W lutym ub.r. grupa katechetów z ks. dr. Pawłem Płaczkiem, dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, udała się do Kenii, aby przyjrzeć się pracy sióstr felicjanek, które posługują tam już 35 lat, służąc biednym, chorym i potrzebującym.
Kipsing
Do Kipsing, najmłodszej wówczas placówki, dotarliśmy specjalnymi terenowymi samochodami, bo tylko takimi można tam dojechać (pod warunkiem, że koryta rzek, które trzeba przekraczać, są wyschnięte). „Zakochaliśmy się” w tym miejscu: w otwartej przestrzeni, pięknym krajobrazie, rozgwieżdżonym niebie, ale przede wszystkim w ludziach, a szczególnie w dzieciach o pięknych, mądrych oczach. Odwiedziliśmy szkołę podstawową, która w niczym nie przypominała naszych szkół, ponieważ brakuje w niej dosłownie wszystkiego (pomocy szkolnych, sprzętu, książek, zeszytów, podstawowych przyborów). Ksiądz Paweł w imieniu katechetów, ale też wiernych naszej archidiecezji obiecał uczniom i nauczycielom tej szkoły konkretną pomoc. W minionym roku goszczące u nas trzy kenijskie siostry felicjanki, a także ks. Jeremy Kabuga, proboszcz parafii Kipsing, zawieźli do Kipsing konkretne dary materialne, przeznaczone na pomoc tamtejszym ludziom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Akcja „Piórnik i lizak”
Reklama
W grudniu 2017 r. Wydział Wychowania Katolickiego ogłosił akcję „Piórnik i lizak dla ucznia z Kipsing”, która miała na celu zebranie 600 piórników z pełnym wyposażeniem, które mieli otrzymać wszyscy uczniowie szkoły podstawowej w Kipsing. Odzew był ogromny i przerósł oczekiwania organizatorów akcji. Zebrano tyle piórników i lizaków, że nie było możliwości zawieźć wszystkich do Kenii, więc otrzymają je też dzieci z innych krajów misyjnych. Wyruszaliśmy z błogosławieństwem abp. Andrzeja Dzięgi, który powiedział: „Niech ci, co jadą do Kenii, będą naszymi ambasadorami. Szczerze błogosławię i modlę się, niech wszyscy bezpiecznie wrócą, bo będą znowu opowiadali i będzie następny zasiew…”. Pięciu księży, dwie katechetki i dwaj dziennikarze, reprezentujący Radio Szczecin i Telewizję Szczecin, to grupa, która 31 stycznia br. poleciała do Kenii, aby w imieniu ludzi dobrej woli z naszej archidiecezji (i nie tylko) wręczyć piórnik każdemu uczniowi szkoły podstawowej w Kipsing. Taki był główny cel tej dwutygodniowej wyprawy. Ponieważ zabraliśmy ze sobą ponad 700 piórników, zostali nimi obdarowani również uczniowie szkoły w Isiolo. Trudno jest opisać radość kenijskich dzieci, które nigdy wcześniej nie widziały piórnika, który w dodatku mieścił w sobie tak wiele przyborów i lizaka, no i którym niezbyt często zdarza się jeść słodycze (pewnie niektóre z nich jadły je po raz pierwszy). Dziękowały nam i za naszym pośrednictwem ofiarodawcom, zarówno słowami, uśmiechem, podaniem ręki, jak też specjalnie dla nas przygotowanymi programami artystycznymi (tańce, śpiewy, specjalne „przemówienia”). Uczniowie oglądali zawartość piórników, pokazywali je sobie nawzajem, patrzyli na nas z wdzięcznością, „przybijali nam piątkę”. Tę radość widzieliśmy jeszcze przez kilka dni, kiedy spotykaliśmy ich ściskających swoje piórniki w czasie szkolnych przerw oraz w drodze do domów, radośnie nas pozdrawiających. Każde spotkanie z tymi dziećmi było dla nas wielkim, radosnym przeżyciem, którego nie można do niczego innego porównać. Oprócz piórników i słodyczy dzieci otrzymały od nas kukurydzę i fasolę, czyli pożywienie, które wystarczy im na jeden posiłek dziennie przez najbliższe trzy miesiące. Czy ktoś z nas potrafi sobie wyobrazić, czy uświadomić, co to naprawdę znaczy? Nie da się opisać, jak wygląda ta „racja żywnościowa”. Trzeba się tylko pocieszać, że bez naszej (czyli Waszej) pomocy, te dzieci nie miałyby nawet tego…
Adopcja ucznia
– Piórnik to tylko pretekst, żeby przybliżyć ludziom problemy Kościoła misyjnego – mówi ks. Paweł Płaczek. – A jest tych problemów wiele. Jeden z nich, to edukacja dzieci i młodzieży. Nasza archidiecezja pomaga w tej dziedzinie i mamy już ok. 360 dzieci objętych programem „Adopcja ucznia”, zapewniającym im edukację. Oprócz szkoły, w Kipsing objęte jest też naszą opieką Przedszkole św. Feliksa, które zostało wybudowane z funduszy zebranych przez wiernych naszej archidiecezji. Braliśmy udział w uroczystości jego poświęcenia, którego dokonał ks. Paweł. Wiele dzieci z tego przedszkola objętych jest programem adopcji. Przedszkolaki otrzymały przywiezione przez nas zabawki (misie, piłki, skakanki), kredki, a także koszulki – dar parafian z Krępska.
