Reklama

Niedziela Wrocławska

Kto Tobie, Chryste, to uczynił?

Niezwykły fragment krucyfiksu wrócił do kościoła parafialnego Ducha Świętego we Wrocławiu. Stanowi go popiersie Pana Jezusa z głową w koronie cierniowej, bez rąk i nóg, ze śladami kul z czasów II wojny światowej.

Niedziela wrocławska 14/2025, str. IV

[ TEMATY ]

Wrocław

Marzena Cyfert/Niedziela

Rekolekcje głosi bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy charkowsko-zaporoski

Rekolekcje głosi bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy charkowsko-zaporoski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krucyfiks został przekazany przez Muzeum Archidiecezjalne, na prośbę ks. Andrzeja Nicałka, proboszcza parafii, za zgodą abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego. Pochodzi z kościoła Ducha Świętego, zbombardowanego podczas Festung Breslau. Fragment krucyfiksu to jedyne znane nam sakralie z tego kościoła, ocalałe z wojennej pożogi.

Kościół Ducha Świętego

Obecny kościół to już czwarta świątynia w dziejach Wrocławia pod tym wezwaniem. Pierwsza została zbudowana przez opata Witosława z zakonu augustianów, któremu książę Henryk Brodaty zlecił w 1214 r. budowę kościoła i przedsięwzięcie to sfinansował. Wraz z kościołem zbudowano wówczas szpital pod tym samym wezwaniem. Budowle padły ofiarą najazdu tatarskiego w 1241 r. Zostały odbudowane jeszcze w tym samym stuleciu przez Henryka III. Po pozbawieniu świątyni funkcji kościoła parafialnego, zaczęła ona jednak chylić się ku upadkowi. Ostatecznie w 1597 r. część budowli się zawaliła, a niedługo potem kościół został rozebrany. Historię budowy trzeciego kościoła można poznać z zapisków kroniki parafialnej, które robił ówczesny proboszcz ks. Johannes Gulitz. Czytamy w nich m.in. o konsekracji, której 20 stycznia 1929 r. dokonał kard. Adolf Bertram.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ksiądz Stanisław Chomiak w pracy magisterskiej „Rzymskokatolicka parafia Ducha Świętego we Wrocławiu w latach 1945-1960” pisze, że kościół usytuowany był przy ul. Pięknej. „Wykonany z czerwonej cegły w stylu neogotyckim, umieszczony był na planie krzyża. (…) Jeśli chodzi o wystrój wnętrza, prace artystyczne zlecono wrocławskiemu rzeźbiarzowi Thiele. (…) W maju 1932 r. podjęto decyzję w sprawie ostatecznego wystroju wnętrza świątyni. Postanowiono: nad głównym ołtarzem zostanie umieszczony krucyfiks, prawie dwukrotnie przekraczający naturalną wielkość. Zamówienie otrzymuje rzeźbiarz Thiele.”

Podczas Festung Breslau kościół został zbombardowany. Jak zapisał w kronice parafialnej ks. Gulitz, 1 lutego 1945 r. spadło siedem bomb w najbliższym sąsiedztwie kościoła, tak że nabożeństwa nie były już możliwe. Następnego dnia ks. Gulitz przeniósł Najświętszy Sakrament do parafii św. Anny. Kościół i dom parafialny zostały całkowicie zburzone w marcu 1945 r. „29 lipca 1947 r. – Dzisiaj ostatnie nabożeństwo w prowizorycznej kaplicy. Dziekan Joh. Gulitz wyjeżdża dziś do Rzeszy. Pozostało tu tylko ponad 10 katolików, którzy wkrótce podążą za nami. Obecna parafia Ducha Świętego istnieje już tylko w nazwie” – czytamy w zapiskach parafialnych.

Okaleczony krucyfiks

– Ze zbombardowanego wówczas kościoła pozostał tylko krucyfiks a właściwie jego część – popiersie Chrystusa Ukrzyżowanego. Widać na nim wyraźnie ślady kul – mówi ks. Andrzej Nicałek, proboszcz parafii Ducha Świętego i tłumaczy: – Spotkałem się z dwiema teoriami, które dotyczą krucyfiksu. Pierwsza mówi, że dolna część krzyża została podpalona. Ale patrząc na zdjęcie z kroniki, nie widzimy śladów okopcenia tej pionowej belki. Najprawdopodobniej więc chodzi tutaj o pocisk, który rozerwał dolną część krzyża. Jest to o tyle prawdopodobne, że na archiwalnym zdjęciu widzimy, że po lewej stronie prezbiterium brakuje kawałka ściany. Odłamki od tego pocisku, który zburzył ścianę, mogły spowodować uszkodzenie krucyfiksu.

Reklama

Ksiądz proboszcz zwraca też uwagę na przepaskę na biodrach Pana Jezusa, która została później odcięta, by popiersie Jezusa mogło stać na równym podłożu. – Nie wiemy, co się stało z ramionami krzyża. Są tylko ślady, że zostały zdemontowane. Niestety, nie wiemy, przez kogo i kiedy – mówi ks. Nicałek i tłumaczy: – Gdy popatrzymy na zdjęcie z parafialnego archiwum, widzimy że w 1953 r. przed rozbiórką kościoła jeszcze przychodzili tutaj ludzie, by się modlić do tego Pana Jezusa tak okaleczonego. Na figurze jest dużo śladów po kulach, które przeszyły popiersie Pana Jezusa. Jest też poziomy ślad z odłupanym kawałkiem drewna.

Nie wiemy, co się wydarzyło po 1953 r., nie znamy też miejsca przechowywania popiersia. – Z późniejszych informacji wynika, że ks. prał. Stefan Wójcik i ks. inf. Józef Pater zdecydowali o oddaniu tego korpusu do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu. Popiersie zostało przewiezione przez p. Bernarda, kierowcę bp. Wincentego Urbana – mówi proboszcz parafii Ducha Świętego i dodaje: – Przez dłuższy czas popiersie Pana Jezusa stanowiło ekspozycję dla zwiedzających. Ksiądz abp Józef Kupny w odpowiedzi na moją prośbę i przedstawione argumenty wyraził zgodę na zwrot tego fragmentu krzyża. Stanowi on bowiem taką łączność z poprzednim zburzonym kościołem, z którego pochodzi. Podejrzewamy, że z tamtego kościoła jest jeszcze jeden element, który trzeba jednak sprawdzić. Jest nim ołtarz św. Klemensa. W dolnym kościele znajduje się fragment dębowego ołtarza z postacią tego świętego. Ale na razie nie znalazłem w opracowaniach informacji potwierdzających, że pochodzi on z tamtego niemieckiego kościoła.

Ręka, która błogosławi

Reklama

W kazaniu wprowadzającym w Wielki Post ks. Andrzej Nicałek przedstawił wiernym historię popiersia i symbolikę okaleczonego Chrystusa. – Oparłem się na książce „Blaski cierpienia” ks. Franciszka Grudnioka. W telewizji hiszpańskiej pewien ojciec zakonny prowadził rekolekcje na podstawie krzyża, który został przez niego znaleziony. Pan Jezus na tym krzyżu nie miał głowy, jednej ręki i jednej nogi. I na początku postawione było pytanie: Kto Tobie, Chryste, to uczynił? Symbolika tego obrazu może być taka, że ta oderwana ręka wędruje wśród nas, ona nam błogosławi. Choćby na zakończenie Mszy św., kiedy kapłan w imieniu Chrystusa błogosławi i czyni znak krzyża świętego. Kwestia braku nóg kojarzy się z opowiadaniem o śladach na piasku, po którym idzie Chrystus i człowiek. Widać podwójne ślady, ale przy ciężkich wydarzeniach z życia człowieka zostaje tylko jeden. Wtedy Chrystus niesie człowieka na swoich ramionach. Stąd kwestia takiego wspólnego podążania z Chrystusem, a czasami bycia jego rękami czy nogami – mówi ksiądz proboszcz.

Cierpienia Chrystusa trwają

Odzyskanie krzyża, naznaczonego kulami wojennymi zrodziło myśl, by rekolekcje wielkopostne w parafii poprowadził bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy charkowsko-zaporoski. – Moim zamysłem było, żeby połączyć to taką klamrą: Chrystus z kościoła, który już nie istnieje, Jego popiersie przestrzelone kulami z czasów II wojny światowej, i ksiądz biskup, który posługuje obecnie na pierwszej linii frontu – wojny, która toczy się na Ukrainie. Kiedy zapytałem księdza biskupa, w jakiej najbliższej odległości od miejsca jego posługi spadła bomba, odpowiedział, że w odległości 150 m. Tam rakieta uderzyła w blok mieszkalny – mówi ks. Andrzej Nicałek i podkreśla, że okrucieństwo wojny, zarówno tej sprzed lat, jak i obecnej, która toczy się w różnych częściach świata, jest tak samo duże.

– Kiedy patrzyłem na ten krucyfiks, to zobaczyłem Jezusa umęczonego podwójnie. Artysta kiedyś zrobił figurę Jezusa umęczonego, ale potem w historii pojawili się tacy, którzy znowu podnieśli na Niego rękę i przestrzelili Pana Jezusa w tym wizerunku. To pokazuje, że cierpienia Chrystusa trwają nadal. II wojna światowa i to, co się dzieje teraz na świecie, na Ukrainie, Bliskim Wschodzie, ranią dalej – mówił bp Sobiło pierwszego dnia rekolekcji i podkreślał: – Ale chciałbym, żebyśmy na tych rekolekcjach zwrócili uwagę również na nasze grzechy, którymi ranimy Jezusa dzisiaj. Jak długo człowiek cierpi z powodu swoich grzechów, tak długo Jezus cierpi w Mistycznym Ciele.

2025-04-01 17:21

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowy kierunek studiów na Uniwersytecie

[ TEMATY ]

nauka

Wrocław

pl.wikipedia.org

W październiku Uniwersytet Wrocławski otworzy kierunek, który może przyczynić się do rewolucji w polskim systemie rehabilitacyjnym. O tym, dlaczego zmiany są potrzebne i jaką rolę w ich wprowadzeniu pełnić będą specjaliści ds. zarządzania rehabilitacją, rozmawiamy z dr Aliną Czapigą, prodziekanem ds. dydaktycznych i socjalnych Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych.

: „Wdrożenie nowego modelu kształcenia specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją jako element systemu kompleksowej rehabilitacji w Polsce” – co kryje się pod tą nazwą? Dr Alina Czapika - To projekt dydaktyczny, którym kieruję z ramienia Uniwersytetu Wrocławskiego, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej, w ramach Działania 4.3 Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój. W jego ramach będziemy kształcić na studiach podyplomowych specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją. Projekt realizujemy wspólnie z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym, Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem Medycznym w Lublinie. Naszymi partnerami społecznymi są PFRON, ZUS oraz DGUV – Deutsche Gesetzliche Unfallversicherung e.V. – niemiecka organizacja centralna ds. ubezpieczeń. Współpracujemy również z przedstawicielami organizacji pozarządowych i pracodawcami. Razem przygotowaliśmy model kształcenia. Inspiracją do realizacji projektu była potrzeba zapewnienia dostępu do kompleksowej rehabilitacji, dającej szansę na powrót do aktywności społecznej i zawodowej osobom, które w wyniku różnych zdarzeń losowych stały się niepełnosprawne lub u których nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia, uniemożliwiające – trwale lub okresowo – aktywność zawodową i społeczną. Kluczową rolę w procesie aktywizacji odgrywa specjalista, który zarządza procesem rehabilitacji – organizuje go, angażując do współpracy wielu ekspertów. W Polsce bardzo potrzebne są studia przygotowujące do pełnienia tej roli. Dotychczas nie powstał taki zawód czy specjalizacja, dlatego opracowaliśmy cały związany z tym model kształcenia. Pomimo znacznego wzrostu wydatków publicznych na aktywizację zawodową osób z niepełnosprawnością w Polsce, większość tych osób pozostaje poza rynkiem pracy. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku liczba osób z niepełnosprawnością ogółem wynosiła blisko 4,7 mln. Około 3,1 mln osób posiadało prawne potwierdzenie niepełnosprawności. To mniej więcej 12 proc. ludności kraju. Według danych z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności za II kwartał 2017 roku około 70 proc. z 1 705 tys. osób niepełnosprawnych w wieku produkcyjnym było biernych zawodowo. Tylko 27 proc. pracowało. Pozostałe ponad 2 proc. posiadało status osób bezrobotnych. Nasze studia wpisują się w zmieniający się naszym kraju system rehabilitacyjny. Obserwuję odchodzenie od systemu azylowego, działającego na zasadzie: „Zaopiekujemy się pacjentem/klientem, bo potrzebuje pomocy, ale zrobimy to z dala od środowiska”. Odchodzimy od systemu azylowego w stronę systemu środowiskowego, włączającego. Nie chcemy izolować, tylko aktywizować. Tak to chyba powinno funkcjonować. - Oczywiście, że tak. Polska nie jest krajem, który nie zajmuje się osobami z niepełnosprawnością, ale system wymaga zmiany. Moim zdaniem wracamy do koncepcji kompleksowej rehabilitacji, którą w Polsce zapoczątkował prof. Wiktor Dega. Czy pan wie, że pierwsza na świecie Katedra Medycyny Rehabilitacyjnej powstała na Akademii Medycznej w Poznaniu? A program kompleksowej rehabilitacji WHO uznała za modelowy? Wyzwanie podjął PFRON, który realizuje duży program związany właśnie z kompleksową rehabilitacją. Do nas należeć będzie kształcenie kadr. W ramach projektu kraj podzielono na cztery makroregiony. Uniwersytet Wrocławski obejmie swoim zasięgiem województwa: lubuskie, dolnośląskie, opolskie i śląskie; w tych regionach będziemy szukać kandydatów. Studia podyplomowe będą bezpłatne dla osób, które pomyślnie przejdą proces rekrutacji. Bardzo zależy nam na utrzymaniu poziomu, dlatego intensywnie pracowaliśmy nad koncepcją kształcenia. Prace merytoryczne zostały poprzedzone badaniami, które umożliwiły diagnozę sytuacji osób z niepełnosprawnością w Polsce oraz analizę obowiązujących rozwiązań w zakresie rehabilitacji i aktywizacji. Model kształcenia był konsultowany z partnerami ze środowiska społeczno-gospodarczego. Bez ich pomocy i opinii wdrożenie planowanych rozwiązań byłoby niemożliwe, a my chcemy, aby specjalista ds. zarządzania rehabilitacją funkcjonował w polskiej rzeczywistości. Dziś mogę już powiedzieć, że model kształcenia jest gotowy. Przystępujemy do kolejnych etapów procedury uniwersyteckiej, po zakończeniu której – najprawdopodobniej w czerwcu – rozpocznie się kilkuetapowa rekrutacja. Możemy zdradzić, jak będzie ona wyglądała? - Dysponujemy tylko dwoma semestrami, dlatego musimy wybrać osoby, które mają już pewne doświadczenia zawodowe i będą u nas poszerzać swoje kompetencje. O rekrutacji za chwilę powiem więcej, ale zacznijmy od najważniejszej sprawy, czyli od wyjaśnienia, kim ma być specjalista ds. zarządzania rehabilitacją. Bo przecież można by powiedzieć: „Zaraz, jak to? W dwa semestry wykształcimy kogoś, kto będzie nadzorował pracę lekarzy, psychologów, terapeutów, rehabilitantów – to się nie uda!”. Nie! Nasz specjalista nie ma zarządzać zespołem – on ma zarządzać procesem rehabilitacyjnym konkretnego pacjenta, czyli ma pozyskać do współpracy zespół specjalistów. Specjalista ds. zarządzania rehabilitacją nie jest lekarzem, ani pośrednikiem pracy, ale zarządza ukierunkowanym na aktywizację procesem rehabilitacji. Najpierw musi rozpoznać potrzeby pacjenta/klienta, opracować plan rehabilitacji, powołać i zorganizować zespół. A potem zrobić wszystko, by osiągnąć wcześniej założony cel. Nie może na przykład zapomnieć o tym, jak z niepełnosprawnością danej osoby radzi sobie jej rodzina, bo trudno będzie zaktywizować, przekwalifikować pacjenta, jeśli będzie miał szereg problemów rodzinnych wynikających z niepełnosprawności. Nasz „menedżer” musi radzić sobie z kontaktem, komunikacją, ale także z problemami i z konfliktami. Musi potrafić negocjować, dążyć do kooperacji. Nie może powiedzieć: „Trudno, tu nic nie da się już zrobić”. Specjalista ds. zarządzania rehabilitacją ma być łącznikiem pomiędzy wszystkimi osobami zaangażowanymi w proces rehabilitacji. Organizuje współpracę między pacjentem a pracodawcą, instytucjami społecznymi i państwowymi, lekarzami, ośrodkami rehabilitacyjnymi i szeroko rozumianym otoczeniem społecznym, w tym z rodziną. Program naszych studiów jest bardzo obszerny, ale także spójny. Oczywiście, zanim wybrano nas do udziału w projekcie, musieliśmy udowodnić, że dysponujemy odpowiednią kadrą, infrastrukturą, że mamy zarys koncepcji kształcenia. Ważna rolę w pozyskaniu projektu odegrał prof. dr hab. Ryszard Cach, prorektor ds. nauczania, oraz mgr Emilia Wilanowska, kierownik Biura Projektów Zagranicznych. Gdybyśmy nie skorzystali z tej możliwości – przy naszym, uniwersyteckim i wydziałowym, potencjale – byłoby to dużą stratą. Jak będzie wyglądała realizacja projektu pod kątem struktury? - Projekt jest uniwersytecki. Będzie realizowany na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych. Wezmą w nim udział psychologowie – przede wszystkim specjaliści z zakresu psychologii klinicznej, organizacji i zarządzania, bo tacy są potrzebni. Ale są jeszcze inne moduły. Potrzebni będą prawnicy, eksperci polityki społecznej, socjologowie. Jest moduł zarządzania procesem rehabilitacji, moduł medyczny, moduł rehabilitacji zawodowej i społecznej. Właśnie zwróciłam się do dziekanów WPAE oraz WNS z prośbą o pozyskanie pracowników do prowadzenia części zajęć na studiach podyplomowych. Już poszukuję specjalistów na zajęcia wykładowe i warsztatowe. Niektórzy się do nas zgłaszają, dopytują o szczegóły. Są chętni na studia i do prowadzenia zajęć. Na dwóch ogólnopolskich seminariach w Warszawie, na których prezentowaliśmy studia partnerowi z Niemiec – ale przede wszystkim pracodawcom, którzy mogą wysyłać do nas pracowników lub zatrudniać naszych absolwentów – otrzymaliśmy dużo pytań, sugestii i propozycji współpracy. Niemcy, na których doświadczeniach opieracie się, tworząc nowy kierunek, mają ściśle określoną specjalizację. - Korzystamy z doświadczeń niemieckich, ale także z polskiej szkoły medycyny rehabilitacyjnej prof. Degi. Niemcy szkolą ekspertów zajmujących się osobami po wypadkach, które po leczeniu, rehabilitacji i czasem po przekwalifikowaniu zawodowym wracają do wcześniej wykonywanej pracy lub znajdują inną, są aktywni zawodowo. Czyli: aktywizacja i czasem przekwalifikowanie. My chcemy poszerzyć ofertę. Nasz specjalista ds. zarządzania rehabilitacją będzie mógł zająć się także osobami, które są niepełnosprawne ruchowo, mają ograniczenia sensoryczne, niepełnosprawności intelektualnie, chorują psychicznie. Doprecyzujmy. Wykształcony przez Was specjalista będzie od razu przygotowany do kompleksowego działania na wszystkich przestrzeniach czy będzie zdobywał doświadczenie w obrębie konkretnych specjalizacji? - Na studiach omówimy zadania kompleksowej rehabilitacji we wskazanych rodzajach niepełnosprawności. Pamiętajmy, że rozmawiamy o projekcie, który w Polsce dopiero rusza. W przyszłości prawdopodobnie zostaną wprowadzone certyfikaty. Stanie się tak jednak dopiero wtedy, gdy specjalista ds. zarządzania rehabilitacją zostanie wpisany na listę zawodów. W przyszłości bardzo bym chciała – wspomniałam już o tym władzom rektorskim – utworzyć studia magisterskie z tego zakresu. Cztery semestry kształcenia pozwoliłoby na poszerzenie tematyki i pogłębienie rozwoju kompetencji osobistych. Perspektywy są tak duże, jak nasze zaangażowanie w projekt. Udzielił mi się entuzjazm i model pracy moich ekspertek z Instytutu Psychologii. Pierwsza z nich to dr Magdalena Ślazyk-Sobol, specjalizująca się w psychologii zarządzania. Jest konsultantem HR, trenerem; prowadzi zajęcia z zakresu psychologii pracy i organizacji, zajmuje się coachingiem w organizacji, outplacementem, diagnozą kompetencji zawodowych, „train the trainers”; prowadzi warsztaty rozwijające kompetencje interpersonalne i zarządcze. Druga osoba, o której myślę, to mgr Anna Cieślik, trener biznesu. Zajmuje się wspieraniem ludzi w rozwoju osobistym i zawodowym. Specjalizuje się w zakresie doskonalenia umiejętności liderskich, motywowania, zarządzania emocjami oraz rozwijaniem kompetencji komunikacyjnych. Jesteśmy na początku drogi, to prawda. Ale to jest projekt wdrożeniowy. To nie tak, że wyobrażam sobie, że utworzymy studia podyplomowe, bo wydaje mi się, że są potrzebne… …i zobaczymy, co będzie dalej? - My wiemy, że ten kierunek jest pożądany. Nie opieramy się na własnych odczuciach. Przeprowadzamy badania potrzeb. Żeby wiedzieć, jak osoby z niepełnosprawnością wyobrażają sobie funkcję specjalisty ds. zarządzania rehabilitacją, robimy badania – zakrojone na szeroką skalę, oparte na reprezentatywnej grupie – w czterech województwach makroregionu. Biorą w nich udział osoby, które przeszły proces rehabilitacji i są już aktywne zawodowo. Pytamy je o to, czego doświadczyli, czego brakowało im w procesie reaktywizacji, i na tym opieramy model kształcenia. O oczekiwaniach wobec menedżerów rozmawialiśmy też z lekarzami i rehabilitantami. Wróćmy do rekrutacji. Jak dokładnie będzie wyglądała? - Będzie trzyetapowa. Pierwszy etap to złożenie dokumentów: dyplomu ukończenia studiów pierwszego lub drugiego stopnia, CV, listu motywacyjnego, portfolio zawierającego certyfikaty itp. Etap drugi będzie testem kompetencji, z pytaniami zamkniętymi i otwartymi, z tzw. case’ami, które trzeba będzie skomentować, zinterpretować. Etap trzeci to już rozmowa, która pozwoli ocenić predyspozycje indywidualne i szeroko pojęte kompetencje społeczno-zawodowe kandydatów. Przyjmiemy 25 osób z najwyższą punktacją, może o kilka więcej. Studia rozpoczną się 1 października. W październiku 2019 roku ruszy druga edycja, która także będzie bezpłatna dla słuchaczy. Model kształcenia będzie poddany ewaluacji, czyli kolejna edycja studiów będzie już „po doświadczeniach” W ciągu dwóch lat w każdym z czterech ośrodków akademickich zostanie wykształconych po 50 osób. W całej Polsce będzie zatem 200 specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją. Jak wyobraża Pani sobie idealnego kandydata? - Chciałabym, żeby na nasze studia aplikowały osoby z dyplomem studiów pierwszego lub drugiego stopnia z obszaru nauk humanistycznych, społecznych, medycznych. To mogą być rehabilitanci, fizjoterapeuci, lekarze rehabilitacji, psycholodzy, pedagodzy społeczni, terapeuci; również osoby, które mają może inne wykształcenie, ale dysponują wiedzą i doświadczeniem, bo na przykład prowadzą ośrodki rehabilitacyjne albo ośrodki zajmujące się osobami z niepełnosprawnościami. My rozwiniemy ich kompetencje, ukierunkujemy je. Ale żeby osiągnąć dobry efekt, musimy mieć osoby gotowe do współpracy. Jak będzie wyglądać przyszłość zawodowa Waszych absolwentów? - To trudne pytanie, bo jesteśmy na początku drogi. Mam nadzieję, że po zmianie systemu rehabilitacji w naszym kraju i odpowiednich uregulowaniach formalno-prawnych, będą oni zatrudniani w PFRON-ie, ZUS-ie, KRUS-ie. Właściwym miejscem mogą być ośrodki rehabilitacyjne, sanatoria oraz Powiatowe Centra Pomocy Rodzinie. Ale specjaliści będą również mogli prowadzić własną działalność gospodarczą, zajmować się procesem rehabilitacji konkretnych osób. Niewykluczone, że zatrudnienie znajdą w firmach, korporacjach, których pracownik uległ wypadkowi. Wszystko to brzmi niezwykle imponująco. - Bo nad modelem kształcenia pracował zespół psychologów, lekarzy rehabilitacji medycznej, prawników, pracodawców… Z niecierpliwością czekamy na efekty tej pracy. I trzymamy kciuki.
CZYTAJ DALEJ

Abp Kupny: słowa Grzegorza Brauna są niedopuszczalne. Proszę, aby się z nich wycofał

- To niedopuszczalne, najczystsze kłamstwo - tak abp Józef Kupny skomentował dla KAI słowa Grzegorza Brauna, który we wczorajszym wywiadzie w Radiu Wnet stwierdził, że "komory gazowe w Auschwitz to fake". - Jako zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, ale przede wszystkim jako biskup katolicki i Polak wyrażam oburzenie po wypowiedzi europosła Grzegorza Brauna - powiedział metropolita wrocławski. Zaapelował też do polityka, aby wycofał się ze swoich słów.

- Jako zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, ale przede wszystkim jako biskup katolicki i Polak wyrażam oburzenie po wypowiedzi europosła Grzegorza Brauna. Zakwestionował on ludobójstwo dokonywane przez Niemców w komorach gazowych w obozie Auschwitz na Żydach oraz innych narodach. Słowa polskiego polityka są nie tylko niedopuszczalne. To najczystsze kłamstwo, które nie przystoi nikomu, a szczególnie nie powinno pojawiać się w opinii publicznej z ust polityka, reprezentującego nasz kraj na arenie międzynarodowej - mówi abp Kupny.
CZYTAJ DALEJ

Bp Jacek Kiciński CMF: - Módlmy się o kapłanów kochających Boga, Kościół i ludzi

2025-07-12 11:37

ks. Łukasz Romańczuk

Po raz czwarty w Miliczu odbywa się Pielgrzymka Margaretek i Dwunastek. To pielgrzymka osób, które każdego dnia modlą się za kapłanów oraz o wierne i święte powołania do życia kapłańskiego zakonnego i misyjnego.

Pielgrzymka rozpoczęła się od adoracji Najświętszego Sakramentu oraz modlitwy różańcowej prowadzonej przez ks. Waldemara Kocendę, proboszcza parafii Narodzenia NMP w Miękini oraz koordynatora Margaretek w Archidiecezji Wrocławskiej. Z racji deszczowej pogody tym razem pielgrzymi nie zgromadzili się na placu kościelnym i przy ołtarzu polowym, ale w kościele św. Anny. Eucharystii przewodniczył bp Jacek Kiciński CMF, a w słowie wprowadzenia ks. Waldemar Kocenda, witając wszystkich obecnych oracz uczestników pielgrzymki powiedział: Ufamy, że nasza wspólna modlitwa przyczyni się do wielkiego dzieła, które zawiera się w słowach: “Proście Pana żniwa, żeby posłał robotników na swoje żniwo”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję