W atmosferze świąt Bożego Narodzenia pytamy nie tylko o istnienie Boga, ale również o istnienie każdego z nas. W sferze biologicznej nie jest tajemnicą, skąd się bierze człowiek. Małemu dziecku tłumaczymy, że mama przyniosła je ze szpitala. W miarę upływu lat młody człowiek pogłębia wiedzę na temat swej płciowości. Pewnie wielu z nas chciałoby się zatrzymać na tym etapie, ograniczając wszystko do prokreacji, ale okazuje się, że istota, której „na imię” człowiek, to coś o wiele więcej niż tylko ciało, a i sama natura to za mało, to nie cały ja. Mniej czy bardziej leniwy muszę stanąć przed pytaniami: skąd jestem, kim jestem i dokąd zmierzam? Hasła w rodzaju: „Moje ciało – moja sprawa”, zaczynają zatem pękać w fundamentach, bo samo ciało to za mało, by powiedzieć: oto ja.
Naturalnym pragnieniem człowieka jest żyć, być i działać. Chęć życia, marzenia i cele inspirują nas do wielu inicjatyw oraz do pracy. Po osiągnięciu celów nie chcemy utracić tego, co stało się naszym udziałem. Czas, przemijalność, starzenie się sprawiają, że niejednokrotnie doznajemy rozgoryczenia z powodu utraty tego, co wypracowaliśmy z takim poświęceniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W tę bezradność wynikającą z naszej natury wchodzi Bóg i Jego plan wobec każdego z nas. Decyzja: byś był. Ja „Jestem, który Jestem”, stwarzam ciebie, byś był, byś był na zawsze. Bóg ma ciebie w swym sercu od zawsze. Przez usynowienie w Jezusie Chrystusie staliśmy się Jego synami. Widział twoje poczęcie, narodziny, dzieciństwo, młodość, przewidział twoją starość, a także twoje przejście przez bramę śmierci do życia. Wszystko zaplanował i nie wpływając na ciebie, obdarzył cię wolną wolą. Przeznaczył do bycia świętymi i nieskalanymi – to nasz naturalny stan bycia w chwale majestatu Jego łaski. Wybrał nas, byśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Każdy człowiek ma wszystkie przymioty, aby być świętym.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie grzech i odrzucenie Boga. W nasze przeznaczenie do świętości wkradł się grzech, którego konsekwencją jest odrzucenie Boga. Narodzenie Chrystusa dla ludzkości miało być przypomnieniem obecności Boga i Jego miłości do każdego z nas, ale już w Betlejem jedni z radością biegli, by pokłonić się Nowonarodzonemu Królowi, a inni ze strachem chcieli Go zabić, by nie stał się dla nich zagrożeniem.
Odrzucenie Boga nie sprawi, że przestanie On istnieć. Wielu współczesnych krzykaczy odrzuca Boga i Kościół – tak było od początku: Jezus – Słowo „przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. Nie wolno nam zatem się zrażać krzykliwym neopogaństwem, pełnym wulgaryzmów, pogardy i szyderstwa. Balsamem na nasz niepokój są słowa św. Jana: „Tym którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili”. W święta Bożego Narodzenia rodzi się nie tylko Chrystus – każdy z nas rodzi się na nowo. To pragnienie narodzin dla nieba niech więc towarzyszy nam w każdy czas. Nigdy nie upadniesz tak nisko, byś nie mógł się podnieść. Nigdy nie umrzesz tak, byś nie mógł być przez Boga ożywiony, bo jesteś wezwany do „dziedzictwa wśród świętych”.