Cesarz postanowił tych braci z pustelni, którzy odznaczali się gorliwością ducha, wysłać do kraju Słowian, aby zbudowali klasztor tam, gdzie piękny las nadawałby się na pustelnię, w kraju
chrześcijańskim, w pobliżu granicy z poganami.
(Św. Brunon z Kwerfurtu)
Reklama
Dyżurna pielęgniarka prowadzi mnie do dyrektora szpitala Leszka Kołodziejczaka (funkcję dyrektora Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej pełni od 1989 r.). Dyrektor czeka na mnie z naczelną pielęgniarką i pierwszym prezesem Stowarzyszenia Opieki Paliatywnej im. Pięciu Braci Międzyrzeckich, Ludwiką Kaczmarczyk. Obydwoje znają szpital jak własną kieszeń. Dyrektor opowiada, jak grupa pracowników zwróciła się do niego z pomysłem przyjęcia św. Pięciu Braci Międzyrzeckich za patronów. Inicjatywa trafiła na dobry grunt. Po konsultacjach z pozostałymi pracownikami dyrektor wraz z ks. Markiem Walczakiem, proboszczem parafii pw. św. Jana Chrzciciela, zwrócili się do bp. Adama Dyczkowskiego o potrzebną aprobatę. Zgodę taką otrzymali. "Myślę, że szpital jest bardzo godnym miejscem upamiętniającym postaci tych Świętych - mówi dyrektor. - Wielu ludzi, którzy nie byli związani z żadną religią czy też byli zupełnie obojętni na sprawy wiary, mówiło mi, że w sytuacjach zagrożenia zdrowia czy życia, znajdując się w szpitalach, które miały świętych patronów, czuli się bezpieczniej". Nazwa ta sprzyja także integracji z historią ziemi międzyrzeckiej. Jest też motywacja bardziej przyziemna. Każda jednostka zdrowia, każdy szpital potrzebuje reklamy, by pozyskać potrzebne do funkcjonowania fundusze. Pod koniec marca z woli pracowników SP ZOZ i przy akceptacji Rady Społecznej SP ZOZ, Rady Powiatu, Rad Miasta i Gminy Międzyrzecz zapadła decyzja o patronacie Pięciu Braci. Teraz tylko pozostało oczekiwanie na czerwcowe uroczystości nadania patronatu. Jak zaznacza dyr. Kołodziejczak, uroczystości nie obciążą finansów szpitala, ale zostaną zorganizowane dzięki wsparciu działających przy szpitalu stowarzyszeń.
To, co robimy, jest kroplą w oceanie potrzeb, ale gdybyśmy tego nie czynili, ocean byłby o tę kroplę uboższy.
(Matka Teresa z Kalkuty)
Reklama
Szpital został wybudowany w czasie zaborów w latach 1904-1908. W latach 1975-1985 był modernizowany i rozbudowywany. Aktualnie w jego obrębie działa siedem oddziałów: internistyczno-kardiologiczny,
chirurgiczny z pododdziałami urologicznym i ortopedycznym, dziecięcy, położniczo-ginekologiczno-noworodkowy, anestezjologii i intensywnej terapii, rehabilitacji i Zakład Opiekuńczo-Leczniczy.
Szpital posiada 181 łóżek. W ciągu roku leczonych jest tutaj około 7 tys. osób. Pacjentów można odwiedzać przez całą dobę. Świadczone są tu także usługi w zakresie pomocy doraźnej i ratownictwa
medycznego (na wyposażeniu szpitala są 4 karetki). Prowadzonych jest 18 poradni specjalistycznych, jak również pracownie diagnostyczne. Personel medyczny szpitala stanowi około 40 lekarzy, w tym
80% z nich posiada drugi stopień specjalizacji, wraz z 135 pielęgniarkami i 14 położnymi. "Co dwa lata przeprowadzamy ankietę, która fachowo nazywa się badaniem poziomu satysfakcji pacjenta.
Wyniki polepszały się z roku na rok. Ostatnie badanie wykazało, że 96% pacjentów jest zadowolonych z przeprowadzonych tu usług" - mówi dyrektor.
Dyr. L. Kołodziejczak i L. Kaczmarczyk prowadzą mnie na blok operacyjny. Przechodzimy też przez oddział rehabilitacji, gdzie na przyjęcie chętni muszą czekać miesiącami, i wchodzimy na oddział
ginekologiczno-położniczo-noworodkowy. Słyszę płacz dziecka. Jak się za chwilę okazuje, jeden z maluchów dostaje właśnie szczepionkę. Ordynator dr Sławomir Bartkowiak pokazuje poszczególne sale.
Na sali porodowej przyszła mama ma do dyspozycji własny pokoik z kanapą, materacem, workami sako, drabinkami, a także urządzenie pomagające zwalczyć miejscowo ból. W każdej dwu- lub trzyosobowej
sali poporodowej stoi przystosowany do karmienia fotel wraz z podnóżkiem. Udogodnienia te, wraz z innymi założeniami, np. promowaniem naturalnego karmienia, stanowią realizację programu: Szpital
Przyjazny Dziecku, o którego tytuł stara się oddział.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czemu to, proszę, obdarzyłeś człowieka tak wielką godnością?
(św. Katarzyna ze Sieny)
W Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym wita nas Teresa Romanów, wiceprezes Stowarzyszenia Opieki Paliatywnej im. Braci Międzyrzeckich i jednocześnie kierownik Oddziału. Powstałe w 1994 r. Stowarzyszenie
jest organem wspierającym Zakład Opiekuńczo-Leczniczy. Pracownicy oddziału są zarazem w większości członkami stowarzyszenia.
Opieka paliatywna oznacza wszechstronne działanie mające na celu zaspokojenie cielesnych, psychicznych, socjalnych i duchowych potrzeb chorych, którzy dotknięci są postępującą i zagrażającą
ich życiu chorobą. Opieka ta obejmuje także wsparcie rodzin podczas choroby ich bliskiej osoby oraz w okresie osierocenia po jej śmierci. Do zadań personelu należy leczenie bólu i innych dokuczliwych
objawów, łagodzenie lęku i depresji, przeciwdziałanie osamotnieniu i izolacji oraz wsparcie duchowe. O przebywających tu osobach Kazimierz Antonowicz, prezes stowarzyszenia mówi tak: "Ludzie
terminalnie chorzy, po rozległych udarach mózgu, wyniszczeni nowotworowo, sterani życiem, zmęczeni wiekiem, dzięki ofiarnej pracy personelu, z którego większość jest członkami stowarzyszenia, oraz
troskliwej pracy wolontariuszy znajdują tu pocieszenie w ostatnich chwilach życia, umierając godnie, nie cierpiąc i nie bojąc się śmierci".
Zdaniem Ludwiki Kaczmarczyk opieka paliatywna jest dyscypliną medyczną bardzo młodą. Wielu lekarzy na studiach nie zetknęło się z nią. Personel medyczny uczy się przede wszystkim tego, jak ratować
człowieka, a śmierć traktowana jest jak porażka, jak przegrana walka z życiem, dlatego też stowarzyszenie już na wstępie swojej działalności zorganizowało specjalistyczny kurs dla lekarzy, pielęgniarek
i duchownych. W kursie poprowadzonym przez zespół szkoleniowy prof. Jacka Łuczaka z Poznania wzięło udział 146 osób. Inną inicjatywą stowarzyszenia były kwesty, dzięki którym powstała wypożyczalnia
sprzętu do opieki domowej. Jak podkreśla Teresa Romanów, oddział, który może zapewnić opiekę 27 pacjentom (po zamianie Kas Chorych na Narodowy Fundusz pomniejszono oddział o dwa łóżka), którymi opiekuje
się jeden lekarz i 13 pielęgniarek, nie byłby w stanie zapewnić tak dobrej opieki, gdyby nie zaangażowanie wolontariuszy. Ludwika Kaczmarczyk wyznaje: "Zawsze jesteśmy onieśmieleni odwagą wolontariuszy,
którzy poświęcają swój czas chorym, często odrzuconym przez świat i bliskich. Są to bohaterowie, apostołowie zesłani przez Pana, latarnicy gotowi zapalać światło, jeśli panuje mrok. Czuły gest, dotyk
dłoni, serce dawane wtedy, gdy chory nie może wydawać z siebie nawet dźwięku. To oni właśnie, wolontariusze, pomagają spojrzeć w górę, choć dla niejednego zapadła noc".
Obecnie od wielu lat w pracy wolontariackiej na oddziale angażują się Anna Rogala i Marzena Jasionek. Od jakiegoś czasu pracuje tu także młodzież z Liceum Ogólnokształcącego. T. Romanów
podkreśla, że nie są to przypadkowe osoby: "Przebywający na oddziale pacjenci są bezbronni, często nie mówią. Musimy więc sprawdzić możliwości i motywację zgłaszających się do nas osób, by zobaczyć,
czy poradzą sobie w tak specyficznych warunkach". Dlatego też wszyscy przychodzący na oddział muszą być poddani ocenie psychologa współpracującego ze stowarzyszeniem. Dzień przed moim przyjazdem
odbył się tu właśnie test dopuszczający wolontariuszy do pracy z pacjentami oddziału. W ciągu naszej rozmowy wielokrotnie przywoływana jest osoba dr. Wojciecha Strugały, naczelnego lekarza szpitala,
zaangażowanego w pracę w zakresie opieki paliatywnej i pełniącego rolę edukatora dla wszystkich pracowników.
* * *
Czy tworzący w pobliżu swoją pustelnię Bracia wiedzieli, że wzywać będą ich imienia do patronowania miejscu, w którym leczy się nie tylko ciało, ale i dusze ludzkie? Chyba nie. Nie mogli przecież przewidzieć, że ofiara ich życia, wzór cierpliwości, miłosierdzia i służby przetrwa przez wieki.