Reklama

Po powodzi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sytuacje ekstremalne, takie jak chociażby ostatnia lipcowa powódź, wyzwalają postawy altruistyczne. Mieszkańcy Sokołowa, podobnie jak całej Polski, pomagali ludziom dotkniętym tym kataklizmem.

W dniach od 25 lipca do 5 sierpnia ponad 20 strażaków z sokołowskiej jednostki pracowało na rzecz powodzian. Działali na terenach objętych powodzią w okolicach Płocka i Sandomierza. Ochraniali miejscowości: Trześń i Sokolniki, by nie dopuścić do przerwania wałów i to im się udało. Później przerzucono ich na teren Lubelszczyzny. Jednak w końcu wymienione powyżej miejscowości oraz inne, sąsiadujące z nimi, zostały zalane.

Tydzień po fali powodziowej odwiedziłam rodzinę w okolicach Sandomierza. Odcinek drogi, wiodący do Trześni był już otwarty, postanowiłam na własne oczy zobaczyć, co tam się stało. Strażacy wypompowywali resztki wody, a właściwie coś, co niesamowicie cuchnęło. Wszędzie ten niesamowity fetor! Obok kościoła rozdawano żywność. Ślady na budynkach wskazywały, że wszystkie domy były zalane - niektóre do połowy okien, inne po dach. Do tej pory prześladuje mnie pewien obraz. Na skraju wsi dom ze śladami powodzi po dach, na zabłoconym podwórku ogromna sterta wyrzuconych ze środka mebli, pościeli itp. Przed budynkiem dwie kobiety z załamanymi rękami, bez ruchu, bez słowa... Człowiek z zewnątrz czuje się tam zażenowany, jak intruz, ma ochotę jak najszybciej uciec. Ci ludzie, rolnicy, stracili wszystko.

W czołówce telewizyjnej pokazywano przez wiele dni - jak się potem dowiedziałam - zalane całkowicie cegielnie w Gorzycach. Nie zrobiło jednak to na mnie takiego wrażenia jak naoczny widok popowodziowej Trześni.

Do tej pory prześladują mnie także inne obrazy. Droga z Sandomierza do Krakowa - miejscowości takie, jak Andruszkowice, Złota, Szewce... Rejony sadownicze. Droga dzieli miejscowości na dwie części. Poniżej szosy sady zalane były prawie po czubki drzew. Te starsze plantacje, być może da się uratować, ale młode są już tylko do likwidacji. Mieli szczęście ludzie mieszkający wyżej, po drugiej stronie drogi, ich powódź ominęła lub dotknęła w niewielkim stopniu. Nie uniknęli jednak potwornego smrodu, bo dwa tygodnie po kataklizmie stała jeszcze woda, było dużo błota.

Władze Sokołowa ostatniego dnia lipca br. zorganizowały koordynacyjne spotkanie starostów z burmistrzami i wszystkimi wójtami w sprawie organizacji pomocy powodzianom. Skontaktowano się z 3 powiatami z woj. świętokrzyskiego: Opatowem, Staszowem i Sandomierzem. Pierwszy transport darów, ofiarowany przez firmy z miasta i naszego powiatu, dotarł już 3 sierpnia 2001 r. do Opatowa.

Również burmistrzowie zorganizowali akcję pomocy dla powodzian zbierając dary przy pomocy sokołowskich harcerzy na placu koło Ośrodka Kultury oraz za Luxem. Sokołowianie okazali się bardzo ofiarni; co czwarta rodzina obdarowała pokrzywdzonych przez los. Do akcji pomocy powodzianom włączyły się także ośrodki Caritas, zbierając pieniądze do puszek.

Starostowie, burmistrzowie i wójtowie zadecydowali wspólnie, aby przyjąć na okres 2 tygodni, tj. od 10 do 24 sierpnia, grupę 50 dzieci na kolonie do internatu w Zespole Szkół Rolniczych w Sokołowie Podlaskim. Każdy z samorządów na zakup żywności zadeklarował nie mniej niż 4 tys. złotych. Poza tym znalazło się wielu sponsorów ofiarujących m.in. żywność i inne rzeczy. Dzieci przewiózł bezpłatnie PKS.

Tak więc na dwutygodniowych koloniach, zorganizowanych przez starostwo, wypoczywały dzieci z powiatu Staszów, z gminy Osiek i Bogoria (50 dzieci w wieku od 8 do 16 lat wraz z 2 opiekunami). Nauczyciele ZSR - opiekunowie kolonii oraz obsługa kuchni podjęli się pełnienia obowiązków na zasadzie wolontariatu. Nad wszystkim czuwała dyrekcja szkoły.

Dzieci zamieszkały w internacie, po 2-3 osoby w pokoju. Zapewniono im ciepłą wodę i wszelkie środki czystości, a panie z Caritas zatroszczyły się o czystą, nową lub używaną odzież. Goście mogli korzystać z boiska, sali gimnastycznej, świetlicy, gzie do dyspozycji mieli telewizję, gry itp.

W ostatnim dniu pobytu dzieci na koloniach zapytałam kilkoro z nich o wrażenia. Rozmawiałam z rodzeństwem: Dominikiem, Tomkiem i Pauliną oraz z ich przyjaciółmi: Iwoną, Piotrkiem i Pauliną. Pochodzą z podtopionych miejscowości: Wierzbka, Długołęka, Osiek, Kiełczyn. Na pytanie "Czy się nie nudzą?", krzyczą zgodnym chórem: " Nie ma na to czasu!". Dyżurujący wychowawcy starali się atrakcyjnie zorganizować im czas, a pogoda dopisywała. Dzieci uczestniczyły w kilku wycieczkach: zwiedziły Korczew z pałacem Kuczyńskich, dotknęły tam kamienia druidycznego, który - jak głosi legenda - spełnia wszelkie życzenia. Zwiedziły Nadbużański Park Krajobrazowy, a także piękną perłę Podlasia - Drohiczyn. Nie pominęły także Treblinki. Zachwycone były całodzienną wycieczką do Warszawy, a niewiele z nich było w stolicy. Zwiedziły Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście, karmiły wiewiórki w Łazienkach. Oczywiście musiały zobaczyć pomnik Syreny, a także pomniki: Mickiewicza, Kopernika, Piłsudskiego. Cieszyły się z pójścia do McDonald´s - większość była tam po raz pierwszy.

A jakie rozrywki miały na co dzień? Co najmilej wspominały? Codzienne wyjście na pływalnię w Sokołowie, konkursy: śpiewu, rysunkowe, nawet - czystości. Chłopcy cieszyli się z wycieczki na strzelnicę. Dzieci bardzo miło wspominały też organizowane dla nich dyskoteki. Pewnego razu harcerze sokołowscy zaprosili gości na ognisko harcerskie, gdzie wszyscy wspólnie śpiewali piosenki ilustrując je pantomimą. Koło łowieckie "Podlasie" zorganizowało im ognisko w Balach, gdzie bawili się przy akompaniamencie muzyki akordeonowej - piekąc kiełbaski. Podobne ognisko zorganizowano w lesie przeździeckim (na zakończenie kolonii).

Obiady dzieciom smakowały. "Zawsze dają nam coś słodkiego na deser" - cieszył się jeden z chłopców, a po jego wyglądzie widać, że uwielbia słodycze. A słodkie desery to ciasta i owoce.

Na koniec każde z pięćdziesięciorga dzieci wyposażono w wyprawkę do szkoły. W skład niej wchodziły m.in. plecak, zeszyty, długopisy, farby, kredki, piłki skórzane i badmintony - na osobę przeznaczono 140 zł. Ofiarowano im także środki higieniczne oraz trwałą żywność. Już w autobusie jeszcze jedna niespodzianka - każde dziecko dostało grupowe zdjęcie (wykonane gratis w pracowni państwa Borkowskich w Sokołowie), na którym uwieńczeni zostali wszyscy koloniści oraz starosta W. Trębicki, dyrektor szkoły Sł. Steć, opiekunka kolonii T. Steć, kierownik internatu M. Makowski, a także sokołowscy harcerze.

Mali goście, choć stęsknieni za rodzinami, z żalem wyjeżdżali z przyjaznego im Sokołowa. Wszyscy, którzy pomagali kolonistom, cieszyli się, że chociaż w ten sposób mogli pomóc dzieciom pokrzywdzonym przez los.

Mieszkańców naszego miasta omijają na szczęście wszelkie kataklizmy. Znajduje się tu sanktuarium Miłosierdzia Bożego, budujemy nową świątynię. Cieszymy się, że w szczególny sposób czuwa nad nami Miłosierdzie Boże.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szczytno: Zatrzymany 23-latek do sprawy pobicia księdza

2024-11-04 09:27

[ TEMATY ]

kapłan

kapłan

zatrzymanie

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Policja zatrzymała 23-letniego mężczyznę, który może mieć związek z ciężkim pobiciem proboszcza parafii Św. Brata Alberta w Szczytnie - poinformował PAP rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Ksiądz walczy o życie w szpitalu.

Rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie Tomasz Markowski powiedział PAP, że "do sprawy księdza został zatrzymany 23-latek". To mieszkaniec Szczytna.
CZYTAJ DALEJ

Św. Marcin de Porres. Jeden z najskuteczniejszych orędowników

[ TEMATY ]

świadectwo

Św. Marcin de Porres

pl.wikipedia.org

Jest jednym z najpopularniejszych świętych w Ameryce Południowej. Każdego roku przybywa cudów dokonywanych za jego wstawiennictwem.

U nas mało popularny św. Marcin de Porres za oceanem jest nieustannie proszony o wstawiennictwo i pomoc w otrzymaniu łask z Nieba. Mieszkańcy Ameryki widzą w nim jednego z najskuteczniejszych orędowników. Bóg obdarzył Marcina darem bilokacji, czytania w ludzkich sumieniach i przepowiadania. Ten czarnoskóry dominikanin z peruwiańskiej Limy, nazywany „murzyńskim psem”, swoją pokorą, spokojem w znoszeniu upokorzeń, łagodnością i miłością zaskarbił sobie serca wszystkich. Współbracia, którzy początkowo nim pogardzali, z czasem nazwali go „ojcem dobroczynności”.
CZYTAJ DALEJ

Podziękowania od ks. Olszewskiego: Każdego dnia czułem siłę Waszej duchowej obecności

2024-11-04 15:13

[ TEMATY ]

Ks. Michał Olszewski

Robert Krawczyk

Ks. Michał Olszewski SCJ

Ks. Michał Olszewski SCJ

Portal profeto.pl opublikował dziś podziękowania od ks. Michała Olszewskiego.

Kochani!
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję