Stoję na plaży. Adriatyk spokojny. Wzrokiem sięgam daleko. Horyzont nieosiągalny. Mam wrażenie, że gdzieś styka się z morzem. Ale gdzie? Nie widać granicy. Szeroka perspektywa i nieogarniony świat sprawiają, że coś we mnie rośnie. Marzenia rozciągają się we mnie. Tęsknota wybiega poza horyzont, a wyobraźnia za nim goni. Czuję się, jakbym był w innym świecie. A przecież stoję na brzegu. Na brzegu morza i jakby na brzegu siebie. Miłe uczucie, doświadczenie uniwersum.
Kilka tygodni później odwiedziłem Royal Academy of Arts w Londynie. Była tam wystawa poświęcona modernizmowi w Ukrainie w latach 1900-30. Wśród wielu intrygujących obrazów moją uwagę przyciągnął ten zatytułowany Odpoczynek. Przedstawiał on cztery osoby siedzące na polu; zrobiły sobie przerwę w pracy. Piękne kolory podkreślały wyjątkowość każdej postaci. Ale nie to było najważniejsze. Uderzył mnie smutek ich spojrzenia. Oni nie patrzyli w dal. Pierwsza postać miała zamknięte oczy. Druga wzrokiem sięgała zaledwie swoich podkulonych nóg. Trzecia patrzyła na swoje spracowane ręce. Spojrzenie czwartej było wbite w ziemię. Tak naprawdę wzrok każdej z postaci nie wybiegał poza nią. Nieodległy horyzont. Nakreślony zmęczeniem, może brakiem sensu życia. To był ich brzeg, który zakreślał ich świat...
Pomóż w rozwoju naszego portalu