Reklama

Dzień Edukacji Narodowej

Powinna nadal z nami być

Gdyby żyła, przeżywałaby akurat ze swoimi uczniami kolejny rok szkolny. Pan Bóg chciał inaczej. Odeszła w wieku zaledwie 46 lat w styczniu tego roku, 3 miesiące po ujawnieniu się śmiertelnej choroby. Im więcej czasu mija od jej śmierci, tym bardziej rozumiemy, jak bardzo w szkolnictwie brakuje takich ludzi jak ona - Maria Bielawka, nauczyciel w Zespole Szkół w Komańczy.

Niedziela przemyska 41/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pochodziła z Krakowa (tam też została pochowana), z rodziny Broniczów. Jednak osiedliła się wraz z mężem Stanisławem w Komańczy (mąż jest obecnie wójtem tej gminy). Wysoko na komanieckich pagórkach wybudowali wspaniały, drewniany dom, w którego okolicy częściej można było spotkać sarnę niż człowieka.
Czasami, zwłaszcza zimą, kiedy trudno było do Bielawków dojechać, pani Marysi brakowało kontaktu z ludźmi, teatrami, muzeami. Wtedy tęskniła za Krakowem. - Bardzo inteligentna, oczytana, nie pasowała do nas - mówi, nie ukrywając podziwu dla Zmarłej, Stanisława Stelmach, była dyrektor SP w Komańczy, która pracowała z Marią Bielawką 10 lat. - Prawdziwa szlachcianka - podkreśla.

Zawsze była pierwsza

Pani Marysia, wszechstronnie uzdolniona, uczyła angielskiego, plastyki i biologii. Była pedagogiem wybitnym. Twórczym i pomysłowym. Powtarzali to wszyscy moi rozmówcy i dodawali, że nie jest to laurka dla osoby zmarłej, lecz najszczersza prawda.
Opowiada o niej Stanisława Stelmach: - Nowatorska, zawsze była pierwsza. Pisała i realizowała programy autorskie w czasach, kiedy to nie było jeszcze powszechne. Kochała przyrodę, więc opracowała swój słynny na całą okolicę autorski program ekologiczny.
- Lekcje prowadziła wspaniale, bardzo nowocześnie, w sposób przemyślany - mówi Mieczysława Szechyńska, emerytowana nauczycielka z Komańczy (razem uczyły w latach 1985-97). - Stosowała metody, które wyzwalały w uczniach samodzielność. Mogła być wzorem dla wielu nauczycieli z większym od niej stażem.
- Niczego nie zrobiła dwa razy w ten sam sposób - dodaje Stanisława Stelmach.
Była kopalnią pomysłów. Władysław Stelmach, obecny dyrektor Zespołu Szkół, a zarazem mąż pani Stanisławy, żartuje, że gdyby za każdy pomysł szkoła płaciła, Marysia byłaby milionerką. - Miała łatwość wymyślania, choć to nie jest dobre słowo. Jednocześnie potrafiła przejść od koncepcji do realizacji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wielki autorytet, chodząca encyklopedia

Była bardzo wrażliwa na krzywdę dzieci. Nigdy nie przechodziła obojętnie obok ich problemów, zawsze starała się szukać rozwiązań. Ceniła intelekt, ale jednocześnie - jak nikt z nauczycieli - potrafiła pochylać się nad mniej zdolnymi uczniami.
Kiedyś przyszła do pokoju nauczycielskiego i powiedziała, że młodzież ma wiele problemów i pytań, od spraw związanych z okresem dojrzewania po historię. Tak powstały zajęcia z przygotowania do życia. Pani Marysia oświadczyła, że te dwie godziny w tygodniu będzie prowadzić za darmo. Później napisała program autorski do tych zajęć.
- Była dla dzieci wielkim autorytetem, chodzącą encyklopedią - mówi Stanisława Stelmach.
Potwierdza to Martyna Fijałkowska, którą pani Marysia uczyła przez kilka lat, obecnie gimnazjalistka. - Była bardzo ciepła, otwarta, mądra życiowo - mówi o swej byłej nauczycielce. - Jeżeli ktoś miał problemy w szkole, służyła pomocą w każdej kwestii. Doradzała też np., jaką szkołę wybrać. Niewiele takich osób spotkałam i spotykam.
- Była dla wychowanków współtowarzyszem - dodaje Mieczysława Szechyńska.
S. Ewa Adamczuk, nazaretanka z klasztoru w Komańczy opowiada: - Nie był to nauczyciel, który głaskał dzieci po głowach, by być lubianym. Czasami myślała, że może za dużo wymaga i że nie jest przez to lubiana, ale to była nieprawda. Jej byli uczniowie do dziś wspominają jej rady, m.in. jak powinni zachować się w określonych sytuacjach chłopak i dziewczyna. Dzieci uczyły się od niej, jak być człowiekiem. Ceniły jej uśmiech, a gdy się nie uśmiechała, zastanawiały się, co się stało.
Halina Krogulecka, sołtys Rzepedzi i była radna gminna, obserwowała panią Marysię jako nauczycielkę na zastępstwach w tej miejscowości. - Rozładowywała sytuacje konfliktowe nie krzykiem, lecz zdecydowaną rozmową. Potrafiła uzasadnić młodzieży, dlaczego ma być właśnie tak.

