Reklama

Wykłady otwarte w seminarium

Jak dobrze radzić wątpiącym?

Czy przeżywając wątpliwości w wierze, nie obrażamy Chrystusa? Co to znaczy "dobrze radzić"? Co sprawia, że pewne osoby w naturalny sposób stają się autorytetami moralnymi i mają wpływ na postępowanie innych? Oto niektóre z pytań, na które ks. dr hab. Ireneusz Werbiński, pracownik naukowy Wydziału Teologicznego UMK, próbował odpowiedzieć w kolejnym wykładzie z cyklu "W szkole miłosierdzia Bożego". Spotkanie odbyło się 15 stycznia br. w auli toruńskiego Wyższego Seminarium Duchownego. Zaletą wykładu było dwojakie ujęcie tematu: zarówno z perspektywy osoby dającej dobre rady, jak i też potrzebującej ich. Słabą stroną - zbyt hermetyczny język, bardziej przystający do publikacji naukowej niż do popularnego odczytu, przeznaczonego dla szerszej publiczności.

Niedziela toruńska 11/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na wstępie Prelegent zauważył, że obecne czasy cechuje ogromny chaos, powodujący u wielu ludzi życiową dezorientację - brak umiejętności trafnej oceny otaczających ich zjawisk i nieświadomość celu, do którego dążą. Jakże wielu jest ludzi potrzebujących kogoś, kto pomoże im odkryć, że ich świat wewnętrzny i postrzeganie rzeczywistości jest w dużej mierze iluzją - innymi słowy ludzi, którzy będą potrafili im udzielić dobrej rady...
Interesująco wypadły rozważania nad pytaniem, czy chrześcijaninowi przystoi wątpienie w sprawach duchowych, odnoszących się do życia wiecznego. Czy komuś, kto zawierzył Chrystusowi, oddał Mu swe życie, wypada jeszcze wątpić, choćby nawet wokół niego dokonywało się trudne do zrozumienia i niemożliwe do zaakceptowania zło? - Zajrzyjmy na karty Biblii! - zachęcił Prelegent. - Nawet po zmartwychwstaniu, podczas spotkania z Jezusem, po otrzymaniu najmocniejszego dowodu mocy Zbawiciela Apostołowie wątpili w prawdziwość tego, na co patrzyły ich oczy (por. Mt 28,16-17). Czy zatem należy się dziwić, że my, niemający za sobą trzech lat życia przy boku Jezusa, naocznego oglądania Jego cudów i słuchania nauki o królestwie Bożym wprost z Jego ust, doświadczamy różnorakich wątpliwości? Jakże odmienna od religijności sprowadzonej do tradycji, przeżywanej tylko siłą przyzwyczajenia, jest żywa wiara osoby na co dzień poszukującej i odkrywającej swego Boga! Nie ma tu poczucia, że już wszystko wiadomo; przeciwnie - mamy tu do czynienia z sytuacją ciągłego pielgrzymowania, poszukiwania prawdy, tak aby ją poznać jeszcze pełniej. Pokorne przyznanie, że dążę do prawdy, ale jej nie posiadam, nie jestem w stanie zawłaszczyć jej dla siebie, stawia w zupełnie innym świetle przeżywane wątpliwości, ukazując je jako naturalny, wręcz ubogacający element przeżywania wiary.
Co to znaczy "dobrze radzić"? Rada nie ma mocy nakazu, jest zaleceniem, które odwołuje się do rozumu i dob-rej woli człowieka. Radzący musi mieć świadomość, że bierze odpowiedzialność nie tylko za swoje słowa, ale również i za czyny, które z nich wynikną, jeśli rada zostanie przyjęta. Ważne jest, jak rozumie samo dobro; rada jest dobra tylko wówczas, gdy umożliwia drugiemu człowiekowi pełniejsze rozwinięcie jego osobowości - czasem więc bywa i tak, że musi zawierać słowa trudne do przełknięcia, gorzkie, ale zarazem leczące.
Prelegent poruszył też problem autorytetu. Każdy człowiek, nawet jeśli temu zaprzecza, uznaje za miarodajne dla siebie opinie wybranej osoby, jej sposób widzenia i oceny zjawisk i wydarzeń. Autorytetami są zazwyczaj ci, u których nie ma rozdźwięku między głoszoną teorią a postępowaniem. Nie muszą to być ludzie doskonali pod każdym względem, mogą im przydarzać się różne potknięcia - ważne jest jednak, aby starali się żyć w prawdzie i byli otwarci na innych. Ich autorytet bierze się nie tyle z wiedzy, ile z mądrości, czyli umiejętności patrzenia na życie tak, jak patrzy na nie Bóg.
Bardzo słusznie i aktualnie zabrzmiała uwaga, że w dobie dzisiejszej, określanej jako epoka kryzysu autorytetów, wielu z tych, którzy ze wzgardą odrzucają dobre rady ludzi mądrych, godnych szacunku, bezkrytycznie, często nawet nie uświadamiając sobie tego, podporządkowuje się anonimowym autorytetom, np. środkom masowego przekazu. Jakże żałośnie brzmią zajad-łe ataki na Kościół, popierane argumentami zaczerpniętymi nie z własnej obserwacji, lecz z bezrefleksyjnego odbioru opinii serwowanych przez wrogie chrześcijaństwu media!
Mówiąc o sposobach radzenia, ks. Werbiński podkreślił znaczenie empatii - umiejętności wczucia się w sytuację osoby, której dajemy radę. Tolerancja wobec inności, bogactwa myśli i postaw drugiego człowieka - oto kolejna zaleta, która winna cechować dającego rady. Jedynym motywem powinna tu być miłość, wyrażająca się w pragnieniu dobra dla bliźniego szukającego u nas pomocy.
Na koniec padły słowa, które mogły ostudzić nadmierną chęć służenia radami, mówiące o możliwości błędu w ich udzielaniu. Niewłaściwe rozpoznanie występujących problemów, zbyt silne więzi emocjonalne łączące nas z osobą proszącą o pomoc, radzenie przez pryzmat własnych doświadczeń - oto niektóre z czynników, które dobrą radę mogą zmienić w niedźwiedzią przysługę.
- Ustrzec przed błędem może głęboka wiedza na dany temat, a w sprawach duchowych - otwartość na wsparcie ze strony Ducha Świętego. Wszak rada jest jednym z Jego darów - zakończył ks. Werbiński.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Św. Joanna Beretta Molla. Każdy mężczyzna marzy o takiej kobiecie

Niedziela Ogólnopolska 52/2004

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Zafascynowała mnie jej postać, gdyż jest świętą na obecne czasy. Kobieta wykształcona, inteligentna, delikatna i stanowcza zarazem, nie pozwalająca sobą poniewierać, umiejąca zatroszczyć się o swoją godność, dbająca o swój wygląd i urodę, a jednocześnie bez krzty próżności.

Żona biznesmena i doktor medycyny, która nie tylko potrafiła malować paznokcie - choć to też istotne, by się podobać - ale umiała stworzyć prawdziwy, pełen miłości dom. W gruncie rzeczy miała czas na wszystko! Jak to czyniła? Ano wszystko układała w świetle Bożych wskazówek zawartych w nauczaniu Ewangelii i Kościoła. Z pewnością zdawała sobie sprawę z tego, że każdy z nas znajduje czas dla tych ludzi lub dla tych wartości, na których mu najbardziej zależy. Jeżeli mi na kimś nie zależy, to nawet wolny weekend będzie za krótki, aby się spotkać i porozmawiać. Jednak gdy na kimś mi zależy, to nawet w dniu wypełnionym pracą czas się znajdzie. Wszystko przecież jest kwestią motywacji. Ona rzeczywiście miała czas na wszystko, a przede wszystkim dla Boga i swoich najbliższych.

CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję