Warto przypomnieć historię tych pielgrzymek, bo stały się one tradycją życia religijnego i kulturalnego. Ta akcja duszpasterska, obok nawiedzenia świętych miejsc chrześcijaństwa i duchowego ubogacenia pielgrzymów, miała na celu nawiązanie bliższego kontaktu z Czytelnikami oraz promowanie prasy katolickiej.
Tak się zaczęło
Reklama
Pomysłodawcą i głównym organizatorem tych pielgrzymek jest redaktor rzeszowskiej edycji Niedzieli – ks. Józef Kula. Wcześniej przez wiele lat organizował on pielgrzymki młodzieży z Duszpasterstwa Akademickiego na Europejskie Spotkania Młodych Taizé. Zdobyte doświadczenie bardzo mu pomogło, kiedy podjął się realizacji nowej inicjatywy. Jej początki związane były z beatyfikacją ks. Władysława Findysza – kapłana i męczennika, której pierwszy termin wyznaczony był na 24 kwietnia 2005 r. Z uwagi na tak ważne dla diecezji wydarzenie biskup rzeszowski Kazimierz Górny zaproponował ks. Kuli zorganizowanie pielgrzymki autokarowej do Rzymu. Patronat nad nią objęła redakcja Niedzieli Rzeszowskiej. Ks. Kula wraz z grupą kapłanów podjął wstępne prace organizacyjne. Niestety, w związku ze śmiercią Jana Pawła II, cel pielgrzymki, czyli wyniesienie do chwały ołtarzy ks. Findysza, stracił aktualność, bo termin beatyfikacji został przesunięty. Przygotowania do niej były jednak już tak zaawansowane, że doszła do skutku. Pielgrzymi, których ominęła uroczystość beatyfikacyjna, byli uczestnikami inauguracji pontyfikatu papieża Benedykta XVI.
Od tego czasu pielgrzymki Czytelników Niedzieli Rzeszowskiej do Rzymu odbywały się co roku, zazwyczaj wiosną, a niekiedy również jesienią. Do 2019 r. odbyło się dwadzieścia takich akcji. Były to zazwyczaj duże przedsięwzięcia organizacyjne, w których uczestniczyło kilkaset osób. Największa, jak do tej pory, pielgrzymka – piętnasta, liczyła 795 uczestników, rozlokowanych w piętnastu autokarach.
Program każdej z pielgrzymek był bardzo bogaty. Głównym celem był Rzym i Watykan oraz modlitwa z Ojcem Świętym, ale po drodze nawiedzano także inne miejsca, naznaczone życiem i działalnością świętych Kościoła katolickiego, czy też znane z ważnych wydarzeń dziejowych. Trasa pielgrzymia przebiegała zazwyczaj przez Budapeszt, Loreto, Lanciano, San Giovanni Rotondo, Monte San Angelo, Subiaco, Wezuwiusz, Pompeje, Rzym, Watykan, Asyż, Cascię, Nursję, Roccaporenę, Orvieto, Padwę, Wenecję, Wiedeń – Kahlenberg i Ołomuniec. Nawiedzane sanktuaria zachwycały swoim przesłaniem, historią oraz bogactwem architektury i sztuki.
Wzrastanie duchowe
Reklama
Nad całością prac organizacyjnych pielgrzymek czuwał ks. Józef Kula. W tej pracy wspierało go w tym czasie wielu kapłanów, m.in. ks. Marek Chorzępa, ks. Andrzej Motyka, ks. Rafał Przędzik, ks. Janusz Sądel, o. Jan Maria Sochocki, ks. Stanisław Szwanenfeld i ks. Stanisław Walczak. W kilku ostatnich pielgrzymkach prace organizacyjne realizowano we współpracy z rzeszowskimi biurami podróży: Matteo Travel i El Holiday. Natomiast od początku transport zapewniała pielgrzymom firma BujakBus z Trzęsówki.
Rzymskie pielgrzymki Czytelników Niedzieli, cieszące się popularnością w lokalnym środowisku, były dla uczestników okazją nie tylko do poznania i nawiedzenia świętych miejsc, ale również do pogłębienia wiary. Podczas nich realizowany był bogaty program duszpasterski: wspólna modlitwa, śpiew, świadectwa uczestników, a przede wszystkim codzienna Eucharystia z homilią.
Pielgrzymkowy fenomen
Popularność pielgrzymek spowodowała, że szybko nabrały charakteru ponaddiecezjalnego. Uczestniczyli w nich bowiem nie tylko sympatycy Niedzieli z diecezji rzeszowskiej, ale także z innych diecezji, a nawet spoza granic Polski. Stały się więc swoistym fenomenem o charakterze religijnym i wpisały się pozytywnie tak w dziejach tygodnika Niedziela, jak i diecezji rzeszowskiej.
Choć w realizacji tych pielgrzymek nastąpiła dwuletnia przerwa, wynikająca z ograniczeń epidemicznych, to jednak obserwując postępy w walce z koronawirusem można mieć nadzieję, że wkrótce pątnicy powrócą na szlaki pielgrzymie. Pisana zatem będzie dalsza historia rzymskich pielgrzymek Czytelników Niedzieli Rzeszowskiej.
Jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski pojechał 12 sierpnia wieczorem do Romów wysiedlanych przez władze Rzymu z nielegalnego obozu w północnej części miasta. Z dotychczasowych ponad 250 mieszkańców wczoraj pozostało tam jedynie 12 osób starszych, chorych i kobiet, którym polski hierarcha przywiózł kolację.
Zajmowany przez nomadów od 1991 roku teren ma być teraz oczyszczony i zrewitalizowany, by służył mieszkańcom miasta. Będzie tam zbudowany m.in. tor do jazdy na deskorolkach.
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona
na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii
pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju.
Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół
i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie
widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów.
Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności
obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość
dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć,
energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa
europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe.
Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości
ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących.
Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła
swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście,
Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził
życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni
byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja
rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy
życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji
Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina,
umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie
lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała,
że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem
a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności
i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii
i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była
wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie,
gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze
większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna
osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie
- Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy
wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc,
czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi
jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby "
wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą
ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława
Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety,
chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach
powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się
do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do
księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier
i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby
zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie
chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej
robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl
o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza
XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną
i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami
pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj,
przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie
czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje
mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy
Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na
twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze
30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób
życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc
odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie
zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy
są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić
z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością
i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne.
Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców
katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało
być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna
pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański,
dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy
się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział
apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił
do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI
starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy
zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która
trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna
umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego
Mistrza.
Sąd Najwyższy odmówił rozpoznania kasacji w sprawie farmaceutki uznanej winną naruszenia prawa farmaceutycznego za odmowę sprzedaży tabletek wczesnoporonnych - informuje Ordo Iuris.
Postępowanie dotyczyło Doroty Pamuły – farmaceutki, która została ukarana naganą przez Okręgowy Sąd Aptekarski. Naczelny Sąd Aptekarski uchylił to orzeczenie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Następnie OSA umorzył postępowanie, uznając kobietę za winną, wskazując jednak na niską szkodliwość społeczną czynu, a sąd drugiej instancji podtrzymał to orzeczenie. Prawnicy Instytutu Ordo Iuris w imieniu farmaceutki wnieśli kasację do Sądu Najwyższego, domagając się jej uniewinnienia. Sąd Najwyższy odmówił jednak rozpoznania kasacji.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.