Reklama

Ciągle poszukiwała

W 2000 r. pani Marysia ukończyła Studium Życia Rodzinnego Archidiecezji Przemyskiej. Odtąd prowadziła w szkole zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. To również było naturalne, bo znajdowało potwierdzenie w jej własnej rodzinie: była zawsze z niej dumna, bardzo kochała męża i dzieci: syna Staśka (tak go nazywali dla odróżnienia od ojca) i córkę Kasię.
Efektem jej artystycznych uzdolnień były różne prace: od oprawy uroczystości szkolnych po okolicznościowe kartki z okazji świąt.
Halina Krogulecka wspomina: - Gdyby jej stan zdrowia był u schyłku życia lepszy, miałam ochotę zachęcić ją do pisania ikon. To zajęcie wymaga cierpliwości i pomaga w leczeniu.
Pani Marysia była specjalistką od dobrych manier. Kiedyś, gdy „sypnęła się” jakaś szkolna impreza, zorganizowała ad hoc konkurs na temat zasad savoir vivre’u. Znaleźli się uczniowie, komisja. Pomysł powstał o godz. 8, a o 14 było już po rozdaniu nagród.
Mówiła pięknym językiem; drażniło ją, gdy ktoś wysławiał się byle jak. - Zawsze wiedziała co powiedzieć i jak się zachować. Dlatego podczas wizyty biskupa kazaliśmy jej siadać obok niego - śmieje się Stanisława Stelmach.
Ciągle poszukiwała, nie wpadała w rutynę. Robiła kolejne kursy, które dawały się zastosować w szkole (np. na temat ginących zawodów czy terapii dzieci krzywdzonych).
- Ciągle się dokształcała pedagogicznie. Ale i nie wstydziła się zapytać, gdy czegoś nie wiedziała - wyjaśnia Mieczysława Szechyńska.

Miała dar mówienia rzeczy słusznych

Lubiła intelektualne rozmowy z Władysławem Stelmachem, filozofem, który porzucił Lublin dla Bieszczadów. - Wymienialiśmy się książkami, rozmawialiśmy na różne tematy - od mistyki po politykę - mówi pan Władysław.
- Jako koleżanka z pracy była również wspaniała. Bardzo serdecznie odnosiła się do innych, potrafiła usiąść, doradzić, poświęcić nam swój czas. Nie miało to dla niej znaczenia, czy rozmawia z osobą wykształconą, czy ze sprzątaczką - każdego traktowała jednakowo. Mimo swojej nieprzeciętnej inteligencji nie miała poczucia wyższości - dopowiada Mieczysława Szechyńska.
Bardzo lubiła Łemków, a jednocześnie chciała wspierać męża czynami i pomysłami. Dlatego jej ostatnim pomysłem, którego nie zdążyła już zrealizować, było postawienie w centrum Komańczy łemkowskiej chaty, w której mieściłoby się centrum kulturalne. - Myślę, że do tego pomysłu trzeba będzie za jakiś czas wrócić - komentuje Władysław Stelmach.
Halinę Krogulecką zbliżyła do pani Marysi wspólna pasja tworzenia pędzlem, choć pani Halina podkreśla, że ich relacje trudno było nazwać przyjaźnią. Później okazało się, że mają nie tylko wspólne pasje artystyczne, ale i podobne poglądy na to, jak powinno wyglądać życie w gminie. - Potrafiła wysłuchać wszystkich stron, ale jednocześnie jasno wyrazić swój pogląd - podkreśla Krogulecka.
Stanisława Stelmach podkreśla: - Nie znosiła głupoty, prostactwa. Umiała nazywać rzeczy po imieniu. Zawsze miała swoje zdanie. Niezależna, nie dała się „wpuścić” w układy.
- Miała dar wypowiadania opinii bardzo słusznych i rozsądnych.
Wymagała wiele, ale przede wszystkim od siebie - opowiada o niej Halina Krogulecka.

