Reklama

Niedziela Małopolska

DIECEZJA TARNOWSKA

Wracajmy do kościołów!

Bardzo niebezpiecznie jest odprawić dobre rekolekcje, bo one wywracają nasze życie – stwierdza w rozmowie z Niedzielą rekolekcjonista ks. Piotr Adamczyk.

Niedziela małopolska 9/2022, str. IV

Archiwum ks. Piotra Adamczyka

Ks. Piotr Adamczyk

Ks. Piotr Adamczyk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maria Fortuna-Sudor: Księże Kustoszu, po co katolikowi Wielki Post?

Ksiądz Piotr Adamczyk: Żyjemy w takim pośpiechu i jesteśmy tak zasypywani informacjami, tak przepełnieni, że potrzebujemy tę szklankę życia, wypełnioną kawą, herbatą, sokiem, wodą, opróżnić. Potrzebujmy zrobić miejsce dla Pana Boga. Jesteśmy dosłownie przepełnieni, ale nie jesteśmy nasyceni. I Wielki Post jest po to, żeby zatrzymać się i wrócić do korzeni, żeby się nasycić prawdziwym pokarmem. Ten czas ma w nas ożywić pragnienie spotkania z Bogiem w czasie Eucharystii.

A jaką rolę w inauguracji Wielkiego Postu spełnia Środa Popielcowa?

Można powiedzieć, że Wielki Post zaczyna się jeszcze wcześniej – od nabożeństwa 40-godzinnego. To jest moment, kiedy się zatrzymujemy przed Najświętszym Sakramentem, by w Popielec podjąć podwójne zaproszenie. Po pierwsze, by wrócić do raju, aby usłyszeć, że jestem prochem, że jestem z Boga, że sam sobie nie wystarczam. A po drugie, żeby podjąć drogę do nowego, rajskiego drzewa, jakim jest krzyż, który zakwitnie przez Paschę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podobno w Środę Popielcową na posypanie głów popiołem do kościołów zawsze przychodzi bardzo wiele osób…

Człowiek potrzebuje zewnętrznych znaków. Kiedy one są w kościele, to i nas jest tam więcej. Nie tylko w Popielec, ale np. w Wielki Piątek, bo jest krzyż, czy w Boże Narodzenie, bo jest szopka. To nas w jakiś sposób pociąga. Oczywiście, nie wolno się zatrzymać na znaku. Z popiołem wiążą się dwa przesłania. Pierwsze: pamiętaj, że „prochem jesteś i w proch się obrócisz”. O tej prawdzie, że przemijamy, nie chcemy pamiętać. Drugie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Mamy uwierzyć, że chociaż przemijamy, to trwamy na wieki, ponieważ Chrystus otworzył nam bramę śmierci. Jesteśmy wezwani do nieśmiertelności.

Reklama

W czas Wielkiego Postu wpisują się rekolekcje wielkopostne. Jaką rolę spełniają i dlaczego powinniśmy w nich uczestniczyć?

Niekoniecznie muszą to być rekolekcje wielkopostne, ale jestem przekonany, że człowiek ich potrzebuje. Każdy musi odkryć swój czas na nie. Na pewno Wielki Post tradycyjnie nam się z nimi wiąże. Chociaż wpisujące się w Wielki Post Droga Krzyżowa, Gorzkie żale z kazaniami pasyjnymi też mogą być rekolekcjami, czyli takim czasem zatrzymania. A my takiej perspektywy potrzebujemy, żeby w końcu usłyszeć Pana Boga, aby z Nim rozmawiać, bo wiara nie opiera się tylko na tym, co jest zewnętrzne. Trzeba pójść w głąb. Dobrze wiemy, że wciąż się toczy walka o nas. Zauważmy, że Pan Jezus, zanim rozpoczął swą działalność, przeżył 40 dni na pustyni w odosobnieniu – modląc się i poszcząc. I tego czasu pustyni także my potrzebujemy. Oczywiście, możemy się zdecydować na 3 dni, na tydzień... Ważne, żeby rzeczywiście było we mnie pragnienie tej pustyni. Dzisiaj zdarza się, że idziemy przez pustynię, widzimy oazę z wodą, ale już nie czujemy pragnienia. I po to są rekolekcje, żeby sobie uświadomić, że potrzebuję tej oazy, tej żywej wody. Bo jak przestanę jej pragnąć, to mogę iść przez pustynię, widzieć tę oazę i upaść, nie sięgając po wodę, ponieważ już jej nie pragnę...

Benedykt XVI w swoim ostatnim orędziu przed abdykacją przestrzegał nas, wskazując na przebywającego na pustyni Jezusa. Przekonywał, że skoro Jezus był kuszony, to i każdy z nas może tego doświadczyć. Również Kościół nie może stać się piekarnią dla świata, bo przecież „Nie samym chlebem żyje człowiek”. Przestrzegał, że Kościół będzie kuszony, żeby zamanifestować swoją wielkość, a przecież tak naprawdę tylko Pan jest wielki. Tylko Jemu mamy służyć. To, do czego nas Pan Jezus powołał, to droga, którą mamy iść. Ale też musimy w czasie rekolekcji usłyszeć: „Biada!”, jeśli chcemy przejść przez życie, polegając na sobie, nie pragnąc Boga, fascynując się grzechem w takiej czy innej postaci.

Reklama

Czy rekolekcje transmitowane przez internet mogą zastąpić takie, w których uczestniczymy na żywo w świątyni?

Proszę sobie włączyć w sieci najpiękniejsze, najbardziej wyrafinowane potrawy serwowane przez najlepszych kucharzy świata. Oglądać je i się nimi najeść... Nie da się. Oczywiście, internet jest nam potrzebny, jednak uważajmy, żeby sobie nie zbudować fikcyjnego świata. Za pośrednictwem internetu mogę wysłuchać konferencji, bardzo dobrej, ale ona powinna się zakończyć osobistą modlitwą, o którą trudniej jest w domu (przy wielu obowiązkach i rozpraszających nas sprawach) niż w świątyni. Nic nie zastąpi naszej realnej obecności na rekolekcjach. Wracajmy do kościołów!

Kiedy możemy powiedzieć, że przeżyliśmy dobre rekolekcje?

Bardzo niebezpiecznie jest odprawić dobre rekolekcje, bo one... wywracają nasze życie. Wyrywają nas z pewnych schematów, próbują nas wybić z samozadowolenia. Dobre rekolekcje muszą mi uświadomić, że jestem pusty, bo tylko wtedy mogę się otworzyć na Pana Boga. Dobre rekolekcje muszą mi uświadomić, że Go potrzebuję. A jeśli wyjdę z rekolekcji taki: „Łał!”, taki super, to zatrzymam się na poziomie emocji. I to jest problem naszego świata, że do wielu spraw podchodzimy emocjonalnie. Zresztą my dlatego lubimy Wielki Post, bo to jest wszystko takie wzruszające. Popłaczę sobie, uczestnicząc w Drodze Krzyżowej i co z tego wyniknie? Po 3 dniach się upiję albo zbiję żonę lub okradnę sąsiada czy kogoś obmówię... A za rok znów sobie przypomnę, że On za mnie zmarł na krzyżu.

Wszystko można sprowadzić do pewnych formuł. Dzisiaj też Jezus mógłby powiedzieć; „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie”. I to jest problem, że myśmy sobie zbudowali kolejną strukturę, w której zamykamy Pana Boga, nie widzimy Go żywego. A tego najlepiej uczyć się od Maryi. To jest dla nas niedościgniony wzór, jak przyjmować Jezusa, jak Nim żyć, jak się Nim fascynować i jak Go nie zagubić w tym świecie, który chce nam Go wyrwać i wciąż będzie się o to starał. Z dobrze przeżytymi rekolekcjami jest tak jak z dobrym odczytaniem Bożego słowa. Proszę zobaczyć; ludzie, którzy zostali pociągnięci przez Ewangelię, radykalnie zmienili swoje życie. To np. św. Dominik, św. Franciszek, św. Siostra Faustyna. Oni nie tylko mówili o wierze, oni żyli zgodnie z tym, co poznali.

A jaką rolę może spełnić Wielki Post w życiu rodziny?

To może, a nawet powinien być czas służący odbudowaniu prawdziwych więzi rodzinnych, co w dzisiejszych czasach jest szczególnie istotne. Siostra Łucja z Fatimy mówiła, że ostateczna bitwa będzie o rodzinę. I dzisiaj ta bitwa na różnych poziomach się toczy. Dlatego to jest tak ważne, abyśmy dbali o dobre relacje w rodzinie. Także w Wielkim Poście. Warto wybrać się na Drogę Krzyżową, na Gorzkie żale wspólnie – mama tata i dzieci. A w domu razem czytać Boże słowo, razem się modlić. To buduje rodzinną, najważniejszą wspólnotę.

2022-02-22 11:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

2024-04-22 14:36

[ TEMATY ]

świadectwo

nawrócenie

świadectwa

Adobe Stock

Była aktorka porno Bree Solstad została przyjęta do Kościoła katolickiego w Wielkanoc. Znana w mediach społecznościowych jako "Miss B", od początku roku publikuje na platformie X posty o swoim wstąpieniu do Kościoła katolickiego jako "Miss B Converted".

"Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Płakałam z radości, kiedy po raz pierwszy przyjęłam ciało i krew Jezusa" - powiedziała amerykańskiemu portalowi „The Daily Signal”. W dniu 1 stycznia 2024 r. opublikowała na X: "Zdecydowałam się zaprzestać pracy seksualnej. Pokutować za moje niezliczone grzechy. Porzucić moje życie pełne grzechu, bogactwa, wad i próżnej obsesji na punkcie własnej osoby. To upokarzające doświadczenie, które przez wielu będzie wyśmiewane lub analizowane. Rezygnuję ze wszystkich moich dochodów i oddaję swoje życie Jezusowi" - napisała Solstad.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: Prymas Polski przewodniczył Mszy św. w uroczystość św. Wojciecha

2024-04-23 18:08

[ TEMATY ]

św. Wojciech

abp Wojciech Polak

Episkopat Flickr

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Ponad doczesne życie postawił miłość do Chrystusa” - mówił o wspominanym 23 kwietnia w liturgii św. Wojciechu Prymas Polski abp Wojciech Polak, przewodnicząc w katedrze gnieźnieńskiej Mszy św. ku czci głównego i najdawniejszego patrona Polski, archidiecezji gnieźnieńskiej i Gniezna.

„Wojciechowy zasiew krwi przynosi wciąż nowe duchowe owoce” - rozpoczął liturgię metropolita gnieźnieński, powtarzając za św. Janem Pawłem II, że św. Wojciech jest ciągle obecny w piastowskim Gnieźnie i w Kościele powszechnym. Za jego wstawiennictwem Prymas prosił za Ojczyznę i miasto, w którym od przeszło tysiąca lat biskup męczennik jest czczony i pamiętany.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję