyzna z zakrwawionymi dłońmi. Zaczął krzyczeć niezrozumiałe i obraźliwe słowa, pobrudził ołtarz oraz szaty liturgiczne. Został wyprowadzony z kościoła przez księdza i wiernych, w tym członków Klubu Gazety Polskiej.
— Trwał śpiew kończący Mszę św. Zszedłem do zakrystii, gdy nagle usłyszałem, że ktoś mówi do mikrofonu. Wróciłem i zobaczyłem obcego mężczyznę na ambonie. Miał zakrwawione ręce i ubrudził nimi obrus oraz szaty. Natychmiast podjąłem próbę wyprowadzenia go – relacjonuje ks. ppłk Mariusz Antczak, proboszcz parafii św. Barbary, w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.