Reklama
Siostrom felicjankom, prowadzącym przedszkole, zostały przekazane pieniądze na jego funkcjonowanie, czyli na pensję dla nauczycielki oraz na posiłki dla dzieci. Chodzi o to, żeby nasz patronat nie skończył się na wybudowaniu i poświęceniu przedszkola, lecz żeby placówka ta była objęta przez naszą archidiecezję opieką materialną. Właśnie za to poczucie bezpieczeństwa i za nasze przybycie dziękowali nam rodzice tych dzieci, one same, ksiądz proboszcz oraz miejscowy sołtys. Na pewno tego rozśpiewanego spotkania i rozpromienionych twarzy przedszkolaków nikt z nas nie zapomni. Dla nas słowo „przedszkolak” będzie miało już trochę inne znaczenie niż do tej pory. Szkoła i przedszkole w Kipsing to główne cele naszej wyprawy, ale byliśmy też w wielu innych miejscach, w których spotkaliśmy się z wieloma ludźmi. Nie pojechaliśmy tam zwiedzać, tylko spotykać się, rozmawiać, uczyć się. Podobnie jak przed rokiem, przyjął nas arcybiskup Nairobi kard. John Njue, przewodniczący Konferencji Episkopatu Kenii, który przedstawił nam sytuację młodego Kościoła kenijskiego.
– Jesteśmy Kościołem z dalekiego kraju, daleko od innych Kościołów i przed nami jeszcze długa droga (…). Cieszę się i dziękuję Wam, że myślicie o nas i znowu odwiedziliście Kenię – powiedział do nas Ksiądz Kardynał.
Wikariat Isiolo
Reklama
W Isiolo, siedzibie Wikariatu Apostolskiego, spotkaliśmy się z bp. Anthony Ireri Mukobo oraz ks. Stephenem Murane, dyrektorem Caritas. Mówili oni o trudnej sytuacji mieszkańców tych terenów, gdzie największym problemem jest brak wody, a co za tym idzie – ogromna bieda. Ks. Paweł Płaczek przekazał bp. Anthonemu dar od naszego abp. Andrzeja Dzięgi: ornat i kapę, a Ksiądz Biskup udzielił nam błogosławieństwa na trudną drogę do Kipsing i nasze dalsze pielgrzymowanie. Spotkaliśmy się też z siostrami felicjankami: s. Wirginią Nowak, przełożoną prowincjalną Prowincji Warszawskiej (czyli tej, do której należą siostry z Kenii) i towarzyszącymi jej: s. Eryką z Warszawy, s. Łucją z Nanyuki, s. Purity z Embu. Były to spotkania i ciekawe rozmowy w Kipsing, a później w Domu Formacyjnym Sióstr Felicjanek w Embu. W Isiolo gościł nas w swoim domu ks. Robyn, z którym rozmawialiśmy o Kościele kenijskim, a także o życiu chrześcijan w Europie (nasz gospodarz był kilka razy we Włoszech i ma tam wielu znajomych). W parafii ks. Robyna nasi przedstawiciele odwiedzili wiernych w ich domach, żeby razem z nimi modlić się i poznać warunki, w jakich żyją. Spotkali tam kobietę, której umarł syn, a ona nie miała pieniędzy na trumnę dla niego. Spontanicznie przeprowadzili wśród nas zbiórkę pieniędzy, które przekazali tej matce. Zrobiliśmy też składkę na zakup cementu, żeby katechista mógł zacementować otwór, którym wchodzą do jego domu węże. Cieszymy się, że Pan Bóg dał nam szansę pomóc choćby tym dwojgu ludziom. Czy byliśmy dobrymi „ambasadorami” według słów Księdza Arcybiskupa? W drodze powrotnej do Nairobi zatrzymaliśmy się w Meru, gdzie po krótkim spotkaniu z Ksiądz Biskupem zostaliśmy ugoszczeni przez siostry orionistki. Po Mszy św. odprawionej w miejscowej kaplicy, na kawę, herbatę i mandazy zaprosiła nas s. Alberta Pietroczuk, pochodząca ze Świnoujścia, która pracuje w Kenii od ośmiu lat. Opowiedziała nam o specyfice kenijskiego Kościoła, szczególnie w diecezji Meru, oraz odpowiadała na nasze pytania. Słuchaliśmy z wielkim zaciekawieniem, ponieważ inaczej widzą te same problemy Kenijczycy, a inaczej Polacy, którzy mieszkają tutaj od kilku lat. Wzruszające było spotkanie z niewidomą s. Karmen, która przygotowała na spotkanie z nami specjalny list, w którym dziękuje za nasze odwiedziny i zapewnia o modlitwie w naszej intencji.
Rolę gospodarza podczas naszej wizyty w Nuncjaturze Apostolskiej w Nairobi pełnił sekretarz ks. Marco Ganci (nuncjusz abp Daniel Balvo przebywał w szpitalu). W czasie Mszy św. odprawianej w kaplicy na terenie Nuncjatury, modliliśmy się o zdrowie dla Księdza Nuncjusza oraz dziękowaliśmy Panu Bogu za wszystko, co dane nam było przeżyć w czasie naszego pobytu, a raczej naszych rekolekcji w Kenii.
Piórnik to tylko pretekst
Chcieliśmy poznawać życie Kenijczyków. Codziennie uczestniczyliśmy w życiu sakramentalnym Kościoła kenijskiego. Podczas Mszy św. w Kipsing ks. Paweł udzielił sakramentu chrztu św. 19 osobom, w większości uczniom szkoły objętej programem „Adopcji ucznia”. To nie były małe dzieci, ale młodzi ludzie, którzy długo przygotowywali się do przyjęcia tego sakramentu i przyjmowali go z pełną świadomością. Byliśmy świadkami tego, że dla nich przystąpienie do chrztu, to była decyzja wypływająca z wiary. Następnego dnia podczas Mszy św. odpustowej, w czasie której kilkadziesiąt osób przyjęło sakrament bierzmowania, ze wzruszeniem i radością patrzyliśmy na młodych chrześcijan, którzy przyjmowali dary Ducha Świętego i za te dary dziękowali śpiewem i tańcem. Może im trochę zazdrościliśmy tej spontaniczności i świeżości? A może ich po prostu podziwialiśmy i dziękowaliśmy Bogu za to, że możemy razem z nimi się modlić i czegoś się od nich nauczyć… Codziennie doświadczaliśmy Kościoła misyjnego, który jest Kościołem powszechnym. Jeżeli przy ołtarzu księża z Kenii, Polski, Włoch, mówiący językami: polskim, angielskim, suahili czy włoskim, sprawują tę samą Eucharystię, to nie trzeba uruchamiać swojej wyobraźni, żeby odczuwać jedność Kościoła. Te wszystkie spotkania: z hierarchami Kościoła, z siostrami zakonnymi, z nauczycielami, uczniami, rodzicami adoptowanych uczniów, mieszkańcami miasta Isiolo czy miejscowości Kipsing – to wielki dar, za który zawsze będziemy Panu Bogu dziękować. Każdy z nas po swojemu przeżywał tę „misyjną wyprawę”, ale na pewno wiele przeżyć było wspólnym udziałem nas wszystkich: spotkania z ludźmi, którym brakuje wszystkiego, a witających nas z radosnym uśmiechem; szczególnie spotkania z dziećmi, których nie da się opisać, bo brakuje słów. Było to doświadczenie Kościoła misyjnego, ubogiego, a tak bardzo radosnego. Teraz od nas zależy, co zrobimy z tym doświadczeniem. Wróciliśmy szczęśliwie do domu. Zakończyła się nasza podróż, ale nie zakończyła się nasza misja. Mamy obowiązek mówić o tych spotkaniach, o problemach Kościoła misyjnego, o potrzebach jego wiernych. Mamy obowiązek namawiać do „Adopcji ucznia”. Czy byliśmy dobrymi „ambasadorami”? O to należałoby zapytać naszych kenijskich przyjaciół. Staraliśmy się nimi być i wierzymy, że Pan Bóg posłuży się nami dla swojej chwały i dla dobra naszych braci.