Chcesz pokoju, szykuj się do wojny – ta stara rzymska sentencja nabrała w Polsce szczególnego znaczenia po 24 lutego 2022 r. Walcząca dzielnie Ukraina daje nam więcej czasu, ale pokazuje też, że zagrożenie ze strony Moskwy jest bardzo realne.
Polska zbroi się na potęgę, kupuje uzbrojenie głównie z USA i z Korei Południowej. O wiele słabiej wygląda sytuacja rozbudowy rodzimego przemysłu zbrojeniowego oraz zwiększania rezerw Wojska Polskiego. – Dziś wiadomo, że ewentualna wojna będzie krwawa i długotrwała. I większość z nas, zawodowych żołnierzy, nie dotrwa do jej końca. To rezerwiści ją skończą, a doświadczenia z Ukrainy pokazują, że wojna nie jest odpowiednim czasem do tworzenia rezerw – podkreśla gen. Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Polscy generałowie szykują się do wojny, która może nadejść za kilka lat. Podejmowane dziś decyzje określą siłę militarną i bezpieczeństwo Polski w najbliższych dziesięcioleciach. – Musimy uczynić wszystko, aby zniechęcić Federację Rosyjską do rozpoczęcia wojny. Podejmujemy decyzje, które mają przygotować siły zbrojne i naród do tego, by skutecznie się bronić, ale także uświadomić Federacji Rosyjskiej, że wojna z nami jest nie do wygrania – dodaje gen. Kukuła.
Nie tylko uzbrojenie
Reklama
Rząd Zjednoczonej Prawicy zaplanował gigantyczne zakupy dla armii, np.: czołgów, zestawów rakietowych, armatohaubic, systemów obrony przeciwlotniczej, samolotów oraz śmigłowców. Choć następcy poprzedniej władzy mówią, że będą kontynuować te kontrakty, to jednak część ekspertów twierdzi, że decyzje podejmowane są zbyt wolno. – Moim zdaniem, od ponad pół roku stoimy w miejscu. Wszyscy są skupieni na zmianach w zarządach spółek zbrojeniowych, rozliczeniach i audytach. Premier powinien mieć świadomość, że nadszedł czas decyzji, a nie gadania i sporów – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, wiceminister MON w poprzednim rządzie PO-PSL.
Nad polskim wojskiem ciąży ciągle decyzja Donalda Tuska o zawieszeniu obowiązkowego poboru do wojska, którą podjęto kilka miesięcy po agresji Władimira Putina na Gruzję w 2008 r. Od tamtej pory praktycznie nie było szkolenia rezerw na większą skalę, a najmłodsi wyszkoleni żołnierze z tego okresu mają dziś prawie 40 lat. – Myślenie jedynie o armii zawodowej w państwie, które graniczy z Rosją, było i jest skrajnie nieodpowiedzialne. Armia zawodowa jest bowiem armią jednorazowego użytku, a do prowadzenia wojny potrzebujemy ok. miliona wyszkolonej rezerwy. Dlatego szybko należy podjąć decyzję o przywróceniu poboru do wojska. Im wcześniej to zrobimy, tym lepiej, bo będziemy bardziej bezpieczni – zaznacza gen. Leon Komornicki, emerytowany zastępca szefa sztabu generalnego.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego min. Jacek Siewiera mówi o „służbie obywatelskiej”, która byłaby obowiązkowa dla obu płci. Taka służba nie musi oznaczać biegania z karabinem po poligonie, ale byłaby służbą dostosowaną do indywidualnych predyspozycji i chęci. – To może być służba w obronie cywilnej, ratownictwie obywatelskim, planowaniu ewakuacji, we wsparciu zarządzania kryzysowego czy w administrowaniu na poziomie samorządowym – wyjaśnia min. Siewiera.
Chętnych więcej niż miejsc
Reklama
Polska prowadzi największą modernizację, a także już teraz ma największe lądowe wojska w całej Unii Europejskiej, z kolei w NATO liczebnie wyprzedzają nas tylko armie USA i Turcji. Świadczy to jednak nie tylko o wielkim potencjale Wojska Polskiego, ale też o słabości militarnej naszych europejskich sojuszników. Dla przykładu – na Ukrainie walczy pod bronią prawie milionowa armia złożona z żołnierzy zawodowych, rezerw i szkolonych rekrutów z poboru. Dlatego też szef Sztabu Generalnego WP twierdzi, że należy odjeść od patrzenia na Siły Zbrojne przez pryzmat komponentu wyłącznie zawodowego. – Jeśli przebijemy się do świadomości Władimira Putina, że całe Wojsko Polskie liczy 300 tys. zawodowych żołnierzy, to tylko go ośmielimy do ataku na Polskę. O naszej sile decydują nie tylko liczba żołnierzy zawodowych, ale także potencjał rezerw, którymi dysponujemy – wskazuje gen. Kukuła.
Wojsko Polskie ma rezerwy złożone z osób przeszkolonych przed 2008 r., żołnierzy i oficerów zawodowych, którzy przeszli do rezerwy na emeryturę, oraz Wojsk Obrony Terytorialnej. W ostatnim czasie rezerwy są odtwarzane także dzięki żołnierzom, którzy przeszli przez dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, którą wprowadzono Ustawą o obronie Ojczyzny w 2021 r. Program się rozwija i pod koniec 2023 r. było ponad 50 tys. żołnierzy, którzy skorzystali z dobrowolnej służby wojskowej. W roku bieżącym natomiast chętnych było więcej niż przewidzianych miejsc, a więc zwiększono limit z 35 tys. do 45 tys. szkolonych żołnierzy. W tym roku wielkim zainteresowaniem cieszą się „wakacje z wojskiem”, podczas których ponad 11 tys. młodych przechodzi miesięczny kurs podstawowy, zwieńczony przysięgą wojskową, a więc oni także zasilą szeregi rezerwy WP.
Dowództwo transformacji
Całe polskie społeczeństwo musi zrozumieć, że czasy pokoju w naszej części świata już przeminęły. Polska musi wprowadzić taki system powszechnej obrony, który zapewni jej bezpieczeństwo na długie dziesięciolecia. Rezygnacja z zakupów uzbrojenia, rozbudowy przemysłu zbrojeniowego i przede wszystkim ze szkolenia rezerw może przynieść fatalny skutek np. za 5-10 lat i być zachętą do ataku na Polskę.
Reklama
Obecnie Wojsko Polskie prowadzi aż sześćdziesiąt dziewięć procesów modernizacyjnych. Żołnierze są obciążeni, bo nie tylko wdrażają te procesy, ale muszą się też zajmować zakupami, logistyką, rekrutacją i szkoleniami. – Jeden z amerykańskich generałów powiedział mi, że jest pełen podziwu dla naszych żołnierzy, że zajmują się tyloma sprawami. Ale wskazał też na związany z tym problem, bo przez ten nadmiar obowiązków polscy żołnierze nie mają czasu szykować się do wojny – tłumaczy gen. Kukuła.
Dlatego też w Wojsku Polskim powstanie dowództwo transformacji, które będzie się zajmowało: obsługą całego „remontu” Sił Zbrojnych, obsługą szkoleń, logistyką oraz dostarczaniem uzbrojenia. Z kolei pozostali dowódcy będą mogli się skupić wyłącznie na zgrywaniu swoich pododdziałów i szykowaniu się do wojny. Tak samo ma to działać w czasie wojny. – Nie możemy zakładać, że wojna będzie trwała tydzień, dwa, ale całe lata. Nie możemy więc dowódców skoncentrowanych na walce z wrogiem obciążać zadaniami związanymi z odtwarzaniem zdolności bojowych swoich pododdziałów – informuje szef Sztabu Generalnego.
Zmiany planowane w Wojsku Polskim mają być dostosowane do najnowszych wytycznych NATO. W tym kontekście wyodrębnione zostaną trzy poziomy gotowości jednostek bojowych WP. Na pierwszy złożą się jednostki żołnierzy zawodowych w pełni ukompletowane, które mogą podjąć walkę w każdej chwili. Plan zakłada możliwość ich uzupełnienia żołnierzami aktywnej rezerwy do poziomu 120% w celu uodpornienia ich oddziałów na straty w pierwszych dobach walki. – Drugi poziom tworzyć będą jednostki z żołnierzami zawodowymi i aktywnej rezerwy, utrzymujące zdolność wejścia do działań w czasie do 30 dni. Trzeci – to jednostki mające na to do 180 dni. Służyć w nich będą głównie żołnierze aktywnej i pasywnej rezerwy oraz 20% żołnierzy zawodowych. W czasie wojny rolą dowództwa transformacji będzie dostarczanie środków bojowych oraz dowodzenie jednostkami formowanymi, a także nowo tworzonymi – tłumaczy gen. Wiesław Kukuła.