Reklama

Felietony

Historia wierności

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zapewne wszyscy Czytelnicy „Niedzieli” znają Włodzimierza Rędziocha, watykańskiego korespondenta tygodnika, którego teksty od lat ukazują się na tych łamach. Włodek, który od 1980 r. mieszka w Rzymie, był wieloletnim pracownikiem włoskiej edycji „L’Osservatore Romano”. Nie doświadczył osobiście stanu wojennego, który zastał go za granicą. Przeżywał jednak bardzo mocno to, co działo się w Polsce. Bliska była mu zwłaszcza postać ks. Jerzego Popiełuszki, choć nigdy nie spotkał go osobiście. Czuł, że męczeńska śmierć kapelana Solidarności splata się z losami całej Polski, a więc także z jego życiem.

Po latach postanowił dotrzeć do ludzi, którzy znali ks. Jerzego, i porozmawiać z nimi na temat bohaterskiego kapłana. Są wśród nich zarówno jego krewni, jak i współpracownicy, duchowni i świeccy. Jest też biograf Janusz Kotański, dziś ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, oraz osoby, które we Francji doświadczyły cudu za wstawiennictwem ks. Popiełuszki. Rezultatem tych spotkań stał się zapis kilkunastu wywiadów. Zawarte w nich wspomnienia utrwalają rozmaite sytuacje, wydarzenia, wrażenia, impresje. Wyłania się z nich obraz ks. Popiełuszki jako człowieka, który stopniowo dorasta do stojących przed nim wyzwań. Niepozorny kapłan („taki normalny ksiądz”, jak podkreślają niemal wszyscy) przechodzi przez kolejne niespodziane próby, podczas których dojrzewa duchowo. Lektura tych rozmów pokazuje, że nie ma innej drogi rozwoju niż poprzez próby. Nikt nie rodzi się męczennikiem, czyli świadkiem Chrystusa, bo po grecku „martyros” to właśnie świadek. Do tego się dorasta – i jest to historia wierności. Jak mówi Jezus w Ewangelii wg św. Łukasza: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny” (16, 10). To właśnie możemy zaobserwować, czytając rozmowy przeprowadzone przez watykańskiego korespondenta „Niedzieli”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tak się złożyło, że Włodek Rędzioch poprosił mnie, bym do jego wywiadów dopisał krótki rys biograficzny ks. Jerzego, który pomógłby umiejscowić relacje świadków w historycznym kontekście. Jest to bowiem okres coraz mniej zrozumiały dla kolejnych pokoleń, które nie pamiętają już czasów komunizmu. Moja perspektywa jest natomiast zupełnie inna, ponieważ oglądałem stan wojenny oczyma nastolatka.

Reklama

Odtwarzając wydarzenia z tamtych lat, odkryłem, że w dniu porwania ks. Jerzego widziałem osobiście Wojciecha Jaruzelskiego. Znalazłem się bowiem wtedy jako widz w Teatrze Narodowym w Warszawie na premierze „Lilli Wenedy”, na którą przybył również generał ze swą świtą. Pamiętam, że sztuka Juliusza Słowackiego miała wiele odniesień do teraźniejszości i bez trudu odnajdywaliśmy w niej aluzje do sytuacji w ówczesnej Polsce. Potwierdzenie tego znalazłem potem w programie teatralnym, gdzie można było przeczytać, że opowiada ona o „ginącym narodzie, potężnym i szlachetnym, przegrywającym z karłowatym fizycznie i moralnie najeźdźcą, którego od klęski nic nie może ocalić, ale który odrodzi się – przez grób i heroiczne ofiary, dzięki narodowej wieszczce-kapłance zapłodnionej prochami poległych, bo wyda na świat mściciela”.

Zarówno dla mnie, jak i dla moich rówieśników ze szkoły czy podwórka śmierć ks. Jerzego stanowiła jedno z najważniejszych, świadomie przeżywanych wówczas wydarzeń. Pamiętam, że w domach niemal wszystkich kolegów wisiały na ścianach małe czarno-białe zdjęcia ks. Popiełuszki. Chętnie zgodziłem się więc na napisanie tekstu do książki o ks. Jerzym. Podobnie chętnie udostępnił swoje zdjęcia Janusz Rosikoń, który wielokrotnie fotografował różne wydarzenia związane z kościołem św. Stanisława Kostki w Warszawie, m.in. walki uliczne, podczas których oddziały ZOMO atakowały wychodzących ze świątyni uczestników Mszy św. za Ojczyznę.

Żaden z naszej trójki (Włodzimierz Rędzioch, Janusz Rosikoń i ja) nie spotkał osobiście ks. Jerzego, ale wszyscy czujemy się jego dłużnikami. Z tego poczucia wzięła się nasza książka „Zło dobrem zwyciężył. Święty Jerzy XX wieku”.

* * *

Grzegorz Górny
Reporter, eseista, autor wielu książek i filmów dokumentalnych, stały publicysta tygodnika „wSieci”

2017-07-12 10:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

39 lat temu zamordowano ks. Jerzego Popiełuszkę

[ TEMATY ]

bł. Jerzy Popiełuszko

ks. Jerzy Popiełuszko

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

ks. Popiełuszko

Archiwum Muzeum bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie

Bł. ks. Jerzy Popiełuszko

Bł. ks. Jerzy Popiełuszko

39 lat temu, najprawdopodobniej 19 października 1984 r., ks. Jerzy Popiełuszko, duszpasterz ludzi pracy i kapelan „Solidarności”, został zamordowany przez funkcjonariuszy IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Do dziś jednak wokół okoliczności i daty jego śmierci pojawiają się wątpliwości.

W roku 1984 ks. Jerzy Popiełuszko z parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu był duszpasterzem robotników Huty Warszawa, służby zdrowia i nieoficjalnym kapelanem podziemnej „Solidarności”. Jego comiesięczne Msze za ojczyznę gromadziły tłumy wiernych. Propagandyści reżimu gen. Wojciecha Jaruzelskiego, na czele z rzecznikiem rządu Jerzym Urbanem, nazywali je „seansami nienawiści” i uznawali za bezprawne wiece polityczne. Ks. Popiełuszko był oskarżany o polityczny fanatyzm, pomawiano go o malwersacje finansowe i niemoralne prowadzenie się.

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Ekspert wyjaśnia, że rząd Izraela – także ze względu na wewnętrzną presję – musiał zareagować na irański atak rakietowy w poprzedni weekend, ale ta reakcja była w rzeczywistości bardzo stonowana, co sugeruje, że Izrael nie chce eskalować sytuacji, lecz ją deeskalować. Bregman przypuszcza, że właśnie z powodu tej stonowanej reakcji Iran również nie będzie dążył do odwetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję