Jeśli jest w Polsce jakiś kandydat na świętego podobny do św. Szarbela, to jest nim sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec. Obaj żyli w milczeniu, odosobnieniu, nieznani rzeszom ludzi. Obaj stali się naprawdę aktywni po śmierci, obaj – wreszcie – mieli nadzwyczajną łatwość czynienia cudów. Różni ich tylko format tych cudów. Podczas gdy św. Szarbel wymadlał potężne rzeczy: uzdrowienia, niezwykłe nawrócenia, wydarzenia, sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec wyjednuje te bardziej zwykłe, przyziemne. Dzięki jego wstawiennictwu można wyjednać znalezienie pracy, powstrzymać katastrofę finansową czy doprowadzić kogoś, po latach przerwy, do konfesjonału.
Tomasz P. Terlikowski, autor książki „Wenanty Katarzyniec. Polski Szarbel”, przytacza świadectwa osób, które pokazują, co potrafi zdziałać o. Wenanty – zmarły w wieku 32 lat w marcu 1921 r. i pochowany w Kalwarii Pacławskiej franciszkanin. Najpierw przytacza świadectwa... swoje, potem – znajomych, wreszcie o. Maksymiliana Kolbego, współbrata i przyjaciela franciszkanina, który zawdzięczał – jak twierdził: jego wstawiennictwu – wydawanie „Rycerza Niepokalanej”.
W opisie takich postaci jak o. Wenanty Katarzyniec nietrudno o hagiografię. Tomasz P. Terlikowski, wytrawny publicysta i reporter, potrafił się tego ustrzec. Może tylko raz – w opisie dzieciństwa franciszkanina – znalazł się niebezpiecznie blisko tej granicy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu