Ed, a właściwie Edward Sheeran, to dziś jeden z najbardziej wziętych artystów na świecie, a według niektórych, najpopularniejszy. Jeden z nielicznych, którzy – jakby chcieli – znów mogą sprzedać dwa koncerty na PGE Narodowym. Dzień po dniu, czyli tak jak było w ubiegłym roku. Sheeran wydał właśnie czwarty studyjny album – „No.6 Collaborations Project”, na którym z aż 15 premierowych kompozycji kilka jest już przebojami, a kilka będzie. Co nie znaczy, że płyta jest świetna. Przeboje: „I Don’t Care” z Justinem Bieberem w duecie, „Best Part of Me” z YEBBĄ na wokalu, „BLOW” z udziałem Bruno Marsa i Chrisa Stapletona oraz „Antisocial” z Travisem Scottem – wpadają w ucho. Wkrótce mogą wpaść następne. Płyta jest bardzo urozmaicona, usłyszymy elementy balladowe, popowe, rapowe, hardrockowe, elektropopowe, soulowe itp. Niewielu dziś może sobie na taką rozmaitość, różnorodność – która w efekcie daje spójność – pozwolić. Smakuje nieźle, pozostawia jednak niedosyt.
Pomóż w rozwoju naszego portalu