Reklama

Niedziela Częstochowska

Miłosierdzie Boże i nasze

Czym jest miłosierdzie? Mamy pewną trudność z wyjaśnieniem znaczenia tego terminu, chociaż tyle o nim słyszymy, i to od wielu lat

Niedziela częstochowska 17/2017, str. 4-5

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Archiwum Caritas Diecezji Toruńskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dzieje się tak głównie zresztą za przyczyną naszych rodaków. Św. Siostra Faustyna Kowalska, nazywana Apostołką Miłosierdzia, i św. Jan Paweł II, który postarał się, by świat o Bożym Miłosierdziu nie zapomniał. Odmieniamy więc to słowo na wszelkie możliwe sposoby, opisujemy jego genezę i skutki, rozprawiają o nim teologowie i duszpasterze. Rozkładamy go niejako na czynniki pierwsze – o tym Bożym piszemy (i słusznie) – wielką literą, o tym naszym, człowieczym – z małej, powtarzając często ukuty przez polskiego Papieża termin „wyobraźnia miłosierdzia”.

Ale jak je rozumie przeciętny katolik, np. z Częstochowy, Radomska czy Wielunia? Człowiek co prawda bez wykształcenia teologicznego, ale wierzący i praktykujący, choć niespecjalnie mający głowę i czas, by się duchowo w materię zagłębić? Czyli ktoś podobny do większości z nas. Postanowiłam popytać wokoło. Łatwiej byłoby pewnie obdzwonić instytucje, które z definicji ową wyobraźnię miłosierdzia mają – jak np. Caritas, Jasnogórski Punkt Charytatywny, stołówki parafialne, furty klasztorne, pod którymi regularnie rozdaje się jedzenie miejskim biedakom itp., itd. Chciałam jednak usłyszeć o miłosierdziu pisanym z dużej i małej litery od wspomnianych już „przeciętniaków”. Oto więc krótka rozprawa między trzema osobami – opiekunką do dzieci, przedsiębiorcą i rencistką uleczoną z nowotworu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wierząca z odzysku

– Miłosierdzie to doświadczanie dobra, na które się nie zasłużyło – mówi Agnieszka, niania do dzieci, szczególnie ceniona za pracę z niepełnosprawnymi maluchami. Przez większą część życia była ateistką, o czym zresztą lubi przypominać otoczeniu. To, co stało się potem, nazywa „prywatnym przejściem przez Morze Czerwone”.

Wychowana w ateistycznej rodzinie uczyła się po wielu latach „Ojcze nasz” z modlitewnika kupionego na straganie przy ul. św. Barbary. Pierwszą dorosłą spowiedź odbyła na Jasnej Górze i była to spowiedź z tzw. marszu. Oniemiały zakonnik zapytał ją tylko, czy została ochrzczona. Została – dzięki babci, w tajemnicy przed światem, bo lata 60. ubiegłego wieku i partyjny ojciec, wiadomo. Nawet u Komunii św. pierwszy i jedyny raz była w przepisowym wieku lat 9, także za przyczyną babci. Potem już nigdy.

Reklama

Więc co się stało?

– Hm, banalnie pewnie zabrzmi to, co powiem. Przeczytałam sporo historii o nawróceniu, więc często odbywa się to tak, że człowiek dostaje w łeb. Nie dosłownie oczywiście. Chodzi o wstrząs. Zazwyczaj ma to miejsce po groźnej chorobie albo po wypadku, z którego wyszło się cało. Wiesz, o czym mówię? Coś spektakularnego. A mnie w ciągu tygodnia rozleciała się rodzina. Mąż zmarł w nocy z wtorku na środę. W akcie zgonu lekarz napisał: „Rozległy zawał serca”. Pochowaliśmy go kilka dni później. Zostałam wdową z kredytem we frankach na dom i dwójką synów, z których starszy studiował w USA, a młodszy przebywał chwilowo w zakładzie psychiatrycznym. Nie muszę chyba dodawać, że sama nigdy nie pracowałam zawodowo. Zajmowałam się dziećmi, domem i wspieraniem kariery męża. Następne miesiące pamiętam jak zły sen. Sprzedaż domu, ogłoszenie bankructwa firmy, zakończenie prywatnych sesji terapeutycznych dla Jaśka. Druzgocąca mnie decyzja starszego Andrzeja, że nie wraca do Polski i żąda przekazania mu jego części spadku. Jakby było co dzielić. Nocami chodziłam po mieście. Aleje, Wolności, Kopernika, Popiełuszki, 7 Kamienic i Jasna Góra. Kilka kółek w ciągu nocy. Stawałam pod murami klasztoru z rękami w kieszeniach, zadzierałam głowę wysoko i mówiłam butnie do Boga, że jeśli tam jesteś...

I tak co noc, z lękiem, że jak czegoś nie wymyślę, jeśli nie dam rady, to polegnę. Moje życie skończy się definitywnie, myślałam. Łaziłam więc po ulicach, ale pod tymi murami to trochę jak po więziennym spacerniaku. Miesiąc, dwa, trzy. Marznąc, moknąc, umykając czasem przed obcym cieniem majaczącym za winklem. Aż zauważyłam, że jak tak chodzę, to coś mówię. Mamroczę raczej, szepczę pod nosem niewyraźnie. Szorstkie, surowe i niezgrabne słowa. I że jak tak chodzę wokół Jasnej Góry, to napełnia mnie spokój. I nie ulatnia się on, gdy nadchodzi świt. Nie jest iluzoryczny, wywołany nastrojem, emocją, imaginacją zbolałej głowy. To taki rodzaj błogości, która głębiej kryje pewność, że nie jestem sama. Bo na dobrą sprawę nigdy nie byłam. Jakaż to była ulga! Jaka oczywistość! Jestem przekonana, że doświadczyłam Bożego Miłosierdzia i wszystko, co się potem wydarzyło, jest tego konsekwencją. Daję sobie więc prawo do powtarzania, że miłosierdzie jest doświadczaniem dobra, na które się nie zasłużyło. Bo ja nie zasłużyłam, a doznałam.

Reklama

Miłosierdzie jest jak miłość

– Mnie się wydaje, że Bożego Miłosierdzia doświadczamy codziennie i na wiele sposobów, tylko nie umiemy go czytać, rozpoznawać, identyfikować – mówi Paweł, właściciel małej firmy rodzinnej, który zasłynął kiedyś wśród znajomych przygarnięciem pod dach bezdomnego. Większość z nas postukała się w głowę, ale Marek uparł się i kilka lat później świadkował na ślubie Edka. – Mamy za to naturalną skłonność do naśladowania. Wielu z nas nosi przecież w sobie odruch czynienia dobra. Może nas tak mama wychowała, może ksiądz przypomniał z ambony, że czas Wielkiego Postu sprzyja czynom miłosierdzia, a może jednak jest to jakaś konsekwencja, że my na Jego „obraz i podobieństwo”. Bo jak to jest, że każdy spotkał w życiu choć jedną osobę, która wykonała wobec niego gest miłosierdzia. Zrobiła coś dobrego, szlachetnego, nic na tym nie zyskując.

Na operację mojego synka złożyli się ludzie, których nigdy na oczy nie widziałem. Musieliśmy go operować w Szwajcarii i zrobiliśmy to, nie mając grosza przy duszy. Po prostu prosiliśmy w Internecie o pomoc. Gdy zawaliła się ta kamienica w Świebodzicach, to ruszyło na pomoc pół Polski. Przecież nie musieli. Ludzie wsiadali w samochody i wieźli spod Gdańska czy Lublina koce, ubrania, kołdry i co tam jeszcze. To miłosierdzie przez małe „m” jest bezcenne. Ludzie mający nawyk pomagania innym czy to w hospicjum, czy wpłacając datek na cel dobroczynny, czy robiąc zakupy swojej zniedołężniałej sąsiadce, robią to, nie myśląc o powodach. Miłosierdzie zawsze jest odruchem serca – jak w miłości. To naturalne, szczere, niewymuszone zachowanie.

Reklama

Pomagać – to jak oddychać

Anka, bohaterka mojego reportażu sprzed kilku lat, po ciężkiej chorobie nowotworowej została wolontariuszką w hospicjum. Promienna Anka, której uśmiech przynosi cierpiącym wyraźną ulgę, mówi o sobie, że jest uzależniona od niesienia pomocy. – Ciągle mam uczucie, że robię za mało. Że jak sobie zrobię wolne, wyrwę chwilę dla siebie, to ktoś drugi będzie cierpiał, nie da sobie rady, będzie myślał o śmierci, podda się. Dlatego muszę pomagać systematycznie. Pokazuje mi kalendarz zapisany maczkiem. Są w nim i szkolenie dla wolontariuszy, i specjalne rekolekcje, i wyjazd na dzień skupienia. I rząd imion ludzi, których odwiedzi w najbliższym tygodniu. Na poprzednich kartach przy niektórych – krzyżyki. – Miłosierdzie to dziwna rzecz – obdarowuje nie tylko tego, kto otrzymuje, ale także tego, który daje.

Marek twierdzi, że każdy chociaż raz w życiu komuś pomógł, każdy choć raz pomoc otrzymał. Tak to działa. Mądrzy mawiają, że zło jest jak bumerang. Zawsze wraca. Na szczęście dobro też. Tylko, że ono – w przeciwieństwie do zła – ze zwielokrotnioną siłą.

2017-04-19 14:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bramy Miłosierdzia - zamknięte

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Ks. Paweł Borowski

Brama Miłosierdzia w katedrze pw. Świętych Janów w Toruniu

Brama Miłosierdzia w katedrze pw. Świętych Janów w Toruniu

Choć Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia potrwa do 20 listopada, to zamknięcie Bram Miłosierdzia w poszczególnych diecezjach nastąpiło w niedzielę 13 listopada. Papież Franciszek dokona uroczystego zamknięcia Jubileuszowego Roku Miłosierdzia 20 listopada, zamykając Bramę Miłosierdzia w Bazylice św. Piotra w Watykanie.

„Jubileusz Miłosierdzia Bożego stał się dla nas szczególnym momentem łaski i odnowy duchowej” − mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św., podczas której zamknął Bramę Miłosierdzia w najstarszej na ziemiach polskich katedrze w Poznaniu.

CZYTAJ DALEJ

Wzór pracowitości i pobożności

Niedziela sosnowiecka 18/2021, str. IV

[ TEMATY ]

św. Zyta

Piotr Lorenc/Niedziela

Wizerunek św. Zyty w sosnowieckiej bazylice katedralnej

Wizerunek św. Zyty w sosnowieckiej bazylice katedralnej

Święta Zyta jest znana w diecezji z przepięknego ołtarza w sosnowieckiej bazylice katedralnej, którego konserwacja jest właśnie na ukończeniu.

Neobarokowy, drewniany ołtarz św. Zyty jest polichromowany i złocony. Między dwoma kolumnami znajduje się obraz św. Zyty. W środku zwieńczenia nastawy jest ozdobny kartusz z monogramem Matki Bożej. Po bokach są ustawione dwie figury: św. Barbary i św. Łucji. Ołtarz jest dziełem Pawła Turbasa i powstał w latach 1904–1906. – Od ponad roku ołtarz przechodzi kapitalny remont. Zdemontowane elementy snycerki trafiły do krakowskiej pracowni Aleksandra Piotrowskiego „Rearte”, gdzie zostały poddane gruntownej konserwacji. Natomiast mensa ołtarza pozostała w katedrze i była odnawiana na miejscu. Mieliśmy takie założenie, że remont miał być zakończony na Wielkanoc 2020 r., ale z powodu pandemii i kwarantanny, którą przechodzili kolejni pracownicy, tempo prac uległo nieznacznemu opóźnieniu – wyjawia kulisy renowacji ks. Jan Gaik, proboszcz parafii katedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu.

CZYTAJ DALEJ

Prawdziwy cytat "GW"

2024-04-27 17:54

MW

15 kwietnia, a jeszcze wcześniej w wydaniu papierowym “Niedzieli Wrocławskiej” ukazał się artykuł krytykujący pomysły ustaw o liberalizacji aborcji. W artykule została zawarta wypowiedź wrocławskiego lekarza, która po decyzji naszej redakcji, została zacytowana anonimowo.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję