Reklama

Wiadomości

Bez znaków ostrzegawczych

Najtrudniej przyznać się, że mamy w domu dziecko chore na depresję. I zrobić pierwszy krok z tysięcy koniecznych, by na tej drodze pogrążanej w mroku zobaczyć światełko nadziei.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ernest Hemingway napisał kiedyś, że przed najważniejszymi skrzyżowaniami naszego życia nie ma żadnych znaków ostrzegawczych. Tak było i w naszej rodzinie – mówi Maciej.

Jakby wyparował

Franek (lat 16, 178 cm wzrostu, umysł ścisły, trenuje cross-country, w planach: Politechnika Wrocławska, kierunek – architektura).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Za tydzień go wypuszczą. Magda, mama, mówi: „oddadzą”. Jeszcze do niej nie dotarło, co się wydarzyło, ale uparła się, że o tym opowie, by inni rodzice zrozumieli wreszcie, że gadanie w stylu: „weź się w garść”, „coś ty taki święty”, „rusz wreszcie d..., zobacz jaka wiosna”, prowadzi do zguby. – Twoje dziecko może mieć depresję, człowieku, ocknij się, nim będzie za późno! – krzyczy w moją stronę Magda. Od kilku tygodni albo krzyczy, albo płacze. Maciej, ojciec, po którym Franek odziedziczył spokojne usposobienie, mówi, że zanim chłopak wróci ze szpitala, muszą zrobić wielki rodzinny reset. Syn nie może zobaczyć ich w takim stanie – znerwicowanych, oszalałych z niepokoju, kompletnie zagubionych. Jest przecież jeszcze młodszy, Janek (VI klasa, ekstrawertyk, rodzinny błazen, w planach: szkoła teatralna).

Reklama

– Kiedy to się zaczęło? – Magda patrzy wyczekująco na męża. – Chyba w Wielkanoc 2020 – dopowiada Maciej. – Najzimniejszy maj od 30 lat, do tego pandemia i niemal całkowite zamknięcie wszystkiego. Siedzieliśmy na swoich 58 m2 całą rodziną, czyli 2+2, gdy dziadkowie zadzwonili, że w tym roku nikogo nie zapraszają, z wiadomych względów. Mają dom niedaleko Giżycka i dużo wolnej przestrzeni wokoło. Słowem – piękne miejsce. Uwielbiamy tam jeździć, ale zrozumieliśmy, dlaczego dwoje ludzi grubo po siedemdziesiątce nie chce rodzinnych zlotów. Zrozumieli wszyscy – prócz Franka. Najpierw się wściekł, co już było dziwne, bo to spokojny, trochę flegmatyczny gość. Krzyczał, że nawet na rodzinę nie może liczyć. Takie tam... Potem tak walnął drzwiami do swojego pokoju, że szyby w oknach zadrżały. Mąż uznał, że konieczna jest interwencja, jakaś męska rozmowa, ale Franek go nie wpuścił...

Sprawę utrudniało zdalne nauczanie i wielogodzinne siedzenie dzieci przed komputerem. Obaj chłopcy w tygodniu wychodzili z pokoi jedynie na posiłki czy wspólne oglądanie czegoś w TV, ale Franek z czasem ograniczył wspólne bytowanie do koniecznego minimum. Młodszemu buzia się nie zamykała, a starszy mówił, że ma dużo nauki. Długo nic ich nie niepokoiło, a jeśli nawet, to tłumaczyli sobie, że to taki wiek, nastolatki są trudne, a 16-latki to już w ogóle...

– Jakby wyparowywał, stopniowo, delikatnie. Było go coraz mniej. – Magda wykonuje w powietrzu lekki gest, który ma opisać niezauważalność tego procesu. – Nie odzywał się, nie wychodził z pokoju, nie jadł, a potem nocą opróżniał lodówkę i wpychał w siebie ilości, których nie wytrzymywał żołądek. Próby rozmów zbywał milczeniem. Wkraczaliśmy do jego pokoju, a on odwracał się do ściany i nie dało się go przywrócić twarzą do rozmówcy. Leżał jak kłoda drewna, jakby na złość nam.

Na półrocze okazało się, że Franek zawalił szkołę. Wylogował się z Facebooka, Instragrama i Messengera. Rzuciła go dziewczyna, bo nie odbierał od niej telefonów i nazwał ją „głupią lalą”. Magda długo ją pocieszała, a ojciec wygłosił do synowskich pleców tyradę, że tak się nie postępuje z kobietami.

Reklama

Mówili wtedy dużo o lenistwie, braku ambicji, unikaniu odpowiedzialności i że „tak się nie da żyć”. Słowem – popełnili wszystkie klasyczne błędy rodziców, którzy kochają swoje dzieci, ale nie dopuszczają do siebie myśli, że może być z nimi coś nie tak.

– Znalazłam w brudowniku podkoszulek poplamiony na rękawach krwią. Coś mnie tknęło. Gdy wtargnęłam do pokoju syna, leżał na środku wielkiego koczowiska, w pozycji embrionalnej. Odwróciłam go i wtedy zobaczyłam, co sobie zrobił...

Nadzieja – siostra wiary

Ada (15 lat, licealista, żeglarka, chórzystka, w planach: zawód weterynarza).

– Lekarz córki powiedział, że depresja dotyka ludzi, którzy zbyt długo byli silni. Jak nasza córka – opowiada tata Stefan. – Najlepiej zorganizowana w rodzinie. Jako 10-latka przed spaniem sprawdzała, czy gaz jest wyłączony, światła pogaszone i drzwi zamknięte na oba zamki. Czasem zastanawiało mnie, po kim jest taka skrupulatna, energiczna, nawet pyskata. Rodzinny wesołek. A potem przyszła pandemia i życie nam się posypało jak domek z kart.

– To przez ten dom – wtrąca mama Karolina. – W grudniu 2019 r. wprowadziliśmy się do nowego lokum. Nowy adres, nowa praca, dla Ady nowa szkoła – I klasa liceum. Nie mogła się doczekać. Niestety, ledwo się koleżeństwo poznało, już się musiało rozstać. Zdalne nauczanie oznaczało dla Ady dodatkową izolację, bo nasz dom to trochę... chata za wsią. Najgorsze jest to, że ta choroba się skrada. Powolutku i bezszelestnie. Nic się przecież nie działo, po prostu któregoś dnia przestała śpiewać. Snuła się po domu, przesiadywała przed komputerem, gapiła się w okno. Posmutniała, wydawało się nam – taki wiek.

Reklama

Stefan: – Potem pojawił się ból brzucha. Nieustający i narastający. Wszyscy wiedzą, jak wygląda opieka medyczna w czasie lockdownu, prawda? Odbyliśmy więc sporo prywatnych wizyt, wykonaliśmy wiele badań – i nic. Wyniki więcej niż dobre. Ada już wtedy nie była w stanie ruszyć się z łóżka, odmawiała jedzenia, bo najmniejszy kęs powodował ból. W końcu wezwaliśmy karetkę – szpital, najpierw chirurgia, potem interna. Kolejne badania – włącznie z gastroskopią. Znów nic. Ada czuła się tak źle, że w pewnym momencie – ku naszemu przerażeniu – poprosiła nawet o księdza. Wydawało się jej, że umiera. Może to kogoś zdziwić, ale dopiero ten ksiądz, zresztą prywatnie nasz znajomy, poradził nam konsultacje z psychiatrą.

– Myślę, że większość rodziców niewiele wie o tej chorobie. Nie istnieje nawet taka jednostka chorobowa jak „dziecięca depresja” – mówi Stefan. – Sądzimy, że to tylko gorsze samopoczucie, coś, z czym poradzimy sobie sami. Tymczasem prawda jest taka, że bez pomocy specjalisty, bez farmakologii, konkretnego leczenia – nie uratujecie dziecka.

– Słyszałam komentarz, że teraz co drugi dzieciak ma depresję, bo to modne, że nastolatki cwaniaczą, manipulują rodzicami dla swoich celów, np. boją się powrotu do szkoły, więc uciekają w chorobę. Może tak, a może nie – mówi Karolina. – Nikt z nas nie miał do tej pory do czynienia z sytuacją izolacji, dlatego ja bym nie ryzykował. W tamtym roku 107 młodych popełniło samobójstwo, a nikt nie liczy, ile było prób samobójczych. Ludzie z telefonu zaufania alarmują, że w czasie pandemii odbierają setki telefonów, najwięcej od młodych ludzi w złym stanie psychicznym.

– Ada jest w trakcie leczenia. Wydaje nam się, że jest lepiej, ale lekarze i psycholodzy ostrzegają, że przed nami daleka droga.

Antydepresyjny Telefon Zaufania: 22 484 88 01
Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji: 22 594 91 00
Telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci: 800 100 100
Warszawski Ośrodek Interwencji Kryzysowej – pomoc psychiatryczno-pedagogiczna: 22 855 44 32
Całodobowa bezpłatna infolinia dla dzieci, młodzieży, rodziców i nauczycieli: 800 080 222
Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 12 12 12
Młodzieżowy telefon zaufania w Warszawie: 22 19 288
Czytaj więcej, m.in. na: twarzedepresji.pl , depresja.org.pl , forumprzeciwdepresji.pl , stopdepresji.pl .

2021-05-26 08:01

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zaangażowana obecność

Niedziela Ogólnopolska 7/2019, str. 54-56

[ TEMATY ]

depresja

Niedziela Młodych

©opticaltech - stock.adobe.com

Smutek to jeszcze nie depresja. Żal, niechęć czy przemęczenie zdarza się odczuwać raczej wszystkim. Mówimy czasem: „deprecha mnie łapie”. I najczęściej myślimy wtedy o jakimś przejściowym stanie wyczerpania. Z taką „deprechą” można sobie poradzić samemu. Bo jak szybko złapała, tak szybko puści. Wyzwaniem okazuje się jednak prawdziwa depresja. Z nią nie pójdzie tak łatwo. I na pewno nie da się jej pokonać w pojedynkę

Depressus” to po łacinie „niski”, „zaniżony”, „poniżony”. W geografii depresją nazywamy teren poniżej poziomu morza. Tak samo można nazwać jakieś zapadlisko, które powstało w skorupie ziemskiej przez ruchy tektoniczne. Mniej więcej to dzieje się z człowiekiem. Coś się w nim obniża, zapada. Schodzi do poziomu, w którym nie jest już w stanie żyć w pełni. I nie umie się sam stamtąd wydostać. Depresja jest chorobą. I bardzo boli. To coś gorszego niż chandra czy utrzymująca się migrena. Dobrze się dzieje, że o problemie jest coraz głośniej. W Polsce już drugą dekadę obchodzi się Dzień Walki z Depresją. Nie bez powodu. Bardzo nieodpowiedzialne byłoby ignorowanie jej obecności czy objawów. Zwłaszcza w kręgu najbliższych. Naszą uwagę powinny przykuwać utrzymujące się długo i połączone ze sobą: utrata zapału do życia, narastające poczucie winy, coraz częstsze rozdrażnienie i coraz niższy próg odporności na stres. Utrata wiary we własne siły i w to, że człowiek będzie w stanie zrobić w życiu coś wartościowego. Coraz trudniej wstać z łóżka. I choć się nie zna przyczyny – czasem się płacze. „Zapadająca się” osoba przestaje zabiegać o relacje. Izolacja i niechęć do wychodzenia na zewnątrz to już poważny znak. Pojawia się widoczna na zewnątrz dezorganizacja życia. Człowiek po prostu gaśnie. I często sam nie wie, dlaczego. Milcząco wyje z bólu. Depresja często wiąże się z utratą sensu życia. Dlatego w skrajnych przypadkach może prowadzić do uzależnień, a nawet samobójstw. Wspomniana chandra poturbuje człowieka maksymalnie kilkanaście godzin. Jeśli jednak taki stan utrzymuje się przez kilkanaście dni, najprawdopodobniej mamy do czynienia z depresją. I tutaj koniecznie trzeba pomocy.
CZYTAJ DALEJ

Usunięto krzyże z Kopca Powstania Warszawskiego i schowano w brudnym magazynie

2025-01-31 07:09

[ TEMATY ]

Warszawa

krzyże

PiS

Kopiec Powstania Warszawskiego

Anita Czerwińska

interwencja poselska

x.com/A__Czerwinska

Krzyże usunięte z Kopca Powstania Warszawskiego

Krzyże usunięte z Kopca Powstania Warszawskiego

Po modernizacji parku Akcji „Burza” w Warszawie zniknęły drewniane krzyże powstańcze. Teraz odnalazły się za sprawą interwencji poselskiej parlamentarzystów PiS.

Podziel się cytatem - poinformowała na platformie X posłanka Prawa i Sprawiedliwości Anita Czerwińska.
CZYTAJ DALEJ

Weszła w życie ustawa w sprawie wolnej Wigilii

2025-02-01 08:39

[ TEMATY ]

wigilia

ustawa

wolna Wigilia

2025

Karol Porwich/Niedziela

1 lutego weszła w życie nowelizacja przewidująca ustanowienie 24 grudnia dniem wolnym od pracy. Oznacza to, że w 2025 r. poza niedzielami będzie 14 ustawowo wolnych dni, w czasie których wypadają święta państwowe lub religijne.

Pod koniec grudnia 2024 r. prezydent Andrzej Duda zdecydował o podpisaniu ustawy o wolnej Wigilii. Zmiany oznaczają też, że od 2025 r. trzy niedziele poprzedzające Wigilię będą handlowe, ale w grudniu pracownik handlu nie będzie mógł pracować więcej niż dwie niedziele.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję