Reklama

Historia

Wigilie Polaków

W wigilijną noc spędzaną w niepodległej ojczyźnie warto zadać sobie głębsze pytanie: czy potrafimy dobrze zdawać egzamin z wolności?

Niedziela Ogólnopolska 51‑52/2024, str. 16-19

[ TEMATY ]

historia

Polacy

wigilia

wolność

pl.wikipedia.org

Jacek Malczewski, "Wigilia na Syberii"

Jacek Malczewski, Wigilia na Syberii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polskie doświadczenie historyczne ostatnich dwóch wieków wywarło piętno także na okolicznościach i sposobie spędzania przez Polaków świąt Bożego Narodzenia. Często zamiast białego opłatka pojawiał się czarny chleb, a kolędy trzeba było śpiewać szeptem albo nawet w myślach, aby nie spotkała za to surowa kara. Tak spędzano święta na Sybirze, w niemieckich obozach, w ubeckich więzieniach. A mimo to nie udało się zgasić tego, co stanowi definicję polskości – ducha wolności i nadziei.

Łowczówek 1914

Reklama

W grudniu 1914 r. żołnierze I Brygady Legionów otrzymali zadanie odbicia z rosyjskich rąk wzgórz w okolicach miejscowości Łowczówek nieopodal Tarnowa. Bój rozpoczął się o zmierzchu 22 grudnia podczas śnieżnej zamieci. Rozgrzane do czerwoności karabiny strzeleckie torowały drogę nie tylko do zwycięstwa w tej bitwie, ale i do wolnej Polski. Tak postrzegali każdą potyczkę i bój z Moskalami młodzi legioniści, którzy na rozkaz swego komendanta Józefa Piłsudskiego poszli 5 miesięcy wcześniej z krakowskich Oleandrów „czynem wojennym budzić Polskę do zmartwychwstania”. Wigilię przyszło legionistom spędzić na pozycjach bojowych w morderczej wymianie ognia przerywanej szturmami Moskali i walką na bagnety. Pod wieczór bój na chwilę ustał. I wtedy, jak zanotowali w pamiętnikach legioniści, z okopów polskich popłynęła w niebo gromka kolęda Bóg się rodzi, moc truchleje. Towarzyszyły jej łzy, czarny chleb zamiast opłatka i oczy wpatrzone w gałązki świerkowe, które zatykali sobie zamiast choinki w lufach karabinów. I nagle z okopów nieprzyjacielskich popłynęła w niebo kolęda Lulajże, Jezuniu. Śpiewali ją Polacy, których jako poddanych rosyjskich siłą wcielono do armii carskiej. Ta wstrząsająca scena ilustrowała dramat Polaków w czasie I wojny światowej, gdy w szeregach wrogich sobie wojsk przychodziło bić się z nadzieją na odrodzenie Polski. Nadzieję tę podtrzymywali kapelani, a wśród nich złotousty kaznodzieja bp Władysław Bandurski, który, nie bacząc na zagrożenie, odwiedzał legionistów na wojennych frontach. Sprawując dla nich Pasterkę podczas bojów nad Styrem, powiedział: „Może mi każdy z biskupów pozazdrościć mojej dzisiejszej katedry i mego tłumu wiernych. Odprawiam bowiem Mszę św. w najwspanialszej obecnie w Polsce katedrze, rękami polskich rycerzy wzniesionej, postawionej trudem i znojem wojennym polskiego żołnierza, pod czystym i jasnym niebios sklepieniem, wśród wysokich kolumn wspaniałego lasu, wśród czworoboku rycerstwa polskiego, wśród kadzideł bijących pod niebios stropy ognisk polowych, przy odgłosie z dala grających armatnich organów. Wy jedni straż trzymacie nad ideą ukochaną – nad promieniem wolności!”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kozielsk 1939

Reklama

We wrześniu 1939 r. osamotniona Polska stoczyła bój z dwoma największymi totalitaryzmami XX wieku. Walcząc w osamotnieniu, padła wobec niemiecko-sowieckiej agresji. Nastała noc niewoli, w której każdy płomień wolności był brutalnie tłamszony. W sowieckich obozach internowania znalazło się ponad 22 tys. oficerów. Osadzeni w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie w najczarniejszych snach nie sądzili, że ich los może zakończyć się tak tragicznie. Wierzyli, że chronią ich, jako jeńców wojennych, konwencje międzynarodowe. Dlatego w noc wigilijną w 1939 r. oczekiwali pierwszej gwiazdki z nadzieją. W Kozielsku, w dawnym monasterze przerobionym na więzienie, po głodowej kolacji podanej przez sowieckich strażników oficerowie zgromadzili się wokół najwyższych rangą generałów – Mieczysława Smorawińskiego i Bronisława Bohaterewicza. Były krótkie życzenia, były strzępy opłatka, które komuś udało się cudem otrzymać wraz z pocztą z domu, była kolęda Wśród nocnej ciszy. Nie było kapłanów! Ksiądz major Jan Ziółkowski został dzień wcześniej zamknięty w karcerze, bo uwadze NKWD nie uszedł fakt, że próbował potajemnie odprawiać Mszę św. i udzielać sakramentów, co było zakazane. Pozostali kapelani zostali w Wigilię wywiezieni w nieznanym kierunku i ślad po nich zaginął. Zostali zamordowani i spoczywają w nieznanym miejscu na „nieludzkiej ziemi”. Cztery miesiące później dołączyli do nich pozostali oficerowie – ofiary ludobójczej zbrodni katyńskiej. Ocalały cudem z mordu katyńskiego prof. Stanisław Swianiewicz napisał po latach: „Pozostaje pytanie groźne w swej tajemniczości: dlaczego dla wywiezienia księży wybrano właśnie noc wigilijną? Misterium nocy wigilijnej odgrywa przecież jeszcze większą rolę w tradycji Kościołów wschodnich niż w obyczajach chrześcijaństwa zachodniego. Komu i w imię jakiego nakazu było potrzebne, by w noc tę męczyli się kapłani chrześcijańscy? Pytanie straszne w swej tajemniczej grozie, jak straszną jest bezdenna otchłań duszy rosyjskiej w jej tęsknocie i w jej nienawiści do Boga”. Nie był to przypadek, bo dla Rosjan popełniających zbrodnie data zawsze ma znaczenie symboliczne. Dlatego po latach, w 1946 r., także w noc wigilijną wyprowadzono z celi na Łubiance i zamordowano ostatniego dowódcę Armii Krajowej – gen. Leopolda Okulickiego ps. Niedźwiadek.

Kazachstan 1941

Reklama

W czterech masowych deportacjach w latach 1939-41 setki tysięcy obywateli polskich zostało wywiezionych w głąb Rosji sowieckiej. W pierwszej kolejności wywieziono z Kresów osadników wojskowych i ich rodziny, następnie urzędników, nauczycieli, działaczy politycznych i społecznych, ziemian, wreszcie tych, którzy uciekali spod niemieckiej okupacji, licząc, że pod „czerwonym butem” będzie bezpieczniej niż pod „butem brunatnym”. „Wrogiem rewolucji” stawał się właściwie każdy obywatel Rzeczypospolitej – bez względu na wiek, płeć, poglądy czy wyznawaną religię. Wielotygodniowe przejazdy w bydlęcych wagonach, głód, choroby, a potem niewolnicza praca przymusowa dziesiątkowały rodaków. Jak wspominają zesłańcy, szczególnie dotkliwe były święta Bożego Narodzenia. Z dala od domu i bliskich, bez wieści o pozostałych członkach rodziny, w niepokoju o następny dzień. Piekło na ziemi pozwalały przetrwać modlitwa i wiara w to, że „Bóg się rodzi i moc struchleje”. Barbara Piotrowska-Dubik, która jako nastoletnia córka oficera II RP została wraz z matką i braćmi wywieziona do Kazachstanu, wspominała we wstrząsającym i pięknym zarazem pamiętnikarskim wspomnieniu Kwiaty na stepie: „Modliliśmy się w noc wigilijną swoimi słowami. «Przyjdź do nas, Panie Jezu, zapukaj do naszych drzwi, jest przygotowane miejsce dla ciebie. Przyjdź, prosimy, nie omijaj naszej chaty, tak bardzo pragniemy Twojej obecności»”. Potem, jak wspominała, nakrywano stół gazą lub serwetą, kładziono na nim krzyż, który udało się zabrać z rodzinnego domu jako najcenniejszą rzecz osobistą, i wpatrywano się w okruszki opłatka, który pozostał z ubiegłorocznej Wigilii. Dwunastodaniową wieczerzę, zapamiętaną z rodzinnego Lwowa, musiały zastąpić barszcz czerwony z ziemniakami i pszenica z potoką, czyli płynnym miodem. Aby takie „przysmaki” pojawiły się na stole, sprzedano pamiątkę rodzinną, czyli pierścionek zaręczynowy mamy. „Życzenia «żebyśmy przetrwali» są niezmiennie te same – wspominała. – Zaczynamy śpiewać kolędy, nie wychodzi nam śpiew, wszyscy płaczemy”. Rok później Wigilia była jeszcze smutniejsza – najmłodszy z rodzeństwa, kilkuletni Jędruś, nie wytrzymał trudów zesłania i zmarł. Na łożu śmierci wyszeptał: „Ja na pewno niedługo umrę i pójdę do nieba. I tam uproszę, żeby moja kochana mamusia, siostra i brat wrócili do Polski i spotkali się z tatusiem. Ja to uproszę u Matki Bożej i św. Andrzeja Boboli”.

Auschwitz 1944

Podobnie jak sowieccy zbrodniarze tak i Niemcy czynili wszystko, aby w miejscach zagłady i kaźni szczególnie upadlać więźniów w noc wigilijną. Jak zapamiętali więźniowie „fabryki śmierci”, jaką był obóz w Auschwitz, w grudniu 1944 r., czyli na kilka tygodni przed wyzwoleniem obozu, bestialstwo oprawców nie ustawało. Gdy zapadł zmierzch, wywołano więźniów na plac apelowy i kazano im stać w siarczystym mrozie przez kilka godzin. Powodem była usłyszana przez strażników kolęda płynąca z jednego z baraków obozowych. Gdy po kilkugodzinnej torturze pozwolono więźniom powrócić na obozowe prycze, każdy śpiewał już kolędę tylko w myślach, przykrywając się zawszonym kocem. Nazajutrz wielu nie stanęło do porannego apelu. Zmarli z wycieńczenia. Ci, którzy przeżyli, jedli „świąteczny obiad” – jarmuż rozgotowany w wodzie.

Rakowiecka 1945 i 1981

Rok później podobne święta zgotowali polskim patriotom rodzimi oprawcy spod znaku czerwonej gwiazdy. Za marzenia o wolnej Polsce płaciło się najwyższą cenę. Zza krat X pawilonu więzienia mokotowskiego płynęła w noc wigilijną śpiewana ukradkiem kolęda na melodię góralskiej pastorałki Oj, maluśki, maluśki:

„Hej, kolęda, kolęda, Betlejem, kolęda, jasna łuna z nieba.

Hej, kolęda, kolęda, Mokotów, kolęda, kęs czarnego chleba...

Między nas Pan Jezus wszedł, na więziennym stołku siadł,

Reklama

Między nas Pan Jezus wszedł, czarny chleb z nami jadł...”.

Śpiewał ją jeden z największych naszych bohaterów – rtm. Witold Pilecki. Ostatnia zwrotka kolędy dawała nadzieję na ponowne zmartwychwstanie ojczyzny:

„Hej, kolęda, kolęda, Betlejem, kolęda, Królów hołdowanie.

Hej, kolęda, kolęda, Mokotów, kolęda, o wolność wołanie.

Między nas Pan Jezus wszedł, skinął rączką swą Bożą...

Między nas Pan Jezus wszedł, wszystkie drzwi się otworzą”.

To samo wołanie z tego samego miejsca, ale i z innych więzień, obozów internowania popłynęło w Wigilię 1981 r., dwa tygodnie po wprowadzeniu stanu wojennego przez juntę Jaruzelskiego. Nadzieję dawały wtedy nie tylko słowa kolędy. Dawała ją przede wszystkim świadomość, że w Watykanie zasiada na Stolicy Piotrowej papież, którego modlitwy do Boga zmieniają bieg historii. Tak się stało, gdy Jan Paweł II pielgrzymką do ojczyzny w 1979 r. obudził naród, aby powstał z kolan, dzięki czemu powstał wielki ruch Solidarności. Tak też było, gdy zapalał w 1981 r. w oknie Pałacu Apostolskiego światło solidarności z Polską ciemiężoną przez komunistów w stanie wojennym, wołając: „Nie lękajcie się!”...

***

I wolność przyszła. Będziemy przeżywać radosne święta, z opłatkiem, kolędą, choinką. Ale pewnie wielu spośród nas w wigilijną noc zada sobie głębsze pytanie: czy egzamin z wolności potrafimy dobrze zdawać? Czy naprawdę jesteśmy godnymi następcami tych, którzy w trudzie znosili cierpienia w imię najwyższych wartości i dla dobra wspólnoty, którą jest naród i państwo? I wtedy niech przyjdą na myśl słowa modlitwy, które zaniósł do Boga św. Jan Paweł II podczas pielgrzymki do odradzającej się ojczyzny w 1991 r.: „Naucz nas, Boże, być wolnymi!”.

historyk, doradca Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-24 Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych

2024-12-17 12:16

Ocena: +16 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Strzały na Foksal

Niedziela Ogólnopolska 23/2024, str. 58-59

[ TEMATY ]

historia

NAC

Bronisław Pieracki ( 1895 - 1934)

Bronisław Pieracki ( 1895 - 1934)

W słoneczne popołudnie 15 czerwca 1934 r. min. Bronisław Pieracki przybył do klubu przy ul. Foksal 3 w Warszawie. Spotykała się tu śmietanka towarzyska stolicy, a szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jadał tam obiady. Szedł sam, nie znosił bowiem, gdy otaczali go ochroniarze. Ta jego maniera była powszechnie znana, tym razem jednak ściągnęła na niego nieszczęście.

Wdrzwiach klubu za ministrem stanął młody mężczyzna w płaszczu z dużą paczką dzierżoną pod pachą. Oddał w stronę min. Pierackiego trzy strzały i uciekł w stronę ul. Kopernika, czym zmylił – skutecznie – pościg. Pieracki został odwieziony do Szpitala Ujazdowskiego, gdzie zmarł 2 godziny później, nie odzyskawszy przytomności. Rozpoczęło się intensywne śledztwo w sprawie zamachu na życie jednego z czołowych polityków II Rzeczypospolitej, który miał ogromne zasługi dla państwa. Pieracki kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych przez 3 lata, ciesząc się ogromnym uznaniem i zaufaniem Józefa Piłsudskiego. Należał do grona jego najbliższych współpracowników od lat młodzieńczych, gdy tworzył na Sądecczyźnie oddziały strzeleckie. Przeszedł cały szlak bojowy I Brygady Legionów, a po kryzysie przysięgowym współtworzył Polską Organizację Wojskową. Walczył z Ukraińcami o Lwów, a w wojnie z bolszewikami był oficerem łącznikowym Naczelnego Wodza. Należał do tzw. grupy pułkowników, czyli ścisłego kierownictwa obozu piłsudczykowskiego. Po przewrocie majowym zajmował wiele ważnych stanowisk w administracji państwowej: był posłem, zastępcą szefa sztabu Wojska Polskiego, wiceministrem spraw wewnętrznych, a w 1930 r. – wicepremierem w rządzie Walerego Sławka. Rok później został powołany na szefa resortu spraw wewnętrznych. Musiał wtedy sprostać ogromowi wyzwań związanych ze zwalczaniem terrorystycznej aktywności komunistów, a także pacyfikowaniem destabilizujących państwo działań skrajnych organizacji nacjonalistycznych, zarówno polskich, takich jak część Obozu Narodowo-Radykalnego, jak i powiązanych z mniejszościami narodowymi, takimi jak Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. Ta ostatnia, współkierowana przez Stepana Banderę, prowadziła walkę z państwem polskim, nie przebierając w środkach. „W walce nie ma etyki” – głosił jeden z dokumentów programowych OUN. „Każda droga, która prowadzi do naszego najwyższego celu, bez względu na to, czy nazywa się u innych bohaterstwem, czy podłością, jest naszą drogą”. Akcje terrorystyczne stawały się częścią codziennego krajobrazu Polski lat 30. XX wieku. W 1931 r. od kul ukraińskich zamachowców zginął poseł Tadeusz Hołówko, przewodniczący klubu parlamentarnego Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. Jego śmierć była szokiem także z tego powodu, że był jednym z najgorętszych rzeczników zbliżenia polsko-ukraińskiego i współtwórcą ruchu prometejskiego. Dla ukraińskich nacjonalistów jednak było to obciążające – chcieli budować samodzielną Ukrainę w kontrze, a nie we współpracy z Polską.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Stanisława Biskupa Męczennika

[ TEMATY ]

nowenna

św. Stanisław Biskup i Męczennik

Mazur/episkopat.pl

Święty Stanisław Biskup Męczennik

Święty Stanisław Biskup Męczennik

Nowennę do św. Stanisława Biskupa Męczennika odmawiamy między 29 kwietnia a 7 maja lub w dowolnym terminie.

Pragnę w tej dzisiejszej nowennie przypominać sobie opatrznościowego męża, świętego Stanisława, który był biskupem Kościoła krakowskiego, który przez swoje świadectwo życia i męczeńskiej śmierci stał się na całe stulecia rzecznikiem ładu moralnego w Ojczyźnie, który był i nadal jest tej Ojczyzny Patronem.
CZYTAJ DALEJ

Białoruś: kapłan katolicki skazany na 13 lat więzienia za wymyślone przestępstwa

2025-05-01 16:21

[ TEMATY ]

Białoruś

Karol Porwich/Niedziela

Proboszcz parafii katolickiej Matki Bożej Fatimskiej i św. Jozafata Kuncewicza w Szumilinie (diecezja witebska) na Białorusi ks. Andrzej Juchniewicz OMI został 30 kwietnia skazany na 13 lat więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny i ma być zgłoszona apelacja od niego. Ks. Juchniewicz jest drugim kapłanem katolickim w tym kraju, który otrzymał tak surową karę, a jego proces toczył się przy drzwiach zamkniętych, bez dopuszczenia na salę rozpraw środków przekazu i publiczności.

Jako oblat Maryi Niepokalaej jest on nie tylko proboszczem w Szumilinie, ale także przewodniczącym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich na Białorusi. Jego parafia jest narodowym sanktuarium fatimskim w tym kraju. Zatrzymano go w maju ub.r. za zamieszczenie w sieci zdjęca z flagami: biało-czerwono-białą niepodległej Białorusi (ale zakazanej tam przez reżym Alaksandra Łukaszenki) i ukraińskiej. Początkowo zarzucano mu "działalność dywersyjną", a następnie przestępstwa "przeciw nietykalności płciowej", których miał się rzekomo dopuściić 10 lat temu. Kapłan stanowczo zaprzeczył tym zarzutom oraz mówił o sfabrykowanej sprawie i o poddawaniu go torturom w SIZO (czyli izolatce śledczej - wstępnym aresztowaniu). Również sami wierni oświadczyli, że nie było na niego skarg ani przed laty, ani później.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję