W przededniu Narodowego Święta Niepodległości grozą napawa mnie myśl, że może to być ostatnie takie święto. Ono może nie zniknie z kalendarza, a jego tło i scenariusz będą podobne, może nawet „weselsze” w swej wymowie, o co przecież zawsze zabiegali różni maruderzy twierdzący, że ważne rocznice narodowe Polacy umieją świętować tylko „na smutno”. Tylko pojęcie i znaczenie niepodległości może ulec zmianie, tylko świadomość, ile ta niepodległość kosztowała minione pokolenia – bynajmniej nie o wartości materialne tutaj chodzi – może ulec dewaluacji. Jeszcze może uroczyście i godnie przeżyjemy Narodowe Święto Konstytucji 3 Maja, ale potem?
Potem będą wybory prezydenckie. Od nich będzie zależało, jaka i czyja będzie Polska. Czy nasza niepodległość pozostanie bezcenną wartością pod biało-czerwoną flagą, bo okupiona została ofiarną walką, cierpieniem, a często także życiem milionów rodaków, czy też rozpłynie się w iluzorycznej jedności sfederalizowanej Europy pod flagą UE, dla przyzwoitości przesłaniającej flagę Niemiec?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kogo wybiorą Polacy na prezydenta? Czy człowieka, któremu przeszkadza krzyż w urzędach, a Marsz Niepodległości jest dla niego przejawem nacjonalizmu, ba, nawet faszyzmu? Czy dadzą się zwieść tanim obietnicom, „luzackiemu” sposobowi bycia i prostackim sloganom, jeśli nie jego samego, to jego otoczeniu?
Czy Polacy pozwolą sobie wmówić, że kandydat/kandydaci odwołujący się do chrześcijańskich korzeni i dziedzictwa narodu i państwa polskiego oraz do najchlubniejszych kart polskiej historii, ale także przestrzegający przed powielaniem historycznych błędów i zachłyśnięciem się kosmopolityzmem, są nudni, zacofani, nieprzystający do wizerunku nowoczesnego prezydenta, w państwie aspirującym do grona europejskiej elity?
Te pytania dotyczą nie tylko najbliższych wyborów prezydenckich i kandydata, któremu powierzymy zaszczytny urząd Prezydenta RP. One dotyczą także nas samych. Pozostaniemy dumnym i niepodległym narodem, czy też czeka nas los sfrustrowanych parobków w Europie?