Reklama

Głęboko przeżywała wiarę

S. Ewa Adamczuk katechizowała w szkole na zastępstwach. Pamięta pierwsze spotkanie z panią Marysią. - Usłyszałam na przerwie, jak rozmawiała na temat jakiejś życiowej sytuacji. Mówiła, że nauczyliśmy się tylko narzekać i zaczęła mówić o optymizmie. Bardzo mnie to wtedy uderzyło.
Później pani Marysia udzielała s. Ewie bezpłatnych lekcji języka angielskiego. S. Ewa wspomina: - Na początku onieśmielała mnie swoją osobowością, wiedzą. Myślałam, że to człowiek, do którego się nie dorasta, więc nie starałam się nawiązać bliższego kontaktu. Potem zauważyłam, że cieszy się ze spotkań ze mną. Rozmowy z nią były bardzo życiowe. Kiedy się otwierała i zaczynała mówić o sobie, dawała do zrozumienia, jakby wciąż z siebie zbyt mało dawała. Bardzo świadomie i głęboko przeżywała to, że jest na drodze zbliżającej ją do Pana Boga. Wciąż podkreślała, że może kiedyś zbyt mało wierzyła. Nie wiem, czy potrafiłabym jej doradzić w sprawach wiary. Kiedy rad nie starczało, mówiła, że przecież wierzy, iż Pan Bóg powinien być na pierwszym miejscu.

Wszyscy czekali na cud

- Nauczycielki bardzo przeżyły wieść o jej chorobie. To był jeden wielki płacz. Wiedzieliśmy, że choroba szybko postępuje, ale wszyscy czekali na cud. Gdy nadeszła wieść o śmierci, nikt nie chciał w to uwierzyć. Miałam o tę śmierć nawet trochę żalu do Pana Boga - opowiada Stanisława Stelmach.
Mieczysława Szechyńska mówi z naciskiem: - Ona powinna nadal z nami być, bo mogłaby jeszcze bardzo dużo wnieść w życie społeczności szkolnej i gminnej.
- Po jej śmierci zajrzałam do jej szafki. Pierwszą rzeczą, na jaką się natknęłam, było ABC Społecznej Krucjaty Miłości. Nic w tym dziwnego, bo Marysia żyła dokładnie według tych zasad - podkreśla na zakończenie Stanisława Stelmach.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 28.): Halo, tu ziemia

2024-05-27 20:55

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

mat. prasowy

Czy niebo zrywa ludzkie relacje? Co mówi o niebie wniebowzięcie Maryi? Jaką rolę Matka Boża odgrywa w czyśćcu? Co mam zrobić, jeśli nie zdążyłem się z kimś pogodzić przed śmiercią? I co właściwie szkaplerz ma wspólnego z umieraniem? Zapraszamy na dwudziesty ósmy odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o maryjnym przeżywaniu relacji z czyśćcem i niebem.

CZYTAJ DALEJ

Ida Nowakowska: Chcę być jak moja Mama!

„Wychowywanie ciebie jest moją pasją” – mówiła mi moja mama. Choć nie rozumiałam do końca tych słów, wywoływały na mojej twarzy uśmiech. Czułam się potrzebna.

Od dziecka chodziliśmy z rodzicami do muzeów, na wernisaże i wieczory literackie, do kina i teatru. Nie wiem, kiedy to się wydarzyło, ale mama stała się moją najbliższą przyjaciółką. I tak zostało do dziś. Zawsze pomagała mi w spełnianiu marzeń, miała dla mnie czas i cierpliwość, motywowała, żebym wszystko próbowała zrobić sama. Pokonywanie trudności dawało mi poczucie, że jeśli podejmę jakieś wyzwanie, to na pewno mu podołam. Mama prowadziła mnie na wszystkie zajęcia, które sobie wymarzyłam. Nigdy na mnie nie krzyczała, nigdy mnie nie uderzyła. Starała się mnie wychować, pokazując konsekwencje błędnych zachowań. Nie okłamywałam mamy, bo mówiła, że ma do mnie zaufanie...

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: nocne czuwanie modlitewne „z bł. Prymasem w Domu Matki

2024-05-27 15:15

[ TEMATY ]

Jasna Góra

czuwanie

bł. kard. Stefan Wyszyński

Instytut Prymasowski

Kard. Stefan Wyszyński z Obrazem Jasnogórskim

Kard. Stefan Wyszyński z Obrazem Jasnogórskim

Obraz Jasnogórskiej Maryi był dla bł. kard. Stefana Wyszyńskiego znakiem, który „odczytywał” przez całe życie, a o Jasnej Górze powiedział, że „tutaj rozstrzygały się trudności, tutaj przychodziły światła, tutaj rodziły się zwycięstwa”. I dziś przed Wizerunkiem Jasnogórskiej Maryi odbędzie się nocne czuwanie modlitewne „z bł. Prymasem w Domu Matki” w intencjach Kościoła, Polski i za kapłanów, w duchu wdzięczności za Instytut Prymasa Wyszyńskiego. Czuwanie na Jasnej Górze wpisuje się w obchód jego liturgicznego wspomnienia - 28 maja.

„Ten zwycięża kto miłuje” to przesłanie bł. kard. Stefana Wyszyńskiego i hasło czuwań. Agnieszka Kołodyńska, odpowiedzialna generalna Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, podkreśla, że poznawanie i pogłębianie dziedzictwa bł. Prymasa jest naszym wielkim zobowiązaniem. Czuwania od ponad 40 lat odbywają się zawsze z 27 na 28 dzień miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję