Reklama

Niedziela Łódzka

Ojciec, który zna swoich synów

Na przełomie lipca i sierpnia grupa kleryków VI roku Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi uczestniczyła w zorganizowanej przez metropolitę łódzkiego abp. Grzegorza Rysia pielgrzymce po śladach Jezusa w Ziemi Świętej

Niedziela łódzka 33/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

Pielgrzymki 2019

Ks. Paweł Kłys

Z arcybiskupem jak z ojcem

Z arcybiskupem jak z ojcem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To już druga tego typu inicjatywa łódzkiego pasterza. W ubiegłym roku abp Ryś wraz z diakonami udał się na kilkudniowy wyjazd w polskie Tatry. W tym roku był to Izrael.

– Już w ubiegłym roku chciałem – i udało mi się – pobyć z diakonami, którzy wchodzą w ostatni fragment swojej formacji ku kapłaństwu. Jest to dla mnie ważne, by razem z nimi się modlić, razem odpoczywać i razem słuchać słowa Bożego. Myślę, że jest to potrzebne nie tylko mnie, ale także im, aby bliżej poznali swojego biskupa, któremu złożyli już ślub posłuszeństwa i jeszcze to powtórzą – da Pan Bóg – w przyszłym roku. Ja chcę znać swoich księży. Znać ich predyspozycje – który, co – nie tyle potrafi, ale w tym, w czym bardziej się odnajduje – mówił abp Grzegorz Ryś.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W ciągu 9 dni wspólnego pielgrzymowania po Ziemi Świętej diakoni odwiedzili najważniejsze miejsca dla każdego chrześcijanina. W każdym z nich wysłuchali fragmentu Pisma Świętego oraz oddali się chwili osobistej refleksji i modlitwy.

Seminaryjni pątnicy rozpoczęli swoje pielgrzymowania od Banias – miejsca, gdzie wypływają źródła Jordanu, gdzie Jezus zapytał uczniów – za kogo uważają Syna Człowieczego. To tam arcybiskup łódzki postawił to Jezusowe pytanie każdemu z diakonów po to, by przyjrzeli się swojej relacji z Nim, podobnie jak uczynili to przed wiekami Apostołowie.

Reklama

We wspólnym pielgrzymowaniu, obok arcybiskupa łódzkiego i diakonów WSD w Łodzi, wzięli udział także rektor ks. Sławomir Sosnowski, ks. Marcin Pietrzyk – ojciec duchowny WSD oraz ks. dr Zbigniew Tracz – kanclerz łódzkiej kurii.

Dzięki uprzejmości franciszkanów przyszli łódzcy kapłani mieli możliwość nawiedzić i modlić się w tych miejscach, które na co dzień nie są dostępne dla pielgrzymów. Diakoni modlili się i mogli uczcić miejsce Zwiastowania – w Grocie w Nazarecie, uczestniczyć we Mszy św. celebrowanej w Wieczerniku – świątyni wzniesionej najbliżej miejsca sprawowania przez Jezusa Ostatniej Wieczerzy, czuwać na indywidualnej modlitwie w Bazylice Narodzenia Pańskiego w Betlejem oraz spędzić noc w Bazylice Grobu Bożego, modląc się na Kalwarii oraz w Grobie Bożym.

– Najważniejszym momentem tej pielgrzymki była dla mnie Msza św. w Grobie Pańskim – dzielił się doświadczeniem diakon Adrian Anielak. – Dane mi było posługiwać w czasie tej liturgii jako diakon. Kiedy czytałem fragment Ewangelii według św. Jana – było tam napisane – tutaj oto w tym grobie został złożony Pan Jezus. Było to dla mnie niesamowitym doświadczeniem. To tu, w tym grobie Jezus był złożony. Przeżyłem to bardzo emocjonalnie – dodaje.

Reklama

Pomysł diakońskiego wyjazdu do Ziemi Świętej, który zrodził się w sercu arcybiskupa łódzkiego, nie od razu spotkał się z aprobatą łódzkiego rektora. Jak podkreśla diakon Sososnowski: – Przyjąłem ten pomysł bez entuzjazmu. Wydało mi się, że ten wyjazd jest zbyt wielkim wyróżnieniem. Sam pochodzę z innej epoki, gdzie wyjazd do Izraela był wielką wyprawą. Natomiast dałem się przekonać i bardzo dobrze, bo ten wyjazd jest też dla diakonów pewnym etapem przygotowania do święceń kapłańskich. Trzeba nam – z wielką prostotą – stanąć w tych miejscach, gdzie był Jezus i pochylić się nad nimi.

Jak podkreślali zgodnie diakoni, wyjazd kleryków ze swoim biskupem pozwolił im poznać swojego przełożonego, ale także zobaczyć w nim ojca, który zna swoich synów.

– Ten wyjazd był dla mnie okazją do poznania i zobaczenia na żywo tego, czego uczyłem się w seminarium, w czasie ostatnich pięciu lat formacji – tłumaczył diakon Konrad Sulmirski. – Jest to nie tylko łaska, która spotkała mnie i moich braci, ale także doświadczenie olbrzymiej wiedzy biblijnej i historycznej, którą nieustannie – podczas całego wyjazdu – dzielił się z nami ksiądz arcybiskup – zaznaczył.

2019-08-13 12:55

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodzina to nie dodatek do życia

[ TEMATY ]

Leśniów

Pielgrzymki 2019

Beata Pieczykura/Niedziela

– Szczególne znaki nas tu przyprowadziły, od koleżanki dowiedziałam się, że jest sanktuarium Matki Bożej Patronki Rodzin, ponadto w internecie szukałam modlitwy do Matki Bożej Leśniowskiej i znalazłam ją na stronie „Niedzieli” – powiedziała p. Agnieszka z Wrocławia, która z mężem Rafałem i córkami Alą i Zuzią pielgrzymowała do sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin w rocznicę koronacji figury, z okazji II Pielgrzymki Małżeństw.

– W tamtym roku w tym sanktuarium zawierzyliśmy przygotowanie do wczesnej I Komunii św. naszej córki Zuzi – opowiada. – W tym roku jesteśmy drugi raz w Leśniowie, dziękujemy i pielgrzymujemy. W trzy dni cztery sanktuaria, byliśmy jeszcze w Częstochowie, Gidlach oraz Świętej Annie. Uważamy, że najlepszy sposób odpoczynku to uwielbienie Boga, a najlepszy sposób na życie to oddać chwałę Panu Bogu, tylko wtedy żyjemy w pełni. Chcielibyśmy, tak jak Maryja prosiła w Gietrzwałdzie, codziennie odmówić wszystkie tajemnice. Różaniec stał się szczególny dla nas. W ten sposób mówimy Maryi, że Ją kochamy, a to nigdy się nie nudzi. Każde „Zdrowaś Mario” to róża ofiarowana Maryi. Jej mąż Rafał dopowiada: – Rodzinnie jest trudno, ale indywidualnie staram się odmówić cały Różaniec, kiedy jadę do pracy. Maryja i Różaniec towarzyszą mi od 15. roku życia, gdy pielgrzymowałem z opolską pielgrzymką na Jasną Górę.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: W Kościele najważniejszy jest Jezus obecny w tym, który jest najmniejszy!

2025-10-02 11:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

Uroczystości ku czci św. Tereski od Dzieciątka Jezus

Uroczystości ku czci św. Tereski od Dzieciątka Jezus

- Kto jest najważniejszy w Kościele, w każdej wspólnocie? Najważniejszy jest Jezus! Tylko gdzie jest ten Jezus? On sam do nas mówi dzisiaj, że jest w tym, który jest najmniejszy, a nie w tym, który jest największy. Odnajdujecie się w tym? – pytał kard. Ryś.

W łódzkim Karmelu sióstr Karmelitanek Bosych odbyły się uroczystości odpustowe ku czci św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Sumie celebrowanej w kościele klasztornym przewodniczył i kazanie wygłosił kardynał Grzegorz Ryś, metropolita łódzki.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję