Reklama

Śp. bp Zbigniew Józef Kraszewski we wspomnieniach

Był wielkim czcicielem Matki Bożej. Kochał Kościół i Ojczyznę, pochylał się nad biednymi - wspominają zmarłego 4 kwietnia bp. Zbigniewa Kraszewskiego jego dawni współpracownicy i zaprzyjaźnieni z nim kapłani, siostry zakonne i świeccy.

Niedziela warszawska 17/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. inf. Zdzisław Król, proboszcz stołecznej parafii Wszystkich Świętych, a wcześniej długoletni kanclerz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej znał bp. Kraszewskiego od 1953 r. - Kiedy był wykładowcą w seminarium duchownym dostrzegłem, że jest to bardzo zdolny, dynamiczny kapłan ogromnie zaangażowany w sprawy Kościoła, który bardzo kochał. To, co mnie u niego zawsze ujmowało, to jego wielka miłość do Matki Najświętszej, a także ogromny szacunek i synowskie oddanie dla kard. Stefana Wyszyńskiego. Był też wspaniałym rekolekcjonistą. Do dziś doskonale pamiętam rekolekcje w kościele św. Anny w Warszawie i konferencję Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota - wspomina ks. Król. Parafia Wszystkich Świętych zawdzięcza mu uratowanie podczas Powstania Warszawskiego ksiąg metrykalnych istniejących od 1866 r., które wyniósł - ze swymi kolegami - z płonącej świątyni. Bp Kraszewski podczas Powstania Warszawskiego jako pomocnik kapelana działał w służbie sanitarnej. Dla mnie Zmarły pozostanie w pamięci jako człowiek ciepły i serdeczny, a w modlitwach nie zapomnę o nim do końca moich dni - mówi Księdza Infułat.
Wiele lat bp. Kraszewskiego znał ks. prał. Grzegorz Kalwarczyk, obecny kanclerz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Najpierw był on jego przełożonym w seminarium duchownym, a potem w Wydziale Spraw Sakramentalnych Kurii Metropolitalnej. - Wspominam go bardzo serdecznie. W ciągu kilkunastu lat naszej wspólnej pracy nie było żadnych nieporozumień, nigdy złego słowa nie usłyszałem od Księdza Biskupa. Był bardzo serdeczny. Przychodziło do niego wiele osób, zwłaszcza biednych. Okazywał im serce, pomagał, długo rozmawiał. Często dyskretnie wchodziłem podczas tych spotkań i dawałem mu dokumenty do podpisu, głównie z zakresu prawa małżeńskiego. Po powstaniu diecezji warszawsko-praskiej i odejściu do niej bp. Kraszewskiego, mieliśmy już luźniejsze kontakty, najczęściej z okazji imienin i różnych uroczystości. Zawsze był serdeczny. Wiem, że dla niektórych księży był czasami wybuchowy, reagował mocno, ale po jednym dniu lub kilku godzinach był już zupełnie inny - wspomina ks. prał. Kalwarczyk.
Ks. prał. prof. Wojciech Tabaczyński poznał przyszłego Biskupa jeszcze podczas wspólnego pobytu w seminarium duchownym. Alumn Kraszewski był rok wyżej. - Wiedziałem, że do seminarium wstąpił po gimnazjum Księży Marianów na Bielanach, gdzie wielki wpływ wywarł na niego ks. Józef Jarzębowski, autor hymnu Błękitne rozwińmy sztandary. Razem należeliśmy do Sodalicji Mariańskiej, potem do Unii Apostolskiej Kleru - wspomina. Imponował mi swoją postawą i bezkompromisowością. Był zdolny do wielkich gestów dobroci i życzliwości. Przez wiele lat mogłem blisko obserwować Biskupa na Kamionku, gdzie byłem rezydentem. Był bardzo szanowany i lubiany przez parafian. Kochał Matkę Najświętszą i był Jej oddany w duchu doskonałego nabożeństwa według św. Ludwika Marii Grigniona de Montforta - podkreśla ks. prał. Tabaczyński.
Również z parafii na Kamionku, gdzie przez kilkanaście lat był wikariuszem, pamięta zmarłego Hierarchę ks. prał. Józef Buchajewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Meksyku w Laskach. - Był bardzo dobrym człowiekiem. Umiał pomóc drugiemu człowiekowi. Kochał Kościół, Ojczyznę i drugiego człowieka. I choć zdarzało się, że jako sangwinik żywo i porywczo reagował nieraz w stosunku do niektórych osób, to szybko gwałtowna reakcja mijała i - jeśli coś było z jego strony nie w porządku - umiał przeprosić.
Ks. kan. Hieronim Średnicki, proboszcz parafii Imienia Najświętszej Maryi Panny w Międzylesiu również jako wikariusz na Kamionku mógł obserwować pracę Biskupa-Proboszcza. - Miał ojcowskie podejście do wikariuszy. Zapamiętałem też, że nie przeszedł obojętnie obok biednego żebrzącego między kościołem a plebanią. Rozdawał wszystko, co miał. Był po prostu człowiekiem - wspomina.
Obecny proboszcz parafii kamionkowskiej ks. prał. Zdzisław Józef Gniazdowski podkreśla, że bp Kraszewski duży nacisk kładł na historyczność Kamionka. - Często podkreślał, że w kamionkowskim tryptyku jest Matka Boża Zwycięska unosząca się nad dymami stolicy w sierpniu 1920 r. i że Cud nad Wisłą uratował Polskę i Europę przed zalewem komunizmu. Zwracał uwagę, że świątynia jest wotum za Cud nad Wisłą, który zaliczał do najważniejszych wydarzeń w historii świata. Z dumą opowiadał, że w pobliżu świątyni znajduje się najstarszy w stolicy cmentarz. Cieszył się z każdego pomnika czy tablicy upamiętniającej wydarzenia historyczne - wspomina ks. prał. Gniazdowski. - Był wielkim czcicielem Matki Bożej i Jej się polecał. Słowa Maria Vincit umieścił w swoim herbie biskupim - podkreśla obecny proboszcz Kamionka.
Biskupa Kraszewskiego dobrze znały Siostry Wynagrodzicielki Najświętszego Oblicza (obliczanki). W ich kaplicy na osiedlu Placówka jeszcze jako chłopiec służył do Mszy św. Potem jako młody kapłan odprawiał tu Msze św. i głosił kazania. - Zarówno w homiliach jak i konferencjach - wspomina s. Łucja, przełożona generalna zgromadzenia - dominowała pobożność maryjna i wierność Kościołowi. Pragnął w każdym sercu zaszczepić pobożność maryjną opartą o zdrową naukę Kościoła. Często dzielił się z nami swoimi wrażeniami z pobytu w Rzymie, wydarzeniami z życia Kościoła, wspominał wydarzenia z Powstania Warszawskiego, w którym brał udział, a także swoje spotkanie z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Oprócz spraw Kościoła ogromnie bliskie jego sercu były problemy Ojczyzny, jej niepodległość i kształt polityczno-ustrojowy. Swój patriotyzm wyniósł z domu rodzinnego.
Zapamiętałyśmy Księdza Biskupa - dodaje s. Łucja - jako człowieka dobroci, pogody ducha i humoru. Chętnie odwiedzał dzieci w prowadzonym przez nas przedszkolu, a także nasz dom w Częstochowie. Również naszym siostrom powierzył opiekę nad swoją mamą. Kiedy potem zamieszkała wraz z nim na Kamionku, siostry opiekowały się nią do końca jej dni. Pozostał w naszej pamięci jako wierny syn swej matki - dodaje przełożona generalna sióstr obliczanek.
Blisko 60 lat znała bp. Kraszewskiego Irena Szamocka, wieloletnia parafianka Kamionka. - Poznałam go w Sodalicji Mariańskiej, zaraz po maturze, którą zrobił u marianów. Byłam na jego święceniach kapłańskich, a potem biskupich. Zapamiętałam go jako bardzo dobrego proboszcza, kochanego przez wiernych. Ludzie go szanowali także za jego piękne kazania patriotyczne. On nie bał się niczego i nikogo, mówił co myślał. Ludzie słuchali go bardzo chętnie. Był człowiekiem ogromnej prawości, jakich dzisiaj nie jest łatwo spotkać - wspomina długoletnia parafianka Kamionka.

Bp Zbigniew Józef Kraszewski urodził się 22 lutego 1922 r. w Warszawie. Ukończył gimnazjum Księży Marianów w Warszawie na Bielanach. Po odbyciu w latach 1943-45 studiów teologicznych i filozoficznych w stołecznym Wyższym Metropolitalnym Seminarium (do 1945 w podziemiu) i na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego (1945-49) przyjął 12 marca 1949 święcenia kapłańskie z rąk Prymasa Polski abp. Stefana Wyszyńskiego. Jeszcze w czasie nauki w konspiracyjnym seminarium duchownym był pomocnikiem kapelana Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim.
Pracował jako wikariusz w parafiach w Lesznie, Piastowie i w Warszawie (par. św. Wawrzyńca), po czym w 1956 r. rozpoczął wykłady w seminarium duchownym. W latach 1963-64 uzupełniał swą wiedzę w Rzymie, był doktorem teologii dogmatycznej. Początkowo w seminarium był prefektem alumnów (1956-1962), potem wicerektorem (1964-1969) i rektorem (1969-1970). Od kwietnia 1970 r. był proboszczem parafii Bożego Ciała na warszawskim Kamionku. 5 listopada 1970 r. został biskupem pomocniczym archidiecezji warszawskiej. Sakrę przyjął 8 grudnia 1970 r. z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego. Był wiceprzewodniczącym Komisji Maryjnej Episkopatu. Od 25 marca 1992 r. był biskupem pomocniczym diecezji warszawsko-praskiej. Pełnił funkcję wikariusza generalnego, przewodniczącego wydziałów Sakramentalnego i Spraw Zakonnych Kurii, prałata dziekana Kapituły Katedralnej. Na emeryturę przeszedł w 1997 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Wielkanoc u Prawosławnych

2024-05-05 09:40

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

W trakcie długiego majowego weekendu wierni prawosławni obchodzą Wielki Tydzień i Święta Wielkanocne. W sobotę 4 maja przez cały dzień w cerkwi św. Olgi przy ulicy Piramowicza w Łodzi trwało poświęcenie pokarmów na stół wielkanocny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję