W czerwcu minie 50 lat od chwili przyjęcia święceń kapłańskich przez ks. prał. Walentego Szałegę. W lutym obchodził on też 75. urodziny i imieniny. Z tej okazji odprawiona została Msza św. w intencji Jubilata. Sprawowali ją księża, którzy kiedyś stawiali swoje pierwsze kroki jako wikariusze w parafii św. Marcina w Jaworze. Był ks. Jan Kleszcz, Jan Żak, Józef Lubczyński, Ryszard Pita, Jan Baszak, Waldemar Hawrylewicz. Słowo Boże wygłosił ks. Jan Kleszcz, podkreślając na wstępie rolę i pracę byłego dziekana i duszpasterza, a także jego umiejętności zespalania parafian. Dziś jego dawni współpracownicy korzystają z tych doświadczeń w swojej pracy duszpasterskiej. Ksiądz prałat Walenty Szałęga obecnie jest na emeryturze. Mieszka w budynku parafialnym, w dwupokojowym mieszaniu, które otrzymał od księdza dziekana Jana Sowy.
W mieszkaniu Jubilata spostrzegam mnóstwo pamiątek i świeżych kwiatów. Ksiądz Walenty, który z trudem dał się namówić na tę rozmowę, wspomina minione lata.
Urodził się na Kresach Wschodnich, dzieciństwo spędził w Maliczkowicach koło Sokolnik. Wcześnie stracił ojca, wychowywał się z ośmiorgiem rodzeństwa i dziadkiem. Od matki nabył, jak sam przyznaje, wrażliwość. Ona nauczyła go modlitwy, wiary, której przykład dawała swoim życiem. „Trzeba wierzyć, że Bóg kieruje naszym życiem, że On nas prowadzi - wspomina ks. Walenty. - W moim życiu odnotowałem takie chwile. Jako niemowlę ponieśli mnie rodzice do chrztu do kościoła w Nawari, wcześniej ustalili, że otrzymam na chrzcie imię Kazimierz. W kościele akurat odbywał się odpust ku czci patrona św. Walentego. Proboszcz spojrzał ponoć na mnie i oświadczył rodzicom, że to jest znak i dał mi na imię Walenty. W dorosłym życiu rzeczywiście potraktowałem to jako znak, a obraz mojego patrona z Nawari zajmuje główne miejsce w mieszkaniu. Mama wyjawiła mi też po latach, że tenże ksiądz, będąc u nas po kolędzie, spojrzał na stojącą przed nim gromadkę rodzeństwa, wskazał rodzicom na mnie i powiedział, że będę księdzem.
Dorastałem na Wschodzie, za sobą mam wspomnienia z okrutnej wojny, deportację i obraz zmarłego tuż przed wysiedleniem z naszych rodzinnych stron ojca. Matka zdecydowała się ostatecznie zamieszkać w Snowidzy. Tam stworzyła nam z dziadkiem rodzinny dom i wychowywała nas. Najstarszy z braci przejął gospodarkę, a ja postanowiłem się kształcić. Pod koniec nauki w jaworskiem gimnazjum rozważałem dalszy kierunek edukacji. Wtedy poczułem, że dla mnie najlepsza będzie służba Bogu i ludziom. To było powołanie, zaufałem Bogu. Wytrwałem i ukończyłem seminarium duchowne. 19 czerwca 1955 r. otrzymałem święcenia kapłańskie”.
Ksiądz Walenty Szałęga przez wiele lat był na parafii w Roztoce. Był też dziekanem dekanatu jaworskiego. Potem powierzono mu parafię w Jaworze i kościół św. Marcina. Pracował tu przez 15 lat, łącząc te dwie funkcje, aż do przejścia na emeryturę w 1995 r.
Pytam, czy jako człowiek i kapłan czuje się spełniony? Potwierdza ten fakt i mówi, że zawsze kieruje się wiarą i zaufaniem do Boga oraz miłością Bożą i wiarą w ludzi. „Modlę się za ludzi, którzy potrafią kochać, ale też są grzeszni i potrafią być okrutni zarazem. Jako ksiądz uważam, że ludzie chcą na ogół dobrze, że więcej jest ludzi dobrych niż złych. Zła jest dużo, ale moim zdaniem zło się kompromituje i prędzej czy później dobro zwycięża”. Pytałam Księdza, czy można wierzyć w Boga, nie wierząc w człowieka? - „Niemożliwa jest wiara bez miłości do człowieka. To Bóg, stając się człowiekiem, podniósł jego wartość. Gdy pogardzamy człowiekiem, to tak jakbyśmy odrzucali Boga. Nie powinniśmy osądzać ludzi i pogardzać drugim człowiekiem, tylko Bóg wie, kto jest dobry, kto jest wierzący, a kto się gdzieś zagubił. Kapłaństwo jest taką służbą człowiekowi i oczywiście nauczaniem wiary i miłości”.
Kolejne moje pytanie dotyczyło współczesnych zagrożeń, w tym zagrożeń wiary, pogoni za pieniądzem, intratnymi posadami. Ksiądz odpowiada, że „sukces może osiągnąć każdy i wielu ludzi posiada zapewne takie cechy, które pozwalają żyć dostatnio. Jednak podstawowym warunkiem powodzenia jest uczciwa praca i współdziałanie całej społeczności, rodziny, sprawiedliwość i wytrwałość. Dzisiaj wielu ludzi poszukuje pracy, to znaczy, że chcą żyć godnie. Nie można za wszelką cenę stawiać na karierę, czy gonić za pieniądzem i zatracać wiary, miłości i umiejętności przebaczenia winy. Także rozwój gospodarczy jest uwarunkowany rozwojem duchowym”.
A jakie są największe marzenia Jubilata? Zakłopotany wyznaje, że jego marzeniem było, aby obraz świętego Walentego z Nawari zdobił kościół pod tym samym wezwaniem w Polsce, a konkretnie w Urazie k. Zielonej Góry. Marzenie się spełniło 13 lutego. Do Urazu przybyła delegacja z Nawari z Księdzem i grupą Kresowian i w dzień odpustu podarowali parafii oryginalny obraz św. Walentego.
Ks. Szałęga utrzymuje kontakty z Kresowianami zgrupowanymi we Wrocławiu, ale także mieszkającymi na Wschodzie. Niemal co roku odwiedza tamte strony. A jeśli chodzi o pozostałe marzenia to: wytrwać w postanowieniu, by być sobą i przejść przez resztę życia tak, jak wyznaczył mu to Pan Bóg.
Pomóż w rozwoju naszego portalu