Piotr Grzybowski: Panie Ministrze, resort, którym Pan kieruje, ma chyba najbardziej odpowiedzialne zadanie w państwie – edukuje. Czy wiemy, jak to robić dobrze i skutecznie?
Minister Przemysław Czarnek: Jeśli chodzi o uczenie i wychowywanie, to nie musimy odkrywać Ameryki – wystarczy tylko wrócić do dobrych, klasycznych wzorców. Pierwszym wychowawcą jest zawsze rodzic, ewentualnie jego pomocnikami są dziadkowie. Szkoła pełni funkcję wychowawczą, ale tylko pomocniczą – nie może zastąpić w tym dziele rodziców. Tymczasem problemem wychowawczym jest dzisiaj to, że wielu rodziców abdykuje, myśląc o swojej funkcji jako o prawie, a nie obowiązku.
Reklama
Co wpływa na takie myślenie współczesnych rodziców?
Myślę, że ma na to wpływ fakt, iż są to w większości rodzice z lat 90. ubiegłego wieku, wychowani w atmosferze „róbta, co chceta”, czyli wzorców, które pokazywały wolność bez odpowiedzialności i prawo bez obowiązków. To jest problem, bo wychowanie trzeba realizować według tradycyjnych, sprawdzonych zasad. Szkoła natomiast musi pomagać w funkcji wychowawczej, a także edukować w sposób bardziej nowoczesny. Teraz tę nowoczesność wprowadzamy na niespotykaną skalę, przeznaczając tylko w ostatnim czasie miliardy złotych na doposażenie i wyposażenie szkół w nowoczesny sprzęt, taki jak drukarki 3D z możliwością drukowania pomocy dydaktycznych, układu słonecznego czy nerki. Szkoły staną się „laboratoriami przyszłości”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mówi się, że rodzice zapomnieli o swoim obowiązku wychowawczym.Co zrobić, by na nowo odkryli wartość tego zadania?
Temu właśnie służyła m.in. zawetowana ustawa „lex Czarnek” – aby pokazać rodzicom, że to oni mają mieć sprawczość zasadniczą, jeśli chodzi o organizacje pozarządowe, które mogą wchodzić do szkoły i pozalekcyjnie edukować tam ich dzieci. Była cała dyskusja, która ukazywała prawo, a w zasadzie rodzicielski obowiązek wychowywania dzieci. Wszędzie, gdzie to jest możliwe, powtarzam: rodzice są pierwszymi wychowawcami, tzn. że mają nie tylko przywilej posiadania dzieci, ale też związane z nim potężne obowiązki wychowawcze.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”... Czy wiemy, jakich obywateli chcemy wychować?
Odpowiedzialnych! Za siebie, za swoją rodzinę, za swoje środowisko i ostatecznie za ojczyznę – to jest najważniejsze.
Reklama
W jaki sposób chcemy uczyć tego zaangażowania, patriotyzmu, współodpowiedzialności społecznej?
Wystarczy pokazywanie prawdy o dziejach Polski, bo wydaje się, że z tym mieliśmy dość duży problem. Polacy pedagogiką wstydu byli wtłaczani w jakieś kompleksy i to wpływa na ich zachowanie. Tymczasem kompleksów w stosunku do świata Zachodu nie możemy mieć żadnych, pod każdym względem; popatrzmy, jak wyglądają polskie autostrady, polskie stacje benzynowe, jak u nas czysto; zauważmy, że w Polsce jest dużo mniejsza przestępczość, przez co jest dużo bezpieczniej niż na Zachodzie. Nie powinniśmy mieć również absolutnie żadnych kompleksów historycznych.
Co ma być zatem motywem przewodnim tej edukacji?
Służy temu właśnie najnowsza historia i jej nauczanie. Przez dziesięciolecia zapomnieliśmy o uczeniu młodych pokoleń najnowszej historii, czyli procesów historycznych, które bezpośrednio oddziałują na obecną rzeczywistość. A zatem – przybliżanie dziejów dotyczących nie tylko wieków XVII, XVIII i XIX, ale również wydarzeń z drugiej połowy XX wieku. To jest właśnie Historia i Teraźniejszość, i to, co jest na pierwszej lekcji, będzie wzmacniane i rozwijane. Na pierwszej lekcji jest informacja rzetelna, z faktami, liczbami: Polska jest największą ofiarą II wojny światowej, Polska i Polacy nikogo za nią nie muszą przepraszać, Polacy nie są współwinni czegokolwiek, poza marginesem przestępców i ludzi, którzy nie działają zgodnie z interesem swojego państwa i narodu, który jest zawsze w każdym społeczeństwie. Polacy są największą ofiarą II wojny światowej i co więcej – jednymi z niewielu, którzy za straty wojenne, te materialne i te ludzkie, nie otrzymali żadnej rekompensaty. Sami doszliśmy do sytuacji, którą mamy dzisiaj, do państwa, które się rozwija, inwestuje w oświatę, które ma świetną infrastrukturę, mimo iż wychodziło z niebywałych zniszczeń wojennych.
Reklama
Wspomniał Pan Minister o inwestycjach w edukację. Czy nasze kadry nauczycielskie dobrze rozumieją, co w szkołach ma być realizowane?
Wszystko, co robimy na polu edukacyjnym, zarówno od strony merytorycznej, programowej, jak i inwestycyjnej, jest konsultowane z nauczycielami. Nie opieramy się na opinii znajomych, na własnych przeczuciach czy intuicji. Mamy grupy doradcze, w których są nauczyciele z całej Polski, i to oni podpowiadają nam rozwiązania, które powinniśmy przyjmować. Jeśli więc pyta Pan o nauczycieli, to mogę wskazać tych, którzy podpowiedzieli wprowadzenie przedmiotu Historia i Teraźniejszość oraz pomogli przy tworzeniu jego podstawy programowej. Również nauczyciele wskazali nam potrzebę inwestycji w infrastrukturę szkolną, czyli te 5,2 mld zł z Polskiego Ładu. Oczywiście, mamy 600 tys. nauczycieli i – jak w każdym zawodzie – są oni różni. Według moich szacunków, mamy ok. 20% wybitnych pedagogów, którzy poświęcają uczniom własny czas, i ok. 60% nauczycieli bardzo dobrych. Pozostała część w mniejszym stopniu spełnia oczekiwania, ale w innych zawodach jest podobnie.
W Europie mamy znów niespokojny czas i wojnę za naszą wschodnią granicą. Jak – zdaniem Pana Ministra – kształtuje się dziś postawy proobronne?
Oddzielmy kwestię szkoły od kształtowania postaw proobronnych, bo wydaje się, że dwie rzeczy w ostatniej dekadzie są imponujące w kształtowaniu postaw proobronnych i patriotycznych. To: Żołnierze Wyklęci-Niezłomni i odkrycie przed młodym pokoleniem bohaterów, do których oni nawiązują, oraz Wojska Obrony Terytorialnej, bo obserwujemy, zwłaszcza na wschodzie Polski, masowe zainteresowanie Wojskami OT, nieraz przez całe rodziny, gdzie terytorialsów zasilają ojcowie z synami. Te dwie inicjatywy w polityce państwa polskiego niewątpliwie zmieniły nastawienie młodego pokolenia do kwestii obronności kraju i dobrze pojmowanego patriotyzmu.
Reklama
A szkoła?
Myślę, że od końca lat 90. ubiegłego wieku do początku drugiego tysiąclecia panowało przeświadczenie, iż historia się skończyła, tzn. że problemów, które były w połowie XX wieku w naszej części Europy, na pewno już nie będzie, dlatego trzeba likwidować wojsko, nie inwestować w armię, bo przecież i tak nic nam nie grozi z zewnątrz i w możliwym do przewidzenia czasie na pewno nic nam grozić nie będzie, w związku z tym dzieci nie należy stresować bronią. To spowodowało, że nastąpiło odejście od klasycznego przysposobienia obronnego, od posługiwania się bronią. Jestem przekonany, że gdybym 10 lat temu był ministrem i zrobił to, co realizujemy w tym roku od 1 września, byłbym oskarżony przez protestujących o brutalizację, militaryzację życia szkolnego i próbę organizowania w szkołach PiS-owskich bojówek.
Ile będzie w programie szkolnym przysposobienia wojskowego?
Będzie ono dla wszystkich w ósmych klasach szkoły podstawowej i w pierwszych szkoły ponadpodstawowej. W ostatnich klasach szkoły podstawowej oprócz zagadnień dotyczących bezpieczeństwa będzie teoretyczne uczenie się, do czego służy broń i nauka bezpiecznego posługiwania się nią. W szkołach ponadpodstawowych natomiast w miarę możliwości przewidziane są ćwiczenia na strzelnicy. Nie chodzi o to, by w ramach Edukacji dla Bezpieczeństwa wyszkolić profesjonalnych ratowników medycznych czy strzelców wyborowych, ale by każdy wiedział, jak się zachować w sytuacji nie tylko wypadków, ale i zagrożenia wojennego, bombardowania, ataku itd.
A co z inicjatywą Akademii Kopernikańskiej?
Pierwszy cel – to ma być swoisty pomnik dla Mikołaja Kopernika. Akademia Kopernikańska nie będzie konkurencją dla któregokolwiek uniwersytetu, ale elitarną szkołą, takim narodowym think tankiem. Będą też nagrody kopernikańskie – coś na kształt polskiego Nobla dla wybitnych polskich naukowców. Będą granty, stypendia naukowe oraz światowe kongresy kopernikańskie.
Kiedy rusza ten projekt?
Ustawa już weszła w życie i od 1 września mój pełnomocnik będzie zajmował się rozwijaniem akademii, a w przyszłym roku powołamy wszystkich profesorów. Kandydatury zbieramy wśród najwybitniejszych, bo akademia ma być także miejscem współpracy polskich naukowców, również tych, którzy pracują dziś za granicą.
Przemysław Czarnek minister Edukacji i Nauki