„Na plaży Chesil” nie jest najgorszym filmem lata, niemniej jego autorzy, szczególnie reżyser Dominic Cooke, sporo nad tym pracowali. Kto czytał powieść Iana McEwana pod tym samym tytułem, miał dużo oczekiwań, wybierając się do kina, szczególnie, gdy przeczytał, że scenariusz napisał sam McEwan, film wyreżyserował niezły reżyser teatralny, a obsadę stanowią gwiazdy. Niestety, główni bohaterowie – Florence (Saoirse Ronan) i Edwarda (Billy Howle) – dla których już początek podróży poślubnej okazuje się gorzkim doświadczeniem – tak różnią się od siebie, że nie da się zrozumieć, jak mogli zawrzeć małżeństwo. Film tego wiarygodnie nie tłumaczy i to właśnie wiarygodność opowieści jest jednym z najsłabszych ogniw filmu. To, co jest w powieści, w filmie nie musi być istotne, a teatr – to już zupełnie inna para kaloszy. Na tym przykładzie wszyscy mogą się przekonać, że literaturę, film i teatr dzielą dobrze strzeżone granice.
Pomóż w rozwoju naszego portalu