Reklama

Całun Turyński piątą Ewangelią

„Jeśli wizerunek na całunie jest wizerunkiem Jezusa, to wówczas chrześcijanie mają dowód Jego śmierci i zmartwychwstania” – mówi Bernardo Hontanilla

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie ma drugiego takiego wizerunku biczowanego, a następnie ukrzyżowanego Człowieka, który tak bardzo rozgrzewałby emocje zwolenników i przeciwników jego autentyczności, a tym samym tak mocno angażował autorytety naukowe. Tysiące badań naukowych Całunu Turyńskiego pozwoliły oznaczyć na nim grupę krwi – AB, wykazały obecność w krwi barwnika żółci, wykryły obecność komórek nabłonka skóry od ran zadanych biczem rzymskim, a także ujawniły istnienie drobin aloesu. Prawdziwą sensacją było odkrycie naukowców z NASA w 1976 r., że odbicie na Całunie jest trójwymiarowe. Dzięki temu zrekonstruowano prawdziwy, trójwymiarowy obraz twarzy i całego ciała Człowieka z całunu. Wśród różnych szczegółów okazało się, że na zamkniętych powiekach Jezusa są widoczne odciski drobnych monet, bitych przez Poncjusza Piłata między rokiem 30 a 32 naszej ery. Można było zobaczyć ranę w boku, na nadgarstku oraz krew spływającą po przedramionach, która rozlała się między włóknami i została zatrzymana w szczelinach. Natomiast w tyle głowy widać duży pęk włosów odpowiadający żydowskiej modzie z I wieku.

Reklama

Ponadto z całunowego odbicia dowiadujemy się, że Jezus miał brodę, długie włosy, ważył około 65 kg, miał 180 cm wzrostu i był praworęczny. Wiele emocji wzbudza przebicie boku Jezusa, z którego wypłynęła krew i woda (J 19, 33-34). Woda – to oczywiście osocze pochodzące z serca. Jest to niepodważalny dowód, że człowiek ten już nie żył. Naukowcy doliczyli się na wizerunku około 600 różnego rodzaju ran, co uświadamia nam, że męka i śmierć Chrystusa na krzyżu była o wiele bardziej okrutna, niż moglibyśmy sobie to wyobrazić.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

To zadziwiające, że na dziewiętnaście wieków przed odkryciem fotografii na chropowatym lnianym płótnie o wymiarach 4,36 x 1,10 m powstał fotograficzny negatyw obrazu ciała Człowieka, zawierający informacje dokładnością odpowiadające współczesnej technice fotograficzno-elektronicznej. Co jednak najbardziej emocjonujące: na Całunie jest jeszcze inny rodzaj odbicia, ktore powstało w wyniku tajemniczego i naukowo niewytłumaczalnego lekkiego przypalenia, znajdującego się tylko na powierzchni włókien, bedącego efektem działania silnego promieniowania od wewnątrz, spowodowanego przez wybuch i wygaśnięcie w milionowym ułamku sekundy jakiegoś tajemniczego źródła energii, decydującego także o procesie powstania oryginalnego wizerunku. Tajemnicza energia wyzwalająca się z wnętrza ciała Człowieka spowodowała, że krew na płótnie zdematerializowała się, podczas gdy na powierzchni tkaniny utrwaliły się raz na zawsze jej dokładne ślady, tak jak i całego ciała, pozostawiając przyszłym pokoleniom dosłownie „migawkowe zdjęcie Zmartwychwstania” (Ian Wilson, „Całun turyński”, Kraków 1984).

Reklama

Nie ma wątpliwości, że jest to tkanina licząca 2 tys. lat, a więc zapewne może to być autentyczne płótno grobowe Chrystusa. Amerykańscy naukowcy z Instytutu Badań Kosmicznych NASA, po serii skomplikowanych badań, wydali oświadczenie, w którym stwierdzają: „Dla nas, uczonych, możliwość sfałszowania odbicia na Całunie byłaby większym cudem aniżeli zmartwychwstanie Chrystusa, oznaczałoby to bowiem, że nauka XX wieku nie dorównuje umysłowi fałszerza z XIV w., co chyba jest niedorzecznością”.

Inne naukowe badania wykazały ponad wszelką wątpliwość, że ciało Ukrzyżowanego nie było w kontakcie z Całunem dłużej niż 36 godzin, ponieważ na płótnie nie znaleziono najmniejszych śladów jego rozkładu. Z całą też pewnością ciało nie zostało wyjęte z płótna, tkanina nie była zdarta, ani nie została rozwinięta, ponieważ takie czynności zostawiłyby bardzo wyraźne ślady. Musiała więc nastąpić jakaś tajemnicza przemiana ciała, które w niewytłumaczalny dla nauki sposób przeniknęło przez płótno, zostawiając na nim trójwymiarowy negatyw. W ten sposób całun wskazuje na nieprzeniknioną tajemnicę zmartwychwstania.

W ostatnim czasie po raz pierwszy przebadał obraz Człowieka z całunu specjalista chirurgii plastycznej prof. Bernardo Hontanilla Calatayud, z Kliniki Uniwersyteckiej Nawarry (Pampeluna, Hiszpania), który udokumentował w nim oznaki życia. Wyniki swoich badań opublikował w czasopiśmie „Scientia et Fides”, które ukazuje się również w Polsce, nakładem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Reklama

Profesor przebadał postać Człowieka z całunu pod kątem zjawisk, które zachodzą w ciele człowieka po jego śmierci, w szczególności zaś śmierci zadanej przez ukrzyżowanie. Na podstawie rozwoju stężenia pośmiertnego zanalizował pozycję ciała odbitego na całunie oraz zajął się analizą bruzd twarzowych, które wskazują, czy osoba zmarła, czy jeszcze żyje. Według profesora, Osoba owinięta tym płótnem była żywa w momencie utrwalenia się Jej wizerunku.

Jak zauważa, logiczne jest, że osoby dokonujące pochówku w momencie składania ciała do grobu wyprostowały zesztywniałą osuniętą nisko na pierś głowę – tak jak uczyniły wcześniej z ramionami – oraz przemogły sztywność tułowia, by ciało przylegało do skalnej półki grobu. Jeśli osoby te zdołały przemóc zesztywniałe odwiedzenie ramion tak, by nawet doprowadzić je do osi ciała, równie łatwo przyszło im wyrównanie głowy i tułowia do powierzchni, na której spoczęły zwłoki. Podobnie nogi zostały rozciągnięte płasko na kamieniu. Innymi słowy ciało nie zostało pogrzebane w takim stanie, w jakim znajdowało się zaraz po zdjęciu z krzyża, w pozycji opadającej tułowia, szyi i nóg oraz z nadmiernym odwiedzeniem ramion. Tymczasem wizerunek na całunie przedstawia szyję w pozycji lekkiego zgięcia, które powoduje uniesienie głowy i wyraźniejsze odbicie twarzy na lnianym płótnie, lepiej przez to przylegającym. Asymetryczne zgięcie kolan, ud i kostek powoduje oparcie podeszwy prawej stopy na płótnie oraz jedynie pięty stopy lewej. Z drugiej strony zauważamy też, że długość całości wizerunku jest mniejsza w tej części płótna, która osłaniała część przednią ciała, względem długości wizerunku odbitego na części tylnej płótna. I dalej, wizerunek przedstawia lewą nogę nieco bardziej zgiętą niż prawą, a także delikatnie zwróconą do wewnątrz.

Reklama

Z kolei bruzdy nosowo-wargowe na martwej twarzy się rozluźniają i zanikają. Jest to początek zwiotczenia pośmiertnego. Tymczasem obraz bruzd na twarzy utrwalonej na całunie w pierwszym momencie każe nam myśleć, że osoba widoczna na płótnie albo jest żywa, albo należy wyjaśnić to jakimś zjawiskiem zachodzącym po śmierci. Pozycja asymetrycznego zgięcia nóg, nachylenie głowy, a nade wszystko widok na twarzy bruzd nosowo-wargowych i umieszczenie dłoni na wysokości podbrzusza mogą wskazywać na to, że mamy do czynienia z osobą, która właśnie zaczyna wstawać, a co za tym idzie – że jest to świadome napięcie mięśni. Ów dynamiczny obraz, jeśli pominąć teksty historyczne zawarte w Ewangeliach, mógł powstać w jakimkolwiek momencie, licząc od zamknięcia grobu do upływu 30 godzin po śmierci, lecz kiedy osoba była żywa.

Profesor uważa, że wizerunek powstał kiedy Człowiek ten był żywy, a nie martwy, gdyż znajdują się na nim znaki statyczne, właściwe osobie zmarłej (ślady biczowania, krwawienie przedśmiertne i pośmiertne), a zarazem prezentuje on dynamiczne oznaki życia (zaznaczone bruzdy nosowo-wargowe, położenie dłoni, a także gesty podnoszenia się, będące w sprzeczności z naturalną sekwencją pojawiania się oznak stężenia pośmiertnego.

Wszystkie dotychczasowe badania stwierdzają, że pozycja Człowieka z całunu jest typowa dla ciała po śmierci. Tymczasem na całunie „widać odciśnięty wizerunek żywego Człowieka” – zapewnia Bernardo Hontanilla. Pozycja ciała pokazuje ten pierwszy i początkowy gest podnoszenia się” – pisze chirurg. „Racjonalne jest myślenie, że jeśli całun okrywał ciało Jezusa, to chciałby On pokazać na tym samym przedmiocie nie tylko oznaki śmierci, ale także Zmartwychwstania” – dodaje.

„Jeśli te wszystkie ślady, które znajdują się na całunie, połączymy z tym, co opisują Ewangelie, to zauważymy, że wszystko się zgadza w zupełności, nie tylko w śmierci, ale także w zmartwychwstaniu. Zarównie statyczne oznaki śmierci jak też dynamiczne oznaki życia znajdują się na tym samym przedmiocie. Jeśli wizerunek na całunie jest wizerunkiem Jezusa, to wówczas chrześcijanie mają dowód Jego śmierci i Zmartwychwstania” – mówi Bernardo Hontanilla.

Reklama

Ścisła metodologia naukowa wskazuje, że to lniane płótno, jakim jest całun, z całą pewnością jest prześcieradłem pogrzebowym z czasów Chrystusa, że zostało w nie zawinięte martwe ciało ukrzyżowanego Człowieka o nadzwyczajnym pięknie i fizycznej doskonałości w sposób dokładnie opisany w Ewangeliach. Międzynarodowi eksperci medycyny sądowej, anatomopatologii i kryminologii jednoznacznie orzekli, że krew w tkaninie całunu świadczy o tym, że były w niego owinięte skrwawione zwłoki ludzkie. Do tej pory wiadomo było, że ukrzyżowany Człowiek został owinięty w to płótno, gdy był już martwy.

Badania prof. Bernarda Hontanilla pozwalają wysunąć wnioski, że obraz widoczny na Całunie Turyńskim przedstawia żywą osobę, nie zaś martwe ciało, jak dotąd było opisywane. Jeśli nie uwzględnimy narracji ewangelicznej, na tę chwilę nie jesteśmy w stanie wyjaśnić pochodzenia wizerunku ani z punktu widzenia materialnego, ani formalnego, i należałoby go uznać za dzieło sztuki stworzone przez wyjątkowego geniusza. I odwrotnie – analizując porządek zdarzeń opowiedzianych w Ewangeliach, stwierdzamy, że istnieje całkowita zgodność danych obserwowanych na wizerunku i narracji ewangelicznych opisujących zarówno śmierć, jak i zmartwychwstanie Jezusa.

Całun Turyński jest i pozostanie szczególną relikwią, która porusza sumienia i wzywa do podjęcia decyzji przyjęcia lub odrzucenia Osoby Chrystusa. Tutaj nie można pozostać obojętnym i dlatego siły zła robią wszystko, aby zniszczyć tego kłopotliwego świadka śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Już kilkakrotnie były podejmowane próby spalenia całunu oraz deformowania o nim prawdy. Całun Turyński nieustannie zaprasza do ogarnięcia go również oczami wiary. A wiara podpowiada, że gdy spoglądamy na całun, doświadczamy w jakimś sensie paschy Jezusa.

Wizerunek całunowy, będąc w doskonałej zgodności z ewangelicznym opisem męki, śmierci i złożenia w grobie Jezusa, był od dawna przez teologów nazwany Piątą Ewangelią Męki Chrystusa, Jego Krwią napisaną.

2020-06-24 09:57

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Krótka modlitwa za papieża Leona XIV

2025-05-09 09:56

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Módlmy się za naszego papieża Leona XIV, niech nasz Bóg i Pan, który go wybrał do wykonywania władzy biskupiej, zachowa go w zdrowiu i bezpieczeństwie dla swojego Kościoła świętego, aby rządził świętym ludem Bożym.
CZYTAJ DALEJ

X Pielgrzymka Ludzi Pracy

2025-05-11 20:14

Magdalena Lewandowska

Do Henrykowa na Pielgrzymkę Ludzi Pracy licznie przybyły poczty sztandarowe z różnych stron Dolnego Śląska.

Do Henrykowa na Pielgrzymkę Ludzi Pracy licznie przybyły poczty sztandarowe z różnych stron Dolnego Śląska.

– Każdy z nas na swój sposób jest pracodawcą i pracownikiem – mówił bp Jacek Kiciński.

Już po raz 10. odbyła się Archidiecezjalna Pielgrzymka Ludzi Pracy do Henrykowa. Uroczystej Eucharystii przewodniczył bp Jacek Kiciński, po niej był czas na wspólne rozmowy i spotkania podczas festynu. Wspólnie modlili się pracownicy i pracodawcy, przedstawiciele związków zawodowych, „Solidarności”, licznie przybyłe poczty sztandarowe. – Bardzo się cieszę, że możemy po raz kolejny być razem u stóp Matki Bożej Henrykowskiej i dziękować za świat ludzi pracy – mówił na początku homilii bp Kiciński. Nawiązując do hasła tegorocznej pielgrzymki „Z Maryją pielgrzymujemy przez Rok Jubileuszowy” opowiadał o pielgrzymowaniu Maryi, która uczy nas, że całe nasze życie jest pielgrzymką wiary. Najpierw pielgrzymuje przez góry z pośpiechem do krewnej Elżbiety, by jej pomóc. – W tym pielgrzymowaniu Maryja jawi się jako pielgrzym nadziei, bo niesie nadzieję Jezusa Chrystusa. Gdy nawiedza św. Elżbietę, uczy nas przede wszystkim wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka. Idzie z radością, by pomagać. Wrażliwość Maryi pokazuje, że czas poświęcony drugiemu człowiekowi nie jest stracony. W tym wydarzeniu odkrywamy ważną prawdę: żeby zatrzymać się przy człowieku, trzeba poświęcić mu swój czas. W przeciwnym razie nigdy nie odkryjemy jego braków i potrzeb – przekonywał bp Jacek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję