Reklama

„Szczepan zaś pełen łaski i mocy” (Dz 6, 6)

Niedziela warszawska 1/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

1.
Szczepan, jak na to wskazuje jego greckie imię Stephanos, to znaczy „wieniec”, „korona” - był z pochodzenia hellenistą. Znalazł się w Kolegium Siedmiu ze względu na szczególne przymioty umysłu i serca. A oto i owe przymioty:
- był mężem o nienagannej sławie;
- był pełen Ducha Bożego, co zostało stwierdzone aż czterokrotnie: Dz 6, 3. 5. 10, 7, 55;
- był pełen mądrości;
- był pełen łaski i mocy, dzięki czemu działał cuda i znaki wielkie wśród ludu;
- odznaczał się mądrością, której nikt nie był w stanie przeciwstawić się skutecznie;
- jego twarz przypominała swoim wyglądem oblicze anioła.
Postać zaiste niezwykła. Mamy powody, by przypuszczać, że w Kolegium Siedmiu wybijał się ponad innych, bo tylko jemu autor Dziejów Apostolskich poświęcił tyle uwagi.

Reklama

2.
Racje, dla których powołano do istnienia Kolegium Siedmiu tak oto przedstawia Łukasz: „Kiedy liczba uczniów wzrastała coraz bardziej, helleniści poczęli oskarżać Hebrajczyków, że przy codziennym rozdziale jałmużny, krzywdzą ich wdowy. I wtedy to, na zebraniu Dwunastu i wszystkich uczniów, stwierdzono, co następuje: Nie wypada, abyśmy zaniedbywali głoszenie Słowa Bożego, poświęcając swój czas na posługiwanie przy stołach. Wybierzcie tedy, bracia, spośród siebie siedmiu mężów… i im zlećcie to zadanie. A my oddamy się wtedy wyłącznie modlitwie i głoszeniu słowa” (Dz 6, 1-4).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

3.
Tymczasem stało się coś zgoła innego, przynajmniej w przypadku Szczepana. Łukasz nie wspomina ani jednym słowem o Szczepanowym „posługiwaniu przy stołach”, natomiast ukazuje go jako niezwykłego głosiciela Słowa Bożego. Nie bardzo wiadomo, jak należałoby usprawiedliwić to „sprzeniewierzenie się” Szczepana jego pierwotnemu powołaniu. Nasuwa się jedno tylko racjonalne przypuszczenie: był Szczepan wyjątkowym „mocarzem słowa”. Wprawdzie o Filipie też mówią Dzieje Apostolskie, że „przybył do Samarii i tam głosił Chrystusa” (Dz 8, 4) i że za jego sprawą doszło do nawrócenia urzędnika Królowej Kandaki (8, 26-40), ale żadną miarą Filip nie może się równać ze Szczepanem.
Głoszeniu Słowa Bożego przez Szczepana towarzyszyły dwie niezwykłości:
- wspomniana już niespotykana moc trafiania do przekonania słuchaczy;
- wyłącznie starotestamentalny charakter tych wystąpień pod względem treści. Umiejętność przekonywania słowem być może posiadał Szczepan od urodzenia jako szczególny dar Boży, ale niewykluczone, że był to owoc także specjalnych studiów retorycznych. Natomiast „judaistyczność” przekazywanych treści brała się chyba stąd, że Szczepan, jak wielu jemu współczesnych chrześcijan pochodzenia hellenistycznego, nim stał się formalnie chrześcijaninem, musiał przez jakiś czas zapoznawać się z głównymi przynajmniej elementami judaizmu, poddając się przy tym najprawdopodobniej także obrzezaniu. Tak było do czasu soboru jerozolimskiego - rok ok. 50 - w którego uchwałach znajdują się między innymi takie oto słowa: „Postanowiliśmy - my i Duch Święty - nie nakładać na was żadnych ciężarów prócz tego, co konieczne. Tak więc będziecie się powstrzymywali od [spożywania mięsa z] ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego co uduszone i od nierządu” (Dz 15, 28). Nie ma ani słowa o obrzezaniu ani o potrzebie szczególnego zapoznawania się ze starotestamentalnym prawem. Dekrety soborowe były zaadresowane „do braci nawróconych z pogaństwa w Antiochii, w Syrii i w Cylicji” (Dz 15, 23).

Reklama

4.
Jest Szczepan nazywany „pierwszym męczennikiem dla imienia Jezus”. Dzieje Apostolskie przedstawiają dość szczegółowo okoliczności jego śmierci przez ukamienowanie. Oto jak do tego doszło: „Szczepan… działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. Wtedy niektórzy z synagogi… postanowili rozprawić się ze Szczepanem. Przekupili ludzi, którzy oświadczyli: Słyszeliśmy, jak ten bluźnił przeciwko Mojżeszowi i Bogu. W ten sposób zdołali podburzyć lud, starszyznę i uczonych w Piśmie. Przybiegli tedy, porwali go i zaprowadzili przed sanhedryn. Tam zaś znów postawili fałszywych świadków, którzy zeznali…: Słyszeliśmy jak mówił, że Jezus z Nazaretu zburzy to miejsce i poznosi obyczaje, które nam przekazał sam Mojżesz” (Dz 6, 8-14). Wszystko to stanowiło jakby kontekst poprzedzający, natomiast w wystąpieniu, które poprzedzało już samą śmierć męczeńską, naraził się Szczepan zarówno treścią czynionych Żydom zarzutów jak i słownictwem, jakim się przy tym posługiwał. Tak bowiem mówił: „O wy, ludzie twardego karku, opornych serc i uszu! Zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Postępujecie tak samo, jak wasi ojcowie. Któryż to z proroków nie był prześladowany przez ojców waszych? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. Teraz zaś wy zdradziliście Go i zgładziliście, wy, którzy za pośrednictwem aniołów otrzymaliście Prawo, ale wcale nie przestrzegaliście go” (Dz 7, 51-53).
Do zdobycia się na taką wypowiedź potrzebna była nie lada odwaga i gotowość poniesienia za tego rodzaju słowa wszelkich konsekwencji. Szczepan wykazał się taką odwagą. Potwierdziły się więc słowa Łukasza: „Szczepan… pełen łaski i mocy”. Umierając Szczepan niewątpliwie nawiązywał do zachowania się Jezusa na krzyżu, kiedy mówił o swoich oprawcach: „Panie, nie uważaj ich za winnych tego grzechu” (Dz 7, 60).

5.
Pojawia się przy tej okazji pytanie, jak to się stało, że Żydzi, nie zadbali o choćby pozorny szacunek dla prawa i bez żadnego sądu a nawet przesłuchania „podejrzanego”, nie mając żadnego przyzwolenia ze strony władz rzymskich, „podnieśli krzyk i rzucili się wszyscy na niego; wywlekli go poza miasto i obrzucili kamieniami” (Dz 7, 57n). Otóż było to możliwe chyba głównie dlatego, że po odwołaniu Poncjusza Piłata z urzędu w r. 36 jeszcze nie przybył do Palestyny jego następca. Panował więc przez jakiś czas chaos w administracji rzymskiej, co Żydzi wykorzystali całkiem bezkarnie dokonując tak bestialskiego samosądu. Do tych lat odnosi się również uwaga autora Dziejów Apostolskich: „Wybuchło wówczas wielkie prześladowanie w Kościele Jerozolimskim” (Dz 8, 1).

6.
W relacji o męczeńskiej śmierci Szczepana pojawia się pierwsza w Piśmie Świętym dwukrotna nawet wzmianka o Szawle. Jest najpierw powiedziane, że „świadkowie złożyli swoje szaty u stóp młodego człowieka imieniem Szaweł” (Dz 7, 58). A nieco dalej notuje Łukasz: „A Szaweł godził się na zamordowanie Szczepana” (Dz 7, 60). Nigdy nie dowiemy się, czy już wtedy nie zaczęło się coś dziać w sercu przyszłego „apostoła narodów”, zwanego inaczej „naczyniem wybranym”. W każdym razie ta obecność Szawła przy śmierci Szczepana kojarzy się z wypowiedzianymi w ponad dwieście lat później słowami Tertuliana o tym, że śmierć męczenników jest posiewem nowych wyznawców Chrystusa.
Pamięć o kamienowaniu Szczepana zachowała się w zwyczajach ludowych związanych z liturgicznym wspomnieniem pierwszego męczennika: tego dnia po Mszy św. w niektórych przynajmniej kościołach wierni obrzucają się nawzajem ziarnami owsa lub grochu, co ma przypominać, rzecz jasna, kamienowanie Świętego.

2004-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś do kleryków: jak was na to nie stać, żeby się uniżyć i być posłusznymi, toście trafili pod zły adres

2025-11-14 07:17

[ TEMATY ]

Kard. Grzegorz Ryś

kard. Ryś

Archidiecezja Łódzka

Kard. Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, przewodniczył uroczystej Mszy Świętej odpustowej ku czci św. Stanisława Kostki - patrona Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. W dorocznym odpuście, celebrowanym w kaplicy pw. Jezusa Chrystusa Dobrego Pasterza, uczestniczyli klerycy z pięciu seminariów duchownych. Obecni byli również kard. Gérald Lacroix - prymas Kanady, bp Zbigniew Wołkowicz oraz bp Piotr Kleszcz - biskupi pomocniczy archidiecezji łódzkiej.

Na wspólnej modlitwie zgromadzili się alumni łódzkiego WSD, Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu, bracia franciszkanie z WSD w Łodzi-Łagiewnikach, klerycy z Archidiecezjalnego Misyjnego Seminarium Redemptoris Mater, alumni z Seminarium 35+, a także profesorowie, wykładowcy, siostry zakonne oraz pracownicy świeccy seminarium.
CZYTAJ DALEJ

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

Prefekt Dykasterii ds. Komunikacji: sztuczna inteligencja nie może zastąpić ludzkiej inteligencji

2025-11-14 19:46

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

dykasteria ds. komunikacji

@Vatican News

Kongres uniwersytetów katolickich w Salamance

Kongres uniwersytetów katolickich w Salamance

Sztuczna inteligencja jest darem, którego trzeba dobrze używać. Nie może zastąpić ludzkiej inteligencji - mówił Paolo Ruffini, prefekt Dykasterii ds. Komunikacji podczas zorganizowanego w Salamance kongresu wyższych uczelni katolickich.

Badanie, w jaki sposób dialog wewnętrzny wzmacnia tożsamość i jednoczy społeczność uniwersytecką wokół wspólnej misji, to cel, który przyświecał międzynarodowemu kongresowi w Salamance w Hiszpanii. Wydarzenie pod hasłem: „Komunikacja wewnętrzna na katolickich i papieskich uniwersytetach. Granice i wyzwania" zostało zorganizowane przez Papieski Uniwersytet w Salamance oraz Międzynarodową Federację Katolickich Uniwersytetów. W kongresie uczestniczyli przedstawiciele uczelni z krajów Europy, Afryki, Ameryki Południowej, Azji i Oceanii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję