Reklama

Wiernie służył Bogu

Niedziela rzeszowska 33/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

21 sierpnia br. minie 40. rocznica śmierci sługi Bożego ks. Władysława Findysza. Okoliczność ta skłania do przybliżenia życia i działalności tego nietuzinkowego kapłana.
Władysław Findysz przyszedł na świat 13 grudnia 1907 r. w Krościenku Niżnym k. Krosna, w rolniczej rodzinie Stanisława i Apolonii. Z domu rodzinnego wyniósł głęboką religijność i przywiązanie do tradycji. Niestety, na jego beztroskim dzieciństwie cieniem położyła się śmierć matki, zmarłej 27 września 1912 r.
Edukację rozpoczął w 1913 r. Kształcił się najpierw w szkole ludowej w rodzinnej miejscowości, a następnie w gimnazjum w Krośnie. Po maturze w 1927 r. podjął w przemyskim Seminarium Duchownym studia filozoficzno-teologiczne. Ten okres swego życia uwieńczył 19 czerwca 1932 r. przyjęciem sakramentu kapłaństwa. Przez kilka lat pracował jako wikariusz. W roku 1941 został mianowany najpierw administratorem, a w rok później proboszczem parafii w Nowym Żmigrodzie. Był człowiekiem bardzo pobożnym, przywiązującym dużą wagę do praktyk ascetycznych. Nadto cechowały go: surowość zasad, skromność, takt i kultura bycia. Te cechy charakteru znajdywały swe odzwierciedlenie w całej jego posłudze duszpasterskiej, ale szczególnie uwidoczniły się w okresie jego pracy w Nowym Żmigrodzie.
Ten bowiem etap jego życia przypadł w bardzo burzliwym okresie najnowszych dziejów Polski, czyli okresie panowania dwóch bezbożnych totalitaryzmów, faszyzmu i komunizmu. W czasie okupacji hitlerowskiej niósł pomoc potrzebującym, zrozpaczonych podnosił na duchu, a zdemoralizowanych surowo upominał. Podczas działań frontowych został wraz z parafianami przymusowo wysiedlony. Po powrocie do Nowego Żmigrodu zajął się odbudową moralną i materialną parafii.
Po wojnie stanęły przed nim dwa wyzwania: realizacja obowiązków duszpasterskich oraz troska o życie religijno-moralne wiernych, zagrożone propagandą ateistyczną. Z obu wywiązywał się znakomicie. Objął opieką duszpasterską wiernych z całej, wówczas bardzo rozległej parafii. Troszczył się o katechizację dzieci i młodzieży, zarówno w szkole, jak i po usunięciu jej stamtąd przez komunistów. Gorliwie realizował wytyczne programu duszpasterskiego polskiego Kościoła. Ta postawa przysporzyła mu wrogów w kręgach działaczy ateistycznych. Wielokrotnie odmawiano mu wydania przepustki na pobyt w strefie nadgranicznej, uniemożliwiając mu tym samym posługę kapłańską wśród zamieszkałych tam parafian. Został też objęty inwigilacją przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.
Nie umniejszyło to w żadnym stopniu jego gorliwości duszpasterskiej. W roku 1963, w związku z prowadzoną przez Kościół w Polsce akcją tzw. „soborowych czynów dobroci”, zaapelował pisemnie do parafian o jej podjęcie. Stało się to dla władz komunistycznych pretekstem do wszczęcia śledztwa przeciwko niemu. Postawiono mu zarzut zmuszania do praktyk religijnych. W skrajnie tendencyjnym procesie, przypominającym raczej farsę niż formę wymiaru sprawiedliwości, skazano go na karę 2,5 roku więzienia. Mimo złego stanu jego zdrowia przez kilka miesięcy był więziony. Upokorzenia, jakich doświadczył podczas procesu i pobytu w więzieniu oraz brak odpowiedniej opieki medycznej przyspieszyły rozwój choroby nowotworowej. Wprawdzie ze względu na stan zdrowia Sąd Najwyższy uchylił mu areszt tymczasowy, ale kiedy 29 lutego 1964 r. opuszczał więzienie był skrajnie wyczerpany i ogromnie wychudzony. Żył jeszcze kilka miesięcy. Zmarł 21 sierpnia 1964 r. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją, w której uczestniczyło 130 kapłanów oraz tysiące wiernych.
Przez wiele dziesiątków lat, dopóki rządy w Polsce sprawowali komuniści, nie było warunków do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego ks. Władysława Findysza, kapłana prześladowanego i skazanego przez komunistyczny sąd za wzorowe wypełnianie obowiązków pasterskich, a zwłaszcza za obronę wiary i moralności. Wśród parafian żywa była jednak pamięć o jego posłudze. Toteż, gdy po roku 1989 zmieniła się polityka wyznaniowa władz polskich, niezwłocznie podjęli oni starania o przeprowadzenie dochodzenia kanonicznego w jego sprawie. W latach 2000-2002 odbył się etap diecezjalny, a obecnie toczy się etap rzymski procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego ks. Władysława Findysza.
Wszczęcie procedury kanonizacyjnej stało się niejako pośmiertnym zwycięstwem ks. Findysza, kapłana, który przez całe swe życie, mimo wielu przeciwności, był wierny Bogu, Kościołowi i życiowemu powołaniu. Nie ugiął się nawet w obliczu próby. Ten rys jego działalności może bez wątpienia służyć jako przykład dla współczesnego pokolenia kapłanów. Może on być także wzorem dla ludzi świeckich, których uczy, że trzeba być katolikiem aktywnym, wiernym obowiązkom chrześcijańskim i obowiązkom stanu. Sprawa ks. Findysza jest również przestrogą dla ludzi wrogich Kościołowi, posługujących się w walce z Nim przymusem, kłamstwem i aktami terroru - wcześniej bądź później ich kłamstwo zostanie zdemaskowane i przez potomnych zostaną bardzo surowo ocenieni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Młodości, ty do Kościoła przychodź!

Jak to jest ze współczesną młodzieżą? Chcą, czy nie chcą się angażować w życie Kościoła? Jest wielu dalekich od tego świata, ale są też tacy, którzy swoją młodość przeżywają „po Bożemu”, z wiarą, mocą i wielkimi chęciami do działania.

Św. Stanisław Kostka - patron dzieciaków i właśnie młodzieży, przy tym - naprawdę świetny i odważny gość - sprawia, że zaczynamy się zastanawiać… chodzą to ci młodzi na Msze, czy nie chodzą? Po bierzmowaniu uciekają z Kościoła? Nie chce im się wchodzić w kościelne życie, jest to dla nich nudne, mało ciekawe? Czy taka młoda osoba, która jest zaangażowana we wspólnotę, budynek kościoła jest dla niej drugim domem, może zostać określona po młodzieżowemu przez swoich rówieśników „lamusem” i dziwakiem? Oczywiście, może. Nie ma co się czarować, publiczne przyznanie się do wiary jest obarczone ryzykiem wyśmiania, szydzenia i odsunięcia się z życia wielu ludzi.
CZYTAJ DALEJ

Kłodzko: na drzewach wiszą osobiste rzeczy, samochody leżą na dachach

2024-09-18 07:27

[ TEMATY ]

powódź w Polsce (2024)

PAP/Dariusz Gdesz

Widziałam apokaliptyczny obraz. Na ulicach leżą osobiste rzeczy, na drzewach wiszą okna, krzesła. Samochody leżą na dachach - powiedziała PAP Malwina, wolontariuszka z Kłodzka. Dodała, że to miasto już nie przyjmuje odzieży, ale jest ona potrzebna w Stroniu.

"Niedziela" dla powodzian. Nasi czytelnicy wspierają poszkodowanych w wyniku powodzi: fundacja.niedziela.pl.
CZYTAJ DALEJ

Ratują ważne dla nich miejsce

2024-09-18 19:10

Magdalena Lewandowska

Budujące jest to, jak ludzie się jednoczą i wspólnie pracują.

Budujące jest to, jak ludzie się jednoczą i wspólnie pracują.

Setki osób pomogło w ratowaniu kościoła NMP na Piasku i zabezpieczaniu Ostrowa Tumskiego od strony Bulwaru Piotra Włostowica.

– Jestem wzruszony, ponieważ do pomocy przyszły setki ludzi. Mnóstwo młodych – widać, że chcą pomóc i cieszą się, że mogą zrobić coś dobrego. To jest niesamowite – mówi ks. Krystian Charchut, proboszcz parafii NMP na Piasku.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję