W bolesławieckiej bazylice maryjnej 11 listopada 2018 r. odbyły się główne obchody jubileuszu 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Mszy św. w intencji Ojczyzny przewodniczył bp Marek Mendyk. W Eucharystii uczestniczyli mieszkańcy miasta, żołnierze 23. Śląskiego Pułku Artylerii wraz z rodzinami, sztandarem i kompanią honorową oraz bardzo licznie zgromadzone poczty sztandarowe organizacji społecznych, patriotycznych, samorządowych i szkół. Oprawę muzyczną przygotowały: Chór Miejski Cantade Deo oraz Orkiestra Dęta Bolesławieckiego Ośrodka Kultury – Międzynarodowego Centrum Ceramiki.
Jednoczy nas miłość
Wprowadzając wszystkich w klimat tego wydarzenia Karol Stasik, starosta bolesławiecki, powiedział: – Jednoczy nas tutaj, w tym świętym miejscu, szczególna miłość do Ojczyzny, która dzięki heroicznej walce, pracy i modlitwie pozwoliła 100 lat temu odzyskać niepodległość. Dziś zupełnie inaczej patrzymy na tamte karty naszej narodowej historii, ale jednoczymy się, by dziękować za polskie wczoraj, modlić się o polskie dziś i prosić o polskie jutro.
Z kolei gospodarz miejsca ks. Andrzej Jarosiewicz, rektor bazyliki, zachęcił do modlitwy o to, byśmy wszyscy stawali się współodpowiedzialni za nasz ojczysty dom.
Reklama
W homilii bp Marek Mendyk mówił m.in. o miłości do Ojczyzny. – My, Polacy, jesteśmy narodem szczególnie ciężko doświadczanym przez historię. Tyle razy niszczono nasz kraj i zniewalano jego mieszkańców. Walka o wolność i niepodległość Polski trwała, z niewielkimi przerwami, prawie dwieście lat. Prowadzili ją polscy żołnierze walczący z bronią w ręku, biorący udział w niezliczonych wojnach „za wolność waszą i naszą”. Prowadzili ją również polscy poeci, muzycy, pisarze i uczeni przy pomocy swojej twórczości, która była bronią jeszcze groźniejszą niż karabin czy szabla. Prowadzili ją polscy duchowni, modląc się gorąco do Boga o zmiłowanie nad udręczoną Ojczyzną i podtrzymując nadzieję na wolność w ciemiężonym przez zaborców narodzie. Prowadziły ją polskie rodziny, które wychowywały swoje dzieci w duchu miłości do Ojczyzny, do ojczystej kultury i chrześcijańskiej religii. Prowadził ją cały polski lud, który choć był przez wieki zaniedbywany i niejednokrotnie ciemiężony przez sprawujących władzę, nie pozwolił sobie wydrzeć ani ziemi, ani języka, ani wiary, ani miłości do Ojczyzny. A gdy trzeba było, stawał w jej obronie do śmiertelnej walki, nie szczędząc krwi – powiedział bp Mendyk i dodał też, że dzisiaj patriotyzm to już nie tylko przywiązanie do ziemi i mowy ojczystej. Patriotyzm to także stawianie sobie wymagań. Coraz to nowych, wznioślejszych – by Polska rosła w siłę. Przywołał przy tym myśli św. Jana Pawła II, który wielokrotnie zwracał się do Polaków z prośbą o odpowiedzialność za losy Ojczyzny.
Odsłonięcie pomnika
Po Mszy św. uczestnicy modlitwy przeszli do parku nieopodal bazyliki, aby uczestniczyć w odsłonięciu pomnika – kamiennego piastowskiego orła w koronie wykonanego według wizji plastycznej Mateusza Grobelnego, artysty ceramika bolesławieckiego. Wzbijający się do lotu orzeł stoi na cokole, na którym wypisano słowa z narodowego hymnu: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”, a ceramicy z Ceramiki Artystycznej Spółdzielni Rękodzieła Artystycznego w Bolesławcu ze specjalnych ceramicznych kafli ułożyli na cokole biało-czerwoną flagę. Na pamiątkę jubileuszu został spisany historyczny akt erekcyjny pomnika, w którym wypisani zostali wszyscy uczestniczący w komitecie budowy pomnika oraz opisana została uroczystość 100. rocznicy odzyskania niepodległości obchodzona w naszym mieście.
Apel
Uroczystość zakończył Apel Poległych przeprowadzony przez żołnierzy 23. Śląskiego Pułku Artylerii w Bolesławcu oraz salwa honorowa. Wszystkie delegacje złożyły też wiązanki kwiatów i wieńce pod nowo odsłoniętym pomnikiem.
Współgospodarzami święta były władze samorządowe miasta i powiatu na czele z Piotrem Romanem, prezydentem miasta i Karolem Stasikiem, starostą powiatowym.
W konferencji „Czy Polska poradzi sobie bez Kościoła” udział wzięli klerycy z 6 afiliowanych przy PWTW seminariów duchownych oraz studenci Collegium Joanneum
Silny związek między polskością a katolicyzmem trwał przez wieki. Więź ta nie osłabła nawet wtedy, gdy państwa nie było. Czy więc Polska poradzi sobie bez Kościoła? – zastanawiano się na konferencji zorganizowanej przez Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie
W tym roku świętujemy 100.rocznicę odzyskania niepodległości. Zanim do tego doszło w listopadzie 1918 r., już kilkanaście miesięcy wcześniej w Warszawie spotkali się biskupi ze wszystkich trzech zaborów. Zebranie hierarchów było poświęcone tylko jednemu tematowi: Jak powinien funkcjonować Kościół w wolnej Rzeczypospolitej?
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Ostatnie chwile życia Pana Jezusa, od nauczania wśród ludzi aż po śmierć na krzyżu i Zmartwychwstanie, mogli obejrzeć widzowie spektaklu plenerowego w Inowłodzu.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.