Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie...
(C. K. Norwid)
Reklama
Jest takie miejsce, jest taki kraj, o którym w Listach ze wsi Władysława Orkana czytamy: „Na olbrzymim, nierównym rozdrożu, od Bałtyku po Tatry, od niemieckich miedz po seła ruskie, rozwinął się,
o różnym roślinnym i drzewnym przystroju, a jednako pełen swoistego uroku - pejzaż polski. W roznamitych, bogatszych lub uboższych, oramieniach tego pejzażu zakwitły setki wsi: skupiskami przydrożnymi
w niżach, dziedzinami i roztrąconymi osiedlami w roztokach górskich. Naokół tych tysięcznych siedzib zaima się pejzaż, przemienny porami roku, rodzajem ludzkim. Od wczesnej wiosny, gdy pierwsza wynika
zieleń, przez lipce, sierpnie słoneczne - dzwonią i roją się ludzkimi zabiegi jakoby pszczelnym trudem pola, hukają lasy i stukają odgłosami rąbania jak kuciem dzięciołów, po ostatnie, rdzawe dni
listopada. A zimą długą - zaiście dzięki prapradziadom, którzy tu sadyby swe obrali, prawdziwie ojczyźnianą, gdy śniegowa gruba ościel okryje wszystko, wysnuwają się, jak hołd niebu kadzielny, dymy
z chałup - błękitnią się ślady stóp między osiedlami - znaczą się wstęgami w pustkowiu koleje sań - wiodą szerzej udeptane trakty ku miastom...
A w tych zatoniętych w pejzażu polskim wsiach miliony istot trudzą się, cierpią, weselą, padają i krzepią się nadzieją, ostawione samym sobie, otoczone całym światem swoistych wyobrażeń”.
Trudno o lepszy, bardziej plastyczny i bardziej barwny opis polskiej wsi, która kryje liczne świadectwa naszej przeszłości. Kultura i sztuka ludowa, muzyka, śpiew, taniec, strój, obyczaj, język, religia
wyrażają dziedzictwo tej społeczności, a równocześnie stanowią znaczną część naszej narodowej tradycji i historii. Pozwalają człowiekowi współczesnemu, posiadającemu poczucie związku z przeszłością, okrzepnąć
i zakorzenić się w teraźniejszości. Dlatego też zachowanie dziedzictwa kulturowego polskiej wsi nie ma polegać na „zatrzymaniu zegara”, ale na wyzwalaniu świadomego stosunku do materialnych
i duchowych przejawów tradycji, polegającego na budowaniu i adaptowaniu, a nie niszczeniu i lekceważeniu. Pożądana jest również pokora w ocenie doświadczeń przodków, umiejętne korzystanie i uczenie się
od nich oraz odpowiedzialne przekazywanie w spadku kolejnym pokoleniom zdobytej wiedzy, które z kolei swoimi działaniami uszanują i wyrażą lokalny koloryt i atmosferę tak charakterystyczną dla każdej
polskiej wsi.
Zmienia się wszystko na wsi. Postępujące w ostatnich latach zmiany społeczno-ekonomiczne powodują, że staje się ona coraz bardziej nowoczesna. Dotyczy to nie tylko mechanizacji prac związanych z produkcją
roślinną lub zwierzęcą, nowoczesnego urządzania domów, stroju czy sposobu bycia, dzięki którym mieszkańcy wsi coraz bardziej upodabniają się do mieszkańców miast, ale również wielu zwyczajów, które są
tak charakterystyczne dla polskiej wsi. Czy jest to właściwe i naturalne? Dlaczego wiele dawnych zwyczajów to już tylko sny z dzieciństwa? Wielu z nich już nie ma, bo trzeba nadążyć za Europą, trzeba
nadążyć za postępem. Dlatego chcę przypomnieć niektóre zwyczaje wiejskiego ludu, które są wyrazem naszej narodowej tradycji, naszej polskiej, przyjętej po praojcach narodowej kultury chrześcijańskiej,
która jest naszym wyróżnikiem i którą mamy wnieść do pogańskich już prawie narodów zjednoczonej Europy.
Zapomnianym zwyczajem - praktyką stosowaną dawniej powszechnie na polskiej wsi jest przewiązywanie drzew owocowych powrósłem. Przewiązywanie to odbywało się zawsze na Boże Narodzenie, mianowicie
w Wigilię po „postinku”. Uważano bowiem, że jeżeli się któregoś drzewa nie zawiąże w tym dniu słomą, to będzie się gniewać i nie będzie rodzić, a wynikało to z przekonania, że kiedy Chrystus
się rodzi, wszystko w naturze rodzić powinno, a drzewo może wydawać owoce, tylko nie chce. Więc zaraz po wieczerzy wybiegali młodzi do ogrodu, jeden szedł z przodu z siekierką i w każde drzewo pukał,
zapytując się po tym: „Będziesz rodzić czy nie, bo cię zetnę”, a drugi idąc za nim odpowiadał: „Nie ścinaj, będzie rodziło” - i powrósłem drzewo obwiązywał. I to samo powtarzało
się przy każdym drzewie. Powrósło zaś musiało być na drzewie przez całe lato, nie wolno go było odwiązywać, chociażby się na nim najwięcej gąsienic zalęgło.
Nie sposób również nie wspomnieć tutaj o kulturowym znaczeniu wielu roślin uprawianych w wiejskich ogrodach. Dla okolic Przeworska taką rośliną jest z pewnością kłokoczka południowa (Staphylea pinnata),
która na wsi miała wiele praktycznych zastosowań, z tego też powodu rosła prawie w każdym ogrodzie. Obecnie obserwuje się zanik tradycji robienia wielkanocnych palm z podpędzonymi pędami kłokoczki (gwarowo
kokoczki) i krzyżyków z poświęconych gałązek tego krzewu, bo palmy się kupuje, a rogi pól rzadko są „obsadzane” święconą palmą i krzyżykiem - by Bóg błogosławił w pracy na roli.
Inny zwyczaj rzadko już praktykowany w okolicach Przeworska, a związany z kłokoczką, to corocznie przybijany na odrzwiach frontowych drzwi, nowy krzyżyk z pędów tego krzewu, święconych w palmie wielkanocnej,
który był symbolem Bożej opieki nad domostwem i jego mieszkańcami. Dawniej także wykorzystywano kłokoczkowe nasiona (zwane łezkami Matki Bożej), które były skrzętnie zbierane, bo robiono z nich różańce.
Dzisiaj kłokoczkowe krzewy nie rosną już tak powszechnie w wiejskich ogrodach, bo zanikła tradycja ich uprawy i kulturowe znaczenie tej rośliny. Szkoda...
Znane są również na wsi inne zwyczaje związane z kwiatami rosnącymi w przydomowych ogródkach. Jeden z takich starych i już nie spotykanych zwyczajów to obdarowywanie dziewczyn w drodze do kościoła
kwiatami, przez starających się o ich względy kawalerów. Otrzymane bukiety składane były na ołtarzu.
Raz do roku spieszący do kościoła wiejski tłum był wyjątkowo barwny. Kobiety szły z olbrzymimi bukietami, które niesiono do poświęcenia. Dumą każdej gospodyni było pokazać się z najpiękniejszymi kwiatami.
Zwyczaj ten przetrwał na wsi do dnia dzisiejszego i związany jest z uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - popularnie nazywaną Matki Bożej Zielnej, wypadającą 15 sierpnia. Wspomniana
wyżej uroczystość jest jednym z najważniejszych świąt w życiu, obyczajach i tradycji ludu wiejskiego. Wskazuje na to ludowe porzekadło: „Każdy kwiatek w ten dzień woła, weź mnie do kościoła”.
Zwyczaj święcenia w tym dniu snopków z kłosów zbóż, drobnych owoców i jarzyn oraz różnych ziół i kwiatów, zarówno dzikich, jak i ogrodowych znany jest w Polsce od X w. Wywodzi się on ze starej chrześcijańskiej
legendy - apokryfu, mówiącego o tym, jak Apostołowie po otwarciu grobu Matki Bożej nie znaleźli tam Jej ciała, a jedynie same zioła i kwiaty. O zwyczajach związanych z tym świętem wspomina Łukasz
Gołębiowski, który w książce Lud polski - jego zwyczaje, zabobony tak pisze: „Każde ziółko w tym snopku ma swe przeznaczenie, dobór ich nie wszędzie bywa jednolity, nie wszędzie równie obfity,
nie każda (gospodyni) wytłumaczyć umie, co do czego służy? Może się tu później wcisnęło wiele rzeczy bez celu, dla ozdoby tylko snopka, albo w nadziei, że i to będzie pomocnem”.
Również nasz rodzimy poeta Wacław Rolicz-Lieder (cytowany przez Jana Urygę w książce pt. Rok Polski w życiu i obyczajach ludu) tak w swym wierszu odzwierciedla ludową pobożność związaną z tym świętem:
„Kwiaty z pól okolicznych uszczknięte i zioła,
Przenajświętsze ofiary pracowitej wioski,
Przyniosły swe zapachy do wnętrza kościoła,
Przyniosły przed oblicze dobrej Matki Boskiej.
Przed ołtarzem ksiądz szepce łacińskie wyrazy,
Woń kwiatów coraz wyżej nad głowy się wznasza:
Królowo ziół przedziwna, pól Rządczyni nasza!
Rozśpiewały się usta, organ wciąż przewodzi,
Ten w piersi się uderza, ten znak krzyża czyni:
Ochraniaj nas od wojny, ognia i powodzi,
O ziół Królowo można, naszych pól Radczyni!...”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wspomniane już wyżej snopki, zwane również wiankami, zielami, a u prawosławnych - kwietkami, obok palmy wielkanocnej i wianka z oktawy Bożego Ciała, służyły do rozmaitych celów. Stosowano je przy
niedomaganiach zdrowotnych, w hodowli i rolnictwie, chroniły przed burzą, gradobiciem, powodzią, szkodnikami itp. Wiara ta wynikała między innymi z tego, że wśród ziół zbieranych do snopka wiele było
takich, których zwyczajowa nazwa wiązała się z Matką Bożą, Świętą Rodziną, z Panem Bogiem czy postaciami świętych. Niektóre z tych gwarowych nazw weszły do nazewnictwa botanicznego.
O tym, że uroczystość Matki Bożej Zielnej jest jednym z najważniejszych świąt w życiu wiejskiego ludu może świadczyć również fakt, że w niektórych parafiach (m.in. w parafii Świętoniowa) w czasie
święcenia ziela (snopków) zgromadzony w kościele lud śpiewa pieśń ułożoną specjalnie na tę okazję:
„Te polne kwiaty i wonne ziele
u Twoich złożym stóp
w Twoim Przybytku, świętym Kościele,
u Twoich złożym stóp”.
Dobrze, że ludziom na wsi jest coraz lżej, bo zastępują ich maszyny. Szkoda jednak, że niewielu słyszy śpiew skowronka, bo na polach pracują traktory. Nikt już nie czyni biczyskiem znaku krzyża przed
koniem zaprzęgniętym do wozu przed wyruszeniem w pole, bo nie ma konia, nie ma biczyska - są traktory. Nikt nie modli się na ściernisku, nie żegna ziarna siewnego, bo po co? Już nie. A wielka szkoda...
Przecież 8 września - Narodzenie Najświętszej Maryi Panny, to również bardzo ważne święto w życiu polskiego chłopa. W tym dniu święciło się ziarno siewne, bo ufny w opiekę Matki Bożej Siewnej
chłop wierzył, że zasiane ziarno wyda owoc ziemi, owoc pracy rąk ludzkich, owoc błogosławieństwa niebios. Tak rodziła się nadzieja na nowy chleb. Chleb, na którym spracowane dłonie przed ukrojeniem pierwszej
kromki kreślą nożem znak krzyża. Znak dziękczynienia Bogu!
Wyżej opisane tradycje i obyczaje związane z polską wsią to ogromne wartości narodowe, które świadczą o istnieniu i odrębności naszego narodu. Są korzeniami zapuszczonymi w głąb ziemi i utrzymującymi
go przy życiu. Obyczaje narodowe od zarania dziejów były w szczególny sposób piastowane i przekazywane z pokolenia na pokolenie, dzięki czemu możemy je obecnie podziwiać. Jednak z biegiem lat coraz mniej
mamy tych tradycji, bo one stopniowo giną, a wiele z nich padło już ofiarą upływającego czasu. Z przykrością należy stwierdzić, że często obyczaje są nieznane i zapomniane przez młodsze pokolenia, które
nie widzą sensowności tych starych praktyk, bo przecież jest nowoczesna uprawa roli, nawozy sztuczne, kwalifikowane ziarno siewne, intensywna ochrona chemiczna - i po co tu jeszcze działanie Opatrzności
Bożej. Przecież i tak się urodzi. Ale czy zawsze tak jest?