Przygoda z misjami u Błażeja zaczęła się kilka lat temu. O możliwości adoptowania dziecka na odległość dowiedział się od swojej przyjaciółki Urszuli Hankus, która usłyszała o tym od siostry zakonnej w kościele św. Józefa w Bielsku-Białej. Włączył się w inicjatywę prowadzoną przez siostry orionistki za pośrednictwem fundacji „Czyńmy Dobro”. Gdy otrzymał informacje o adoptowanym chłopcu z Kenii wraz z zaproszeniem do przyjazdu, postanowił tam pojechać i poznać dziecko osobiście. Od tego czasu w Kenii był już parokrotnie. Jechał tam nie tylko w odwiedziny, ale i z konkretną pomocą finansową i rzeczową. A że uczy matematyki w szkole podstawowej w Bielsku-Białej, to i na misjach mógł pomagać dzieciom w lekcjach. W międzyczasie adoptował następnych chłopców.
Powrót na misje
Reklama
Błażej Jaszczurowski chciał do Kenii jeździć systematycznie w okresie ferii zimowych i wakacji, jak to czynił wcześniej, ale pandemia COVID-19 pokrzyżowała te plany. Po 4-letniej przerwie znowu stało się to możliwe. – Do tegorocznego wyjazdu w ferie zimowe zmotywowała mnie chęć spotkania z Brianem z Laare, moim podopiecznym, który w przyszłym roku szkolnym kończy egzaminami państwowymi edukację w szkole ponadpodstawowej. Pytałem go o dalsze plany na przyszłość, tym bardziej że będzie musiał finansować dalszą edukację z własnych środków lub starać się sam o środki na dalsze funkcjonowanie, ponieważ na tym etapie kończy się finansowanie edukacji ze strony darczyńców. W Kenii edukacja aż do uniwersytetu jest jedyną drogą, żeby zmienić los swój i bliskich osób – mówi „Niedzieli” B. Jaszczurowski. Spotkał się też z innymi osobami, które tam poznał i z którymi utrzymuje stały kontakt. – Przykładowo 20-letni Peter pisał do mnie co jakiś czas i pytał, co słychać w Polsce, kiedy przyjadę, jak się mam. Podczas spotkania pierwszy raz chyba od wielu lat zjadł normalną kolację. Trudno opisać słowami jego wyraz twarzy w trakcie jej spożywania. Dla nas nic wielkiego, a dla niego wręcz wyróżnienie i radość. Podobnie miał możliwość wzięcia ciepłego prysznica w jednej z łazienek na plebanii, gdzie mieszkałem. Powiedział mi, że to był jego pierwszy prysznic w życiu. A to i tak nie jest prysznic taki, jaki znamy z polskich łazienek. Bardziej przypomina puszkę wystającą ze ściany – dodaje Błażej. W parafialnej szkole podstawowej pomagał w miarę możliwości w nauce matematyki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zrealizowane marzenie
Wraz z nim pojechało zaprzyjaźnione małżeństwo nauczycieli z Bielska-Białej Magdalena i Mirosław Skrzydłowie. Dołączyła do nich Sylwia Klimkiewicz, matematyk ze Zduńskiej Woli. Magdalena chciała zrealizować swoje marzenie z lat dziecięcych o wyjeździe na misję do jednego z krajów afrykańskich. I to się udało. – Z zawodu oboje z mężem jesteśmy nauczycielami, dlatego chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda system edukacji w Kenii, poznać warunki, w jakich dzieci zdobywają wiedzę, oraz porozmawiać z miejscowymi nauczycielami. Zależało nam szczególnie na wsparciu dzieci z jednego z najuboższych terenów w tym kraju. W trakcie wyjazdu udało nam się m.in. przekazać wykonane samodzielnie przez dzieci z Polski kartki adresowane do ich kenijskich rówieśników oraz wspólnie z nimi odpowiedzieć na nie – wspominają Magdalena i Mirosław. Największym zaskoczeniem była dla nich reakcja maluchów, które w swojej wiosce ujrzały Europejczyków – ich oczy pełne były niedowierzania, zafascynowania, radości i nadziei. – Można powiedzieć, że kontakt z nami chłonęły całym sobą. Nie mniej zaskoczyły nas warunki, w jakich dzieci się uczą, mieszkają i żyją – nieporównywalnie gorsze od warunków w naszych, polskich szkołach – dodają.
Wiara rośnie
Reklama
Nauczyciele stacjonowali na terenie parafii katolickiej św. Józefa w Chuka, gdzie posługiwał ks. Edwin Muthetia, który towarzyszył im podczas całego pobytu. Kapłan jest wdzięczny za pomoc płynącą z Polski, od naszych diecezjan, dzięki czemu życie i edukacja wiernych może być na lepszym poziomie. Jak się okazuje, wielu ludzi ma tam słabą wiarę, większość znajduje się pośrodku, a tylko nieliczni są silni w wierze. – Większość chrześcijan uczestniczy w Eucharystii tylko w niedzielę. W dni powszednie odbywa się codziennie Msza św. w kościele głównym, ale z udziałem mniej niż 10 wiernych każdego dnia. Dołączają do nich uczniowie z internatu. Zdarzają się osoby proszące o Mszę św. w domu lub w małych wspólnotach chrześcijańskich – mówi ks. E.Muthetia. Dopowiada, że dla Kenijczyków Wielki Post jest również czasem modlitwy i postu, ale większość chrześcijan tutaj nie traktuje go poważnie. – Niewielu podchodzi do okresu Wielkiego Postu religijnie. Wielkanoc jest obchodzona tylko przez nielicznych – zauważa kapłan. Jednak, co go bardzo cieszy, to fakt, że wiara wciąż rośnie w parafii.
Złota szansa
Wśród Kenijczyków objętych adopcją dziecka na odległość jest 18-letni Emmanuel Mwathiki, którego spotkał Błażej. Chłopiec uczy się w High School Chuca Boys i pochodzi z bardzo biednej rodziny. – Dla mnie to ogromna radość, że otrzymałem tę złotą szansę, która też pomogła mojej biednej rodzinie, gdy nie miałem nadziei na naukę. Zostałem objęty adopcją, gdy byłem dzieckiem. Dzięki temu mogłem pójść do szkoły, mam opłacone wszystkie moje czesne, otrzymałem mundurek. Pomogło mi to finansowo, duchowo, moralnie i w nauce. Teraz zamierzam ukończyć szkołę średnią. Po ukończeniu edukacji moim celem jest podjęcie studiów związanych z medycyną. Nie potrafię znaleźć słów, by podziękować ludziom o dobrym sercu, którzy finansują ten projekt, dzięki czemu mogłem dojść do obecnego etapu. Poświęciliście wiele, aby dać nam możliwość nauki, noszenia ubrań i jedzenia. To przemienia beznadziejną sytuację życiową biednych Afrykańczyków. Niech Bóg Cudów, Wszechmogący Król, błogosławi was, moi drodzy i dobrzy ludzie – wyraża wdzięczność Emmanuel poprzez naszą redakcję.
Greg Murimi jest absolwentem szkoły ponadpodstawowej Chuka High School. Jak zauważa, w sercu Afryki, w pięknej Kenii, liczne dzieci stanęły przed ogromnymi wyzwaniami, jeśli chodzi o dostęp do dobrej edukacji. – Polacy dostrzegli naszą determinację do nauki i wyciągnęli pomocną dłoń, aby wytyczyć nam drogę ku lepszemu jutru. Co więcej, ta pomoc odegrała istotną rolę w poprawie istniejącej infrastruktury szkolnej. To nie tylko zwiększyło możliwość kształcenia, ale również stworzyło sprzyjające warunki do nauki – mówi Greg. I dodaje: – Dostęp do bezpiecznych i dobrze wyposażonych szkół to podstawowe prawo, którego każde dziecko zasługuje. Osoby nam pomagające doskonale to rozumieją. I za to jesteśmy im wdzięczni.
Bezcenna pomoc
Błażejowi i jego przyjaciołom zależało, by pomóc szczególnie ubogim dzieciom i rodzinom. A potrzeby są ogromne. Brakuje właściwie wszystkiego: od jedzenia, zabawek, piłek, przyborów szkolnych, po chociażby materace do spania czy tzw. tanki, czyli zbiorniki na deszczówkę, dzięki którym nie trzeba już chodzić do odległych miejsc po wodę. Na zakup tych przedmiotów przeznaczyli środki finansowe zebrane za pośrednictwem portalu Zrzutka.pl . To sprawiło, że dostrzegli w oczach dzieci zaskoczenie i nadzieję na lepsze dziś i jutro. Uśmiechały się przy każdym spotkaniu. Jak podsumowuje Błażej z przyjaciółmi: – To były dwa tygodnie wspaniałego pobytu i bezcennej pomocy potrzebującym, która była możliwa dzięki ofiarom wielu osób dobrej woli. Bardzo dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy podzielili się środkami finansowymi, pomimo iż koszty utrzymania w Polsce też stale rosną. Co nam pokazał ten pobyt i do czego chcemy zachęcić: bądźmy wdzięczni za to, co mamy na co dzień, za to, że mamy co jeść, mamy pieniądze, dach nad głową, dostęp do nauki i wielu innych dobrodziejstw. I pamiętajmy, że zawsze gdzieś w świecie jest człowiek, kto marzy o tym, co dla nas jest jest na wyciągnięcie ręki.