Cisza. Domownicy śpią. Ukołysały ich trud dnia i szept monotonnej modlitwy. Utuliły literackie zestawienia słów, szum wody z kuchni i z łazienki, łagodny altowy śpiew. Ciemność i ciepło kołdry. A mnie tak ciężko jest „zamknąć” ten dzień. Tyle niedokończonych rozmów, nieuregulowanych spraw, mniejszych i większych radości, nowych trosk, a każda prosi o uwagę.
Cóż mogę?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Gaszę u chłopców lampkę nocną, zasuwam szufladę. Dziękuję za ich męstwo, bo stanęli dziś w obronie siostry, i za pomoc w dźwiganiu zakupów. I za każdy żart oraz za dzielenie się nowo poznanymi ciekawostkami. Zamykam okno w pokoju dziewcząt. Noce są chłodne. Przykrywam ich nagie nóżki. Dziękuję za ich twórcze zaangażowanie i za to, że wnoszą dobro i pokój w rodzinne życie. Gładzę włosy kolejnych córek i dziękuję za ich kobiecą troskę i dostrzeganie tego, co nieoczywiste, a wielce ważne. Jedna z nich śpi niespokojnie, całuję jej skroń i błogosławię. Wkładam pod rękę misia – wieloletniego towarzysza zabaw i snu – może będzie miał zbawienny wpływ na bieg sennych zdarzeń? W kolejnym pokoju znów dwie głowiny do ucałowania. Rozczulają mnie łagodny uśmiech, zamknięte powieki. Przykrywam odkryte ciało, życzę odpoczynku. Słyszę cichutko wypowiedzianą prośbę – podaję szklankę wody. Dziękuję za potrzeby naszych dzieci i za to, że możemy starać się je spełnić, tym samym weryfikując własne.
Bezradność i brak sił, moc wrażeń i emocji, a także każde dobro tego dnia oddaję Bogu. Kładąc się spać, błogosławię męża. W odpowiedzi zostaję przytulona.
Ze snu wyrwą nas tej nocy krzyk maleńkiego głodomora, niespokojny oddech i wspomnienie o złym śnie jednej z córek, prośba o pomoc w ubikacji innej i znów głodomór.
* * *
Spacerujemy wytyczoną ścieżką. Wokół nas morze zniczy i kwiatów. Mam nadzieję, że także morze modlitwy. Przed nami tabliczka – po raz kolejny czytamy o Twoim istnieniu i dotkliwej nieobecności. Zdążyliśmy Cię pokochać, a potem musieliśmy położyć Cię spać. Twój sen spokojny, niczym niezakłócony. I choć w domu brakuje nam Ciebie – jesteś w objęciach Boga, o Ciebie się nie martwię. Jedynie o nasze spotkanie jestem zatroskana – żeby kiedyś usiąść do stołu w komplecie. I że kolejność zasypiania niepoznana – z pewnością przyniesie ból...
Cóż mogę?
* * *
Wanda Mokrzycka
Żona Radka, mama dziewięciorga dzieci. Należy do wspólnoty Duży Dom i pisze dla Aleteia Polska