Reklama

Wiadomości

Kobiety z Astany

Cztery kobiety. Różnią je wiek, doświadczenie, miejsce urodzenia. A łączy jedno: mimo że mieszkają w stolicy Kazachstanu, blisko 4 tys. km od Polski, czują niezwykłą więź z naszym krajem. Dlaczego Polska tak mocno zagościła w ich sercach?

Niedziela Ogólnopolska 11/2017, str. 18-20

[ TEMATY ]

kobieta

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pani Tatiana ze wzruszeniem oprowadza po plebanii katolickiej katedry Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Astanie. Pracuje tu 7 księży, z czego 3 to Polacy. Ona mieszka niedaleko. Z mężem, w kawalerce, 22 m2. – Bogactwa u nas nie ma – mówi lekko żartobliwie. – Ale najważniejsze to lubić ludzi. Wchodzimy na piętro, do sporej sali zastawionej stołami. Na najważniejszym miejscu stoi fotel, wyjątkowa pamiątka – to fotel papieski. Siedział na nim podczas pielgrzymki do Kazachstanu Jan Paweł II. W tej sali jadł obiad. Na ścianach wiszą zdjęcia przypominające tę chwilę. – Śpiewałam wtedy w chórze – wspomina pani Tatiana. – Tu, w Astanie, niedaleko stąd Papież odprawiał Mszę św. Było ogłoszenie: kto potrafi śpiewać, niech się zgłosi. Śpiewaliśmy po rosyjsku. Niebywałe wzruszenie. Nie ma słów, by je opisać. Nawet po latach. Pamiętam, że jak uczyłam się w szkole, to słyszałam, iż Papież jest z Polski. A wtedy, w 2001 r., mogłam go zobaczyć na własne oczy. Oczy pełne łez...

Dziś jestem katoliczką

Reklama

Dla pani Tatiany, która urodziła się w Kazachstanie, tamto spotkanie z Janem Pawłem II do dziś jest wielkim przeżyciem. Tym bardziej że w tym samym roku wzięła ślub kościelny z Anatolijem. – Przyjaciółka poznała nas ze sobą. Po 2 latach wzięliśmy ślub cywilny, a po 9 – kościelny. Mąż jest katolikiem. Ja byłam prawosławna. Teściowie, Polacy, modlili się w domu po polsku. Nie chciałam dzielić rodziny. Dziś jestem katoliczką. Mąż pani Tatiany, mimo że jest z pochodzenia Polakiem, nie mówi w języku swoich rodziców... Podobnie jak żona pracuje na plebanii – jest kierowcą. Mają syna Konstantego. I to głównie dzięki niemu pani Tatiana pokochała Polskę. – Chciałam się uczyć języka polskiego. Chciałam móc przekazywać polską tradycję i historię – mówi... po polsku. Może jeszcze nie zna wszystkich słówek, nie wszystkie rozumie, ale potrafi się swobodnie porozumiewać. – Syn pierwszy raz pojechał do Polski na kolonie w 2011 r., do Krakowa. Wcześniej uczył się języka w szkole średniej. Spodobało mu się na tyle, że 3 lata później pojechał na studia do Lublina. Na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej uczy się na kierunku logistyka. I to po polsku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pani Tatiana w Polsce była 3 razy. Odwiedziła Kraków, Lublin, Bydgoszcz, Toruń, Trójmiasto, Wrocław... – Polska to piękny kraj z historią. Mimo że tyle lat nie było was na mapie, ta polskość została w ludziach. W ich serdeczności i gościnności...

Kocham Lewandowskiego

Assel – jak sama podkreśla – jest Kazaszką. Nie obywatelką Kazachstanu, ale rdzenną mieszkanką – z Ałmatów. Tam się urodziła i wychowała. A z Polską związała się trochę przez przypadek. – W 2004 r. zdałam maturę i chciałam studiować germanistykę. Zabrakło mi jednak punktów, ale zostałam przyjęta na... polonistykę. Wtedy usłyszałam ten język po raz pierwszy. I zakochałam się... 4 lata później Assel wyjechała do Poznania na studia polonistyczne. Uczyła się razem z Polakami, czytała Mickiewicza i Słowackiego. – Proponowano mi nawet zrobienie doktoratu, ale ze względów rodzinnych wróciłam do Kazachstanu. U nas są bardzo silne więzy rodzinne. Jestem jedynaczką. Nie mogłam zostawić mamy samej...

Mimo że Assel jest muzułmanką, w Polsce czuła się jak w domu. – U nas, w Kazachstanie, islam nie jest zbyt radykalny. Zresztą ja nie chodzę do meczetu, nie czytam Koranu, bliższa jest mi kultura chrześcijańska.

Reklama

Po powrocie do ojczyzny Assel stara się wykorzystywać znajomość języka polskiego. Pracowała dla polskich firm, a obecnie jest tłumaczką w polskiej ambasadzie. To zmusiło ją do przeprowadzki do stolicy – Astany. – W Ałmatach, czyli poprzedniej stolicy, mówią, że Astana to taka duża wieś. Wysokie, nowoczesne biurowce i centra handlowe, a tuż za nimi pola... Zresztą w ogóle Kazachstan to kraj kontrastów. Jedni żyją w luksusach, a inni w wielkiej biedzie. Przyszłość? – Coraz częściej myślę o wyjeździe do Polski. Mam 29 lat. Nie mam męża, a to u nas problem. Tyle że z Kazachami nie potrafię się dogadać. Jak ostatnio był mecz Kazachstan – Polska, ja kibicowałam Polakom. Znajomi nie mogli mi tego wybaczyć. A ja po prostu... kocham tego Lewandowskiego! – żartuje Assel.

Pięć dni pociągiem...

Z panią Kasią wybieramy się na przejażdżkę po starej części Astany. – Astana stolicą jest od niespełna 20 lat. Wcześniej był tu Celinograd... Mój ojciec pracował w cegielni. Dostał dwupokojowe mieszkanie – to standard, jak się ma dzieci. Ojciec urodził się w ziemiance. Tyle mieli dziadkowie zesłani z Polski...

Mijamy Rynek starej części miasta. (– Nic już tu nie zostało. Tylko jeden budynek. Wszystko nowe...). Zatrzymujemy się przy Domu Pionierów. – Chodziłam tu na tańce. W Związku Radzieckim dobre było to, że wszystko było za darmo. I wszyscy byli równi. Nie to, co teraz – przyznaje pani Kasia. – Dziadek czuł się Polakiem. Mówił po rosyjsku, ale z polskimi wtrętami. Tata miał polską świadomość... Cały dom był na głowie babci. Była silną kobietą. Żyła długo – 96 lat.

Reklama

Pani Kasia, gdy była w 7. klasie, pojechała pierwszy raz do Polski – na kolonie do Szczecina. Był rok 1989. – Zaproszenia były tylko dla dzieci o polskim pochodzeniu. Jechaliśmy pociągiem prawie 5 dni. Zobaczyliśmy inny świat. Pamiętam pierwsze śniadanie: parówki, nóż, widelec. U nas tego nie było. Pamiętam też, że bardzo chciałam sobie kupić takie buty lakierki, ale nie starczyło pieniędzy. Rok po tych koloniach do szkoły w Astanie przyjechał nauczyciel języka polskiego. No a potem były już studia w Lublinie. Filologia polska. Chciałam, żeby tata, który już nie żyje, był ze mnie dumny. W Polsce pani Kasia mieszkała 5 lat i gdyby nie to, że pod koniec lat 90. ubiegłego wieku trudno było u nas znaleźć pracę, pewnie osiadłaby tu na stałe. Wróciła do Astany i... została nauczycielką języka polskiego. Wyszła za mąż za Rosjanina. Mają kwiaciarnię. Pani Kasia prowadzi też Młodzieżowe Stowarzyszenie „Orszak Polonijny”. – To moja pasja. Moja miłość. I moje drugie życie. Polacy w Kazachstanie? – bardzo się różnią. Są i biedni, i... Nie, bogatych raczej nie ma. Radzą sobie, ale muszą pamiętać, że dla rodowitego mieszkańca Kazachstanu nigdy nie będą tu u siebie. Oni zawsze będą górą...

Chcielibyśmy do Polski

W domu Walerii i Antona mówi się głównie po rosyjsku, choć troje rodzeństwa kobiety mieszka w Polsce, a ona sama ma Kartę Polaka. Języka uczyła się przez 2 lata. Rozumie wszystko, ale i z mówieniem nieźle sobie radzi. – Babcia i dziadek zostali przed wojną deportowani. Zostawili ich tu, na ziemi, i powiedzieli: To jest wasze miejsce. Ale jak to? Przecież tu nic nie ma... Przy pomocy sąsiadów wybudowali dom z cegły i gliny. Tata Walerii jest Polakiem, mama – Rosjanką. Rodzina Antona ma jeszcze ciekawszą historię. Jeden dziadek pochodził z Uzbekistanu, drugi – z Ukrainy. Jedna babcia to Niemka, druga była z Mołdawii. On sam urodził się w Rosji. Waleria i Anton mają dwoje dzieci. Oboje mają polską narodowość. Ona gra pięknie na gitarze. On – jeździ konno. – Astana jest bogatym miastem, ale większość nie może z tego korzystać. Jak zarabiamy 80 tys., to 30 tys. tenge idzie na same opłaty – przyznaje Anton. On pracuje w firmie budującej duże hale, ona – w firmie zajmującej się innowacyjnym rozwojem miasta. – Wprowadzamy np. ogrzewane przystanki czy specjalne karty dla uczniów, które rejestrują wchodzących i wychodzących ze szkoły, a rodzice są powiadamiani o tym fakcie sms-em.

Zaglądamy do pokoju dzieci. Nad łóżkiem duża mapa... Polski. – Nie wiem, czy czuję się Polką. Ale wiem, że chciałabym na stałe wyjechać do Polski – mówi Waleria. – Tu muszę pracować za trzech – bo układy, bo korupcja. Bo nie ma demokracji. Nie oczekuję, że tam przyjmą mnie z otwartymi ramionami, ale liczę na to i wierzę, że jak moje dzieci tam pojadą, to będzie im lepiej. – Tu jesteśmy niczyi. Zewsząd słyszymy: to nie jest wasza ziemia. Jesteście tu obcy – dodaje Anton. To kiedy przeprowadzka? – Ja mógłbym od razu, żona się trochę boi... Trudno rzucić wszystko, co się ma i jechać w ciemno. Ale wierzymy, że naszym dzieciom byłoby tam lepiej... Tam? – Czyli w Polsce.

Bardzo dziękuję Marcie Zielińskiej za pomoc w przygotowaniu materiału.

2017-03-08 09:52

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: Święto Kobiet u najpiękniejszej Niewiast

[ TEMATY ]

kobieta

BOŻENA SZTAJNER

Kolejne „Święto Kobiet u najpiękniejszej z Niewiast” odbędzie się na Jasnej Górze już w najbliższy wtorek 8 marca. To okazja nade wszystko do modlitwy w intencji dziewcząt i kobiet, ale także sposobność do ukazania postaci wielkich Polek.

W tym roku mowa będzie o niezłomnej Zofii Kossak-Szczuckiej. O związkach pisarki z Tygodnikiem Katolickim "Niedziela" w 90. rocznicę jego powstania mówić będzie Lidia Dudkiewicz, redaktor naczelna pisma. Z kolei o "świetlanej postaci pani Zofii ", jak ją określił w jednym z listów Jan Paweł II, mówić będzie dr Stanisław Michałowski prezes Towarzystwa Zofii Kossak.
CZYTAJ DALEJ

"Różowe zakonnice" - nieprzerwana modlitwa, która podtrzymuje wiarę w czasach kryzysu

2025-04-11 21:14

[ TEMATY ]

zakon

Siostry Służebnice Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji

Od 1915 roku w Filadelfii grupa zakonnic poświęciła swoje życie nieustającej adoracji Najświętszego Sakramentu. Te różowe zakonnice, zrodzone z charyzmatu niemieckiego świętego Arnolda Janssena, nadal stanowią duchowy filar, który wspiera misję Kościoła swoimi modlitwami i towarzyszy cierpieniom świata.

Janssen urodził się w 1837 roku i zmarł w 1909 roku. Święcenia kapłańskie przyjął w wieku 24 lat. Szybko zrozumiał, zwłaszcza podczas modlitwy i nabożeństw, że jego misją jest kształcenie księży do ewangelizacji w krajach obcych. W 1875 roku założył seminarium misyjne w małym miasteczku w Holandii, co dało początek Towarzystwu Słowa Bożego.
CZYTAJ DALEJ

Papież: stawajmy się dla siebie nawzajem Cyrenejczykami

2025-04-13 12:01

[ TEMATY ]

Niedziela Palmowa

papież Franciszek

Cyrenejczyk

Grzegorz Gałązka

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Do niesienia krzyża nie tylko własnego, lecz także i naszych bliźnich zachęcił Ojciec Święty wiernych podczas liturgii Niedzieli Palmowej. Przygotowaną przez niego homilię odczytał wicedziekan Kolegium Kardynalskiego, kard. Leonardo Sandri.

„Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie” (Łk 19, 38). W ten sposób tłum wiwatuje na cześć Jezusa, gdy wkracza do Jerozolimy. Mesjasz przechodzi przez bramę świętego miasta, szeroko otwartą, by powitać Tego, który kilka dni później wyjdzie przez nią przeklęty i skazany, obarczony ciężarem krzyża.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję