Teresa Benedykta McCarthy urodziła się 8 sierpnia 1984 r. (w Polsce był to 9 sierpnia); jest najmłodsza spośród dwanaściorga dzieci Mary M. Buman i ks. Emmanuela Ch. McCarthy, kapłana katolickiego obrządku melchickiego (trzynaste dziecko zmarło po narodzeniu). Otrzymała imię Teresa Benedykta, ponieważ jej rodzice zapragnęli, aby ich dziecko nosiło imię kobiety, którą uznali za przykład do naśladowania. Wtedy jeszcze nie beatyfikowanej Edyty Stein.
19 marca 1987 r. rodzice Teresy pojechali na wycieczkę, a 2.5-letnia dziewczynka została ze starszym rodzeństwem w domu. Był to czas, kiedy wiele osób chorowało na grypę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– W tym czasie takim lekiem, który przyjmowaliśmy, był tylenol. Zupełnie nieświadomie przyjęłam jego dużą dawkę, myśląc że to cukierki. Po chwili rodzeństwo zauważyło, że nie zachowuję się naturalnie i zabrano mnie do szpitala. Dawka leku, który przyjęłam, została przekroczona 14 razy. Znajdowałam się w śpiączce, moja wątroba przestała funkcjonować. Moje nazwisko zostało umieszczone na liście do przeszczepu wątroby na pierwszym miejscu, ale nawet gdyby do niego doszło, szanse na przeżycie były niewielkie. Moja ciocia zaproponowała, by zebrać grono znajomych i modlić się za wstawiennictwem Edyty Stein. Był to też czas, kiedy mój ojciec miał wygłosić rekolekcje. Stanął przed dylematem, czy jechać na nie, ponieważ miały się one odbyć 1500 mil od szpitala, w którym miał umierającą córkę. Natknął się wówczas na książkę św. Teresy z Avila i na słowa, które zrobiły na nim duże wrażenie: „Jeśli ty się zajmiesz moimi sprawami, to Ja zajmę się twoimi”. Tak Bóg mówił do św. Teresy. Zapadła decyzja, by pojechać. Kiedy tato wrócił z rekolekcji do szpitala, dowiedział się, że moje zdrowie jest w jak najlepszym porządku. Zostałam wypuszczona ze szpitala bez żadnych leków – mówi Teresa Benedykta. Ta historia wydarzyła się w ciągu jednego tygodnia. Podczas tych dramatycznych dni najstarszy brat Teresy modlił się różańcem w kaplicy domowej. Kiedy wyszedł z kaplicy, powiedział do matki: „Wiesz, Benedykta będzie zdrowa”.
Jedna z pielęgniarek przyszła po swoim dyżurze ponownie do pracy, będąc pewna, że dziewczynka już nie żyje, a zobaczyła ją w bardzo dobrej formie.
– Edyta Stein jest obecna w moim życiu, nie zwracam się do niej codziennie, ale proszę o wstawiennictwo szczególnie w bardzo trudnych sytuacjach. Nie wiem, jaki jest rezultat mojej modlitwy, ale czuję ogarniający mnie pokój i pogłębioną wiarę – mówi Teresa Benedykta McCarthy.