Reklama

Kochane dzieci

Tę myśl z wiersza Jana Twardowskiego realizowali wychowawcy z kolonii w Kulach k. Wąsosza, zorganizowanych przez Caritas Archidiecezji Częstochowskiej. 53 dzieci, którymi się opiekowali, stanowiło poważne wyzwanie dla ich miłości, cierpliwości i opanowania. Tak, jak w przypadku wszystkich kolonii organizowanych przez Caritas, wypoczywali tutaj młodzi z rodzin dysfunkcyjnych oraz ubogich.

Niedziela częstochowska 35/2004

Wychowawcy kolonii w Kulach k. Wąsosza z dyrektorem Caritas ks. prał. S. Iłczykiem i kierownikiem kolonii w Kulach ks. R. Zawiszą

Wychowawcy kolonii w Kulach k. Wąsosza z dyrektorem Caritas ks. prał. S. Iłczykiem i kierownikiem kolonii w Kulach ks. R. Zawiszą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W terminie od 9 do 22 lipca w Kulach k. Wąsosza na koloniach Caritas spotkało się 8 wychowawców, którzy podejmując trud opieki nad 53 dzieciakami, wiedzieli, że z różnymi problemami przyjdzie im się zmierzyć.
„Kiedy w rodzinie są kłopoty materialne, często zapomina się o dzieciach - mówi dyrektor Caritas Archidiecezji Częstochowskiej ks. prał. Stanisław Iłczyk. - Problemy dnia codziennego, wynikające z braku najpotrzebniejszych do życia rzeczy, odsuwają miłość i troskę o najmłodszych na plan dalszy. Często bywa też tak, że za bezrobociem i brakiem pieniędzy idzie patologia. Wtedy sytuacja dzieci jest naprawdę trudna”.
Jak zachowują się dzieci na koloniach, gdzie czują opiekę wychowawcy i wiedzą, że nie zostaną zbite za złe zachowanie, jak to się zdarza w domu?
„Dzieci pochodzą w większości z rodzin niepełnych, dlatego starają się robić wszystko, żeby koncentrować na sobie naszą uwagę - mówi wychowawczyni Alicja Ciuk. - Są zagubione, przestraszone. Przybiegają do wychowawcy z każdym najmniejszym zadrapaniem. Oczekują od nas pocieszenia i ciepła”.
„Byłam na wielu koloniach organizowanych przez instytucje świeckie - mówi inna wychowawczyni Barbara Chodorowska. - Na kolonie Caritas przyjechałam po raz pierwszy i jestem oczarowana. Dzieci, z którymi pracujemy mają wiele przykrych doświadczeń wyniesionych z domu. Różnią się od rówieśników, którzy mają normalne rodziny, ale nie są od nich gorsze. Są dojrzalsze, więcej rozumieją. Doceniają to, co mają, i cieszą się z tego, co dają im inni”.
„Receptą na złe zachowanie jest podejście indywidualne, przytulenie, pokazanie dziecku, że krzywdzi drugą osobę, która cierpi - tłumaczy wychowawca Marcin Buła. - Staramy się, żeby nasze dzieci korzystały ze wszystkich możliwych wycieczek i atrakcji. Bierzemy z nimi udział w rajdach rowerowych, bawimy się w podchody, urządzamy dyskoteki, konkursy i inne zabawy”.
„Zauważyliśmy, że niektórym dzieciom brakuje ubrań - mówi kierownik kolonii ks. Paweł Gancarek. - Zorganizowaliśmy akcję, dzięki której dzieciaki otrzymały potrzebną odzież. Możemy się od nich uczyć radości, wdzięczności i pokory, którą okazały przyjmując ofiarowane im rzeczy”.
Co będzie dalej? Kolonie kończą się i dzieci wracają do domów. Młodzi płaczą, nie mogą pogodzić się z powrotem do szarej rzeczywistości. Porcja miłości, ciepła i spokoju, którą tutaj dostali, musi im wystarczyć do następnych wakacji.
....Barbara Chodorowska patrzy ze smutkiem na kolonistów. Swoje dziecko ma już dorosłe, wzruszył ją los dzieci pozbawionych domu i zastanawia się nad adopcją.

* * *

Na koloniach Caritas w Kulach k. Wąsosza opiekowali się dziećmi: ks. Paweł Gancarek, Barbara Chodorowska, Alicja Ciuk, Małgorzata Turczyn, Monika Hart, Marcin Buła oraz klerycy Rafał Szczęsny i Damian Ciencioch. Dziękujemy za ich miłość, cierpliwość i ciepło, dziękując tym samym wszystkim wychowawcom i pracownikom kolonii kościelnych, którzy często pozostają bezimienni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dwóch kardynałów elektorów nie weźmie udziału w konklawe

We wtorek odbyła się szósta kongregacja generalna kardynałów. Wśród 183 purpuratów obecnych jest 120 elektorów. Dziś podano informację, że z powodów zdrowotnych, dwóch kardynałów elektorów nie przyjedzie na konklawe, a zatem nie weźmie udziału w wyborze nowego papieża.

W czasie wtorkowej kongregacji wysłuchano 20 wystąpień. Wśród poruszanych tematów znalazły się kwestie dotyczące wyzwań przed którymi stoi Kościół i odpowiedzi na poruszane problemy.
CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Wolontariusz z wyrokiem sądu za "zakłócenie spokoju" dr Gizeli Jagielskiej

2025-04-30 10:21

[ TEMATY ]

aborcja

Oleśnica

Karol Porwich/Niedziela

Wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia usłyszał prawomocny wyrok sądu na ponad 1000 zł grzywny za "zakłócenie spokoju" Gizeli Jagielskiej poprzez organizację publicznej modlitwy różańcowej pod wejściem do szpitala w Oleśnicy. Wyrok dotyczy różańca, w trakcie którego wolontariusze Fundacji zostali napadnięci przez agresywnego mężczyznę i musieli się bronić z użyciem gazu. Wolontariusz został skazany, a w sprawie ataku bandyty sprawę umorzono - informuje Fundacja Pro-Prawo do Życia.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu podtrzymał wyrok pierwszej instancji, zgodnie z którym Adam, koordynator akcji Fundacji Pro-Prawo do Życia w Oleśnicy, musi zapłacić ponad 1000 zł grzywny za "zakłócenie spokoju" Gizeli Jagielskiej poprzez organizację publicznej modlitwy różańcowej pod jej szpitalem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję